wtorek, 26 marca 2013

Epilog


Pół roku później odbyło się huczne wesele Leny i Mateusza, oraz Zuzy i Jacopo, którzy dzień przed oznajmili wszystkim, że zamierzają się pobrać i nic ich nie powstrzyma. Ja wróciłam do Hamburga, gdzie ukończyłam kursy trenerskie, mieszkam z Dennisem i mały Adim, który całe szczęście nie przypomina swojej matki, Olke zamknęli na 15 lat, Jordi umawia się z mało znaną modelką Ulą, która ma polskie korzenie, zawsze wiedziałam, że ciągnie go do Polek, zresztą poznał ją kiedy był na wakacjach w Polsce.
Przyznam trener, do tego kobieta, nie ma łatwo ze znalezieniem pracy, siedziałam z Adim w domu, a Dennis chodził na treningi, niedługo Adi pójdzie do żłobka, a ja? Będę się nudzić sama w domu?
- Wróciłem! - usłyszałam donośny głos Dennisa
- Tata - pisknął mały Aogo
- Hej kochanie - pocałował mnie
- Witam - uśmiechnęłam się i odebrałam od niego małego - Choć idziemy zrobić tatusiowi kolacje - zwróciłam się do małego, Adi był grzeczny, słuchał i chętnie pomagał, czasem plątał słowa niemieckie z polskimi chcąc coś dostać, ja go rozumiałam, gorzej jeśli Dennis zostawał z nim sam, wtedy dzwonił do mnie i pytał, co jego syn do niego mówi.
- Ade telefon - krzyknął z korytarza, usadowiłam małego w bezpiecznym miejscu i pobiegłam do sypialni, gdzie znajdował się mój telefon.
` Halo
` Adrianna Mistrz?
` Tak, w czym mogę pomóc?
` Jestem trenerem kobiecej reprezentacji w piłce nożnej, czy była by pani zainteresowana pracą ze mną?
Trzymałam słuchawkę nie mogąc wydusić słowa, wreszcie zgodziłam się, okazuje się, że potrzebny im kierownik drużyny. Wracam do reprezentacji! Będę musiała wyjeżdżać na zgrupowania, ale myślę, że Dennis mi wybaczy.

Dziewczyny nie posiadały się z radości, kiedy usłyszały, że znów będę z nimi jeździć. Radziliśmy sobie na prawdę dobrze, cieszyłam się z każdego kontaktu z piłką, pełniłam stanowisko kierownika przez dwa lata, kolejny rok przesiedziałam w domu, spytacie dlaczego tylko dwa lata byłam kierownikiem... To dlatego, że nadarzyła się okazja powrotu na boisko, przeszłam dwie operacje, a teraz kuruję się, za tydzień wyjeżdżam do Poznania, Dennis ku mojej uciesze jedzie ze mną, będzie grac w Lechu Poznań! Zresztą ja też...

- Ade mam do ciebie pytanie... - oznajmił kiedy zwiedzaliśmy Poznański stadion
- Jakie? - uśmiechnęłam się, ten uklęknął i wyjął pierścionek
- Wyjdziesz za mnie? - spytał niepewnie, a ja się uśmiechnęłam
- Tak! - wypiszczałam i rzuciłam sie mu na szyje

I tak spełniły się moje marzenia, mam 27 lat, kochającego męża, Adiego, którego kocham jak swoje dziecko, przyjaciół i piłkę. Wraz z końcem sezonu obieram inne priorytety, w końcu czas na dziecko...

Koniec...

_____________________________________________________________________________________
Z lekka przelukrowany, ale cóż nie miałam już pomysłu jak zakończyć te opowiadanie, w głowie siedzi mi już nowe, zresztą pojawi się pierwszy rozdział w środę/czwartek.
Do zobaczenia na innych moich blogach. Pozdrawiam A.E
http://once-fcb.blogspot.com/
http://m-i-marianna.blogspot.com/

 

piątek, 22 marca 2013

14. Telepatia


    Pojechałem z Możdżeniem do szpitala, gdzie znajdowała się Ade, na korytarzu spotkaliśmy reprezentacje Polski, zarówno kobiet jak i mężczyzn, gdy weszliśmy w kolejny korytarz spotkaliśmy Hiszpanki, wszyscy wyczekiwali, co z Ade, Możdżeń rozmawiał przez telefon, powtarzając, że "nie może się teraz martwic i jak tylko się czegoś dowie to da znac". Czyżby Lena była w ciąży? Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach, oby Ade nic się nie stało, choc nie wyglądało to najlepiej. Gdy jechaliśmy do szpitala, dowiedziałem się, co się dokładnie stało Ade, sfaulowały ją dwie Amerykanki, dosłownie wjechały jej w nogę z dwóch stron, co za bezmyślność!
- Pójdę poszukać Jordiego - oznajmił mi Możdżeń i wstał
- Ty jesteś Dennis, co? - zapytała ciemnowłosa dziewczyna
- Tak - odparłem nie pewnie, zdaje mi się, że gdzieś ją widziałem
- Antonia - wyciągnęła rękę, którą niepewnie uścisnąłem
- Miło mi
- Ade cały czas o tobie myślała, więc powiem ci tyle, że jesteś skończonym kretynem, jak mogłeś ją zdradzić z tą psycholką - warknęła, a ja spuściłem głowę. - Chociaż mogłeś nie dopuścić do tego, żeby przesyłała Ade, wasze zdjęcia, czy zaproszenia. Jesteś aż taki głupi - powiedziała gniewnie, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Jakie zdjęcia? Jakie zaproszenia? - podrapałem się po głowie
- Nie mów, że nic nie wiesz - warknęła, ale widząc moją pytającą minę opowiedziała mi cała historię, nie wiedziałem, że Olka może być aż tak podła. Ona ma obsesje, zrobi wszystko. Zacząłem się bac o syna, gdy o tym pomyślałem, muszę go jej odebrać i prosić o wybaczenie Ade. Przez korytarz przeszedł lekarz wszyscy zerwali się na równe nogi i wypytywali go o Ade.
- Co z nią? - zapytał Możdżeń
- Jest tu ktoś z rodziny? - spytał lekarz nie zważając na nasze pytania, wszyscy spojrzeli po sobie i nastała na chwile cisza, zaraz wyszedł przed szereg Możdżeń i oznajmił, że jest jej chłopakiem, nie długo ślub... Lekarz chyba uwierzył i wziął go na bok, pokręciłem głową z niedowierzaniem, Lena na pewno zrozumie sytuacje, jak wszyscy, ale szybko wymyślił tą historie. Spojrzałem w stronę, gdzie Możdżu rozmawiał z lekarzem, jego mina nie wyrażała żadnych emocji, do czasu, albo mi się zdaje albo Możdżu... płacze? Podszedł do nas ze spuszczoną głową.
- Wszystko dobrze? Powiedz, że tak - szturchnęła go Antonia
- Jest w szoku, wprowadzili ją w śpiączkę - oznajmił cicho - Może już nigdy nie zagra... - po tych słowach Mati jakby stracił głos, dobrze wiedział, wszyscy wiedzieliśmy jaka piłka jest dla niej ważna, może nawet najważniejsza, a teraz miałaby to stracić, załamie się!

~`*~`


- Ade, Ade - ktoś mnie wołał, ale ja nie miałam sił otworzyć oczu
- Panno Mistrz budzimy się - tego głosu nie rozpoznawałam, otworzyłam powoli oczy, aby je znów zamknąć.
- Nic cię nie boli - zapytał ten sam głos, pokiwałam przecząco głową
- No Ade, miesiąc spania ci starczy, otwórz oczka - uśmiechnęłam się, rozpoznałam ten głos to był Możdżeń, wykonałam jego polecenie i rozejrzałam się po pomieszczeniu, to na pewno nie jest moja sypialnia, ani hotel, ta biel po prostu razi mnie w oczy. Szpital? Ale jak...
- Miesiąc? - zapytałam słabo
- Zaraz ci wszystko opowiem, ale najpierw zawołam twoich rodziców - nie czekał aż odpowiem, po prostu wstał i wyszedł
- Córciu - uściskała mnie mama, a następnie tata. To nic dobrego nie wróży
- Dlaczego tu jestem? - spojrzałam na rodziców, wymienili ze sobą spojrzenia, a potem powoli zaczęli opowiadać, co mi się stało. - Wygrały? - szepnęłam
- Ale, co córeczko? - spytała z taką troską jak nigdy mama
- Wygrały ten mecz?
- Tak - uśmiechnęła się słabo
- To najważniejsze - uśmiechnęłam się lekko - Ale czekajcie, ja tu jestem miesiąc, czyli już się turniej skończył, które miejsce? - usiadłam wygodniej i wpatrywałam się w rodziców, wtedy wszedł Możdżeń
- Polki odpadły w 1/8
- A Hiszpanki?
- Też poległy w 1/8 - relacjonował, a ja nie mogłam w to uwierzyć, widziałam oby dwie drużyny, nie mogły przegrać, ale jak. Oby dwie świetnie przygotowane fizycznie, technika dla Hiszpanek, ale Polki zrobiły postępy, kto był kim były przeciwne drużyny, że nie mogły im podołać?
- Z kim przegrały? - wpatrywałam się w niego
- Polki z Nigerią, a Hiszpanki z Włoszkami
- Przecież mieliśmy sparing z Nigerią i ograliśmy je 4 do 0, a z Włoszkami też Hiszpanki wygrywały! - oburzyłam się - Tylko stąd wyjdę skopie im tyłki na boisku! - zagroziłam, a wszyscy posmutnieli
- Ade, nie wyjdziesz na boisko - powiedział tata i wyczekiwał mojej reakcji
- No może teraz zaraz nie, ale za miesiąc maximum dwa tak - mówiłam pewnie
- Nie możesz, lekarz powiedział, że ten wypadek przekreślił twoją karierę, masz dożywotni zakaz gry - wypowiadał każde słowa coraz ciszej, a mi napływały łzy do oczu.
- Nikt mi nie będzie zakazywać gdy w piłkę! - krzyknęłam - Po moim trupie!
Moje krzyki przywołały lekarzy, zaczęłam wrzeszczeć na nich, a ci mi dali jakieś środki uspokajające. Gdy się obudziłam, w pokoju był Możdżeń.
- Mati, śnił mi się koszmar - zaczęłam, a on spojrzał na mnie
- To nie był koszmar, to się stało naprawdę - pogłaskał mnie po głowię i otarł łzy, których nie zdołałam kontrolować
- Gdzie Jordi?
- Był rano, słyszał twoje krzyki chciał wejść, ale mu nie pozwolili, gdy miałaś wypadek on miał mecz, strasznie się wkurzył kiedy się dowiedział, że ty leżysz w szpitalu, a on dowiaduje się dopiero po godzinie od tego wydarzenia. Zaraz powinien być, a może już jest, sprawdzić? - zapytał
- Nie, nie chce nikogo widzieć - odwróciłam głowę w drugą stronę - Kiedy mogę opuścić szpital?
- Jutro cię wypiszą - oznajmił i pocałował mnie w czoło
- Mati, wyjdź - szepnęłam
- Ale...
- Wyjdź - rozkazałam i na dobre się rozkleiłam



Tak, jak Mati mówił po dniu mnie wypisali, nie chciałam nikogo widzieć, ale moja noga utrudniała mi to, cały czas ktoś mi musiał pomagać, bo jeszcze całkowicie nie odzyskałam władzy w niej. Po przylocie do Polski, na lotnisku napotkaliśmy fotoreporterów, założyłam kaptur i okulary i czym prędzej człapałam do samochodu.
- Jordi przyjedzie za dwa dni - oznajmiła mama, pomagając mi wysiąść
- Nie - zaparłam się - Niech nie przyjeżdża, poproś go, aby przesłał moje rzeczy pocztą
- Może sama to zrobisz - spojrzała na mnie
- Dobra i tak mi są nie potrzebne, niech robi z nimi co chce - machnęłam ręką i położyłam się w moim łóżku, zwinęłam się w kłębek i tak przeleżałam resztę dnia. W moim rodzinnym miasteczku nie ma rehabilitanta, który już za tydzień będzie mi potrzebny, dzień po dniu radziłam sobie coraz lepiej z przemieszczaniem się, w piątek kupiłam sobie mieszkanie w centrum Poznania, skąd miałam połączenie do lekarza z którym rozpoczęłam rehabilitacje. Rodzice się upierali, abym została u nich, ale nie chce, żeby widzieli jak się użalam nad sobą. I tak minęły mi kolejne miesiące, które strasznie różniły się od poprzednich, zawsze rano biegałam teraz śpię do 10, następnie mam rehabilitacje, potem zamykam się w domu i biadolę nad własnym losem. Po miesiącu zaczęłam powoli odzywać się do moich przyjaciół, ale rozmawiam z nimi tylko przez chat, albo telefon, nie chciałam się z nikim spotykać, nie chciałam, aby widzieli mnie w takim stanie. Nie wpadłam w żaden nałóg, jakby się ktoś mógł spodziewać... Jadłam kiedy miałam ochotę, ruszałam się w miarę możliwości, roniłam tyle łez ile było potrzebę, aby ukoić ból, teraz nie miałam odskoczni, nie miałam piłki. Stadion w Poznaniu, który tak kocham omijałam szerokim łukiem, spuszczałam głowę gdy widziałam na ulicach barwy Lecha, nie umiałam spojrzeć w twarz tym ludziom, tak bardzo chciałam podążyć za nimi, znów poczuć tą atmosferę, ale miałam wewnętrzną blokadę, dowiadywałam się o wyniku z relacji, nie obejrzałam, żadnego meczu, choć wszystkie nagrywałam Lecha, reprezentacji Polski, Barcelony, Hiszpanii, Hamburga, lecz nie odważyłam się ich odtworzyć.

Siedziałam po ciemku w swoich czterech ścianach, w wiadomościach znów pastwią się nad naszą reprezentacją, widzę Gosie jak udziela wywiad i znów te cholerne łzy na moich policzkach, przytuliłam się do poduszki i pierwszy raz od miesięcy wysłuchałam całego reportażu o piłce.
" Przepraszamy wszystkich kibiców, wiem, że zawieliśmy..." - mówiła ze spuszczoną głową Gosia
" Ten mecz był fatalny w moim wykonaniu, nie umiałam ustawić obrony (...) zawsze w tych kwestiach mogłam liczyć na... - mówiła Łucja, po czym się zacięła spojrzała na dziennikarza błagalnym wzrokiem, ale ten nie odpuścił, dopytywał się na kogo.
"...zawsze mogłam liczyć na podpowiedz Ade, ona była...jest nie oceniona." - Łucja spuściła głowę i odeszła nie zważając na dalsze pytania. Pewnie gdybym tam była skopała bym jej tyłek za te słowa, przecież ona sama ustawiała mur, ja czasem jej krzykłam, że ta stoi za daleko albo coś w tym stylu. Tęsknie za nimi cholernie, widzę po ich minie, że są rozsypane, ale dlaczego? Przeze mnie? Nie no ja nie jestem pępkiem świata.
To pytanie nie dawało mi spać, chciałam im pomóc, ale nie wiedziałam jak... Wstałam z łóżka i włączyłam tv. Poszukałam płyty z ich występów i zaczęłam je oglądać, na bieżąco pisząc, jakie popełniają błędy. Gdy został mi ostatni film spojrzałam na zegarek, 10! Czyli osiem godzin nad tym siedziałam! Odsłoniłam rolety i poszłam wykonać poranną toaletę, gdy skończyłam ubrałam się i wyszłam z domu, czułam się inaczej jakby lżejsza o parę kilo, pierwszy raz od tego nieszczęsnego wypadku uśmiechałam się i to szczerze. Poszłam do kamienicy z plikiem kartek, gdzie zapisałam błędy z meczy. Zapukałam niepewnie w drzwi.
- Ade? - zdziwiła się na mój widok - Ade kochana! - piskła po chwili i rzuciła mi się na szyje
- Przyszłam skopać wam tyłki - uśmiechnęłam sie i weszłam do środka
- Jak dobrze cię widzieć - obeszła mnie - DZIEWCZYNY! - zawyła
- Są tutaj? - spytałam nie dowierzając
- Właśnie przyjechały, miałyśmy się zastanawiać, co jest z nami. Telepatia działa - zaśmiała się i znowu mnie przytuliła
- Że wszystkie? - zdziwiłam się, a zaraz zostałam powalona na ziemię
- ADE! - pisknęły i rzuciły się na mnie
- Że wszystkie - zaśmiała się Gosia
- Jak dobrze, że jesteś, Ade no kurde! Potrzebujemy cię! - piszczała Łucja
- Wiesz, że nie mogę - posmutniałam, a ta mnie objęła
- Sztab szkoleniowy się wali, chyba trener poda się do dymisji
, a był z nami tylko trzy miesiące,  gramy gorzej niż laski z B Klasy! Naszego poprzedniego trenera zwolniono zaraz po Mistrzostwach, bo po twoim wypadku posypaliśmy się totalnie - biadoliła Łucja
- Zgodzę się gracie gorzej niż osiedlówka! - krzyknęłam - Już dawać mi laptopa i coś do picia bo, co waszą nieudaną akcje będę krzyczała - oznajmiłam i poszłam do salonu, one stały zdziwione przez chwilę, ale zaraz podążyły za mną. Wyciągam kartki, włączyłam mecze i zaczęłam "wykładać". Na prawdę brakowało mi tych wariatek.
- Ej! Ja chciałam zjeść tą mandarynkę! - jęknęłam widząc jak Łucja z Agatą podrzucają owoc
- Ade przyjmij na klatę! - zawyła Agata, spojrzałam się w ich stronę i oberwałam owocem w dekolt, niezła plama się zrobiła...
- Debile - krzyknęłam i ściągłam bluzkę - a te zatrzymały wzrok na moich piersiach, o co im znowu chodzi!
- E, ale ci cycki urosły - zagwizdała Gosia
- Wal się - cisnęłam w nią bluzką
- Wróciła Ade - odtańczyła taniec radości
- Myślisz, że cię nie dogonię gnido? - podniosłam brew
- Oczywiście, że nie - pokazała mi język i zaczęła uciekać, a ja ruszyłam za nią, nie spostrzegłam się, że Gosia wybiegła z mieszkania i biegłam za nią po chodniku, stanęłam jak wryta i rozejrzałam się, wszyscy patrzyli na mnie.
- CO STANIKA NIE WIDZIELI? - krzyknęłam i poczułam jak ktoś narzuca na mnie bluzkę
- Ubieraj się - zaśmiał się Możdżeń
- Dobrze cię widzieć Ade - przytuliła mnie Lena, mojej uwadze nie uszedł jej nadzwyczaj duży brzuszek.
- Ślicznie wyglądasz - uściskałam ją
- łuu, Możdżu, co wy tu?! - zapytała Gosia
- Chcieliśmy przekazać wam zaproszenie na nasz ślub - uśmiechnęła się Lena
- Ale już chce ślub nie za wcześnie? - zapytała Gosia
- Myślę, że to dobry czas
- Ślub odbędzie się za pół roku, ale wiesz piłkarze mają taki grafik, że trzeba im mówic szybko - wyjaśnił Mati
Gosia zaprosiła ich do domu, cieszyłam sie, że wreszcie wyszłam do ludzi. Tak bardzo potrzebowałam kontaktu z innymi, nie da się życ samotnie, no właśnie... Muszę przeprosić Jordiego, że się do niego nie odzywałam. Weszłam do domu w znacznie lepszym humorze niż zazwyczaj, wykręciłam numer Alby.


- Jordi... - powiedziałam cicho
- Ade? - zdziwił się - Dlaczego się nie odzywałaś... no dobra głupie pytanie.
- Przepraszam, musiałam sobie wszystko poukładać
- Nie masz za, co. Wiesz, że czekam na ciebie, twoje rzeczy również
- No tak muszę z tobą porozmawiać, ale nie przez telefon, kiedy masz czas? Wpadnę
- Dla ciebie zawsze - wiedziałam, że się uśmiecha
- To spodziewaj się mnie jutro, pa - szybko się rozłączyłam, bilet zabukowałam już u Gosi.
Wstałam szybko i zadzwoniłam do lekarza, że dzisiaj mnie nie będzie. Nie brałam walizek, przecież i tak wszystko jest w Barcelonie. Już usiadłam wygodnie na fotelu i podziwiałam widok za oknem, za parę godzin później byłam na miejscu, cieszyłam się, że nie wzięłam walizek bo nie obyło się bez przesiadki.
- Hej - przywitałam się z Jordim
- Stęskniłem się i to bardzo, bardzo - przytulił mnie do siebie
- Ja też - szepnęłam
- Zostajesz tu prawda? - spojrzał na mnie
- Nie Jordi, ja tylko po walizki - spojrzałam na niego niepewnie
- Czyli z nami koniec? - posmutniał
- Przepraszam - spuściłam głowę
- Dennis? - spytał, gdy byliśmy w jego aucie
- Nie, ja...
- Nadal go kochasz, co? Życzę szczęścia - mówił spokojnie
Jechaliśmy w ciszy, w jego domu to samo, zapakowałam wszystko i zeszłam na dół, gdzie siedział przy stole, przywołał mnie ruchem ręki do siebie.
- Nie pozwól Olce, się szantażować, on też cię kocha, był w szpitalu codziennie, walcz o niego, zrozumiano - pogroził mi palcem
- Jesteś kochany - wstałam i się do niego przytuliłam
- Za długo jako para nie wytrzymaliśmy, co nie? - zaśmiał się - Fajnie było nie powiem - przeciągał - Ale wolę ciebie jako przyjaciółkę, co ty na to? - wyciągnął rękę
- Zgoda - uśmiechnęłam się
- Odwiozę cię, a i zarezerwuj sobie tydzień dla mnie w wakacje, bo przyjadę - oznajmił
- Tak jest - zasalutowałam
Cieszę się, że sprawa z Jordim się wyjaśniła. Teraz zostało mi najtrudniejsze, zamknąć rozdział z Dennisem. Cały lot spałam, zaspana człapałam po schodach do mieszkania, ku mojemu zdziwieniu czekał ktoś na mnie.
- Dennis? - zdziwiłam się, co to telepatia, najpierw cała drużyna, Możdżu, Lena... a teraz on?
- Jak się czujesz? - podszedł do mnie
- Dobrze - wykrztusiłam i spojrzałam mu w oczy - Co tu robisz? - spytałam cicho
- Możemy wejść do ciebie, wszystko ci opowiem. - skinęłam głową i odkluczyłam drzwi, wskazałam salon Dennisowi, a sama poszłam zrobić coś do picia. Postawiłam dwa kubki na stole i spojrzałam na Dennisa, który przeglądał moje nagrania z meczy.
- Nagrywałaś to wszystko? - zdziwił się
- Tak, ale obejrzałam tylko reprezentacje Polski
- Rozumiem - powiedział i spojrzał mi w oczy, speszona odwróciłam głowę, a ten się odchrząknął
- Chyba nie przyjechałeś tutaj rozmawic o tym czy oglądałam mecze czy nie - zwróciłam się do niego, po chwili ciszy
- Nie - wyprostował się - Olka trafiła do więzienia - spojrzał na mnie wyczekująco
- Co? - zrobiłam wielkie oczy
- Była dilerem, policja też znalazła dowody na to, że ona razem z niejakim Hubertem wstrzykneli ci narkotyki, kiedy byłaś w Polsce, została też oskarżona o pobicie. - mówił dalej
- Matko - przeraziłam się - Co za psychol! - wkurzyłam się - Ile jej grozi?
- Zależy, 15 przy dobrych wiatrach... Ale może być więcej
- Współczuje żony - poklepałam go po ramieniu
- Tak żona to nie żona, chciałem po prostu zapomnieć o tobie przy niej - skwitował dosadnie, a ja zamrłam
- Dennis, sam ją sobie wybrałeś - założyłam ręce na piersi
- Byłem idiotą wiem, ale Ade kocham cię - przysunął się do mnie
- Byłeś? Co się zmieniło, że nie jesteś? - ironizowałam
- Wreszcie przyznałem przed samym sobą, że nadal cię kocham - położył dłonie na moich policzkach
- A co z Adim? - spytałam słabo
- Jest z Matim - oznajmił - Przepraszam cię, za wszystko. Błagam cię spróbujmy byc znów szczęśliwi - lekko musnął moje usta, nie wytrzymałam przyciągam go jeszcze bliżej i pocałowałam namiętnie. Tak bardzo mi go brakowało.
- Jesteś idiotą - skwitowałam między pocałunkami, a ten spojrzał na mnie pytająco - I może będę najgłupszą na świecie, że się na to zgadzam, ale nie wytrzymam bez ciebie. Tylko nigdy więcej mnie nie rań - szepnęłam
- Obiecuje - pocałował mnie w czoło, usiadłam na nim okrakiem, a ten wstał i zaniósł mnie do sypialni
- Skąd wiesz, że tutaj jest sypialnia? - zaśmiałam się
- Sprawdziłem, gdy byłaś w kuchni - uśmiechnął się

sobota, 16 marca 2013

13. Japonia


    Mijały kolejne dni, a wrzawa po naszym zwycięstwie nie ustawała. Chodziliśmy na imprezy, do najpopularniejszych programów, media zaczęły się jeszcze bardziej interesowac naszym życiem prywatnym, co mi nie odpowiadało, wyciągneli stare brudy, dotarli do Olki, która zarzekała się, że jest moją przyjaciółką, a raczej była, bo niby odkąd jestem sławna zerwałam z nią kontakt, nie wiem, o co jeszcze chodzi tej debilce, zniszczyła moje życie prywatne, teraz chce jeszcze zniszczyc zawodowe? Jordi zerwał z dziewczyną i nalegał abym z nim zamieszkała, cały czas mnie wspierał, jest taki kochany. Dziewczyny mówią, że mu nie chodzi tylko o przyjaźń ze mną, dosłownie ostatnio to ich temat numer jeden, może chcą mnie odciągnąc od Dennisa, który pare dni temu wziął ślub z tą psycholką. Uwielbiam moje wariatki, gdy widzą, że znowu łapie doła, skutecznie go odpędzają, Lena dzwoni codziennie, żali sie na Możdżenia, słodka z nich para. Siedziedze właśnie na krześle u kosmetyczki, ale tym razem program będzie inny, bo to program w Polsce, obok mnie siedzi Alba, nawet tutaj mogę na niego liczyc. Przywitałam się z prowadzącymi i usiadłam na sofie, po krótkim wprowadzeniu i standardowych pytaniach obok mnie znalazł się trener reprezentacji Polski, spojrzałam na Jordiego, który siedział na krześle z tłumaczką, która była tak miła i mu wszystko mówiła. Po naprawde bardzo długiej rozmowie zostałam zapewniona, że dostane w najbliższych dniach powołanie, byłam szczęśliwa, ale najpierw zadzwoniłam do Antonii, przyjeła to z takim samym entuzjazmem jak ja, ale na koniec dodała, że szkoda jej, że nie zostaje i nie będę grała w seniorkach Hiszpanii. Przytuliłam się do Jordiego i wyszliśmy ze studia.
- Oddychaj - uśmiechnął się
- Przecież to robie - spojrzałam na niego
- Nie widze - zaśmiał się
- Jordi, dziekuje - pocałowałam go w policzek
- Za co? - zdziwił się
- Że jesteś... - niedokończyłam bo wpił się w moje usta, to było dla mnie zakoczeniem, ale musiałam wiedziec, że tak to się skończy. Czas zacząc nowe życie, zapomniec wreszcie o Dennisie, który jest nie osiągalny, który ciągle mnie ranił, bo przecież sama nie wiem czy potrafiłabym jeszcze z nim byc. A Jordi jest zawsze tam, gdzie go potrzebuje, może nie żywie do niego takiej sympati jaką on do mnie, ale wszystko przyjdzie z czasem.
- Chyba polubie to miasto - zaśmiał się odrywając się ode mnie
- Broń Boże! - zapiszczałam
- Dlaczego? - zdziwł się i pociągnął mnie za rękę
- Bo masz polubic Poznań - uśmiechnęłam się
- Będziesz musiała mnie przekonac - pocałował mnie w usta, a ja pierwszy raz od wielu dni szczerze się uśmiechnęłam.

~`*~`

- "Dennis niedobrze mi, Dennis idź po pranie, Dennis kup mi czekoladę" - parodiowali głos Olki kumple z drużyny, ale nie miałem siły zareagowac Olka za bardzo mnie wymęczyła od dnia ślubu.
- Żyjesz? - szturchnął mnie Jacopo
- Nie widac - uśmiechnąłem się blado
- Dziwnie się zachowujesz ostatnio - spojrzał na mnie podejżliwie - A raczej od ślubu - skwitował
- Zostaw mnie - warknąłem - To nie twoja sprawa - powiedziałem na odchodnym, a ten tylko pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Dlatego nigdy się nie ożenie! - krzyknął za mną
- Pierdolisz Jacopo - powiedział Artjom bacznie mi się przyglądając - Po prostu musisz wybrac właściwą - doradzał mu, ale patrzył na mnie
Pobiegłem na drugą stronie boiska, aby ich nie słuchac, nagle znikąd pojawiła się Olka, przewróciłem oczami i podbiegłem do niej.
- Kochanie - zapiszczała - Wiem, gdzie pojedziemy na miesiąc miodowy!
- Przecież już rozmawialiśmy o tym mam treningi, ty jesteś w ciąży... - tłumaczyłem po raz enty.
- Ale wyjazd jest dopiero w grudniu, podrzuci się dziecko dziadką, chociaż na dwa tygodnie - złożyła ręce
- Porozmawiamy w domu
- Ade byś nie odmówił
- Znowu - zawyłem i przebiegłem na koniec boiska, mam dośc słuchania o Ade, Olka cały czas mi o niej przypomina.

~`*~`

Dzisiaj jest przyjęcie zaręczynowe Leny i Mateiego, chciałam byc z przyjaciółką w tym jakże ważnym dla niej dniu, nawet nie przeszkadzało mi to iż przyjęcie jest w Hamburgu, jesteśmy z Jordim ze sobą już dwa lata, nic się nie zmienił nadal się o mnie troszczy. Skończyłam we wrześniu 23 lata, od pół roku trenuje z Polkami, w czerwcu jedziemy na Mistrzostwa Świata! Tak Polacy, a raczej Polski przeszły eliminacje i lecimy do Japonii! W dniu moich urodzin dostałam kartkę od Olki-psycholki zdjęcie małego Adriana(cóż za przypadek), tak syn Olki i Dennisa nazywa się Adrian Dennis Aogo, ciekawe kto wymyślał mu to imię.
- Hej kochanie - przyciągnął mnie do siebie zaspany Jordi
- Hej - uśmiechłam się i wtuliłam w niego
- Która godzina?
- W pół do szóstej - oznajmiłam patrząc na zegarek
- Daj mi jeszcze pół godziny, potem pobiegamy - zamknął oczy
- Spokojnie, śpi, nie uciekne - mówiłam coraz ciszej
Gdy zasnął zeszłam z łóżka i powoli zaczęłam się ubierac, związałam włosy w kitkę. Gdy skończyłam przygotowania, położyłam się z powtrotem do łóżka i zaczęłam się przyglądac Jordiemu, uwielbiałam patrzec jak śpi, wtedy uświadamiałam sobie, że coraz bardziej go kocham, a może tylko tak sobie wmawiałam.
- Słońce - szepnęłam, a Alba powoli otworzył oczy
- Znowu to samo, czy ty nie wiesz, że to ja powinienem czekac na ciebie, aż się wyszykujesz, a nie ty na mnie - pocałował mnie w czoło i zwlekł sie z łóżka
- Pospiesz się - zrobiłam słodką minkę, po pięciu minutach Jordi był gotowy, w holu mineliśmy zaspaną recepcjonistę, która na nasz widok zrobiła wielkie oczy. Przebiegliśmy przez pół miasta, które powoli się budziło.
- Mistrz? - zapytał jakiś grubszy pan, przed nami
- Tak - zaczęłam nie pewnie, ale widząc jego uśmiech rozpoznała go - Trenerze - uśmiechnełam się
- Jak tam w wielkim świecie? - zapytał i znacząco spojrzał na Albę
- Pan przecież też do niego należy - powiedziałam - Jordi poznaj trenera HSV - przedstawiłam ich sobie
- Przywiozłaś mi nowego zawodnika? - zaśmiał się
- Chciałabym, ale tęskiniła bym za nim w Barcelonie - spojrzałam na Jordiego, który zaczął się szczerzyc po tych słowach
- Rozumiem - zaśmiał się trener - Muszę iśc pomęczyc moich chłopaków, jak chcesz wpadni
- Może innym razem - skwitowałam
Wróciliśmy do hotelu, biegałam w kółko nie mogąc znaleśc szpilek, sukienki, a to pudru, a przecież o 16 zaczyna się przyjęcie. Wybrałam wreszcie czarną mini ze złotymi wstawkami i klasyczne czarne szpilki, włosy spiełam w kitkę i zrobiłam makijaż.
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się na mój widok Jordi i pocałował mnie w szyje
- Ty też niczego sobie - zmierzyłam go
- Nie żartuj - zaśmiał się
- Nie żartuje, jesteś najsłodszym chomikiem na świecie - złapałam go za policzki
- Bo się obraże - założył ręce na piersi
- Jordiiii, nie rób mi tego - zaśmiałam się
- Buzi, tu - wskazał na swoje usta, wykonałam jego polecenia i wreszcie wyszliśmy z pokoju.
Podróż zajęła niecałe 15 minut, gdy zawitaliśmy na miejscu połowa gości już była.
- Lena! - krzyknęłam i rzuciłam jej się w ramiona
- Ade moja kochana! - zaśmiała się i podniosła mnie w górę
- Ładnie ci w czerwonym - podziwiałam jej sukienkę
- Ci we wszystkim ładnie
- Jasne - ironizowałam
- Ade! - Możdżeń mnie uniósł do góry
- Mam byc zazdrosny? - zapytał Jordi przyglądając się nam
- Oczywiście - objął mnie Możdżeń
- Ej - przypomniała o swojej obecności Lena
- Wyładniałaś - przyjrzał mi sie Możdżeń i zawiesił na moim nadgarstku swoje spojrzenie - Ale brasoletki Lecha nawet na imprezy nie ściągasz - powiedział dumnie
- Tego żaden stylista nie może jej wybic z głowy - skwitował Alba
- To jest częśc mnie, to tak jakbym przyszła nago
- To było by ciekawe - zaśmiał się Możdżu
- Robię się zazdrosna - pisknęła Lena
- Ciebie bardziej kocham - przesłałam jej buziaka
- A ja ciebie - wyszczerzyła się do Możdżenia, który wydawał się obużony
- Chocmy do stołu bo zaraz się dowiem, że moja dziewczyna woli dziewczyny - pociągnął Lena za sobą
- Co tak patrzysz? - założyłam ręce na piersi i spojrzałam na Albę
- Wyobrażam sobie jak chodzisz tu nago
- Zboczeniec - zaśmiałam się i pociągnęłam go w stronę stolika

- Jacy oni słodcy - przeżywałam zaręczyny moich przyjaciół
- Chcesz też? - szpnął mi gdzieś koło ucha Jordi
- Przestań
- Dlaczego nie?
- Nie teraz, nie tutaj - oburzyłam się
- A kiedy i gdzie? - podrapał się po głowię
- Na stadionie w Poznaniu
- Na Camp Nou
- Widzisz i dlatego do naszych zaręczyn nie dojdzie - zaśmiałam się

Czerwiec, Mistrzostwa Świata
- Co ta fifa wymyśliła?! - grzmiałam
- Nie podoba ci się? - zdziwiła się Gosia
- Jeden hotel Hiszpanie, Hiszpanki, Niemcy i Niemki i MY! To będzie ARMAGEDON! - zawyłam
- Przeżywasz, ja tam się cieszę, że połączyli Mistrzosta Świata kobiet i mężczyzn, może w ten sposób więcej ludzi będzie przychodzic na nasze mecze, a i ci przystojni piłkarze - rozmarzyła się Gosia
- Ade tak nie przeżywa bo ma stycznośc z nimi na codzień - skwitowała Łucja, nasza bramkarka
- A no tak ona ma Jordiegoooo - przeciągała
- Jak coś możemy cię kryc jak będziesz udawała się na schadzki w nocy - zobowiązała się Łucja, a ja czułam jak policzki mnie palą
- Nie będzie żadnych schadzek, jedziemy tam grac i wygrac! - zawołałam
- Tak jest pani kapitan! - zaśmiała się Gosia. Tak jestem kapitanem Polskiej drużyny, choc jestem młoda, jedna z najmłodszych w drużynie cieszę sie ogromnym szacunkiem.
Na lotnisku zaczęłam ciągnąc swoją torbę i iśc przed siebie, spotaliśmy tam drużyne Amerykanek, dwie z nich grają w Realu Madrid, nie dażymy się zbytnio sympatią, ale nie chodzi o klub, one zarywały do Jordiego. Niestety mamy je w grupie, gramy z nimi drugi mecz. Po zakwaterowaniu się, odrazu udałam się rozpakowac rzeczy, miałyśmy zakaz spania tej nocy, no tak inna strefa czasowa. Wypiłam parę napojów energetyzujących i przebrałam się w koszulkę Lecha, tą samą zresztą, która pare lat temu dostałam od Możdżenia, ubrałam do niej szare szorty i białe trampki, po czym udałam się w poszukiwaniu moich dziewczyn z drużyny bo rozpłynęły się w powietrzu.
- Odejdź duszo nieczysta - ktoś zawył za mną, odwróciłam się i zobaczyłam Koseckiego
- I kto to mówi? - założyłam ręce na boki
- Ładnie leży ci moja koszulka - objął mnie Możdżeń, który wreszcie dostał się do reprezentacji
- Co nie - zaśmiałam się i obróciłam o 360 stopni
- Ładniej było by ci w naszych barwach - odezwał się legionista
- Akysz bo wezwę księdza! - zwróciłam sie do niego
- Nic się nie zmieniłaś - zaśmiał sie Możdżeń
- A co miałam się zmienic - wzruszyłam ramionami
- Sodówa ci nie udeżyła - poczochrał mi włosy - Za to Lena ostatnio wariuje - zawył
- Jak to? - zdziwiłam się
- Nikomu nie mów, ale chyba jest w ciąży - szpnął mi na ucho
- Jeny jak się cieszę - zaczęłam klaskac
- Cicho debilu - uciszył mnie, wtedy zorientowałam sie, że w hotelu pojawiła się reprezentacja Niemiec
- Hej stary - przywitał się Możdżu z Dennisem
- Cześc - odpowiedział i spojrzał na mnie - Hej Ade
- Hej - wykrztusiłam
- MISTRZ JEST PROSZONA DO POKOJU 160! - wykrzyczała chyba Gosia
- Muszę leciec - powiedziałam i pobiegłam do wskazanego pokoju
- Witamy kapitana!!! - powiedzały huralnie
- Pogieło was? - spytałam widząc nadpobudliwe koleżanki
- Może trochę przedawkowaliśmy napoje energetyzujące - zaśmiała się Łucja
- Sikam! - zawyła Gosia
- I co mam ci nocnik prznieśc? - położyłam ręce na biodra
- Jakbyś mogła - spoważniała
- Ja ci dam! - wydarłam się, zrobiła krok w jej stronę, a ta zaczęła uciekac inne dziewczyny jej pomogły i wrzuciły mnie do wanny z wodą, cała przemoczona wybiegłam za Gosią na korytarz, niestety podłoga + woda cieknąca ze mnie to złe połączenie i wywinęłam orła. Spojrzałam w górę, skąd ktoś wyciągał ręke aby mi pomóc.
- Poradze sobie - burknęłam, a Dennis z niedowieżaniem pokręcił głową. Jednak musiałam podac mu dłoń bo poczułam straszny ból w kostce prawej nogi, nie chciałam tego okazywac bo przecież za dwa dni, a raczej dzień mecz.
- Powinnaś iśc do lekarza, choc zaniose cię do pokoju - nie odpowiedziałam nic bo Dennis wziął mnie na ręce. Jego perfum sparaliżował moje zmysły, patrzyłam się tępo w jego twarz.
- Możesz mnie postawic, pojadę windą - oznajmiłam gdy już się ogarnęłam
- A potem jak dojdziesz, daj sobie pomóc - spojrzał na mnie, zamilkłam, Dennis zaniósł mnie do pokoju gdzie na szczęście nikogo nie było, rozłożyłam się wygodnie na łóżku
- Dziękuje - szepnęłam i otuliłam się
- Nie ma za co - pocałował mnie w policzek i odszedł
Od tamtego czasu nie widziałam Dennisa, trafiłam do lekarza reprezentacji z kostką, po moich błaganiach dał mi zagrac, wygraliśmy skromnym 1:0 na początek. Alba też był zajęty reprezentacją, widywałam go na wspólnym posiłku.
- Myślisz, że wygramy z Amerykankami? - wtuliłam sie w Albę
- Wierzę w ciebie, wiem, że dasz z siebie wszystko - pocałował mnie w czoło
- A wy z kim gracie?
- Z Brazylią
- Trudny rywal - skrzywiłam się - Ale dacie sobie radę, mój chomciu - zaśmiałam się
- Wiesz podeszły do mnie te dwie Amerykanki - zaczął,a ja się wyprostowałam - Nie martw się spaławiłem je, ale lubię jak jesteś zazdrosna - zamruczał mi do ucha
- Zamkniesz drzwi - szepnęłam mu w usta
- Wedle rozkazu - podbiegł w strone drzwi i zaraz było obok mnie, a po chwili nade mną. Może to nie zbyt dobry pomysł zarwac noc, przed meczem, ale potrzebuje tego, tu i teraz. Zapomniałam tylko jednym małym szczagóliku, ja dzielę pokój z Gosią, która zaczęła się dobijac, kiedy kończyliśmy.
- Yyy, to ja może pójdę spac do Łucji - skwitowała przez drzwi, a ja schowałam się w objęciach Jordiego, który zaczął się śmiac.

Rozgrzewka przed meczem szła mi coraz gorzej, kostka nie dawała o sobie zapomniec, poprosiłam o jakieś środki przeciw bólowe, którę wreszcie dały mi normalnie w cwiczyc. Hymny odegrane, zaczynamy potyczkę z USA.
- Damy rade, damy rade - mruczałam pod nosem, stojąc na swojej pozycji
- Ade plecy! - krzyknęła Gosia, ale nie zdążyłam zaregowac została brutalnie powalona na ziemię
- Obiję ci buźkę i Jordi będzie mój - szepnęła mi Amerykanka
- W porządku? - spytała Gosia
- Tak, rozjedźmy debilki! - powiedziałam
Mecz był bardzo brutalny, posypały się kartki, ale to my strzeliliśmy bramkę do szatni, strzeliłam ja, asystowała mi Gosia. Po przerwie Amerykanki się wściekły, ale straciły kolejne dwa gole, dopisałam sobie jednego, a Gosia trafiła pierwszy raz na turnieju. Amerykanki może i miały przewagę w posiadaniu piłki, ale to my byłyśmy skuteczniejsze, przy kolejnym naszym kontrataku spojrzałam na telebim gdzie sprawdziłam czas 89 minuta, wbigłam w pole karnę i padłam jak długa, miałam mroczki przed oczami, ból promieniował od kostki po całym ciele, zawyłam z bólu i chyba straciłam przytomnośc.

~`*~`

Siedziałem na trybunach i oglądałem Ade, radziła sobie znakomicie, pomimo, że ciągle była faulowana. Zdobyła dwie bramki, cieszyłem się jej szczęściem, na trybunach widziałem Jordiego, on też jest tu dla Ade, ale ona ma przewagę nade mną, nie ma żony, która utrudnia mu życie. Olka dzwoniła trzy razy dziennie i żegnała się słowami, że jak ją zdradze zniknie z małym Adriano. Ona tak naciskała na to imię, a ono tak mi przypomina o Ade, kiedy skończą się te tortury, wieczorami w domu mam spokój, Olka wychodzi w bliżej nieokreślone miejsce i wraca rano, a ja zostaje z Adim, nie pytam, gdzie wychodzi, nie obchodzi mnie to, najważniejsze, że mam przy sobie syna. Zamyśleń wyrwał mnie krzyk ludzi, spojrzałem na boisko i ujrzałem zbiorowisko, zaraz bujkę i wjeżdżającą karetkę na boisko, szukałem Ade, ale jej nie znalazłem, zaraz w telebimie pokazali, że tą poszkodowaną jest Ade, zerwałem się z miejsca i chciałem tam wbiec, ale w połowie drogi uświdomiłem sobie, że to bezsensu i tak mnie do niej nie dopuszczą. Mecz postanowili dokończyc, a raczej oby dwie drużyny ustawiły się na swoich połowach, ale gdy sędzia zauważył, że żadna z Polek się nie rusza, odgwizdał koniec meczu.

piątek, 8 marca 2013

12. Mecze


Po tym artykule długo nie mogłam usnąc, poprosiłam o tabletki lekarza kadry, po których wreszcie odpłynęłam w krainę Morfeusza. Kiedy się obudziłamy zegarek wskazywał 6:30, o półgodziny za późno się obudziłam aby przed treningiem jeszcze pobiegac. Odkąd jestem w Hiszpani budzę się wcześnie, co mi się nigdy nie zdarzało. Pobiegłam się odświerzyc, następnie naciągnęłam dresy reperezantacji i zeszłam do holu, był prawie pusty, dostrzegłam dziewczyny w biało-czerwonych strojach i nie wiem czemu, ale ogarnął mnie nie pokój. I ja mam im strzelac bramki? Własnym rodaczką!
- E to nie ta Polska Hiszpanka! - krzyknęła blondynka, która szła za swoimi koleżankami, spojrzałam się w jej stronę.
- Chyba ona - krzyknęła druga, podeszła do mnie chyba cała drużyna, wszystkie spoglądały na mój strój, ale nikt się nie odezwał.
- Adrianna Mistrz - wyciągnęłam rękę, nie wiem skąd u mnie taka reakcja, chyba kompletnie postradałam zmysły.
- Miło mi - dodała wysoka brunetka - Jestem kapitanem, Gosia - ścisnęła mi rękę, a potem już każda mnie ściskała i się przedstawiała. To było... dziwne. - Oj no nie patrz się tak na nas, nie pobijemy cię - zaśmiała się Gosia.
- Pewnie przypomina sobie jak się mówi po polsku - oznajmiła z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy blondynka, która mnie rozpoznała.
- Umiem mówic po polsku - powiedziałam pewnie
- Brawo - ironizowała blondyna
- Spokój Kasia - odezwała się pani kapitan - Ade wiemy, że chciałabyś grac dla Polski i to nie twoja wina, że za dwa dni nie zagrasz po naszej stronie, wiedź, że jeśli będzie taka możliwośc i jasne ty będziesz chciała... wciągniemy cię do drużyny seniorek - uśmiechnęła się, a wszystkie odprócz blondynki pokiwały głowami na znak, że się zgadzają z panią kapitan.
- Dziękuje - odwzajemniałam uśmiech
- To co powodzenia w meczu, my się tak łatwo wam nie damy - poklepała mnie po ramieniu i pobiegła do trenera, który je właśnie wołał.
- Nawzajem - krzyknełam za nimi

Te dwa kolejne dni przeleciały tak, szybko. W ciągu nich chyba sto razy powtarzałam, że mogę zagrac przeciwko Polką i jeśli będę miała sytuacje bramkową nie zawacham się. Doszło nawet do tego, że dzień przed meczem Hiszpanki i Polski razem zasiadły przy obiedzie, poznałam bliżej większośc reprezentacji Polski, to naprawdę świetne dziewczyny, tylko blond Kaśka ciągle coś do mnie ma. Gosia opowiedziała mi, że Kaśka jest pół Polką pół Hiszpanką, chciła grac dla Hiszpani, ale jej nie powołali, to dlatego się na mnie wyżywa. Cóż nie będę się przejmowac.

Stoimy w tunelu, zaraz wejdziemy na boisko, pełna koncentracja. W internecie hejtarzy pisali, że zdradziłam kraj i nie jestem warta niczego, to mnie jeszcze bardziej zmotywowało, udowodnie im. Skacze z nogi na nogę już nie mogę się doczekac, pojemnośc stadionu ponad 50 tyś. w tym przyjechało 26 tyś Hiszpanów i 5 tyś. Polaków. Spojrzałam po dziewczynach coś je niepokoiło.
- Stało się coś? - spytałam
- Nie mamy kapitana, Antonia przecież pauzuje! - mówiła przejęta Paula
- Kto był w meczu z Finkami? - prówałam uspokoic towarzystwo
- Regina, ale siedzi na ławie
- Ade! - krzyknął ktoś za mną
- Antonia, nie mamy kapitana - zawyłam
- Już mamy - oznajmiła spokojnie i naciągnęła mi opaskę na ramię
- Że ja? - zdziwiłam się
- Ty, a teraz idź na przód bo wprowadzasz drużynę, a ja wracam na trybuny - pocałowała mnie w policzek i już jej nie było. Moje koleżanki z drużyny jak za dotknięciem magicznej różczki się uspokoiły, a Polski patrzyły na mnie ze zdziwieniem.
- Mistrz, zapieprzaj do przodu, bo już chce z wami wygrac - krzyknęła Gosia po polsku
- Sie zobaczy - odpowiedziałam pewnie i pobiegłam na przód.
Ledwo postawiłam nogę na murawie oślepił mnie blask fleszy, staneliśmy do hymnów. Miałam parę sekund by obmyślec plan, śpiewac? Czy nie? Rozbrzmiał hymn Polski i już samo się potoczyło, co zrobiłam ŚPIEWAŁAM, co nie uszło kamerze. Potem hymn Hiszpanii, stanęłam na bacznośc, ale nie zaśpiewałam.
Po hymnach, zebrałam w kółku moją drużynę, kilka pokrzepiających słów i podeszłam do arbitrów. Gosia uśmiechała się, była do mnie strasznie wysoka, ale kto do mnie jest niski, mam tylko jakieś metr 64.
- Orzeł czy reszka? - zapytał sędzia
- Oczywiście, że orzeł - odpowiedziałam z uśmiechem patrząc na Gosie, wygrałam losowanie, zostałam na swojej połowie i się zaczęło. Bardzo nerwowe pierwsze minuty, od 14 minuty straciliśmy bramkę, Polscy kibice zagłuszali Hiszpańskich, co mnie nie dziwiło bo znam ich możliwości, ale innych chyba tak. Spojrzałam na trybuny, siedziała tam moja rodzina, a koło nich piłkarze HSV, Artjom jakby wiedział, że się na nich patrzę pokiwał twierdząco głową, nie wiem, co to miało znaczyc, ale mi pomogło. Ruszyłam do ataku i w 37 minucie zdobyłam wyrównującą bramkę, nie cieszyłam się, stanęłam w miejscu i klaskałam Polskim kibicą, którzy zaczęli skandowac moje imię i nazwisko, śpiewając, że jest 2:0 dla Polski. W przerwie zostałam poproszona o podejście do trybuny, gdzie siedzą Polacy, więc po skończonym wykładzie od trenera powędrowałam tam. Kibice zaczęli krzyczec, że są ze mną i zrobią wszystko abym grała dla Polski. Czy to napewno Polacy? Tacy... uprzejmi, gdzie ci wszyscy internetowi hejterzy. Druga połowa toczyła sie pod dyktando Hiszpanii, mecz zakończył się 3:1, a ja w drugiej połowie zaliczyłam jeszcze jedno trafienie do siatki. Po przyjętych gratulacjach od Polskiej drużyny, podbiegłam do Polskich kibiców i rzuciłam im moją koszulkę. Hiszpanie się nie obrazili, byli za bardzo pochłonięci świetowanie, że przeszliśmy do pół finału, czyli z Leną się spotkam.

Cztery dni później odbył się mecz Niemcy - Hiszpania, który wygraliśmy 2:0, moja radośc była jeszcze więszka no bo Niemcy, to Niemcy.
- Powodzenia z Francuzkami - krzyknąła Lena, biorąc za rękę Możdżenia
- Sorry słońce - krzyknęłam za nią
- Ty mnie teraz nie przepraszaj, masz rozjechac Francuzki! - odwróciła się do mnie.
- Ej - oburzyła się Julia
- Przepraszam mój żabojadku - pogłaskała Julie po głowie

Lipiec, finał stadion pęka w szwach, z każdnym krokiem czuje narastającą presje, wszyscy życzą powodzenia. Przed wejściem na stadion dostałam anonimową kopertę.
" Przepraszam cię przyjaciółeczko, że dawno się nie oddzwywałam, ale musiałam przygotowac wszystko na mój ślub. Mam nadzieje, że będziesz moim świadkiem? Za dwa dni się widzimy"Zgniotłam kartkę w dłoniach i weszłam naburmuszona na stadion. Kiedy była rozgrzewka stanęłam na środku i rozejrzałam się po trybunach, miejsce koło Możdżenia było wolne, pomyślałam, że pewnie Lena będzie tam siedziała. Postanowiłam, że jeśli strzele zadedykuje jej bramkę. Mecz się rozpoczyna, nasze rywalki są wysokie, przegrywamy większośc pojedynków powietrznych. Paula upada po brutalnym faulu jednej z przeciwnieczek, nawet Julia choc jest Frazncuzką krzyczy na swoją rodaczkę, że to było zbyt brutalne. Pierwsza połowa zakończyła się 0:0, krzyki w szatni, trener wymachuje rękoma, usiłuje nam wytłumaczyc nowy plan działania, rozglądam się po koleżankach, każda żyje w innym świecie, w głowach własnie ten mecz przegrywamy. W szatni panuje totalny haos, większośc mówi o otrzymaniu wyniku i karnych. Nie nie możemy przegrac w finale. Co się stało z tą drużyną? Założyłam słuchawki aby się odciąc jeszcze 7 minut do drugiej połowy. Gdy ściągnęłam słuchawki byłam spokojniejsza, wróciła do mnie wiara, wstałam nie czekając na nie. Wyszłam na murawę, gdzie była już drużyna Francji. Francuzcy kibice wybuczeli mnie, cóż się dziwic, ja nie stąd.
- Gotowa? - usłyszałam za sobą głos Juli
- Tak
- Czemu one jeszcze nie wyszły, zostały 3 minuty
- Zaraz się zajwią - zapewniłam, ale zdecydowałam sie po nie iśc - Dalej dziewczyny jest mecz do wygrania - krzyknęłam wchodząc do szatni
- Ale - zaczęła Paula, którą zajmował się masarzysta
- Nie ma ale, jest remis, żadna tragedia, wygramy to rozumiecie - krzyknęłam
- Dawac dziewczyny damy rade - dołączyła do mnie Antonia
Widziałam, że reszta się wacha, ale wyszliśmy na murawę na czas. Zły początek tracimy dwa gole w ciągu pierwszych 6 minut, Antonia spojrzała się na mnie, a ja zrobiłam to, co Artjom zrobił mi w meczu Hiszpania - Polska, pokiwałam twierdząco głową i się zaczęło. 60 minuta bramka dla nas, Antonia mi asystowała, podbiegłam do trybuny, gdzie miałam zobaczyc Lene i jej zadedykowac barmkę, ale zamiast jej ujrzałam Dennisa, zamarłam w miejscu, ale za chwile już leżałam na ziemi bo dziewczyny postanowiły zrobic kanapkę. Potrząsnęłam pare razy głową i wróciłam na swoją pozycje, Hiszpania była w natarciu, ale nie umiałam już strzelic celnie. W 87 zrobiła to za mnie Paula, w 90 minucie nadarzyła mi się 100% okazja została mi tylko bramkarka, poprawiłam sobie piłkę i strzeliłam. Trafiłam w samo okienko, wygrywamy 3:2 z gospodarzami turnieju. Hiszpania Mistrzem Europy do lat 21. Zaczeliśmy się wydurniac na boisku, tańczyliśmy i zbieraliśmy gratulacje. Nagle poczułam, że ktoś mnie podnosi do góry.
- Jordi pacanie - zaśmiałam się
~`*~`

Artjom posłał mi ukradkowe spojrzenie.
- Co? - spytałem, gdy Łotysz przyglądał mi się już dłuższą chwile
- Jeszcze nie jest za późno - oznajmił
- Jest szczęśliwa, beze mnie
- Jesteś idiotą, z Olką zniszczysz sobie życie
- Nie obrażaj jej, to matka mojego dziecka
- Jak chcesz - machnął ręką i odszedł
- Stary choc - pociągnął mnie za kurtkę Jacopo
- Gdzie mnie ciągniesz?
- Stój tu i się nie ruszaj
Pokiwałem tylko twierdząco głową, w oddali widziałem jakieś dziewczyny wychodzące z szatni. A może jednak tutaj nie zostane.
- Dennis? - ktoś spytał słabo
- Gratuluje - uśmiechnąłem się lekko i niepewnie objąłem Ade
- Dzieki - uśmeichnęła się - Nie wiedziałam, że cię tutaj spotkam
- Jacopo mnie tu zaciągną - na te słowa Ade posmutniała
- Aha - westchneła - Jak tam przygotowania do ślubu? - wbiła wzrok w podłogę
- Olka się wszsytkim zajmuję, przepraszam, że wysłała ci zaproszenie - podeszłem bliżej niej
- Nie musisz - szepnęła i spojrzała w moje oczy, miałem ochotę ją pocałowac choc ten ostatni raz.
- Co robisz? - zapytała uśmiechnięta
- Narażam się na policzek - objąłem jej twarz dłonim i delikatnie pocałowałem, ale z każdą sekudną całowałem coraz zachłanniej jakby świat miał się skonczyc. - Kocham cię - wyszeptałem, gdy się oderwałem od Ade. Ta odepchnęła mnie od siebie i pobiegła do szatni.
- Już się pogodziliście? - zapytał Jacopo, który pojawił się znikąd
- Nie mam już u niej szans, wracamy do hotelu, muszę się spakowac, bo za dwa dni biorę ślub - powiedziałem spokojnie, choc w duszy właśnie krzyczałem z bólu. Ze spuszczoną głową opuściłem stadion, potem hotel i wróciłem do Hamburga.


poniedziałek, 25 lutego 2013

11. Barcelona


 
            Po kilku godzinach przyjechaliśmy do Barcelony, Alba miał piękny duży dom, wnieśliśmy nasze walizki do salonu i Jordi oprowadził nas po domu, okazało się, że nie tylko mnie i Lenę przygarną piłkarz, mieszkał z nami też David Villa, ale jak sam powiedział to przejściowe, takie wakacje. Sypialnie znajdowały się na pierwszym piętrze Lena i ja mieliśmy sypialnie po prawej stronie, a Jordi i David po lewej. Mieszkanie urządzone nowocześnie, pewnie zatrudnił do tego jakiegoś projektanta. Po dotochtaniu walizek do sypialni, usiedliśmy wszyscy w salonie, Jordi przyniósł wino, które cudownie się rozmnożyło w jeszcze dwie butelki po wypiciu pierwszej.
- Starczy – powiedziałam i zakryłam dłonią kieliszek
- Ale trzeba wypić do końca – jęknął Jordi
- Lena i David jeszcze chcą dopij z nimi – wskazałam na nich
- Ale oni nawet nie potrafią utrzymać kieliszka w ręce, a ty wypiłaś najmniej – pogroził mi palcem
- Piłam równo z tobą – założyłam ręce na piersi
- No właśnie musisz wypić tyle, co ja – nalał mi wina do kieliszka i końcówkę sobie – Zdrówko – podał mi kieliszek i pocałował w czoło
- Zdrowie – jęknęłam i wypiłam jednym duszkiem
- Ade – podniosła się zalana Lena – Chyba za dużo wypiłam – jęknęła i zakryła dłonią twarz
- Tylko nie na moje kanapy! – krzyknął Alba
- Choć Lena – podniosłam ją i zaprowadziłam do łazienki, po pół godzinnym staniu w łazience i asekurowaniu Lene zaprowadziłam ją do pokoju, nalałam jej wody do wanny i czekałam na nią, aż się wykąpie. Dopóki słyszałam jak Lena śpiewa jakieś niemieckie piosenki byłam spokojna.
- Jak się trzyma? – spytał Alba uchylając drzwi
- Nie słyszysz? – zaśmiałam się, kiedy usłyszałam, że Lena śpiewa „ein, zwei polizei”.
- Słyszę – usiadł koło mnie – A ty jak tam? – spojrzał na mnie
- Na pewno lepiej niż Lena – uśmiechałam się
- Nie o to mi chodzi – skwitował – Co to miało być przed hotelem?
- Nico – wzruszyłam ramionami – Zakończenie rozdziału
- Widziałem jak po tym szłaś do samochodu, chciałaś się wrócić, ale twoja duma ci nie pozwoliła
- Skończ ten temat, teraz jestem w Barcelonie z Dennisem nic mnie nie łączy – powiedziałam głośniej – On ma Olkę – spuściłam głowę
- Kochasz go – przytulił mnie
- Proszę cię Jordi, chce zapomnieć – odsunęłam się od niego, kiedy w futrynie stanęła Lena
- Śpicie ze mną? – spytała Lena, idąc do nas chwiejnym krokiem
- Dobrze położę się koło ciebie – pomogłam jej się położyć i sama zajęłam miejsce obok
- Ale Jordi też – skwitowała Lena i pociągnęła piłkarza za rękę, ten się nie opierał z uśmiechem się położył po drugiej stronie Leny. – Teraz mam mamusie – tu wskazała na mnie – A tu tatusia – tu na Jordiego
- Idź spać Lena, bo naprawdę przesadziłaś z alkoholem – zaśmiałam się
- Dobranoc rodzinko – powiedział przez śmiech Alba

~`*~`

            Kręciłem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Olka spała odwrócona do mnie plecami, sprawdziłem czy na pewno śpi i poszedłem do salonu po telefon. Zuza z Jacopo się pogodzili, więc po drodze do salonu sprawdziłem jeszcze czy oni śpią. Odruchowo wybrałem numer Ade i rozsiadłem się na kanapie wiem, że jest już późno, ale musze wiedzieć czy nic jej nie jest. Po kilku sygnałach ktoś odebrał.
- Halo – powiedział zaspany głos, na pewno nie należał do Ade
- Halo, kto mówi? – zapytałem zdenerwowany
- Jordi – oznajmił głos po drugiej stronie
- Dlaczego odebrałeś telefon Ade? – syknąłem wściekły
- Bo Ade śpi, a telefon dzwoni i dzwoni
- Gdzie ona jest – wykrzyczałem
- Śpi po drugiej stronie łóżka, przecież mówiłem, że śpi – i się rozłączył
Schowałem twarz w dłoniach, Ade jest już z innym, muszę o niej zapomnieć, przecież będę miał dziecko, muszę przeżyć z Olką.
- Zostaw ją wreszcie Dennis – usłyszałem ze sobą głos Zuzy
- Ale – wyjęczałem
- Nie ma żadnego „ale” ona chcę być szczęśliwa bez ciebie – oparła się o futrynę
- Ale ja ją kocham – spuściłem głowę
- Kochasz? – zadrwiła – Dlatego przespałeś się z  tą psycholką? – pokazała na drzwi od mojej sypialni
- To był błąd – wycedziłem
- Niewybaczalny – syknęła i znikła za drzwiami sypialni Jacopo
Wiedziałem, że Zuza ma racje. Chyba posłucham rodziców i ożenię się z Olką, dla dziecka. Wróciłem do sypialni i po paru minutach usnąłem.

~`*~`

David wyprowadził się po dwóch dniach, jak to nazwała go Lena David był jej dziadkiem, nie wiem, co ona ma z ta rodziną. Kiedy David pakował walizkę podbiegł do niego Jordi i przytulił się do jego kolan, mówiąc, że nie puści nigdzie swojego ojca. Trzy światy z nimi. Po tym jak David wyprowadził się od nas to ja byłam tą „najnormalniejszą” w naszej rodzinie. Codziennie rano biegaliśmy we trójkę, czasem paparazzi wyskakiwali z krzaków i robili nam zdjęcia, ale już się przyzwyczaiłam. Pierwszy tydzień minął nam niespodziewanie szybko, poznałam pół składu FCB, co było dla mnie spełnieniem marzeń, za to Lena wyznała, że woli Real, na, co Jordi zareagował wyniesiem jej walizek przez dom i nazwaniem jej córką marnotrawną, ale po godzinie przeszło mu, kiedy Lena powiedziała, że szanuje Barcelonę, bo przecież będzie tu pracować.
Dzisiaj pierwszy trening, kondycje mam dobrą, ale technika w porównaniu do innych dziewczyn u mnie kuleje. W szatni panowała przyjazna atmosfera, szybko się zaaklimatyzowałam, kiedy trening się skończył nie ukrywałam, że byłam zmęczona, ze wszystkich stron dało się usłyszeć przeplatankę języków dominował hiszpański, ale znalazło się też miejsce dla angielskiego, niemieckiego, francuskiego, a nawet rosyjskiego. Po woli dodawałam kolejny język do tej mieszaniny, język polski. Podeszłam do kapitana naszego zespołu, który wezwał mnie ruchem ręki do siebie.
- Tak? – zapytał po hiszpańsku, bo jako tako umiałam ten język
- Trzeba uczcić wasz pierwszy trening – oznajmiła z uśmiechem
- Może w ten weekend, jeśli nie macie nic w planach – wyrwała się Francuzka, o ile wiem miała na imię Julia
- Nie mamy – uśmiechnęła się Lena
- To spotkamy się w klubie „Skin”, wyśle wam drogę sms – oznajmiła pani kapitan
Kolejne dni były podobne do siebie trening, rozmowy przez czad z rodziną i znajomymi, jakieś zakupy z dziewczynami drużyny, czasem wieczory z Albą. Nadchodziła sobota, czyli impreza, Jordi obraził się, że nie może pójść, tyle razy mu tłumaczyłam, że to babski wieczór, ale on swoje.
W sobotę obudziłam się dość wcześnie, zeszłam na dół i choć mi odradzali próbowałam zrobić śniadanie. Prawie mi się udało, ale do kuchni wparowała Lena i wszystko zepsuła, krzycząc, że mogłam wywołać pożar. Udając obrazę usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać gazety, natknęłam się na jakąś po niemiecku, sprawdziłam datę była z wczoraj, pewnie Lena sobie zamawia, pomyślałam i zaczęłam kartkować, moją uwagę przyciągnął artykuł o jakimś niemieckim piłkarzy, który niby wreszcie wydoroślał i bierze ślub. Skakałam oczami po linijkach, aby dowiedzieć się, o kim jest ten artykuł, jednak dziennikarze się wycwanili i powiedzieli, że dalsza część tej historii będzie w następnym numerze. A ja w duchu modliłam się, aby tym piłkarzem, który podobno zmądrzał nie okazał się Aogo.
- Ade! – krzyczała Lena z kuchni – Ogłuchłaś, ktoś dzwoni do drzwi, podejdziesz?
- Ah, tak już idę – wstałam i skierowałam się do drzwi
- Poczta – przede mną stał listonosz wymachujący mi kopertami przed nosem
- Dziękuje – odebrałam dość spory plik kopert
- Proszę, miłego dnia – uśmiechnął się i skierował do wyjścia
- Nawzajem – krzyknęłam za nim i zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zaczęłam przeglądać pocztę. – Alba, Alba, Alba, Freitag, Mistrz – uśmiechnęłam się do koperty z moim nazwiskiem i pośpiesznie ją otworzyłam. Nie to chciałam zobaczyć w środku, już nie musiałam kupować gazety, aby dowiedzieć się, kto jest tajemniczym piłkarzem, odpowiedź sama do mnie przyszła.

” Serdecznie zapraszamy Adriannę Mistrz i Lene Freitag z osobami towarzyszącymi na ślub (…)”
Szybko odszukałam, kto taki bierze ślub, niepodobne, że Gosia, choć pisała mi, że jest szaleńczo zakochana w jakimś tam Jarku, ale to by było za wcześnie. Szukałam nie czytając dalszego tekstu jak nazywają się państwo młodzi, niestety na kartce A4 nie widniał podpis. To jakieś żarty, pomyślałam, rzuciłam kopertę i wypadła z niej mała różowa karteczka, zanim zdążyłam ją podnieść w ręce trzymała kartką Lena. Podniosła brwi i spojrzała na mnie.
- Co ma znaczyć „to chłopiec słoneczko.” ? – zapytała pokazując mi kartkę
- Dennis się żeni – wyszeptałam i uciekłam do swojego pokoju, zamykając się, po czym rzuciłam się na łóżko cicho szlochając.
Lena nie pobiegła za mną, wiedziała, że teraz chce być sama, byłam jej za to wdzięczna. Nie wiem ile tak siedziałam, głowę trzymałam na kolanach, od czasu do czasu wycierając łzy, które uwalniały się spod powiek. Słyszałam, że w domu jest Alba, teraz zapewne przyjdzie zapukać czy wszystko dobrze. Tak jak przeczuwałam, za chwilę do pokoju zapukał Jordi.
- Wszystko ok.? – spytał
- Pewnie – powiedziałam cicho
- Masz gości – oznajmił
- Nie mam ochoty na odwiedziny Jordi – jęknęłam
- Nie masz? – usłyszałam głos kapitana żeńskiej drużyny FCB Antonie, westchnęłam ciężko i poszłam otworzyć drzwi, jeszcze dobrze nie wyszłam z pokoju Antonia przygarnęła mnie do siebie.. Antonia była bardzo wysoka, miała metr 85, co ja przy moich 64[ tak urosłam o 2/3 centymetry] mogłam się schować. – Już dobrze mała – szepnęła uspokajająco – Grupowy uścisk – rozkazała, wszystkie jak jeden mąż spełniły polecenie i teraz byłam zamknięta w uścisku przeszło 20 dziewczyn. – A teraz ruszaj dupę idziemy na imprezę! – krzyknęła mi nad uchem Antonia, aż podskoczyłam. Nie byłam przekonana do ich pomysłu, ale niemalże siłą zaciągnęły mnie przed szafę rzuciły beżową obcisłą sukienkę na ramiączkach i czarne szpilki na platformie, poszłam wziąć szybki prysznic, gdy wróciłam zerwały ze mnie ręcznik, miałam szczęście, że bieliznę ubrałam w łazience i naciągnęły na mnie sukienkę, następnie kazały mi usiąść na krześle i zaczęły mnie czesać i malować. Jordi z uśmiechem przyglądał się „moim torturą”
- Co się tak szczerzysz? – zapytałam Hiszpana, kiedy nad stał w korytarzu i szczerzył się ilekroć na niego spojrzałam
- Pięknie wyglądasz – oznajmił z bananem na twarzy – Bądź grzeczna – pogroził mi placem – Ty też Lena – skierował się do Niemki, no, co ta jęknęła.
- Tak, tak – pokiwałam głową – Pa – pomachałam mu jak już wsiadaliśmy do auta
Wysiedliśmy przed ogromnym lokalem, dziewczyny zaraz zaciągały mnie pod bar i zamówiły kolejkę. Usiedliśmy w strefie VIP, rozdzieliliśmy się na 4 osobowe grupy, każda dostała butelkę wódki, po jej opróżnieniu pognaliśmy na parkiet. Dziewczyny nie pozwalały mi myśleć o Aogo, cały czas zagadywały mnie, albo zamykały usta alkoholem. Muszę przyznać, że mamy bardzo zgraną drużynę.
- E to była Dennisa! – krzyknął ktoś z mojej lewej, na, co chciałam zareagować ucieczką, ale dwóch gości podeszło do mnie z gazetą, na pierwszej stronie widniało moje zdjęcie z Aogo, a obok jego zdjęcie z Olką, a gdzieś u dołu strony znalazło się zdjęcie gdzie wygłupiałam się z Albą, nie czytałam tytułu, chciałam przestać patrzeć się na to zdjęcie z Dennisem i Olką, ale nie mogłam. Obudziłam się dopiero wtedy, kiedy jeden z osiłków porosił mnie o autograf, podstawiając pod mój nos marker. Nagle znalazła się obok mnie Lena i Antonia i odciągnęła mnie od nich.
- Muszę się napić – szepnęłam i skierowałam się do baru, zamówiłam kolejną butelkę wódki i wróciłam do dziewczyn, spojrzały na mnie pytająco.
- Ade może starczy, w poniedziałek trening – jęknęła Julia
- Spokojnie – uśmiechnęłam się i rozlałam zawartość butelki
- A mówiłem, że miałaś być grzeczna – powiedział ktoś z tyłu, odwróciłam się i zobaczyłam Jordiego.
- Jestem – założyłam ręce na piersi
- Dziewczyny, na zewnątrz są moi kumple z drużyny zawiozą was do domów – na słowo kumple, dziewczyny zerwały się z miejsca i pobiegły do wyjścia wcześniej się ze mną żegnając.
- Wszystko psujesz – jęknęłam i usiadłam na krześle
- Choć, jesteś pijana – oznajmił spokojnie Jordi podając mi rękę
- Nigdzie nie idę – warknęłam – Gdzie Lena? – zapytałam, rozglądając się
- Czeka na nas w samochodzie
- To jedź z nią, a mnie tu zostawcie
- Nie zachowuj się tak, Ade. Pamiętaj, że teraz jesteś piłkarką znanego klubu – powiedział błagalnie
- I przez to nie mogę wybrać się do klubu?
- Dość – warknął Alba, wziął mnie na ręce i wyniósł z klubu, nie protestowałam, nie chciałam robić scen przy tych wszystkich gapiach.
- Przepraszam – szepnęłam, kiedy Alba kład mnie na tylnie siedzenia.
- Już dobrze, śpi – pogłaskał mnie po głowie i zamknął drzwi.
Więcej z tej nocy nie pamiętam, obudziłam się z potężnym kacem. A w poniedziałek zostałam wezwana na dywanik i zaczął się wykład o alkoholu i imprezach. Przez kolejny miesiąc musiałam zostawać po treningach i robić dodatkowe ćwiczenia, ale nie uznawałam tego jako karę to pomagało mi odciąć się od ślubu Aogo, którego nadal chcąc nie chcąc kocham.


Minęło sześć miesięcy odkąd jestem w Barcelonie, Alba znalazł sobie dziewczynę, a my z Leną nie chcieliśmy im przeszkadzać, więc poszukaliśmy sobie mieszkanie, nie przeprowadziliśmy się, co prawda daleko, bo mieszkaliśmy na tym samym osiedlu, co Alba tylko trzy numery dalej. Lena po zakończeniu się sezonu została wypożyczona do żeńskiej drużyny HSV, co ja bardzo ucieszyło. Kiedy ostatnio rozmawiałam z nią na czacie szykowała się na randkę z Możdżeniem, ja wiedziałam, że ich do siebie ciągnie. Zostałam sama w wielkiej Barcelonie, no może nie aż tak sama, bo był Alba, Villa i dziewczyny z drużyny. Skończyłam 20 lat, parę dni później otrzymałam hiszpańskie obywatelstwo, nie pytajcie mnie jak trener reprezentacji Hiszpanii U-21 załatwił mi tak szybko paszport, bo tego nawet Majowie nie wiedzą. Swoją drogą występuje dla reprezantacji Hiszpanii tylko, dlatego, że Polska reprezentacja powiedziała, że nie jest mną zainteresowana, przyjęłam to z wielkim bólem serca, ale chyba tak miało być, jednak wciąż mam nadzieje, że dostanę powołanie od trenera Polskiej reprezentacji seniorek, ale jak na razie na to się nie zapowiada. W lipcu ma odbyć się ślub Olki i Dennisa, oczywiście, że się na nim nie pojawię, ale Lena idzie z Matim, zda mi zapewne potem relacje, tylko czy ja chcę słuchać jak moja miłość składała przysięgę małżeńską innej? Krzątałam się z kąta w kąt nie mając, co robić, odkąd Lena wróciła do Hamburga mieszkam sama, co jest strasznie dołujące. Za trzy dni rozpoczynają się mistrzostwa europy w piłce nożnej kobiet do lat 21, zostałam powołana z racji tego, że w lidze strzeliłam 12 goli, jak na pół sezonu, jakie tu jestem 12 to bardzo dobra liczba.

Francja, Mistrzostwa Europy
- Powodzenia – krzyknął Alba, stojący w tunelu, uśmiechałam się do niego i powędrowałam do drużyny, wychodziłam ostatnia, chwyciłam jakąś małą dziewczynką za rączką i ruszyłam w kierunku murawy, pełna koncentracja, w grupie mamy Słowaczki, Włoszki i Finki. Dzisiaj gramy ze Słowaczkami. Jeszcze dobrze nie wyszłam z tunelu, a już docierały do mnie przyśpiewki kibiców. Uśmiechałam się i przeżegnałam wchodząc na murawę. Oby dwa hymny przestałam na baczność, zastrzegłam, że nie będę śpiewać hymnu Hiszpanii, kręcili nosem, ale zrozumieli. Mecz od początku nam się ułożył, pewnie wygraliśmy 3:0, wpisałam się dwa razy na listę strzelców i zapisałam asystę przy bramce Antonii. Hiszpanie przyjęli mnie z otwartymi ramionami do swojej reprezentacji, to samo tyczy się kibiców, który skandowali moje nazwisko, byłam z nich dumna, bo moje nazwisko dla nich pewnie jest trudne do wymówienia, ale próbują, to się liczy. Zadowolone wróciliśmy do hotelu, gdzie spotkałam Lenę, była ubrana w dresy reprezentacji Niemiec, wymieniliśmy kilka zdań, po czym musiała iść na zbiórkę.
- W pół finale cię dopadnę – powiedziała z uśmiechem na odchodnym Lena
- Najpierw wyjdźcie z grupy – pokazałam jej język
Wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie niemała niespodzianka, otóż w moim pokoju zastałam połowę składu HSV, Artjom z Marcellem, zaraz rzucili się mi na szyję, potem Możdżeń i reszta ferajny. Opowiedzieli, że są tutaj na obozie i jak tylko dowiedzieli się, że są mistrzostwa namówili trenera na ośrodek treningowy blisko aren mistrzostw, aby mogli w wolnym czasie nas odwiedzić, kochane moje świry, tak się za nimi stęskniłam.

Do kolejnego meczu przygotowaliśmy się z podwójną determinacją, DLACZEGO? Bo gramy z Włoszkami! Od paru dni w internecie mówiono, że to może być mini finał i taki był, zacięta walka od 1 do ostatniej minuty, dużo fauli, czerwona kartka dla Antonii, kapitana zarówno reprezentacji Hiszpanii, jak i Barcelony. Wynik meczu 2:2, w szatni nastało pospolite ruszenie, bo Antonia decyzją sędziów musi pauzować 2 mecze i nie ma możliwości odwołania się, awans do kolejnej rundy mieliśmy zapewniony, został ostatni mecz fazy grupowej z Finkami, wygrany przez nas 2:1, z tego jedną bramkę strzeliłam ja. Nie oglądaliśmy się na inne grupy, ja nie wiedziałam nawet, z kim będziemy grali w ćwierćfinale. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy włączając wiadomości, aby przeczytać, jakie transfery planuje Lech, natknęłam się na artykuł o mnie, znów odżyła nadzieja, że wystąpię w biało-czerwonym stroju. W artykule byłam przedstawiana tak jakbym była drugim Messim, rozpływano się nad moją grą i pytano, dlaczego nie gram dla Polski. Jednak to, co zaskoczyło mnie najbardziej to ostatnie zdanie tego artykułu. Brzmiał on tak:
” Czy Polki w ćwierćfinale przejdą Hiszpanki, czy na ich drodze stanie Adrianna Mistrz z reprezentacją Hiszpanii?
Tego dowiemy się już za trzy dni.”

__________________________________________________________________________________________

Ten jest jakiś nudny, ale następny będzie już z Dennisem. Pozostały jakieś 2 rozdziały + epi.

poniedziałek, 11 lutego 2013

10. Żegnaj Ade


            Wypakowałam moje rzeczy, wysłałam Lene do pralni, a sama pakowałam już drugą torbę na wyjazd do Poznania, niby to tylko na dwa dni, ale trzeba mieć, w co się tam ubrać. Po stwierdzeniu, że zapakowałam wszystko wyszłam z mieszkania, aby wpakować mój bagaż do samochodu, kochana Lena kupiła mi jedzenie na drogę i wodę.
- Wszystko masz? – zapytał Artjom i wpakował jakąś niebieską torbę na tył samochodu
- Bilety są, jedzenie jest, woda jest, telefon, portfel, karta kibica, mam gdzie spać – wyliczałam, gdy mi przerwał
- A dla mnie miejsce się znajdzie? – spojrzał na mnie Artjom
- Że co – nie zrozumiałam
- Jadę z tobą – wyszczerzył się
- Naprawdę! – wypiszczałam i rzuciłam mu się na szyje
- Tak, od czasu do czasu trzeba się spotkać z kumplami – oznajmił i wsiadł na miejsce kierowcy
- Tak to się nie bawię – skwitowałam i wyciągnęłam go z mojego samochodu – Na miejsce pasażera proszę – uśmiechnęłam się słodko, a on poczłapał na swoje miejsce. Pożegnaliśmy się z wszystkimi zebranymi, a oni się głupkowato uśmiechali, wyjechałam z hotelowego parkingu, a za mną jechał samochód Możdżenia. – Co oni kombinują? – zapytałam Artjom, który cały czas bawił się telefonem
- Jadą z nami – odpowiedział tak jakby to było oczywiste
- Żartujesz prawda? – spojrzałam na niego, a on pokręcił głową, że nie. – Zwariowali – skwitowałam
- Bez nas byłoby ci nudno
- Przecież jutro wieczorem, może pojutrze rano bym wróciła – wyjęczałam
- Za długo, trzeba się nacieszyć waszą obecnością, bo za miesiąc Barcelona was porywa – oznajmił, a ja pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem.
Jak na złość były utrudnienia, dodatkowo Marcello co pięć minut dzwonił bo Peter chciał postój. Dojechaliśmy po 9 godzinach. Moi rodzice byli zdumieni, jaką bandę przywiozłam do domu, a ciekawi sąsiedzi stali w oknach. Wszyscy byli wykończeni podróżą, zjedliśmy wspólnie kolację, urzędował polski, więc Marcel i Lena spoglądali na siebie i każde wypowiedziane „sz” czy „cz” wywoływały u nich oczy jak pięć złoty. Peter dobrze się wpasował mówił do nas po czesku, a my do niego po polsku, ale się dogadywaliśmy, Artjom jak to on musiał się pochwalić znajomością polskiego. Po kolacji uszykowaliśmy spanie, w domu mam tylko 4 sypialnie, rodziców, moją, siostry i gościną. Jednak wszyscy spaliśmy w salonie, rozłożyliśmy materace gdzie ja spałam pomiędzy Leną, a Możdżeniem. Mercel spał przytulony do Artjoma, Peter zakolegował się z moim psem i spali razem na kanapie. Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie mojej rodzinnej miejscowości, powiedziałam, że tylko Artjom i Możdżu muszą być incognito. incognito 14 wyjechaliśmy w stronę Poznania, ja ubrana w klubowe barwy, Możdżeń z szalikiem. Wiedziałam, że moja parszywa piątka nie pójdzie na II, więc mam dwie godziny spokoju. Mecz rozpoczyna się o 17, przed stadionem czekała Gosia, przywitałam się z nią, widziałam jak niezręcznie czuje się w towarzystwie Mateusza, po tym, co się stało. On też trzymał dystans. Artjom odszedł od nas, a potem darł się jak szalony, że mamy podejść. Zauważyłam kątem oka, że piłkarze przyjechali, Artjom z wszystkimi się serdecznie przywitał i nas przedstawił, spełnienie marzeń. Półgodziny przed meczem rozdzieliliśmy się ja z Gosią poszliśmy na II, a parszywa piątka na trybunę VIP. Po rutynowej kontroli wreszcie mogłam wejść na trybunę, nogi się pode mną ugięły tak jak za pierwszym razem, gdy tutaj byłam. Łzy ze wzruszenia zaczęły napływać do oczu, uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy usłyszałam ryk kibiców, co oznaczało, że piłkarze wyszli na rozgrzewkę. Przywitałam się ze znajomymi i na 2 godziny byłam w swoim świecie. Atmosfera była wspaniała, dwie oprawy, race i flagi. Wygraliśmy na inauguracje 2:0, w świetnych humorach wszyscy wychodziliśmy ze stadionu, Czekałam na nich przy samochodzie, myślałam, że VIPy mają osobne wyjścia, a jak ich nie ma tak ich nie ma. Dopiero po dłuższej chwili, zobaczyłam znajome sylwetki.
- Wow – tyle był wstanie wyksztusić Marcel
- Chyba się podobało, co – odpowiedziałam dumnie i otworzyłam samochód
- Tam jest zajebiście – skwitował Peter
- Wiem – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tej wspaniałej chwili na stadionie
W drodze do domu każdemu towarzyszyły szampańskie humory, Mati podał mi telefon, gdzie było zdjęcie jego z Artjomem na stadionie. Wrzuciłam mu je na fanpage. Chyba jeszcze Nigdy tyle ludzi nie odwiedziło go na stronie, co po tym zdjęciu.
Kiedy wszyscy poszli spać, ja usiadłam na blacie kuchennym i popijając mleko, rozmyślałam nad tym co się stało. Kiedy moje myśli totalnie odpłynęły w Karinę „co by było gdyby?”, poczułam, że ktoś mnie obserwuje, nie wiem dlaczego ale odwróciłam wzrok w stronę okna gdzie zobaczyłam znajomą mi postać.
- Olka? – zapytałam sama siebie i wybiegłam przed dom, niestety było ciemno, a ja będą w połowie drogi do postaci, która wydawała mi się Olką zaczęłam odczuwać strach, ale nie było już odwrotu. Podeszłam wystarczająco blisko by widzieć jej twarz, tak to Olka, co ona tu robi, nie jest z Dennisem?
- Witam słoneczko – powiedziała ironicznie
- Co ty tutaj robisz – syknęłam
- Zwiedzam – zaśmiała się
- Pewnie, w środku nocy – skwitowałam
- A ty, co rozpaczasz po stracie Dennisa, boli cię? – uśmiechnęła się cwaniacko
- Boleć to zaraz ciebie może, jak nie zostawisz mnie w spokoju – wysyczałam przez zęby, zanim podniosłam rękę by ją uderzyć, ktoś zdzielił mnie czymś w głowę i osunęłam się na ziemię.

~`*~`

            Choć wiem, że Ade wyjechała tylko na chwilę, najchętniej pojechałbym za nią. Olka po ostatniej awanturze, jaką mi zrobiła, zresztą tematem jej była Ade, wyszła i do tej pory nie wróciła. Usiadłem na łóżku i się przeciągnąłem, dzisiaj Ade wraca, będę mógł wpatrywać się w nią, choć z daleka. Przez moją głupotę straciłem mój skarb, żeby tego wszystkiego było mało rodzice ubzdurali sobie, że Olka musi zostać moją żoną. Będę jej pomagał przy dziecku, ale nie chce mieć z nią nic wspólnego. Jeszcze się dobrze nie obudziłem, a już rozdzwonił się telefon.
- Halo – ziewnąłem do słuchawki
- Halo, Dennis, jest u ciebie Ade? – zapytał wyraźnie podenerwowany Artjom
- Przecież jest w Polsce – przetarłem oczy
- Pojechaliśmy z nią, nie ma jej w domu, rzeczy do biegania też są zostawione, a sklepy o tej godzinie są pozamykane coś się musiało stać. Jej rodzice wyjechali wieczorem i wrócą dopiero po 12. – mówił przejęty, gdy doszły już do mnie jego słowa wstałem gwałtownie z łóżka
- Znikła!? – ryknąłem do słuchawki czym obudziłem Jacopo, Jacopo telefonie zapadła cisza – Artjom halo – darłem się, po chwili usłyszałem wołanie Leny. „ Matko Ade!” i „Dzwoń na pogotowie!”
Wybiegłem z pokoju i skierowałem się do windy, z niej zadowolona wychodziła Olka.
- Cześć kochanie – uśmiechnęła się i pocałowała mnie namiętnie
- Coś się stało Ade – powiedziałem przerażony, na co ona mnie przytuliła i pogłaskała po głowie.
- Głuptasku, mój kolega do mnie dzwonił w nocy do niego przyszła i chciała działki, dał jej. Podobno była tak zaćpana, że nie ogarniała gdzie jest – uśmiechnęła się słodko
- Kłamiesz – wykrzyczałem jej prosto w twarz
- Ona jest uzależniona, pamiętaj ja ją znam dłużej, obiecywała, że rzuci, ale jak widać tego nie zrobiła. Choć – pociągnęła mnie za rękę – Dzisiaj wizyta o ginekologa pamiętasz, obiecałeś, że pójdziesz ze mną.

~`*~`

            Znaleźliśmy Ade w strasznym stanie, położoną kilka metrów przed domem z rozciętą głową i strzykawką w ręce. Całe ramiona miała od ukłuć strzykawki, coś nie chciało mi się wierzyć, że ona sobie to zrobiła. Kareta przyjechała po 15 minutach, zabrała ją do szpitala, a ma jechaliśmy zaraz za nią.
- Mówisz, że sama sobie to zrobiła? Pamiętasz w jakim stanie była po pierwszej akcji z Aogo – zapytał Marcel
- Przestań – skwitowałem – Ona za miesiąc ma jechać do Barcelony, spełniać marzenia nie jest taka głupia – dodałem.
- Możdżu no, ale sam widziałeś – zwrócił się do mnie Peter
Zanim zdążyłem ryknąć na nich przyszedł lekarz, jak się domyślałem Ade nie mogła sama sobie tego zrobić bo była już nieprzytomna.
- Wydobrzeje – zapytała z troską Lena
- Tak, ma lekkie wstrząśnienie mózgu, nic poważnego. Narkotyki przestaną działać za 48 godzin, to bardzo znane substancje, na szczęście ¾ z nich od razu można było odciągnąć z organizmu. – stwierdził lekarz
- Doktorze, ona gra w piłkę za miesiąc ma jechać do klubu wydobrzeje do tej pory? – powiedziała Lena, a wszyscy wyczekiwaliśmy, co odpowie lekarz
- Myślę, że nie będzie przeciwwskazań, wypiszę sprawozdanie, które poda lekarzowi klubowemu, nie będzie problemu – uśmiechną się pokrzepiająco lekarz i odszedł, pielęgniarka zaprowadziła nas do Sali Ade, wróciły jej kolory czyli już jest dobrze.
- Jak się czujesz? – spytał zatroskany Artjom
- Jakby mnie walcem przejechali – skwitowała poszkodowana
- Widziałem, że była u ciebie policja, co chcieli? – spytałem
- Wypytywali kto mi to zrobił, czy mam jakiś wrogów i takie tam – przewróciła oczami – Ale nic nie pamiętam – powiedziała ściszonym głosem
- Będzie dobrze, jesteśmy z tobą – uśmiechnęła się Lena, a wszyscy pokiwali głowami na znak, że się z nią zgadzają.
- Uwielbiam was – uśmiechnęła się Ade – Lekarz mówił, że jeszcze dzisiaj mnie wypuszczą – skwitowała
- To ja idę nas spakować – skwitowałem i pożegnałem się z Ade
- Kochany jesteś – usłyszałem głos Ade
- Tak wiem – wlewałem sobie
- Możdżeń czekaj idę z tobą – zawołała za mną Lena, gdy już wychodziłem ze szpitala
- Nie zostajesz z Ade – zdziwiłem się, ale w duchu się ucieszyłem, bo od paru dobrych tygodni próbuje do niej zagadać, może teraz jest szansa?
- Pomogę ci – uśmiechnęła się – Nie dam ci przecież pakować bielizny Ade i mojej – zaśmiała się
- Ah to o to chodzi – pokazałam jej język.
Gdy byliśmy w połowie pakowania do domu Ade weszli jej rodzice, wytłumaczyliśmy im, co się stało, pomijając fakt strzykawki, o tym Ade powinna im powiedzieć najpierw byli przerażeni, ale odetchnęli z ulgą, gdy do niej zadzwonili i usłyszeli jej głos. Ja z Leną wróciliśmy do pakowania, schowaliśmy wszystko do samochodów, tym razem mieliśmy jeszcze dwie wielkie walizy Ade, bo spakowała je już do Barcelony. Tylko, kiedy ona to zrobiła? Po 18 weszła nasza poszkodowana, po długich przytulankach z jej rodzicami mogliśmy wreszcie wyruszyć w drogę do Hamburga. Ade miała opaskę na głowę i wycieńczona spała na moim ramieniu, po drugiej stronie spała Lena.

~`*~`

            Nie wiem jak to się stało, ale obudziłam się w mieszkaniu w Hamburgu, myślałam, że ten szpital to był zły sen, ale gdy usiadłam na łóżko poczułam ból z tyłu głowy, jęknęłam z bólu i opadłam na poduszkę.
- Już wstałaś? – spytała Lena podstawiając mi pod nos szklankę z wodą i dwie tabletki, posłusznie je połknęłam i usiadłam wygonie na łóżku. – Masz zwolnienie z treningów na 2 tygodnie, masz leżeć plackiem i się nie ruszać. Ewentualnie chodzić do łazienki. – pogroziła mi palcem
- Ale musze być gotowa dla klubu, 2 tygodnie bez ruchu to za dużo. – jęknęłam
- Tak kazał lekarz, masz się kurować by być pełni sił za miesiąc – uśmiechnęła się – Koniec dyskusji młoda damo – podniosła dumnie głowę i podała mi laptopa.
- Dobra – burknęłam, otworzyłam laptopa gdzie na czacie już czekały niektóre koleżanki z drużyny, które poznaliśmy na obozie. Przegadałam z nimi cały ranek, potem stwierdziłam, że pójdę się wykąpać, jak pomyślałam tak zrobiłam. O 13 do domu przyszła pielęgniarko-ochroniarz, czyli Lena. Potem wpadli chłopcy, ale nie mogli zabawić długo, bo Lena ich wygoniła. I tak mijały mi 2 tygodnie budzę się tabletki, śniadanie, czad, FIFA, obiad, Lena, Artjom, Marcel, Mati, Zuza, Peter, kolacja, film, spać.
Zostało jakieś półtora tygodnia do wyjazdu do Barcelony. Głowa już nie bolała od tego tygodnia ćwiczyłam normalnie, na całe szczęście nie straciłam formy. Jordi dzwonił, co wieczór i pytał się, kiedy wreszcie do niego się wprowadzimy, chwalił się, że pokoje już na nas czekają. Dennis omija mnie szerokim łukiem, czasem łapie go na tym, że przygląda mi się na treningu, coraz częściej mam ochotę się do niego przytulić, ale tylko zrobię krok w jego stronę Mati, Marcel lub Artjom jakby odczytując moje myśli obejmują mnie.
Co jak co ale pomiędzy Mateuszem, a Leną rodzi się uczucie. Peter nie rozpaczał długo po Lenie, bo widziałam już go z jakąś modelką, a może aktorką? Nie wiem. W sobotę poszliśmy na imprezę kończącą Leny i mój pobyt w Hamburgu, uwielbiam to miasto, ale Barcelonie się nie odmawia. Impreza trwała do 6 nad ranem, byli wszyscy nawet Jacopo z Zuzą. Z całej drużyny brakowało tylko Aogo. Nawet Gosia przyjechała. Rano obudziłam się z potwornym kacem, przez cały dzień chodziłam jak cień. Jutro przyjeżdża po nas Alba, tak mi piszczał, że pozwoliłam mu po nas przyjechać tydzień wcześniej. Walizki już spakowane, torby podręczne są, dowód, paszport i inne duperele. Bransoleta Lecha i Polski na nadgarstku jest, więc do widzenia. Spojrzałam ostatni raz po mieszkaniu, w którym stałam już sama, bo Alba i Lena poszli jeszcze po coś na drogę. Pukałam do wszystkich drzwi po kolei i się żegnałam z piłkarzami, ominęłam tylko pokój Dennisa. Poprawiłam torbę na ramieniu i zatrzasnęłam drzwi, zeszłam na dół, aby oddać klucze recepcjonistce i usiadłam przed hotelem czekając na Lene i Jordiego. Piłkarze właśnie wychodzili na trening, rzucali przelotne spojrzenia i życzyli mi po raz setny powodzenia. W tłumie dostrzegłam, Aogo, gdy mnie zobaczył wyminął kolegów i stanął koło mnie.
- Z wszystkimi się pożegnałaś tylko nie ze mną -  spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
- Musiałam przeoczyć – skwitowałam bez emocji patrząc na buty
- Jasne – westchnął
- Myśl, co chcesz – wysyczałam
- Żegnaj Ade – nachylił się nade mną i chyba chciał pocałować, ale się powstrzymał
- Żegnaj – próbowałam, aby głos mi się nie łamał, choć łzy mi na to nie pozwalały, wstałam i popatrzyłam mu prosto w oczy, to był mój błąd, bo nie mogłam ruszyć się z miejsca. Aogo przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Ade? – usłyszałam na za sobą Albe
- Idziemy – skwitowałam, oderwałam się od Aogo i wzięłam z ławki moją torbę, wyminęłam zdezorientowanego Aogo i wyrównałam kroku z Albą który tylko kręcił z niedowierzaniem głową, a ja rękawem wytarłam łzy, które uwolniły się spod powiek. Nie odwróciłam się zobaczyć czy Dennis odprowadza mnie wzrokiem, nie mogłam.

niedziela, 3 lutego 2013

9. Obóz

                Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek wskazywał 4:58, kręciłam się z boku na bok, ale nie mogłam usnąć. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam w bok gdzie spała Lena, uśmiechała się przez sen, może ona będzie miała więcej szczęścia w miłości niż ja. Podkuliłam nogi i oparłam głowę na kolanach. I co teraz? Jutro, a raczej dzisiaj mam trening z Dennisem, a jutro testy. Może nie pójdę na trening tylko poćwiczę indywidualnie. Nie chcę go widzieć. Nikomu nie powiedziałam, że nie jesteśmy już razem, nie miałam siły. Spojrzałam na telefon, było 7 nie odebranych połączeń i 2 sms. Zuza dzwoniła trzy razy, a mama z tatą cztery. Odczytałam sms, pierwszy od rodziców.
Wierzymy w ciebie mała! Wiemy, że jesteś najlepsza! Kochamy cię.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu i wiedziałam, że nie mogę ich zawieść.
Drugi sms był od Gosi, wszystko sobie wyjaśniliśmy, wybaczyłam jej.
Mała kocioł jest z TOBĄ! Daj im w kość! PS. Widzimy się na meczu
J
Wstałam z łóżka i ubrałam się w sportowy stanik i szare szorty. Związałam włosy w wysoką kitkę i zmyłam makijaż, ponieważ wczoraj usnęłam. Musnęłam tylko rzęsy tuszem i wybiegłam z pokoju, wcześniej zostawiając na stole karteczkę dla Leny, by się nie martwiła i że dzisiaj poćwiczę sama, chwyciłam przed wyjściem jeszcze telefon z słuchawkami. Nie przejmowałam się, że nie znam Barcelony, ba jestem tu pierwszy raz! Chciałam się odciąć od świata, nie zważając, na bardzo wczesną porę. Biegłam właśnie ślicznymi uliczkami, podziwiałam kamienice, wzrok powędrował mnie w niebo gdzie już świtało. Założyłam słuchawki i zaczęłam cicho nucić pod nosem każdą piosenkę. To miasto koiło moje nerwy. Podniosłam głowę do góry momentalnie oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
- Wow – na tylko tyle było mnie w tym momencie stać. Stałam powiem przed Camp Nou. Przez chwilę odtwarzałam sobie w głowie drogę, jaką biegłam, ale nie pamiętałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wpatrywałam się w stadion.
- Robi wrażenie, co? – zapytał ktoś stojący za mną po angielsku.
- Tak – z uśmiechem odwróciłam się i zdębiałam. Przede mną stał jeden z zawodników FCB., a dokładniej Jordi Alba.
- Chcesz zobaczyć jak wygląda w środku? – uśmiechną się przyjaźnie, a ja poczułam wibracje w kieszeni.
- Myślę, że zobaczę za tydzień – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon dzwonił Artjom, pewnie nie zastał mnie w pokoju, a ja kompletnie zapomniałam, że miałam poćwiczyć z nim karne.
- Dlaczego za tydzień? – spytał zdziwiony
- Gracie sparing z HSV – oznajmiłam i nadusiłam na telefonie czerwoną słuchawkę
- A no tak, czyli jesteś Niemką ? – zlustrował mnie wzrokiem, ja spojrzałam na siebie nigdy bym nie powiedziała, że spotkam piłkarza wielkiego klubu gdy jestem nie wymalowana bo rzęsy się nie liczą, do tego w staniku sportowym i krótkich szortach.
- Nie – zaprzeczyłam szybko. – Jestem Polką – powiedziałam dumnie
- Ah tak, Euro 2012 – uśmiechną się na samo wspomnienia, a mi się zrobiło strasznie miło, że pamięta, gdzie się odbywało. – Co cię, więc sprowadza o tak wczesnej porze?
- Biegałam, a nogi same zaprowadziły mnie tutaj.
- Aha, może kiedyś pobiegamy razem – pokazał swoje ząbki
- Gdy skończy się obóz HSV wyjeżdżam – oznajmiłam – może za pół roku tutaj przyjadę – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
- To mamy czas, szkoda, że nie zagram w tym meczu – zrobił smutną minkę
- Jak to?! Miał grać pierwszy skład – oburzyłam się, spojrzałam na niego, a go chyba bawiło moje oburzenie.
- Wiesz, chciałbym, naprawdę, ale z gipsem zapewne byłoby mi trudno – zlustrowałam go wzrokiem i dopiero teraz zauważyłam, że porusza się o kulach, momentalnie zarumieniłam się i spuściłam głowę, było mi głupio.
- Sorry – wymruczałam
- Ładnie ci w różowym – oznajmił triumfalnie, a w mojej kieszeni znowu zaczął wibrować telefon.
- Wiesz muszę iść, ścigają mnie – pokazałam na telefon i zatrzymałam pierwsza taxi, jaka się nawinęła.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz! – krzykną za mną Alba
- Ade – oznajmiłam i wsiadłam do taxi, pokazałam kierowcy na telefonie adres i ruszyliśmy.
Uśmiechałam się przez cała drogę, spotkanie z piłkarzem poprawiło mi humor, ale widząc hotel znów przypomniałam sobie, co mnie spotkało. Zapłaciłam kierowcy i powolnym krokiem kierowałam się w stronę hotelu, gdy tylko przekroczyłam próg wyrósł jak spod ziemi Artjom.
- Gdzieś ty się podziewałaś! – wrzeszczał
- Napisałam Lenie, że nie ma się martwić, o co ci chodzi – oburzyłam się
- Wychodzisz w środku nocy nie znając miasta i pytasz się o co mi chodzi! – wrzeszczał, - Przecież mogło ci się coś stać – powiedział trochę ciszej
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa – oznajmiłam kładąc ręce na piersiach
- Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego poszłaś sama – dopytywał
- Poszłam pobiegać – powiedziałam bez emocji i wyminęłam go
- Coś się stało tak? – zadawał kolejne pytania, a ja miałam dosyć tego przesłuchania. Otworzyłam drzwi od pokoju i weszłam do środka zamykając je przed nosem Łotysza. Wbiegłam do łazienki i ściągnęłam się wszystko, ciepła woda działała kojąco. Wyszłam owinięta ręcznikiem, gdy zobaczyłam, że na łóżku siedzi Lena, Peter, Marcel i Artjom chciałam się cofnąć, ale do pokoju wszedł Mati i pociągną mnie za rękę tak, ze teraz siedziałam pomiędzy Artjomem, a Możdżeniem.
- Czy mogę się ubrać – powiedziałam zdenerwowana, gdy cała gromada wpatrywała się we mnie.
- Nie – odpowiedzieli wszyscy jak jeden mąż
- No, ale… - wstałam, od razu poczułam na nadgarstkach jak piłkarze ciągną mnie do tyłu. Więc znowu usiadłam, założyłam ręce na piersi.
- Co się dzieje? – zapytała Lena, siedząca naprzeciwko mnie.
- Nic – odpowiedziałam bez namiętnie, nagle poczułam jak łzy napływają mi do oczu
- Przecież widzimy Ade, chcemy ci pomóc – teraz zabrał głos Artjom
- Naprawdę nie macie się o co martwić – próbowałam mówić spokojnie
- Dennis? – zapytał, a raczej stwierdził Marcel
- On już się nie liczy – machnęłam ręką
- Zabije go – wstał Artjom, po nim Marcel – Mówiłem, że jeśli cię skrzywdzi… - nie dokończył bo uciszyła go Lena patrząca ciągle na mnie, a ja nie mogłam już powstrzymać łez, spływały mi po policzkach, Mati objął mnie ramieniem i mocno przytulił, rozpłakałam się na oczach wszystkich, wtuliłam się w Możdżenia i łkałam jak dziecko, od czasu do czasu dusząc się łzami.

~`*~`

                Oglądałem jakiś durny teleturniej, gdy ktoś zaczął walić w drzwi. Leniwie zwlokłem się z kanapy i poszedłem otworzyć. Jacopo stał już przy drzwiach, spoglądał przez judasza i zerkał na mnie z przestraszoną miną.
- Kryj się – powiedział podchodząc do mnie
- Co – zapytałem zdziwiony
- Chcesz żyć to lepiej się ukryj – mówił z przerażeniem w oczach Jacopo, co u mnie wywołało uśmiech i otworzyłem drzwi cały czas patrząc na Jacopo, tylko uchyliłem drzwi, a ktoś powalił mnie na ziemię.
- Jak mogłeś – wrzeszczał Artjom, odciągając ze mnie Możdżenia
- O co wam chodzi – zapytałem zdezorientowany, ale widząc wyraz twarzy Artjoma zaraz wiedziałem, swoją drogą on nigdy nie był tak zły jak teraz.
- O Ade kretynie – podszedł do mnie Artjom, ale Marcelo odciągną go za siebie
- Zawiodłem się na tobie – skwitował Marcelo, bez słowa przyjmowałem ich wszystkie obelgi. Nagle Artjom nabuzowany jak nigdy uderzył mnie w twarz, Mateusz wyniósł go z pokoju. – Wiesz, że ci się należało – powiedział już spokojny Marcelo. Skinąłem głową na znak, że się z nim zgadzam i masowałem obolały policzek.
- Zaopiekujcie się nią – szepnąłem do Marcelo, ze spuszczoną głową, on wyszedł z pokoju.
- Śliwa murowana – skomentował mój stan Jacopo – idę po lód, dużo lodu – dodał
Westchnąłem głęboko i położyłem się na kanapie. Za mną stanął Artjom, usiadłem i spuściłem głowę.
- Gramy w jednej drużynie, więc musimy się dogadać. Nie poruszamy tematu Ade, dobrze? – mówił spokojnie
- Tak – powiedziałem ściszonym głosem.
- Więc to nasza ostatnia rozmowa o niej – usiadł koło mnie i przez chwile mi się wpatrywał – Olka jest z tobą w ciąży?
- Nie wiem – schowałem twarz w dłoniach, żałowałem, że z nią byłem, przecież miałem wszystko miałem Ade, ale świadomość, że zapewne wyjedzie zwyciężyła.
- Jak mogłeś – wysyczał Artjom
- Przecież Ade wyjedzie nie chciałem zostać sam – powiedziałem bez namysłu, ale zaraz tego pożałowałem bo Artjom zabił mnie właśnie wzrokiem.
- Jesteś pieprzonym egoistą – stwierdził
- To nie miało tak zabrzmieć – broniłem się
- A jak?
- Po prostu nie chce być jej kulą u nogi
- Nara – wstał Artjom nie chcąc słuchać moich marnych prób tłumaczenia się.

~`*~`

                Płakałam jeszcze chwile leżąc głową na kolanach Leny. Słyszałam krzyki, ale nie miałam siły się ruszyć. Spojrzałam na telefon gdzie po raz kolejny przeczytałam sms od rodziców. Oni zawsze będą mnie kochać, uśmiechnąłem się pod nosem i otarłam łzy.
- Idziemy na siłownie – powiedziałam podnosząc się, Lena spojrzała na mnie badawczo.
- Na pewno chcesz?
- Jasne, nikt mi nie przeszkodzi w dążeniu do marzeń – oznajmiłam dumnie i wciągnęłam na siebie biały stanik sportowy i granatowe szorty. Lena ubrała żółty i do tego czarne spodenki.
Szliśmy bez słowa na siłownie, nie przeszkadzało mi to. Ta cisza była wręcz zbawienna. Wzięłyśmy się ostro do ćwiczeń, po dwóch godzinach wyszliśmy z siłowni i poszłyśmy się ogarnąć do pokoi, ponieważ chcieliśmy pozwiedzać Barcelonę. Rozpuściłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, było strasznie gorąco, więc ubrałam biały top i beżową zwiewną spódnicę z wysokim stanem, do tego cieliste sandałki na koturnach, Lena za to postawiła na koczka i kanarkową sukienkę na jedno ramię, a na nogi włożyła japonki. Teraz, kiedy ona jest na płaskim, a ja na koturnach jesteśmy równego wzrostu.
- Jestem z ciebie dumna – powiedziała, gdy wychodziliśmy z hotelu
- Z jakiego powodu – uśmiechnęłam się serdecznie
- Nie zamknęłaś się w sobie, wyglądasz tak cudo… - zawiesiła się i parzyła w jedno miejsce z otwartą buzią.
- Co jest – zaśmiałam się i skierowałam wzrok za jej
- O hej – uśmiechną się
- Hej – odpowiedziałam dumnie, a Lena otworzyła jeszcze szerzej buzię.
- Znów się spotykamy, to przeznaczenie? – zapytał unosząc przy tym zabawnie brwi
- Zapewne – mówiłam przez śmiech, Lena dała mi kuksańca – To Lena, Lena to Jordi Alba.
- Miło mi – wyszczerzył się
- Mi też – wyjąkała
- Gdzie idziecie? – zapytał Alba
- Pozwiedzać – wypaliła Lena, widocznie zaniecha właśnie minęła
- Mogę wam potowarzyszyć? – zapytał błagalnie Alba, a mi znów zachciało się śmiać, widocznie ten człowiek dobrze na mnie działa, poprawia mi humor w mgnieniu oka. Spojrzałam pytająco na Lena, choć wiedziałam, że się zgodzi, ale wolałam się upewnić, on szybko skinęła głową na znak, że się zgadza.
Po wielogodzinnej wycieczce zaczęły mnie strasznie nogi boleć.
- Może już wracajmy, umieram – wyjęczałam i wlokłam jedną nogę za drugą
- Zrobić ci usta-usta? – zapytał Jordi i ułożył usta w „dzióbek”
- Nie skorzystam – odparłam słodko
- To może… - wymyślał
- Ade, może za pół roku będziemy tu mieszkać – mówiła Lena, rozglądając się dookoła.
- Może – westchnęłam
- Przeprowadzacie się tutaj! – krzyknął uradowanych Alba
- Zobaczymy ja pójdą testy – odparła Lena
- Jakie testy? – zapytał zdezorientowany piłkarz, a my na przemian z Leną zaczęliśmy mu opowiadać. Polubiłam go, trochę walnięty, ale ja „w pełnej formie” psychicznej jestem do niego podobna. Właśnie doszliśmy do hotelu, podziękowałam za mile spędzony czas razem z Leną, Jordiemu, kątem oka zauważyłam, że piłkarze HSV wracają z treningu, nie chciałam widzieć Aogo więc pociągnęłam Lene, do wejścia, ale Jordi mnie powstrzymał.
- Musze już iść – jęknęłam, widząc zbliżających się piłkarzy
- Wiesz, że jutro będziesz ogłoszona moją dziewczyną – oznajmił uradowany Hiszpan, a ja zerknęłam na niego.
- Pewnie w gazetach pojawią się domysły, nie przejmuj się – odparł uśmiechnięty
- Spoko, naprawdę muszę już iść, pa – dałam mu buziaka w policzek i nie zważając na patrzący się na nas cały sztab szkoleniowy z piłkarzami, wbiegłam do hotelu i udałam się do swojego pokoju. Zostawiłam biedną Lena samą, pewnie teraz musi się im tłumaczyć, gdy usiadłam na łóżku zrozumiałam, że nie jestem sama w pokoju, słyszałam szum wody w łazience. I co teraz? Uciekać? Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam za klamkę od łazienki.
- O już jesteście, myślałam, że dużej wam to zejdzie. Nie powiem twój pocieszyciel niczego sobie – ironizowała Ola, a ja stałam i nie mogłam się ruszyć, jak ona śmie tutaj wchodzić? Jeszcze gdy nas nie ma, ogarnęłam mnie straszna złość w środku, ale na zewnątrz próbowałam zachować kamienną twarz.
- Co ty do jasnej cholery robisz w moim pokoju – warknęłam
- No wiesz, Dennis poszedł na trening, a ja musiałam się wykąpać, znając ciebie zawsze zostawiasz otwarte drzwi więc weszłam, powinnaś mi podziękować, że pilnowałam ci rzeczy. A teraz przepraszam idę do Dennisa – mówiła to z takim spokojem, że mnie ogarnęła jeszcze większa złość. Chwyciłam ją za włosy i wypchnęłam za drzwi, upadła. Zaraz przy niej znalazł się Dennis.
- Jesteś nienormalna – krzyknęła Ola
- Kto to mówi – krzyknęłam nie zważając na Dennisa
- Ona jest w ciąży do cholery – stanął w jej obronie Aogo – Mogło jej się coś stać – krzyknął na mnie i potrząsną mną. Olka przyglądała się temu z triumfalnym uśmiechem.
- Jesteście siebie warci – wycedziłam przez zęby i odepchnęłam go od siebie zamykając szybko drzwi na klucz. Osunęłam się po nich i zaczęłam walić pięścią w podłogę. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, przechyliłam się w bok i uderzyłam głową o podłogę.

Zbudziło mnie trzaskanie w drzwi, rozejrzałam się, leżałam na podłodze obok drzwi, podniosłam się i otworzyłam je.
- Jak tam lepiej się czujesz – zapytał Artjom
- Pewnie – wymusiłam uśmiech
- Dobraaa – przeciągał – To najpierw powiedź, co to za akcja z Albą?
- Żadna, biegałam i się spotkaliśmy, spoko jest – powiedziałam bez emocji
- Ok., to teraz ważniejsza sprawa – zamilknął na chwilę – Czemu się zakluczyłaś, ty tego nigdy, ale to przenigdy nie robisz – stwierdził, westchnęłam głęboko.
- Olka tu była, kiedy zwiedzaliśmy Barcelonę, przyszłą się wykąpać, rozumiesz – zerknęłam na wyraźnie zdziwionego Artjoma.
- Wezwałaś ochronę? – spytał
- A wiesz, że to mi nie przyszło na myśl, zaczęła wydziwiać, że teraz idzie się spotkać z Dennisem. – nie wytrzymałam po policzkach znowu popłynęły łzy
- Idiotka – powiedział zły i mnie przytulił, to był mój anioł struż, mój starszy brat, którego zawsze chciałam mieć.
- Wiesz, co zrobiłam, wzięłam ją za włosy i wypchnęłam z pokoju, wtedy podleciał Dennis i – przerwałam, poruszałam ustami, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- Cii – pogłaskał mnie po głowię
- Wstawił się za nią, powiedział, że ona jest… Że ona no wiesz. Wyzwał mnie, on do mnie nic nie czuje, nic nigdy nie czuł. – rozpłakałam się na dobre. Dochodziła 20 zeszliśmy na kolację, trener zaczął krzyczeć, że już za późno, ale my byliśmy tacy głodni. Zjadłam kolację w towarzystwie Matiego, Artjoma i Marcelo.
- Dobra Ade idź spać, jutro wielki dzień – powiedział Mati obejmując mnie ramieniem, mówiłam, że Artjom to mój jedyny starszy brat? To mam jeszcze dwóch: Mateusza i Marcelo.
- Mati mogę spać z tobą – zapytałam nieśmiało
- Pewnie – uśmiechną się
- A ja? – zapytał zawiedziony Marcelo
- Ty masz dziewczynę, a ty – wskazałam na Artjoma, który już chciał coś powiedzieć – a ty masz żonę – uśmiechnęłam się
- Przecież się nie obrazi – skomentował moje słowa Artjom, a wszyscy wybuchli śmiechem
- To zadzwoń do niej i się zapytaj czy możesz spać z dziewczyną – zachęcił go Marcelo, Artjom wyciągną telefon z kieszeni i zadzwonił do żony, po tym jak odstawiał na większą odległość telefon od ucha, można było wywnioskować, jakie jest jej zdania na ten temat. Wszyscy podśmiewaliśmy się z biednego Artjoma, który zaczął się tłumaczyć kochanej żonce. Poklepałam go po ramieniu i skierowałam się do swojego pokoju po rzeczy i oznajmić Lenie, ze śpię u Matiego. Ku mojemu zaskoczeniu nie było jej tam, była za to karteczka.
Jestem u Petera, nie wiem, kiedy wrócę, chyba rano. Nie martw się będę przygotowana do testów. Buziaki
Możdżeń zajrzał mi przez ramię i przeczytał wiadomość, chyba mu się nie spodobała, bo odwrócił wzrok i zacisnął pięści. Czyżby nasz Możdżu lubi, lubi Lenę? Kiedyś to z niego wyciągnę. Wzięłam koszulkę do spania w rękę do tego szorty i powędrowałam wcześniej zakluczając drzwi za Możdżeniem do jego pokoju.
- Dlaczego wy macie dwuosobowe łóżka a my jedno? – zapytałam, zakładając ręce na piersi
- Bo musimy wypoczywać po ciężkim dniu – powiedział dumnie i spojrzał na moją „pidżamę”, uśmiechną się
- Co się szczerzysz? – zapytałam
- Zmieniłaś preferencję – spojrzał na mnie rozbawiony
- Że co? – oburzyłam się
- cweLka – zaśmiał się, spojrzałam na moją, koszulkę, która tak naprawdę nie była moja. Rzuciłam ją szybko na podłogę.
- Skąd to! – wrzeszczałam widząc koszulkę drużyny z warszaffki
- Mój brat by cię za to poćwiartował – stwierdził Możdżeń, podnosząc koszulkę i oglądając ją ze wszystkich stron
- Weź to wyrzuć do śmieci, spal, albo chociaż schowaj – patrzyłam błagalnie na Mateusza
- Schowam – stwierdził, pakując to coś do plecaka
- Jak to się znalazło w moim bagażu. Ah no OLKA – wysyczałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, Możdżeń wybiegł za mną i chwycił mnie od tyłu w pasie, wciągając mnie z powrotem do jego pokoju.
- Cii, uspokój się. – podał mi swoją koszulkę, którą nosił w Lechu. – Białej nie mam – uśmiechną się
- Dzięki –powiedziałam spokojnie i poszłam do łazienki się przebrać, po tym wparowałam do łóżka koło Matiego i się wtuliłam w niego.
- Dobranoc mała – szepną i zgasił lampkę
- Dobranoc – odpowiedziałam i zasnęłam.

~`*~`

                Obudziłem się jako pierwszy koło mnie spała Ola, wczoraj po tej akcji z Ade źle się poczuła, więc zaproponowałem, żeby została. Spojrzałem na zegarek, zostało pół godziny do rozpoczęcia treningu. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem budzić chłopaków, akurat dzisiaj była moja kolej. Wchodziłem do wszystkich pokoi, Son zaczął rzucać we mnie butelkami z wodą na znak, że nie ma zamiaru się ruszać, odkręciłem butelkę i rzuciłem w niego, podziałało od razu wstał, z nietęgą miną zaczął się ubierać. Artjom gadał przez telefon gdy do niej zajrzałem, pokazałem na zegarek, a on kiwną głowa, że rozumie, Marcelo biegła po pokoju w samych bokserkach i wrzeszcząc, że nie może znaleźć swojego stroju treningowego, spojrzałem na niego jak na czubka, bo strój leżał na kanapie wokół, której on biegał, wcisnąłem mu strój w rękę i wybrałem się do pokoju Mateusza. Otworzyłem drzwi i wrzasnąłem.
- Za 10 minut tre… - zamarłem, Mati leżał z Ade, a ona go obejmowała
- Już idę – wycedził Mati i położył sobie poduszkę na głowię
- Za 10 minut trening – warknąłem i ściągłem z nich kołdrę, Ade była w jego koszulce i szortach tak bosko wyglądała, obejmowała Możdżenia i spała nie robiąc sobie nic z moich krzyków.
- Cicho bądź, bo mi Adke obudzisz – upomniał mnie Mati, a ja stawałem się czerwony ze złości.
- Co? – zapytała zaspana dziewczyna podnosząc głowę i patrząc na nas nieprzytomnym wzrokiem
- Powiedz mu, żeby wstawał bo jest trening – wysyczałem
- Mati wstań bo jest trening – ziewała i wtuliła się w niego
- Widzisz nie mogę wstać – powiedział triumfalnie Możdżu – Ade o której masz testy? – szepnął jej do ucha
- O 10 – oznajmiła, teraz dopiero zorientowała się, że stoję nad nimi, spojrzała na mnie, pocałowała Mateusza w nos i wyszła – Idę się szykować, Pa – wybiegła
Zlustrowałam Możdżenia i tupałem nogą.
- Dobra, dobra już wstaję – poniósł ręce w geście obrony
- Co ona u ciebie robiła – wysyczałem przez zęby
- To już nie twoja sprawa – powiedział oschle i wciągną dresy

~`*~`

                Wychodząc od Mateusza zobaczyłam jak Ola wychodzi z pokoju Aogo, wzięłam głęboki oddech i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju. Chyba mnie nie zauważyła, otworzyłam pokuj i uszykowałam sobie spodenki i koszulkę na testy, moje szczęśliwe buty i opaska na głowę, aby mi włosy nie „latały”. Wzięłam szybko odświeżający prysznic i włączyłam pobudzającą muzykę, która zagrzewała mnie do walki. Lena patrzyła na mnie i słysząc tą samą piosenkę po raz setny zaczęła łapać polskie słowa. Ubrałam się, zrobiłam wysoką kitkę i spojrzałam na siebie w lustro, mino że nie miałam na sobie makijażu podobałam się sobie, uśmiechnięta spojrzałam na Lenę, która także była już ubrana, podałam jej opaskę, a ta związała włosy w kok i ją nałożyła. Wzięłam sportowe rzeczy w torbę i wyszłam razem z Leną pod hotel gdzie czekała na nas taxi.
- Damy radę – uśmiechnęłam się do Leny, która coraz mocniej ściskała moją dłoń.
- Super mieć taką przyjaciółkę – przytuliła się do mnie
- Jesteśmy najlepsze, pamiętaj
- Tak jest – zasalutowała.
Podjechaliśmy pod wielką bazę treningową, podszedł do nas jakiś mężczyzna i zaczął nam tłumaczyć, co będziemy musiały zrobić i inne pierdoły z tym związane.
Podchodząc do kolejnego ćwiczenia, uśmiechałam się jakoś złe myślenie mnie opuściło, mówiłam sobie raz się żyję i wykonywałam posłusznie wszystkie polecenia. Na testy zeszedł cały dzień, wykończone wróciliśmy do pokoju. Opadłam zmęczona na łóżko.
- Mogliśmy sobie to rozdzielić na kilka dni – powiedziała Lena
- Tak, wiem głupi był pomysł z tym wszystkim na raz, ale nie poszło nam chyba źle, co?
- Pewnie, że nie, a powiem więcej poszło nam znakomicie – uśmiechnęłam się cwaniacko Lena
- Skąd ta pewność? –zaciekawiłam się
- Zajrzałam im przez ramię jak pisali do siebie kartki, że cytuje „ Trzeba je potrzymać w niepewności, ale są świetne” – Lena parodiowała głos trenera, potem poszła do łazienki się wykąpać. Włączyłam laptopa, gdzie rodzice już czekali na mnie na czacie. Przegadaliśmy dobrą godzinę, potem poszłam się wykąpać, ułożyłam się wygodnie w wannie i rozkoszowałam się chwilą. Po kąpieli od razu zasnęłam.
Kolejne dni obozu mijały szybko, z Leną chodziliśmy na testy i poznawaliśmy dziewczyny z drużyny, razem z Leną podpisaliśmy już umowę, wszystko potoczyło się tak szybko, ale nie żałowałam będę robić to, co kocham. Rano biegałam z Leną, potem spotykaliśmy się z Albą, który tak bardzo chciał biegać, ale gips zdejmują mu dopiero po naszym wyjeździe. Tak jak mówił w gazetach zaczęły się spekulacje, która z nas jest dziewczyną Jordiego, a ten pacan, zamiast to sprostować to uśmiechał się tajemniczo do reporterów i mówił, że to jego słodka tajemnica, za co dostał łokciem w żebra. Były dobrym kumplem, gdy byliśmy sami, bo Lena zajmowała się Peterem opowiedziałam mu o Aogo. Umiał słuchać i mnie rozśmieszać, raz rozmawialiśmy przy otwartych drzwiach, bo w pokoju zepsuła się klimatyzacja i było strasznie duszno przez korytarz przechodził Dennis, gdy nas zobaczył spuścił głowę i zacisnął pięści. Naprawdę nie wiem, o co temu człowiekowi chodzi ma swoją Olkę, mnie niech zostawi w spokoju. Patrzyłam tak na Dennisa, do którego przykleiła się właśnie Ola, całowała go, a on jakby od niechcenia jej oddawał pocałunki.
- Nadal go kochasz, co? – powiedział Jordi, odrywając moją uwagę od nich.
- Nie da się tak po prostu odkochać – westchnęłam – Chociaż ja nie umiem – skrzywiłam się i znowu spojrzałam w stronę Aogo.
- Chyba poznam cię z moimi kolegami, przy nich zapomnisz – wyszczerzył się
- Jesteś kochany, ale nie chce się z nikim związać – podkuliłam nogi i objęłam je
- Kiedy tu zamieszkacie – spytał Alba, zmieniając temat
- Jak się ugadają to nawet za miesiąc – uśmiechnęłam się i wtuliłam w Albę
- I gdzie będziecie mieszkać?
- Nie wiem, nie myślałam o tym
- To postanowione, mieszkacie u mnie – wypalił, spojrzałam na niego jak na wariata
- Żartujesz sobie tak?
- Nie, mam wielki dom, trzy sypialnie, akurat – klasną w dłonie
- Znajdziemy coś sobie nie będziemy ci siedzieć na głowię – odparłam
- Wy mi – zdziwił się – To by był dla mnie zaszczyt – skwitował – Proszę – zrobił maślane oczy
- Oj no wiesz, że nie umiem ci odmówić – parsknęłam – Pogadam z Leną
- Ubóstwiam cię – przytulił mnie mocno
- Dobra, dobra dość tych czułości – zaśmiałam się
- Jutro mecz idziesz – spytał przyglądając mi się
- Oczywiście – oznajmiłam
- Komu będziesz kibicować – wyszczerzył się
- Piłce – wybrnęłam z jego pytania dyplomatycznie
- Cóż za dyplomatyczne podejście – zaśmiał się.

Dzień meczu pomiędzy FCB – HSV. Nie przyszło dużo ludzi, ale to mecz towarzyski. Siedziałam nad ławką rezerwowych drużyny gości. Jak mówiłam byłam za piłką, koniec pierwszej połowy było 2:2 ze strony Hamburga strzelił Artjom i Son, a przy ich bramkach asystował Możdżu co zaraz ogłosiłam na jego oficjalnej stronie. Druga połowa 51 minuta, Aogo strzela przepiękną bramkę, patrzę na jego dość dziwaczną cieszynkę, przebiega przez całe boisko i pada na kolana przed swoją ławką rezerwowych, nie wiem czy mi się zadaję, ale on chyba patrzy na mnie przy tym. Ktoś mnie szturchnął z boku.
- Prosi cię o wybaczenie – szepnął mi znajomy głos, to Alba
- Głupi jesteś, pewnie się z kimś założył, że tak zrobi – skwitowałam i spojrzałam na boisko, gdzie wszyscy zawodnicy wrócili na swoje pozycje.
- Przez ciebie Aogo zaraz zejdzie – stwierdził
- Dlaczego? – zdziwiłam się na jego słowa
- Bo właśnie się poddał – zakomunikował, spojrzałam na boisko i zobaczyłam jak łatwo piłkarze Barcy zabierają mu piłkę, trener mówi coś do kierownika drużyny i pojawia się zaraz tablica świetlna, zmiana schodzi Aogo wchodzi jakiś młodzik z Hamburga, szczerze pierwszy raz go widzę. Ostatecznie Barcelona wygrała z Hamburgiem 4:2. Obóz powili dobiegła końca, a mi z Leną znieśli umowę i za miesiąc przeprowadzamy się do Barcelony. Może zapomnę wreszcie o Aogo? Spakowaliśmy się i wyruszyliśmy na lotnisko, lot szybko miną, przez cały czas wpatrywałam się w Dennisa, choć wyrządził mi tyle krzywdy ja nadal go kocham.

________________________________________________________________________________________________

Starsznie bez sensu wyszedł, ale musiałam jakoś zakończyć ten obóz. Miałam w planach tyle rzeczy, ale jak zwykle poszły z dymem :\