sobota, 16 marca 2013
13. Japonia
Mijały kolejne dni, a wrzawa po naszym zwycięstwie nie ustawała. Chodziliśmy na imprezy, do najpopularniejszych programów, media zaczęły się jeszcze bardziej interesowac naszym życiem prywatnym, co mi nie odpowiadało, wyciągneli stare brudy, dotarli do Olki, która zarzekała się, że jest moją przyjaciółką, a raczej była, bo niby odkąd jestem sławna zerwałam z nią kontakt, nie wiem, o co jeszcze chodzi tej debilce, zniszczyła moje życie prywatne, teraz chce jeszcze zniszczyc zawodowe? Jordi zerwał z dziewczyną i nalegał abym z nim zamieszkała, cały czas mnie wspierał, jest taki kochany. Dziewczyny mówią, że mu nie chodzi tylko o przyjaźń ze mną, dosłownie ostatnio to ich temat numer jeden, może chcą mnie odciągnąc od Dennisa, który pare dni temu wziął ślub z tą psycholką. Uwielbiam moje wariatki, gdy widzą, że znowu łapie doła, skutecznie go odpędzają, Lena dzwoni codziennie, żali sie na Możdżenia, słodka z nich para. Siedziedze właśnie na krześle u kosmetyczki, ale tym razem program będzie inny, bo to program w Polsce, obok mnie siedzi Alba, nawet tutaj mogę na niego liczyc. Przywitałam się z prowadzącymi i usiadłam na sofie, po krótkim wprowadzeniu i standardowych pytaniach obok mnie znalazł się trener reprezentacji Polski, spojrzałam na Jordiego, który siedział na krześle z tłumaczką, która była tak miła i mu wszystko mówiła. Po naprawde bardzo długiej rozmowie zostałam zapewniona, że dostane w najbliższych dniach powołanie, byłam szczęśliwa, ale najpierw zadzwoniłam do Antonii, przyjeła to z takim samym entuzjazmem jak ja, ale na koniec dodała, że szkoda jej, że nie zostaje i nie będę grała w seniorkach Hiszpanii. Przytuliłam się do Jordiego i wyszliśmy ze studia.
- Oddychaj - uśmiechnął się
- Przecież to robie - spojrzałam na niego
- Nie widze - zaśmiał się
- Jordi, dziekuje - pocałowałam go w policzek
- Za co? - zdziwił się
- Że jesteś... - niedokończyłam bo wpił się w moje usta, to było dla mnie zakoczeniem, ale musiałam wiedziec, że tak to się skończy. Czas zacząc nowe życie, zapomniec wreszcie o Dennisie, który jest nie osiągalny, który ciągle mnie ranił, bo przecież sama nie wiem czy potrafiłabym jeszcze z nim byc. A Jordi jest zawsze tam, gdzie go potrzebuje, może nie żywie do niego takiej sympati jaką on do mnie, ale wszystko przyjdzie z czasem.
- Chyba polubie to miasto - zaśmiał się odrywając się ode mnie
- Broń Boże! - zapiszczałam
- Dlaczego? - zdziwł się i pociągnął mnie za rękę
- Bo masz polubic Poznań - uśmiechnęłam się
- Będziesz musiała mnie przekonac - pocałował mnie w usta, a ja pierwszy raz od wielu dni szczerze się uśmiechnęłam.
~`*~`
- "Dennis niedobrze mi, Dennis idź po pranie, Dennis kup mi czekoladę" - parodiowali głos Olki kumple z drużyny, ale nie miałem siły zareagowac Olka za bardzo mnie wymęczyła od dnia ślubu.
- Żyjesz? - szturchnął mnie Jacopo
- Nie widac - uśmiechnąłem się blado
- Dziwnie się zachowujesz ostatnio - spojrzał na mnie podejżliwie - A raczej od ślubu - skwitował
- Zostaw mnie - warknąłem - To nie twoja sprawa - powiedziałem na odchodnym, a ten tylko pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Dlatego nigdy się nie ożenie! - krzyknął za mną
- Pierdolisz Jacopo - powiedział Artjom bacznie mi się przyglądając - Po prostu musisz wybrac właściwą - doradzał mu, ale patrzył na mnie
Pobiegłem na drugą stronie boiska, aby ich nie słuchac, nagle znikąd pojawiła się Olka, przewróciłem oczami i podbiegłem do niej.
- Kochanie - zapiszczała - Wiem, gdzie pojedziemy na miesiąc miodowy!
- Przecież już rozmawialiśmy o tym mam treningi, ty jesteś w ciąży... - tłumaczyłem po raz enty.
- Ale wyjazd jest dopiero w grudniu, podrzuci się dziecko dziadką, chociaż na dwa tygodnie - złożyła ręce
- Porozmawiamy w domu
- Ade byś nie odmówił
- Znowu - zawyłem i przebiegłem na koniec boiska, mam dośc słuchania o Ade, Olka cały czas mi o niej przypomina.
~`*~`
Dzisiaj jest przyjęcie zaręczynowe Leny i Mateiego, chciałam byc z przyjaciółką w tym jakże ważnym dla niej dniu, nawet nie przeszkadzało mi to iż przyjęcie jest w Hamburgu, jesteśmy z Jordim ze sobą już dwa lata, nic się nie zmienił nadal się o mnie troszczy. Skończyłam we wrześniu 23 lata, od pół roku trenuje z Polkami, w czerwcu jedziemy na Mistrzostwa Świata! Tak Polacy, a raczej Polski przeszły eliminacje i lecimy do Japonii! W dniu moich urodzin dostałam kartkę od Olki-psycholki zdjęcie małego Adriana(cóż za przypadek), tak syn Olki i Dennisa nazywa się Adrian Dennis Aogo, ciekawe kto wymyślał mu to imię.
- Hej kochanie - przyciągnął mnie do siebie zaspany Jordi
- Hej - uśmiechłam się i wtuliłam w niego
- Która godzina?
- W pół do szóstej - oznajmiłam patrząc na zegarek
- Daj mi jeszcze pół godziny, potem pobiegamy - zamknął oczy
- Spokojnie, śpi, nie uciekne - mówiłam coraz ciszej
Gdy zasnął zeszłam z łóżka i powoli zaczęłam się ubierac, związałam włosy w kitkę. Gdy skończyłam przygotowania, położyłam się z powtrotem do łóżka i zaczęłam się przyglądac Jordiemu, uwielbiałam patrzec jak śpi, wtedy uświadamiałam sobie, że coraz bardziej go kocham, a może tylko tak sobie wmawiałam.
- Słońce - szepnęłam, a Alba powoli otworzył oczy
- Znowu to samo, czy ty nie wiesz, że to ja powinienem czekac na ciebie, aż się wyszykujesz, a nie ty na mnie - pocałował mnie w czoło i zwlekł sie z łóżka
- Pospiesz się - zrobiłam słodką minkę, po pięciu minutach Jordi był gotowy, w holu mineliśmy zaspaną recepcjonistę, która na nasz widok zrobiła wielkie oczy. Przebiegliśmy przez pół miasta, które powoli się budziło.
- Mistrz? - zapytał jakiś grubszy pan, przed nami
- Tak - zaczęłam nie pewnie, ale widząc jego uśmiech rozpoznała go - Trenerze - uśmiechnełam się
- Jak tam w wielkim świecie? - zapytał i znacząco spojrzał na Albę
- Pan przecież też do niego należy - powiedziałam - Jordi poznaj trenera HSV - przedstawiłam ich sobie
- Przywiozłaś mi nowego zawodnika? - zaśmiał się
- Chciałabym, ale tęskiniła bym za nim w Barcelonie - spojrzałam na Jordiego, który zaczął się szczerzyc po tych słowach
- Rozumiem - zaśmiał się trener - Muszę iśc pomęczyc moich chłopaków, jak chcesz wpadni
- Może innym razem - skwitowałam
Wróciliśmy do hotelu, biegałam w kółko nie mogąc znaleśc szpilek, sukienki, a to pudru, a przecież o 16 zaczyna się przyjęcie. Wybrałam wreszcie czarną mini ze złotymi wstawkami i klasyczne czarne szpilki, włosy spiełam w kitkę i zrobiłam makijaż.
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się na mój widok Jordi i pocałował mnie w szyje
- Ty też niczego sobie - zmierzyłam go
- Nie żartuj - zaśmiał się
- Nie żartuje, jesteś najsłodszym chomikiem na świecie - złapałam go za policzki
- Bo się obraże - założył ręce na piersi
- Jordiiii, nie rób mi tego - zaśmiałam się
- Buzi, tu - wskazał na swoje usta, wykonałam jego polecenia i wreszcie wyszliśmy z pokoju.
Podróż zajęła niecałe 15 minut, gdy zawitaliśmy na miejscu połowa gości już była.
- Lena! - krzyknęłam i rzuciłam jej się w ramiona
- Ade moja kochana! - zaśmiała się i podniosła mnie w górę
- Ładnie ci w czerwonym - podziwiałam jej sukienkę
- Ci we wszystkim ładnie
- Jasne - ironizowałam
- Ade! - Możdżeń mnie uniósł do góry
- Mam byc zazdrosny? - zapytał Jordi przyglądając się nam
- Oczywiście - objął mnie Możdżeń
- Ej - przypomniała o swojej obecności Lena
- Wyładniałaś - przyjrzał mi sie Możdżeń i zawiesił na moim nadgarstku swoje spojrzenie - Ale brasoletki Lecha nawet na imprezy nie ściągasz - powiedział dumnie
- Tego żaden stylista nie może jej wybic z głowy - skwitował Alba
- To jest częśc mnie, to tak jakbym przyszła nago
- To było by ciekawe - zaśmiał się Możdżu
- Robię się zazdrosna - pisknęła Lena
- Ciebie bardziej kocham - przesłałam jej buziaka
- A ja ciebie - wyszczerzyła się do Możdżenia, który wydawał się obużony
- Chocmy do stołu bo zaraz się dowiem, że moja dziewczyna woli dziewczyny - pociągnął Lena za sobą
- Co tak patrzysz? - założyłam ręce na piersi i spojrzałam na Albę
- Wyobrażam sobie jak chodzisz tu nago
- Zboczeniec - zaśmiałam się i pociągnęłam go w stronę stolika
- Jacy oni słodcy - przeżywałam zaręczyny moich przyjaciół
- Chcesz też? - szpnął mi gdzieś koło ucha Jordi
- Przestań
- Dlaczego nie?
- Nie teraz, nie tutaj - oburzyłam się
- A kiedy i gdzie? - podrapał się po głowię
- Na stadionie w Poznaniu
- Na Camp Nou
- Widzisz i dlatego do naszych zaręczyn nie dojdzie - zaśmiałam się
Czerwiec, Mistrzostwa Świata
- Co ta fifa wymyśliła?! - grzmiałam
- Nie podoba ci się? - zdziwiła się Gosia
- Jeden hotel Hiszpanie, Hiszpanki, Niemcy i Niemki i MY! To będzie ARMAGEDON! - zawyłam
- Przeżywasz, ja tam się cieszę, że połączyli Mistrzosta Świata kobiet i mężczyzn, może w ten sposób więcej ludzi będzie przychodzic na nasze mecze, a i ci przystojni piłkarze - rozmarzyła się Gosia
- Ade tak nie przeżywa bo ma stycznośc z nimi na codzień - skwitowała Łucja, nasza bramkarka
- A no tak ona ma Jordiegoooo - przeciągała
- Jak coś możemy cię kryc jak będziesz udawała się na schadzki w nocy - zobowiązała się Łucja, a ja czułam jak policzki mnie palą
- Nie będzie żadnych schadzek, jedziemy tam grac i wygrac! - zawołałam
- Tak jest pani kapitan! - zaśmiała się Gosia. Tak jestem kapitanem Polskiej drużyny, choc jestem młoda, jedna z najmłodszych w drużynie cieszę sie ogromnym szacunkiem.
Na lotnisku zaczęłam ciągnąc swoją torbę i iśc przed siebie, spotaliśmy tam drużyne Amerykanek, dwie z nich grają w Realu Madrid, nie dażymy się zbytnio sympatią, ale nie chodzi o klub, one zarywały do Jordiego. Niestety mamy je w grupie, gramy z nimi drugi mecz. Po zakwaterowaniu się, odrazu udałam się rozpakowac rzeczy, miałyśmy zakaz spania tej nocy, no tak inna strefa czasowa. Wypiłam parę napojów energetyzujących i przebrałam się w koszulkę Lecha, tą samą zresztą, która pare lat temu dostałam od Możdżenia, ubrałam do niej szare szorty i białe trampki, po czym udałam się w poszukiwaniu moich dziewczyn z drużyny bo rozpłynęły się w powietrzu.
- Odejdź duszo nieczysta - ktoś zawył za mną, odwróciłam się i zobaczyłam Koseckiego
- I kto to mówi? - założyłam ręce na boki
- Ładnie leży ci moja koszulka - objął mnie Możdżeń, który wreszcie dostał się do reprezentacji
- Co nie - zaśmiałam się i obróciłam o 360 stopni
- Ładniej było by ci w naszych barwach - odezwał się legionista
- Akysz bo wezwę księdza! - zwróciłam sie do niego
- Nic się nie zmieniłaś - zaśmiał sie Możdżeń
- A co miałam się zmienic - wzruszyłam ramionami
- Sodówa ci nie udeżyła - poczochrał mi włosy - Za to Lena ostatnio wariuje - zawył
- Jak to? - zdziwiłam się
- Nikomu nie mów, ale chyba jest w ciąży - szpnął mi na ucho
- Jeny jak się cieszę - zaczęłam klaskac
- Cicho debilu - uciszył mnie, wtedy zorientowałam sie, że w hotelu pojawiła się reprezentacja Niemiec
- Hej stary - przywitał się Możdżu z Dennisem
- Cześc - odpowiedział i spojrzał na mnie - Hej Ade
- Hej - wykrztusiłam
- MISTRZ JEST PROSZONA DO POKOJU 160! - wykrzyczała chyba Gosia
- Muszę leciec - powiedziałam i pobiegłam do wskazanego pokoju
- Witamy kapitana!!! - powiedzały huralnie
- Pogieło was? - spytałam widząc nadpobudliwe koleżanki
- Może trochę przedawkowaliśmy napoje energetyzujące - zaśmiała się Łucja
- Sikam! - zawyła Gosia
- I co mam ci nocnik prznieśc? - położyłam ręce na biodra
- Jakbyś mogła - spoważniała
- Ja ci dam! - wydarłam się, zrobiła krok w jej stronę, a ta zaczęła uciekac inne dziewczyny jej pomogły i wrzuciły mnie do wanny z wodą, cała przemoczona wybiegłam za Gosią na korytarz, niestety podłoga + woda cieknąca ze mnie to złe połączenie i wywinęłam orła. Spojrzałam w górę, skąd ktoś wyciągał ręke aby mi pomóc.
- Poradze sobie - burknęłam, a Dennis z niedowieżaniem pokręcił głową. Jednak musiałam podac mu dłoń bo poczułam straszny ból w kostce prawej nogi, nie chciałam tego okazywac bo przecież za dwa dni, a raczej dzień mecz.
- Powinnaś iśc do lekarza, choc zaniose cię do pokoju - nie odpowiedziałam nic bo Dennis wziął mnie na ręce. Jego perfum sparaliżował moje zmysły, patrzyłam się tępo w jego twarz.
- Możesz mnie postawic, pojadę windą - oznajmiłam gdy już się ogarnęłam
- A potem jak dojdziesz, daj sobie pomóc - spojrzał na mnie, zamilkłam, Dennis zaniósł mnie do pokoju gdzie na szczęście nikogo nie było, rozłożyłam się wygodnie na łóżku
- Dziękuje - szepnęłam i otuliłam się
- Nie ma za co - pocałował mnie w policzek i odszedł
Od tamtego czasu nie widziałam Dennisa, trafiłam do lekarza reprezentacji z kostką, po moich błaganiach dał mi zagrac, wygraliśmy skromnym 1:0 na początek. Alba też był zajęty reprezentacją, widywałam go na wspólnym posiłku.
- Myślisz, że wygramy z Amerykankami? - wtuliłam sie w Albę
- Wierzę w ciebie, wiem, że dasz z siebie wszystko - pocałował mnie w czoło
- A wy z kim gracie?
- Z Brazylią
- Trudny rywal - skrzywiłam się - Ale dacie sobie radę, mój chomciu - zaśmiałam się
- Wiesz podeszły do mnie te dwie Amerykanki - zaczął,a ja się wyprostowałam - Nie martw się spaławiłem je, ale lubię jak jesteś zazdrosna - zamruczał mi do ucha
- Zamkniesz drzwi - szepnęłam mu w usta
- Wedle rozkazu - podbiegł w strone drzwi i zaraz było obok mnie, a po chwili nade mną. Może to nie zbyt dobry pomysł zarwac noc, przed meczem, ale potrzebuje tego, tu i teraz. Zapomniałam tylko jednym małym szczagóliku, ja dzielę pokój z Gosią, która zaczęła się dobijac, kiedy kończyliśmy.
- Yyy, to ja może pójdę spac do Łucji - skwitowała przez drzwi, a ja schowałam się w objęciach Jordiego, który zaczął się śmiac.
Rozgrzewka przed meczem szła mi coraz gorzej, kostka nie dawała o sobie zapomniec, poprosiłam o jakieś środki przeciw bólowe, którę wreszcie dały mi normalnie w cwiczyc. Hymny odegrane, zaczynamy potyczkę z USA.
- Damy rade, damy rade - mruczałam pod nosem, stojąc na swojej pozycji
- Ade plecy! - krzyknęła Gosia, ale nie zdążyłam zaregowac została brutalnie powalona na ziemię
- Obiję ci buźkę i Jordi będzie mój - szepnęła mi Amerykanka
- W porządku? - spytała Gosia
- Tak, rozjedźmy debilki! - powiedziałam
Mecz był bardzo brutalny, posypały się kartki, ale to my strzeliliśmy bramkę do szatni, strzeliłam ja, asystowała mi Gosia. Po przerwie Amerykanki się wściekły, ale straciły kolejne dwa gole, dopisałam sobie jednego, a Gosia trafiła pierwszy raz na turnieju. Amerykanki może i miały przewagę w posiadaniu piłki, ale to my byłyśmy skuteczniejsze, przy kolejnym naszym kontrataku spojrzałam na telebim gdzie sprawdziłam czas 89 minuta, wbigłam w pole karnę i padłam jak długa, miałam mroczki przed oczami, ból promieniował od kostki po całym ciele, zawyłam z bólu i chyba straciłam przytomnośc.
~`*~`
Siedziałem na trybunach i oglądałem Ade, radziła sobie znakomicie, pomimo, że ciągle była faulowana. Zdobyła dwie bramki, cieszyłem się jej szczęściem, na trybunach widziałem Jordiego, on też jest tu dla Ade, ale ona ma przewagę nade mną, nie ma żony, która utrudnia mu życie. Olka dzwoniła trzy razy dziennie i żegnała się słowami, że jak ją zdradze zniknie z małym Adriano. Ona tak naciskała na to imię, a ono tak mi przypomina o Ade, kiedy skończą się te tortury, wieczorami w domu mam spokój, Olka wychodzi w bliżej nieokreślone miejsce i wraca rano, a ja zostaje z Adim, nie pytam, gdzie wychodzi, nie obchodzi mnie to, najważniejsze, że mam przy sobie syna. Zamyśleń wyrwał mnie krzyk ludzi, spojrzałem na boisko i ujrzałem zbiorowisko, zaraz bujkę i wjeżdżającą karetkę na boisko, szukałem Ade, ale jej nie znalazłem, zaraz w telebimie pokazali, że tą poszkodowaną jest Ade, zerwałem się z miejsca i chciałem tam wbiec, ale w połowie drogi uświdomiłem sobie, że to bezsensu i tak mnie do niej nie dopuszczą. Mecz postanowili dokończyc, a raczej oby dwie drużyny ustawiły się na swoich połowach, ale gdy sędzia zauważył, że żadna z Polek się nie rusza, odgwizdał koniec meczu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział ;> to fajnie, że jest z Jordim, bo ten Dennis nie jest jej wart. Głupie Amerykanki -_- mam nadzieje, że Ade nic się nie stało ;> pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńnowy na infatuacio.blogspot.com :>
OdpowiedzUsuń