Pojechałem z Możdżeniem do szpitala, gdzie znajdowała się Ade, na korytarzu spotkaliśmy reprezentacje Polski, zarówno kobiet jak i mężczyzn, gdy weszliśmy w kolejny korytarz spotkaliśmy Hiszpanki, wszyscy wyczekiwali, co z Ade, Możdżeń rozmawiał przez telefon, powtarzając, że "nie może się teraz martwic i jak tylko się czegoś dowie to da znac". Czyżby Lena była w ciąży? Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach, oby Ade nic się nie stało, choc nie wyglądało to najlepiej. Gdy jechaliśmy do szpitala, dowiedziałem się, co się dokładnie stało Ade, sfaulowały ją dwie Amerykanki, dosłownie wjechały jej w nogę z dwóch stron, co za bezmyślność!
- Pójdę poszukać Jordiego - oznajmił mi Możdżeń i wstał
- Ty jesteś Dennis, co? - zapytała ciemnowłosa dziewczyna
- Tak - odparłem nie pewnie, zdaje mi się, że gdzieś ją widziałem
- Antonia - wyciągnęła rękę, którą niepewnie uścisnąłem
- Miło mi
- Ade cały czas o tobie myślała, więc powiem ci tyle, że jesteś skończonym kretynem, jak mogłeś ją zdradzić z tą psycholką - warknęła, a ja spuściłem głowę. - Chociaż mogłeś nie dopuścić do tego, żeby przesyłała Ade, wasze zdjęcia, czy zaproszenia. Jesteś aż taki głupi - powiedziała gniewnie, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Jakie zdjęcia? Jakie zaproszenia? - podrapałem się po głowie
- Nie mów, że nic nie wiesz - warknęła, ale widząc moją pytającą minę opowiedziała mi cała historię, nie wiedziałem, że Olka może być aż tak podła. Ona ma obsesje, zrobi wszystko. Zacząłem się bac o syna, gdy o tym pomyślałem, muszę go jej odebrać i prosić o wybaczenie Ade. Przez korytarz przeszedł lekarz wszyscy zerwali się na równe nogi i wypytywali go o Ade.
- Co z nią? - zapytał Możdżeń
- Jest tu ktoś z rodziny? - spytał lekarz nie zważając na nasze pytania, wszyscy spojrzeli po sobie i nastała na chwile cisza, zaraz wyszedł przed szereg Możdżeń i oznajmił, że jest jej chłopakiem, nie długo ślub... Lekarz chyba uwierzył i wziął go na bok, pokręciłem głową z niedowierzaniem, Lena na pewno zrozumie sytuacje, jak wszyscy, ale szybko wymyślił tą historie. Spojrzałem w stronę, gdzie Możdżu rozmawiał z lekarzem, jego mina nie wyrażała żadnych emocji, do czasu, albo mi się zdaje albo Możdżu... płacze? Podszedł do nas ze spuszczoną głową.
- Wszystko dobrze? Powiedz, że tak - szturchnęła go Antonia
- Jest w szoku, wprowadzili ją w śpiączkę - oznajmił cicho - Może już nigdy nie zagra... - po tych słowach Mati jakby stracił głos, dobrze wiedział, wszyscy wiedzieliśmy jaka piłka jest dla niej ważna, może nawet najważniejsza, a teraz miałaby to stracić, załamie się!
~`*~`
- Ade, Ade - ktoś mnie wołał, ale ja nie miałam sił otworzyć oczu
- Panno Mistrz budzimy się - tego głosu nie rozpoznawałam, otworzyłam powoli oczy, aby je znów zamknąć.
- Nic cię nie boli - zapytał ten sam głos, pokiwałam przecząco głową
- No Ade, miesiąc spania ci starczy, otwórz oczka - uśmiechnęłam się, rozpoznałam ten głos to był Możdżeń, wykonałam jego polecenie i rozejrzałam się po pomieszczeniu, to na pewno nie jest moja sypialnia, ani hotel, ta biel po prostu razi mnie w oczy. Szpital? Ale jak...
- Miesiąc? - zapytałam słabo
- Zaraz ci wszystko opowiem, ale najpierw zawołam twoich rodziców - nie czekał aż odpowiem, po prostu wstał i wyszedł
- Córciu - uściskała mnie mama, a następnie tata. To nic dobrego nie wróży
- Dlaczego tu jestem? - spojrzałam na rodziców, wymienili ze sobą spojrzenia, a potem powoli zaczęli opowiadać, co mi się stało. - Wygrały? - szepnęłam
- Ale, co córeczko? - spytała z taką troską jak nigdy mama
- Wygrały ten mecz?
- Tak - uśmiechnęła się słabo
- To najważniejsze - uśmiechnęłam się lekko - Ale czekajcie, ja tu jestem miesiąc, czyli już się turniej skończył, które miejsce? - usiadłam wygodniej i wpatrywałam się w rodziców, wtedy wszedł Możdżeń
- Polki odpadły w 1/8
- A Hiszpanki?
- Też poległy w 1/8 - relacjonował, a ja nie mogłam w to uwierzyć, widziałam oby dwie drużyny, nie mogły przegrać, ale jak. Oby dwie świetnie przygotowane fizycznie, technika dla Hiszpanek, ale Polki zrobiły postępy, kto był kim były przeciwne drużyny, że nie mogły im podołać?
- Z kim przegrały? - wpatrywałam się w niego
- Polki z Nigerią, a Hiszpanki z Włoszkami
- Przecież mieliśmy sparing z Nigerią i ograliśmy je 4 do 0, a z Włoszkami też Hiszpanki wygrywały! - oburzyłam się - Tylko stąd wyjdę skopie im tyłki na boisku! - zagroziłam, a wszyscy posmutnieli
- Ade, nie wyjdziesz na boisko - powiedział tata i wyczekiwał mojej reakcji
- No może teraz zaraz nie, ale za miesiąc maximum dwa tak - mówiłam pewnie
- Nie możesz, lekarz powiedział, że ten wypadek przekreślił twoją karierę, masz dożywotni zakaz gry - wypowiadał każde słowa coraz ciszej, a mi napływały łzy do oczu.
- Nikt mi nie będzie zakazywać gdy w piłkę! - krzyknęłam - Po moim trupie!
Moje krzyki przywołały lekarzy, zaczęłam wrzeszczeć na nich, a ci mi dali jakieś środki uspokajające. Gdy się obudziłam, w pokoju był Możdżeń.
- Mati, śnił mi się koszmar - zaczęłam, a on spojrzał na mnie
- To nie był koszmar, to się stało naprawdę - pogłaskał mnie po głowię i otarł łzy, których nie zdołałam kontrolować
- Gdzie Jordi?
- Był rano, słyszał twoje krzyki chciał wejść, ale mu nie pozwolili, gdy miałaś wypadek on miał mecz, strasznie się wkurzył kiedy się dowiedział, że ty leżysz w szpitalu, a on dowiaduje się dopiero po godzinie od tego wydarzenia. Zaraz powinien być, a może już jest, sprawdzić? - zapytał
- Nie, nie chce nikogo widzieć - odwróciłam głowę w drugą stronę - Kiedy mogę opuścić szpital?
- Jutro cię wypiszą - oznajmił i pocałował mnie w czoło
- Mati, wyjdź - szepnęłam
- Ale...
- Wyjdź - rozkazałam i na dobre się rozkleiłam
Tak, jak Mati mówił po dniu mnie wypisali, nie chciałam nikogo widzieć, ale moja noga utrudniała mi to, cały czas ktoś mi musiał pomagać, bo jeszcze całkowicie nie odzyskałam władzy w niej. Po przylocie do Polski, na lotnisku napotkaliśmy fotoreporterów, założyłam kaptur i okulary i czym prędzej człapałam do samochodu.
- Jordi przyjedzie za dwa dni - oznajmiła mama, pomagając mi wysiąść
- Nie - zaparłam się - Niech nie przyjeżdża, poproś go, aby przesłał moje rzeczy pocztą
- Może sama to zrobisz - spojrzała na mnie
- Dobra i tak mi są nie potrzebne, niech robi z nimi co chce - machnęłam ręką i położyłam się w moim łóżku, zwinęłam się w kłębek i tak przeleżałam resztę dnia. W moim rodzinnym miasteczku nie ma rehabilitanta, który już za tydzień będzie mi potrzebny, dzień po dniu radziłam sobie coraz lepiej z przemieszczaniem się, w piątek kupiłam sobie mieszkanie w centrum Poznania, skąd miałam połączenie do lekarza z którym rozpoczęłam rehabilitacje. Rodzice się upierali, abym została u nich, ale nie chce, żeby widzieli jak się użalam nad sobą. I tak minęły mi kolejne miesiące, które strasznie różniły się od poprzednich, zawsze rano biegałam teraz śpię do 10, następnie mam rehabilitacje, potem zamykam się w domu i biadolę nad własnym losem. Po miesiącu zaczęłam powoli odzywać się do moich przyjaciół, ale rozmawiam z nimi tylko przez chat, albo telefon, nie chciałam się z nikim spotykać, nie chciałam, aby widzieli mnie w takim stanie. Nie wpadłam w żaden nałóg, jakby się ktoś mógł spodziewać... Jadłam kiedy miałam ochotę, ruszałam się w miarę możliwości, roniłam tyle łez ile było potrzebę, aby ukoić ból, teraz nie miałam odskoczni, nie miałam piłki. Stadion w Poznaniu, który tak kocham omijałam szerokim łukiem, spuszczałam głowę gdy widziałam na ulicach barwy Lecha, nie umiałam spojrzeć w twarz tym ludziom, tak bardzo chciałam podążyć za nimi, znów poczuć tą atmosferę, ale miałam wewnętrzną blokadę, dowiadywałam się o wyniku z relacji, nie obejrzałam, żadnego meczu, choć wszystkie nagrywałam Lecha, reprezentacji Polski, Barcelony, Hiszpanii, Hamburga, lecz nie odważyłam się ich odtworzyć.
Siedziałam po ciemku w swoich czterech ścianach, w wiadomościach znów pastwią się nad naszą reprezentacją, widzę Gosie jak udziela wywiad i znów te cholerne łzy na moich policzkach, przytuliłam się do poduszki i pierwszy raz od miesięcy wysłuchałam całego reportażu o piłce.
" Przepraszamy wszystkich kibiców, wiem, że zawieliśmy..." - mówiła ze spuszczoną głową Gosia
" Ten mecz był fatalny w moim wykonaniu, nie umiałam ustawić obrony (...) zawsze w tych kwestiach mogłam liczyć na... - mówiła Łucja, po czym się zacięła spojrzała na dziennikarza błagalnym wzrokiem, ale ten nie odpuścił, dopytywał się na kogo.
"...zawsze mogłam liczyć na podpowiedz Ade, ona była...jest nie oceniona." - Łucja spuściła głowę i odeszła nie zważając na dalsze pytania. Pewnie gdybym tam była skopała bym jej tyłek za te słowa, przecież ona sama ustawiała mur, ja czasem jej krzykłam, że ta stoi za daleko albo coś w tym stylu. Tęsknie za nimi cholernie, widzę po ich minie, że są rozsypane, ale dlaczego? Przeze mnie? Nie no ja nie jestem pępkiem świata.
To pytanie nie dawało mi spać, chciałam im pomóc, ale nie wiedziałam jak... Wstałam z łóżka i włączyłam tv. Poszukałam płyty z ich występów i zaczęłam je oglądać, na bieżąco pisząc, jakie popełniają błędy. Gdy został mi ostatni film spojrzałam na zegarek, 10! Czyli osiem godzin nad tym siedziałam! Odsłoniłam rolety i poszłam wykonać poranną toaletę, gdy skończyłam ubrałam się i wyszłam z domu, czułam się inaczej jakby lżejsza o parę kilo, pierwszy raz od tego nieszczęsnego wypadku uśmiechałam się i to szczerze. Poszłam do kamienicy z plikiem kartek, gdzie zapisałam błędy z meczy. Zapukałam niepewnie w drzwi.
- Ade? - zdziwiła się na mój widok - Ade kochana! - piskła po chwili i rzuciła mi się na szyje
- Przyszłam skopać wam tyłki - uśmiechnęłam sie i weszłam do środka
- Jak dobrze cię widzieć - obeszła mnie - DZIEWCZYNY! - zawyła
- Są tutaj? - spytałam nie dowierzając
- Właśnie przyjechały, miałyśmy się zastanawiać, co jest z nami. Telepatia działa - zaśmiała się i znowu mnie przytuliła
- Że wszystkie? - zdziwiłam się, a zaraz zostałam powalona na ziemię
- ADE! - pisknęły i rzuciły się na mnie
- Że wszystkie - zaśmiała się Gosia
- Jak dobrze, że jesteś, Ade no kurde! Potrzebujemy cię! - piszczała Łucja
- Wiesz, że nie mogę - posmutniałam, a ta mnie objęła
- Sztab szkoleniowy się wali, chyba trener poda się do dymisji
, a był z nami tylko trzy miesiące, gramy gorzej niż laski z B Klasy! Naszego poprzedniego trenera zwolniono zaraz po Mistrzostwach, bo po twoim wypadku posypaliśmy się totalnie - biadoliła Łucja
- Zgodzę się gracie gorzej niż osiedlówka! - krzyknęłam - Już dawać mi laptopa i coś do picia bo, co waszą nieudaną akcje będę krzyczała - oznajmiłam i poszłam do salonu, one stały zdziwione przez chwilę, ale zaraz podążyły za mną. Wyciągam kartki, włączyłam mecze i zaczęłam "wykładać". Na prawdę brakowało mi tych wariatek.
- Ej! Ja chciałam zjeść tą mandarynkę! - jęknęłam widząc jak Łucja z Agatą podrzucają owoc
- Ade przyjmij na klatę! - zawyła Agata, spojrzałam się w ich stronę i oberwałam owocem w dekolt, niezła plama się zrobiła...
- Debile - krzyknęłam i ściągłam bluzkę - a te zatrzymały wzrok na moich piersiach, o co im znowu chodzi!
- E, ale ci cycki urosły - zagwizdała Gosia
- Wal się - cisnęłam w nią bluzką
- Wróciła Ade - odtańczyła taniec radości
- Myślisz, że cię nie dogonię gnido? - podniosłam brew
- Oczywiście, że nie - pokazała mi język i zaczęła uciekać, a ja ruszyłam za nią, nie spostrzegłam się, że Gosia wybiegła z mieszkania i biegłam za nią po chodniku, stanęłam jak wryta i rozejrzałam się, wszyscy patrzyli na mnie.
- CO STANIKA NIE WIDZIELI? - krzyknęłam i poczułam jak ktoś narzuca na mnie bluzkę
- Ubieraj się - zaśmiał się Możdżeń
- Dobrze cię widzieć Ade - przytuliła mnie Lena, mojej uwadze nie uszedł jej nadzwyczaj duży brzuszek.
- Ślicznie wyglądasz - uściskałam ją
- łuu, Możdżu, co wy tu?! - zapytała Gosia
- Chcieliśmy przekazać wam zaproszenie na nasz ślub - uśmiechnęła się Lena
- Ale już chce ślub nie za wcześnie? - zapytała Gosia
- Myślę, że to dobry czas
- Ślub odbędzie się za pół roku, ale wiesz piłkarze mają taki grafik, że trzeba im mówic szybko - wyjaśnił Mati
Gosia zaprosiła ich do domu, cieszyłam sie, że wreszcie wyszłam do ludzi. Tak bardzo potrzebowałam kontaktu z innymi, nie da się życ samotnie, no właśnie... Muszę przeprosić Jordiego, że się do niego nie odzywałam. Weszłam do domu w znacznie lepszym humorze niż zazwyczaj, wykręciłam numer Alby.
- Jordi... - powiedziałam cicho
- Ade? - zdziwił się - Dlaczego się nie odzywałaś... no dobra głupie pytanie.
- Przepraszam, musiałam sobie wszystko poukładać
- Nie masz za, co. Wiesz, że czekam na ciebie, twoje rzeczy również
- No tak muszę z tobą porozmawiać, ale nie przez telefon, kiedy masz czas? Wpadnę
- Dla ciebie zawsze - wiedziałam, że się uśmiecha
- To spodziewaj się mnie jutro, pa - szybko się rozłączyłam, bilet zabukowałam już u Gosi.
Wstałam szybko i zadzwoniłam do lekarza, że dzisiaj mnie nie będzie. Nie brałam walizek, przecież i tak wszystko jest w Barcelonie. Już usiadłam wygodnie na fotelu i podziwiałam widok za oknem, za parę godzin później byłam na miejscu, cieszyłam się, że nie wzięłam walizek bo nie obyło się bez przesiadki.
- Hej - przywitałam się z Jordim
- Stęskniłem się i to bardzo, bardzo - przytulił mnie do siebie
- Ja też - szepnęłam
- Zostajesz tu prawda? - spojrzał na mnie
- Nie Jordi, ja tylko po walizki - spojrzałam na niego niepewnie
- Czyli z nami koniec? - posmutniał
- Przepraszam - spuściłam głowę
- Dennis? - spytał, gdy byliśmy w jego aucie
- Nie, ja...
- Nadal go kochasz, co? Życzę szczęścia - mówił spokojnie
Jechaliśmy w ciszy, w jego domu to samo, zapakowałam wszystko i zeszłam na dół, gdzie siedział przy stole, przywołał mnie ruchem ręki do siebie.
- Nie pozwól Olce, się szantażować, on też cię kocha, był w szpitalu codziennie, walcz o niego, zrozumiano - pogroził mi palcem
- Jesteś kochany - wstałam i się do niego przytuliłam
- Za długo jako para nie wytrzymaliśmy, co nie? - zaśmiał się - Fajnie było nie powiem - przeciągał - Ale wolę ciebie jako przyjaciółkę, co ty na to? - wyciągnął rękę
- Zgoda - uśmiechnęłam się
- Odwiozę cię, a i zarezerwuj sobie tydzień dla mnie w wakacje, bo przyjadę - oznajmił
- Tak jest - zasalutowałam
Cieszę się, że sprawa z Jordim się wyjaśniła. Teraz zostało mi najtrudniejsze, zamknąć rozdział z Dennisem. Cały lot spałam, zaspana człapałam po schodach do mieszkania, ku mojemu zdziwieniu czekał ktoś na mnie.
- Dennis? - zdziwiłam się, co to telepatia, najpierw cała drużyna, Możdżu, Lena... a teraz on?
- Jak się czujesz? - podszedł do mnie
- Dobrze - wykrztusiłam i spojrzałam mu w oczy - Co tu robisz? - spytałam cicho
- Możemy wejść do ciebie, wszystko ci opowiem. - skinęłam głową i odkluczyłam drzwi, wskazałam salon Dennisowi, a sama poszłam zrobić coś do picia. Postawiłam dwa kubki na stole i spojrzałam na Dennisa, który przeglądał moje nagrania z meczy.
- Nagrywałaś to wszystko? - zdziwił się
- Tak, ale obejrzałam tylko reprezentacje Polski
- Rozumiem - powiedział i spojrzał mi w oczy, speszona odwróciłam głowę, a ten się odchrząknął
- Chyba nie przyjechałeś tutaj rozmawic o tym czy oglądałam mecze czy nie - zwróciłam się do niego, po chwili ciszy
- Nie - wyprostował się - Olka trafiła do więzienia - spojrzał na mnie wyczekująco
- Co? - zrobiłam wielkie oczy
- Była dilerem, policja też znalazła dowody na to, że ona razem z niejakim Hubertem wstrzykneli ci narkotyki, kiedy byłaś w Polsce, została też oskarżona o pobicie. - mówił dalej
- Matko - przeraziłam się - Co za psychol! - wkurzyłam się - Ile jej grozi?
- Zależy, 15 przy dobrych wiatrach... Ale może być więcej
- Współczuje żony - poklepałam go po ramieniu
- Tak żona to nie żona, chciałem po prostu zapomnieć o tobie przy niej - skwitował dosadnie, a ja zamrłam
- Dennis, sam ją sobie wybrałeś - założyłam ręce na piersi
- Byłem idiotą wiem, ale Ade kocham cię - przysunął się do mnie
- Byłeś? Co się zmieniło, że nie jesteś? - ironizowałam
- Wreszcie przyznałem przed samym sobą, że nadal cię kocham - położył dłonie na moich policzkach
- A co z Adim? - spytałam słabo
- Jest z Matim - oznajmił - Przepraszam cię, za wszystko. Błagam cię spróbujmy byc znów szczęśliwi - lekko musnął moje usta, nie wytrzymałam przyciągam go jeszcze bliżej i pocałowałam namiętnie. Tak bardzo mi go brakowało.
- Jesteś idiotą - skwitowałam między pocałunkami, a ten spojrzał na mnie pytająco - I może będę najgłupszą na świecie, że się na to zgadzam, ale nie wytrzymam bez ciebie. Tylko nigdy więcej mnie nie rań - szepnęłam
- Obiecuje - pocałował mnie w czoło, usiadłam na nim okrakiem, a ten wstał i zaniósł mnie do sypialni
- Skąd wiesz, że tutaj jest sypialnia? - zaśmiałam się
- Sprawdziłem, gdy byłaś w kuchni - uśmiechnął się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz