niedziela, 3 lutego 2013

9. Obóz

                Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek wskazywał 4:58, kręciłam się z boku na bok, ale nie mogłam usnąć. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam w bok gdzie spała Lena, uśmiechała się przez sen, może ona będzie miała więcej szczęścia w miłości niż ja. Podkuliłam nogi i oparłam głowę na kolanach. I co teraz? Jutro, a raczej dzisiaj mam trening z Dennisem, a jutro testy. Może nie pójdę na trening tylko poćwiczę indywidualnie. Nie chcę go widzieć. Nikomu nie powiedziałam, że nie jesteśmy już razem, nie miałam siły. Spojrzałam na telefon, było 7 nie odebranych połączeń i 2 sms. Zuza dzwoniła trzy razy, a mama z tatą cztery. Odczytałam sms, pierwszy od rodziców.
Wierzymy w ciebie mała! Wiemy, że jesteś najlepsza! Kochamy cię.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu i wiedziałam, że nie mogę ich zawieść.
Drugi sms był od Gosi, wszystko sobie wyjaśniliśmy, wybaczyłam jej.
Mała kocioł jest z TOBĄ! Daj im w kość! PS. Widzimy się na meczu
J
Wstałam z łóżka i ubrałam się w sportowy stanik i szare szorty. Związałam włosy w wysoką kitkę i zmyłam makijaż, ponieważ wczoraj usnęłam. Musnęłam tylko rzęsy tuszem i wybiegłam z pokoju, wcześniej zostawiając na stole karteczkę dla Leny, by się nie martwiła i że dzisiaj poćwiczę sama, chwyciłam przed wyjściem jeszcze telefon z słuchawkami. Nie przejmowałam się, że nie znam Barcelony, ba jestem tu pierwszy raz! Chciałam się odciąć od świata, nie zważając, na bardzo wczesną porę. Biegłam właśnie ślicznymi uliczkami, podziwiałam kamienice, wzrok powędrował mnie w niebo gdzie już świtało. Założyłam słuchawki i zaczęłam cicho nucić pod nosem każdą piosenkę. To miasto koiło moje nerwy. Podniosłam głowę do góry momentalnie oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
- Wow – na tylko tyle było mnie w tym momencie stać. Stałam powiem przed Camp Nou. Przez chwilę odtwarzałam sobie w głowie drogę, jaką biegłam, ale nie pamiętałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wpatrywałam się w stadion.
- Robi wrażenie, co? – zapytał ktoś stojący za mną po angielsku.
- Tak – z uśmiechem odwróciłam się i zdębiałam. Przede mną stał jeden z zawodników FCB., a dokładniej Jordi Alba.
- Chcesz zobaczyć jak wygląda w środku? – uśmiechną się przyjaźnie, a ja poczułam wibracje w kieszeni.
- Myślę, że zobaczę za tydzień – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon dzwonił Artjom, pewnie nie zastał mnie w pokoju, a ja kompletnie zapomniałam, że miałam poćwiczyć z nim karne.
- Dlaczego za tydzień? – spytał zdziwiony
- Gracie sparing z HSV – oznajmiłam i nadusiłam na telefonie czerwoną słuchawkę
- A no tak, czyli jesteś Niemką ? – zlustrował mnie wzrokiem, ja spojrzałam na siebie nigdy bym nie powiedziała, że spotkam piłkarza wielkiego klubu gdy jestem nie wymalowana bo rzęsy się nie liczą, do tego w staniku sportowym i krótkich szortach.
- Nie – zaprzeczyłam szybko. – Jestem Polką – powiedziałam dumnie
- Ah tak, Euro 2012 – uśmiechną się na samo wspomnienia, a mi się zrobiło strasznie miło, że pamięta, gdzie się odbywało. – Co cię, więc sprowadza o tak wczesnej porze?
- Biegałam, a nogi same zaprowadziły mnie tutaj.
- Aha, może kiedyś pobiegamy razem – pokazał swoje ząbki
- Gdy skończy się obóz HSV wyjeżdżam – oznajmiłam – może za pół roku tutaj przyjadę – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
- To mamy czas, szkoda, że nie zagram w tym meczu – zrobił smutną minkę
- Jak to?! Miał grać pierwszy skład – oburzyłam się, spojrzałam na niego, a go chyba bawiło moje oburzenie.
- Wiesz, chciałbym, naprawdę, ale z gipsem zapewne byłoby mi trudno – zlustrowałam go wzrokiem i dopiero teraz zauważyłam, że porusza się o kulach, momentalnie zarumieniłam się i spuściłam głowę, było mi głupio.
- Sorry – wymruczałam
- Ładnie ci w różowym – oznajmił triumfalnie, a w mojej kieszeni znowu zaczął wibrować telefon.
- Wiesz muszę iść, ścigają mnie – pokazałam na telefon i zatrzymałam pierwsza taxi, jaka się nawinęła.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz! – krzykną za mną Alba
- Ade – oznajmiłam i wsiadłam do taxi, pokazałam kierowcy na telefonie adres i ruszyliśmy.
Uśmiechałam się przez cała drogę, spotkanie z piłkarzem poprawiło mi humor, ale widząc hotel znów przypomniałam sobie, co mnie spotkało. Zapłaciłam kierowcy i powolnym krokiem kierowałam się w stronę hotelu, gdy tylko przekroczyłam próg wyrósł jak spod ziemi Artjom.
- Gdzieś ty się podziewałaś! – wrzeszczał
- Napisałam Lenie, że nie ma się martwić, o co ci chodzi – oburzyłam się
- Wychodzisz w środku nocy nie znając miasta i pytasz się o co mi chodzi! – wrzeszczał, - Przecież mogło ci się coś stać – powiedział trochę ciszej
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa – oznajmiłam kładąc ręce na piersiach
- Dlaczego to zrobiłaś, dlaczego poszłaś sama – dopytywał
- Poszłam pobiegać – powiedziałam bez emocji i wyminęłam go
- Coś się stało tak? – zadawał kolejne pytania, a ja miałam dosyć tego przesłuchania. Otworzyłam drzwi od pokoju i weszłam do środka zamykając je przed nosem Łotysza. Wbiegłam do łazienki i ściągnęłam się wszystko, ciepła woda działała kojąco. Wyszłam owinięta ręcznikiem, gdy zobaczyłam, że na łóżku siedzi Lena, Peter, Marcel i Artjom chciałam się cofnąć, ale do pokoju wszedł Mati i pociągną mnie za rękę tak, ze teraz siedziałam pomiędzy Artjomem, a Możdżeniem.
- Czy mogę się ubrać – powiedziałam zdenerwowana, gdy cała gromada wpatrywała się we mnie.
- Nie – odpowiedzieli wszyscy jak jeden mąż
- No, ale… - wstałam, od razu poczułam na nadgarstkach jak piłkarze ciągną mnie do tyłu. Więc znowu usiadłam, założyłam ręce na piersi.
- Co się dzieje? – zapytała Lena, siedząca naprzeciwko mnie.
- Nic – odpowiedziałam bez namiętnie, nagle poczułam jak łzy napływają mi do oczu
- Przecież widzimy Ade, chcemy ci pomóc – teraz zabrał głos Artjom
- Naprawdę nie macie się o co martwić – próbowałam mówić spokojnie
- Dennis? – zapytał, a raczej stwierdził Marcel
- On już się nie liczy – machnęłam ręką
- Zabije go – wstał Artjom, po nim Marcel – Mówiłem, że jeśli cię skrzywdzi… - nie dokończył bo uciszyła go Lena patrząca ciągle na mnie, a ja nie mogłam już powstrzymać łez, spływały mi po policzkach, Mati objął mnie ramieniem i mocno przytulił, rozpłakałam się na oczach wszystkich, wtuliłam się w Możdżenia i łkałam jak dziecko, od czasu do czasu dusząc się łzami.

~`*~`

                Oglądałem jakiś durny teleturniej, gdy ktoś zaczął walić w drzwi. Leniwie zwlokłem się z kanapy i poszedłem otworzyć. Jacopo stał już przy drzwiach, spoglądał przez judasza i zerkał na mnie z przestraszoną miną.
- Kryj się – powiedział podchodząc do mnie
- Co – zapytałem zdziwiony
- Chcesz żyć to lepiej się ukryj – mówił z przerażeniem w oczach Jacopo, co u mnie wywołało uśmiech i otworzyłem drzwi cały czas patrząc na Jacopo, tylko uchyliłem drzwi, a ktoś powalił mnie na ziemię.
- Jak mogłeś – wrzeszczał Artjom, odciągając ze mnie Możdżenia
- O co wam chodzi – zapytałem zdezorientowany, ale widząc wyraz twarzy Artjoma zaraz wiedziałem, swoją drogą on nigdy nie był tak zły jak teraz.
- O Ade kretynie – podszedł do mnie Artjom, ale Marcelo odciągną go za siebie
- Zawiodłem się na tobie – skwitował Marcelo, bez słowa przyjmowałem ich wszystkie obelgi. Nagle Artjom nabuzowany jak nigdy uderzył mnie w twarz, Mateusz wyniósł go z pokoju. – Wiesz, że ci się należało – powiedział już spokojny Marcelo. Skinąłem głową na znak, że się z nim zgadzam i masowałem obolały policzek.
- Zaopiekujcie się nią – szepnąłem do Marcelo, ze spuszczoną głową, on wyszedł z pokoju.
- Śliwa murowana – skomentował mój stan Jacopo – idę po lód, dużo lodu – dodał
Westchnąłem głęboko i położyłem się na kanapie. Za mną stanął Artjom, usiadłem i spuściłem głowę.
- Gramy w jednej drużynie, więc musimy się dogadać. Nie poruszamy tematu Ade, dobrze? – mówił spokojnie
- Tak – powiedziałem ściszonym głosem.
- Więc to nasza ostatnia rozmowa o niej – usiadł koło mnie i przez chwile mi się wpatrywał – Olka jest z tobą w ciąży?
- Nie wiem – schowałem twarz w dłoniach, żałowałem, że z nią byłem, przecież miałem wszystko miałem Ade, ale świadomość, że zapewne wyjedzie zwyciężyła.
- Jak mogłeś – wysyczał Artjom
- Przecież Ade wyjedzie nie chciałem zostać sam – powiedziałem bez namysłu, ale zaraz tego pożałowałem bo Artjom zabił mnie właśnie wzrokiem.
- Jesteś pieprzonym egoistą – stwierdził
- To nie miało tak zabrzmieć – broniłem się
- A jak?
- Po prostu nie chce być jej kulą u nogi
- Nara – wstał Artjom nie chcąc słuchać moich marnych prób tłumaczenia się.

~`*~`

                Płakałam jeszcze chwile leżąc głową na kolanach Leny. Słyszałam krzyki, ale nie miałam siły się ruszyć. Spojrzałam na telefon gdzie po raz kolejny przeczytałam sms od rodziców. Oni zawsze będą mnie kochać, uśmiechnąłem się pod nosem i otarłam łzy.
- Idziemy na siłownie – powiedziałam podnosząc się, Lena spojrzała na mnie badawczo.
- Na pewno chcesz?
- Jasne, nikt mi nie przeszkodzi w dążeniu do marzeń – oznajmiłam dumnie i wciągnęłam na siebie biały stanik sportowy i granatowe szorty. Lena ubrała żółty i do tego czarne spodenki.
Szliśmy bez słowa na siłownie, nie przeszkadzało mi to. Ta cisza była wręcz zbawienna. Wzięłyśmy się ostro do ćwiczeń, po dwóch godzinach wyszliśmy z siłowni i poszłyśmy się ogarnąć do pokoi, ponieważ chcieliśmy pozwiedzać Barcelonę. Rozpuściłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, było strasznie gorąco, więc ubrałam biały top i beżową zwiewną spódnicę z wysokim stanem, do tego cieliste sandałki na koturnach, Lena za to postawiła na koczka i kanarkową sukienkę na jedno ramię, a na nogi włożyła japonki. Teraz, kiedy ona jest na płaskim, a ja na koturnach jesteśmy równego wzrostu.
- Jestem z ciebie dumna – powiedziała, gdy wychodziliśmy z hotelu
- Z jakiego powodu – uśmiechnęłam się serdecznie
- Nie zamknęłaś się w sobie, wyglądasz tak cudo… - zawiesiła się i parzyła w jedno miejsce z otwartą buzią.
- Co jest – zaśmiałam się i skierowałam wzrok za jej
- O hej – uśmiechną się
- Hej – odpowiedziałam dumnie, a Lena otworzyła jeszcze szerzej buzię.
- Znów się spotykamy, to przeznaczenie? – zapytał unosząc przy tym zabawnie brwi
- Zapewne – mówiłam przez śmiech, Lena dała mi kuksańca – To Lena, Lena to Jordi Alba.
- Miło mi – wyszczerzył się
- Mi też – wyjąkała
- Gdzie idziecie? – zapytał Alba
- Pozwiedzać – wypaliła Lena, widocznie zaniecha właśnie minęła
- Mogę wam potowarzyszyć? – zapytał błagalnie Alba, a mi znów zachciało się śmiać, widocznie ten człowiek dobrze na mnie działa, poprawia mi humor w mgnieniu oka. Spojrzałam pytająco na Lena, choć wiedziałam, że się zgodzi, ale wolałam się upewnić, on szybko skinęła głową na znak, że się zgadza.
Po wielogodzinnej wycieczce zaczęły mnie strasznie nogi boleć.
- Może już wracajmy, umieram – wyjęczałam i wlokłam jedną nogę za drugą
- Zrobić ci usta-usta? – zapytał Jordi i ułożył usta w „dzióbek”
- Nie skorzystam – odparłam słodko
- To może… - wymyślał
- Ade, może za pół roku będziemy tu mieszkać – mówiła Lena, rozglądając się dookoła.
- Może – westchnęłam
- Przeprowadzacie się tutaj! – krzyknął uradowanych Alba
- Zobaczymy ja pójdą testy – odparła Lena
- Jakie testy? – zapytał zdezorientowany piłkarz, a my na przemian z Leną zaczęliśmy mu opowiadać. Polubiłam go, trochę walnięty, ale ja „w pełnej formie” psychicznej jestem do niego podobna. Właśnie doszliśmy do hotelu, podziękowałam za mile spędzony czas razem z Leną, Jordiemu, kątem oka zauważyłam, że piłkarze HSV wracają z treningu, nie chciałam widzieć Aogo więc pociągnęłam Lene, do wejścia, ale Jordi mnie powstrzymał.
- Musze już iść – jęknęłam, widząc zbliżających się piłkarzy
- Wiesz, że jutro będziesz ogłoszona moją dziewczyną – oznajmił uradowany Hiszpan, a ja zerknęłam na niego.
- Pewnie w gazetach pojawią się domysły, nie przejmuj się – odparł uśmiechnięty
- Spoko, naprawdę muszę już iść, pa – dałam mu buziaka w policzek i nie zważając na patrzący się na nas cały sztab szkoleniowy z piłkarzami, wbiegłam do hotelu i udałam się do swojego pokoju. Zostawiłam biedną Lena samą, pewnie teraz musi się im tłumaczyć, gdy usiadłam na łóżku zrozumiałam, że nie jestem sama w pokoju, słyszałam szum wody w łazience. I co teraz? Uciekać? Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam za klamkę od łazienki.
- O już jesteście, myślałam, że dużej wam to zejdzie. Nie powiem twój pocieszyciel niczego sobie – ironizowała Ola, a ja stałam i nie mogłam się ruszyć, jak ona śmie tutaj wchodzić? Jeszcze gdy nas nie ma, ogarnęłam mnie straszna złość w środku, ale na zewnątrz próbowałam zachować kamienną twarz.
- Co ty do jasnej cholery robisz w moim pokoju – warknęłam
- No wiesz, Dennis poszedł na trening, a ja musiałam się wykąpać, znając ciebie zawsze zostawiasz otwarte drzwi więc weszłam, powinnaś mi podziękować, że pilnowałam ci rzeczy. A teraz przepraszam idę do Dennisa – mówiła to z takim spokojem, że mnie ogarnęła jeszcze większa złość. Chwyciłam ją za włosy i wypchnęłam za drzwi, upadła. Zaraz przy niej znalazł się Dennis.
- Jesteś nienormalna – krzyknęła Ola
- Kto to mówi – krzyknęłam nie zważając na Dennisa
- Ona jest w ciąży do cholery – stanął w jej obronie Aogo – Mogło jej się coś stać – krzyknął na mnie i potrząsną mną. Olka przyglądała się temu z triumfalnym uśmiechem.
- Jesteście siebie warci – wycedziłam przez zęby i odepchnęłam go od siebie zamykając szybko drzwi na klucz. Osunęłam się po nich i zaczęłam walić pięścią w podłogę. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, przechyliłam się w bok i uderzyłam głową o podłogę.

Zbudziło mnie trzaskanie w drzwi, rozejrzałam się, leżałam na podłodze obok drzwi, podniosłam się i otworzyłam je.
- Jak tam lepiej się czujesz – zapytał Artjom
- Pewnie – wymusiłam uśmiech
- Dobraaa – przeciągał – To najpierw powiedź, co to za akcja z Albą?
- Żadna, biegałam i się spotkaliśmy, spoko jest – powiedziałam bez emocji
- Ok., to teraz ważniejsza sprawa – zamilknął na chwilę – Czemu się zakluczyłaś, ty tego nigdy, ale to przenigdy nie robisz – stwierdził, westchnęłam głęboko.
- Olka tu była, kiedy zwiedzaliśmy Barcelonę, przyszłą się wykąpać, rozumiesz – zerknęłam na wyraźnie zdziwionego Artjoma.
- Wezwałaś ochronę? – spytał
- A wiesz, że to mi nie przyszło na myśl, zaczęła wydziwiać, że teraz idzie się spotkać z Dennisem. – nie wytrzymałam po policzkach znowu popłynęły łzy
- Idiotka – powiedział zły i mnie przytulił, to był mój anioł struż, mój starszy brat, którego zawsze chciałam mieć.
- Wiesz, co zrobiłam, wzięłam ją za włosy i wypchnęłam z pokoju, wtedy podleciał Dennis i – przerwałam, poruszałam ustami, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- Cii – pogłaskał mnie po głowię
- Wstawił się za nią, powiedział, że ona jest… Że ona no wiesz. Wyzwał mnie, on do mnie nic nie czuje, nic nigdy nie czuł. – rozpłakałam się na dobre. Dochodziła 20 zeszliśmy na kolację, trener zaczął krzyczeć, że już za późno, ale my byliśmy tacy głodni. Zjadłam kolację w towarzystwie Matiego, Artjoma i Marcelo.
- Dobra Ade idź spać, jutro wielki dzień – powiedział Mati obejmując mnie ramieniem, mówiłam, że Artjom to mój jedyny starszy brat? To mam jeszcze dwóch: Mateusza i Marcelo.
- Mati mogę spać z tobą – zapytałam nieśmiało
- Pewnie – uśmiechną się
- A ja? – zapytał zawiedziony Marcelo
- Ty masz dziewczynę, a ty – wskazałam na Artjoma, który już chciał coś powiedzieć – a ty masz żonę – uśmiechnęłam się
- Przecież się nie obrazi – skomentował moje słowa Artjom, a wszyscy wybuchli śmiechem
- To zadzwoń do niej i się zapytaj czy możesz spać z dziewczyną – zachęcił go Marcelo, Artjom wyciągną telefon z kieszeni i zadzwonił do żony, po tym jak odstawiał na większą odległość telefon od ucha, można było wywnioskować, jakie jest jej zdania na ten temat. Wszyscy podśmiewaliśmy się z biednego Artjoma, który zaczął się tłumaczyć kochanej żonce. Poklepałam go po ramieniu i skierowałam się do swojego pokoju po rzeczy i oznajmić Lenie, ze śpię u Matiego. Ku mojemu zaskoczeniu nie było jej tam, była za to karteczka.
Jestem u Petera, nie wiem, kiedy wrócę, chyba rano. Nie martw się będę przygotowana do testów. Buziaki
Możdżeń zajrzał mi przez ramię i przeczytał wiadomość, chyba mu się nie spodobała, bo odwrócił wzrok i zacisnął pięści. Czyżby nasz Możdżu lubi, lubi Lenę? Kiedyś to z niego wyciągnę. Wzięłam koszulkę do spania w rękę do tego szorty i powędrowałam wcześniej zakluczając drzwi za Możdżeniem do jego pokoju.
- Dlaczego wy macie dwuosobowe łóżka a my jedno? – zapytałam, zakładając ręce na piersi
- Bo musimy wypoczywać po ciężkim dniu – powiedział dumnie i spojrzał na moją „pidżamę”, uśmiechną się
- Co się szczerzysz? – zapytałam
- Zmieniłaś preferencję – spojrzał na mnie rozbawiony
- Że co? – oburzyłam się
- cweLka – zaśmiał się, spojrzałam na moją, koszulkę, która tak naprawdę nie była moja. Rzuciłam ją szybko na podłogę.
- Skąd to! – wrzeszczałam widząc koszulkę drużyny z warszaffki
- Mój brat by cię za to poćwiartował – stwierdził Możdżeń, podnosząc koszulkę i oglądając ją ze wszystkich stron
- Weź to wyrzuć do śmieci, spal, albo chociaż schowaj – patrzyłam błagalnie na Mateusza
- Schowam – stwierdził, pakując to coś do plecaka
- Jak to się znalazło w moim bagażu. Ah no OLKA – wysyczałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, Możdżeń wybiegł za mną i chwycił mnie od tyłu w pasie, wciągając mnie z powrotem do jego pokoju.
- Cii, uspokój się. – podał mi swoją koszulkę, którą nosił w Lechu. – Białej nie mam – uśmiechną się
- Dzięki –powiedziałam spokojnie i poszłam do łazienki się przebrać, po tym wparowałam do łóżka koło Matiego i się wtuliłam w niego.
- Dobranoc mała – szepną i zgasił lampkę
- Dobranoc – odpowiedziałam i zasnęłam.

~`*~`

                Obudziłem się jako pierwszy koło mnie spała Ola, wczoraj po tej akcji z Ade źle się poczuła, więc zaproponowałem, żeby została. Spojrzałem na zegarek, zostało pół godziny do rozpoczęcia treningu. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem budzić chłopaków, akurat dzisiaj była moja kolej. Wchodziłem do wszystkich pokoi, Son zaczął rzucać we mnie butelkami z wodą na znak, że nie ma zamiaru się ruszać, odkręciłem butelkę i rzuciłem w niego, podziałało od razu wstał, z nietęgą miną zaczął się ubierać. Artjom gadał przez telefon gdy do niej zajrzałem, pokazałem na zegarek, a on kiwną głowa, że rozumie, Marcelo biegła po pokoju w samych bokserkach i wrzeszcząc, że nie może znaleźć swojego stroju treningowego, spojrzałem na niego jak na czubka, bo strój leżał na kanapie wokół, której on biegał, wcisnąłem mu strój w rękę i wybrałem się do pokoju Mateusza. Otworzyłem drzwi i wrzasnąłem.
- Za 10 minut tre… - zamarłem, Mati leżał z Ade, a ona go obejmowała
- Już idę – wycedził Mati i położył sobie poduszkę na głowię
- Za 10 minut trening – warknąłem i ściągłem z nich kołdrę, Ade była w jego koszulce i szortach tak bosko wyglądała, obejmowała Możdżenia i spała nie robiąc sobie nic z moich krzyków.
- Cicho bądź, bo mi Adke obudzisz – upomniał mnie Mati, a ja stawałem się czerwony ze złości.
- Co? – zapytała zaspana dziewczyna podnosząc głowę i patrząc na nas nieprzytomnym wzrokiem
- Powiedz mu, żeby wstawał bo jest trening – wysyczałem
- Mati wstań bo jest trening – ziewała i wtuliła się w niego
- Widzisz nie mogę wstać – powiedział triumfalnie Możdżu – Ade o której masz testy? – szepnął jej do ucha
- O 10 – oznajmiła, teraz dopiero zorientowała się, że stoję nad nimi, spojrzała na mnie, pocałowała Mateusza w nos i wyszła – Idę się szykować, Pa – wybiegła
Zlustrowałam Możdżenia i tupałem nogą.
- Dobra, dobra już wstaję – poniósł ręce w geście obrony
- Co ona u ciebie robiła – wysyczałem przez zęby
- To już nie twoja sprawa – powiedział oschle i wciągną dresy

~`*~`

                Wychodząc od Mateusza zobaczyłam jak Ola wychodzi z pokoju Aogo, wzięłam głęboki oddech i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju. Chyba mnie nie zauważyła, otworzyłam pokuj i uszykowałam sobie spodenki i koszulkę na testy, moje szczęśliwe buty i opaska na głowę, aby mi włosy nie „latały”. Wzięłam szybko odświeżający prysznic i włączyłam pobudzającą muzykę, która zagrzewała mnie do walki. Lena patrzyła na mnie i słysząc tą samą piosenkę po raz setny zaczęła łapać polskie słowa. Ubrałam się, zrobiłam wysoką kitkę i spojrzałam na siebie w lustro, mino że nie miałam na sobie makijażu podobałam się sobie, uśmiechnięta spojrzałam na Lenę, która także była już ubrana, podałam jej opaskę, a ta związała włosy w kok i ją nałożyła. Wzięłam sportowe rzeczy w torbę i wyszłam razem z Leną pod hotel gdzie czekała na nas taxi.
- Damy radę – uśmiechnęłam się do Leny, która coraz mocniej ściskała moją dłoń.
- Super mieć taką przyjaciółkę – przytuliła się do mnie
- Jesteśmy najlepsze, pamiętaj
- Tak jest – zasalutowała.
Podjechaliśmy pod wielką bazę treningową, podszedł do nas jakiś mężczyzna i zaczął nam tłumaczyć, co będziemy musiały zrobić i inne pierdoły z tym związane.
Podchodząc do kolejnego ćwiczenia, uśmiechałam się jakoś złe myślenie mnie opuściło, mówiłam sobie raz się żyję i wykonywałam posłusznie wszystkie polecenia. Na testy zeszedł cały dzień, wykończone wróciliśmy do pokoju. Opadłam zmęczona na łóżko.
- Mogliśmy sobie to rozdzielić na kilka dni – powiedziała Lena
- Tak, wiem głupi był pomysł z tym wszystkim na raz, ale nie poszło nam chyba źle, co?
- Pewnie, że nie, a powiem więcej poszło nam znakomicie – uśmiechnęłam się cwaniacko Lena
- Skąd ta pewność? –zaciekawiłam się
- Zajrzałam im przez ramię jak pisali do siebie kartki, że cytuje „ Trzeba je potrzymać w niepewności, ale są świetne” – Lena parodiowała głos trenera, potem poszła do łazienki się wykąpać. Włączyłam laptopa, gdzie rodzice już czekali na mnie na czacie. Przegadaliśmy dobrą godzinę, potem poszłam się wykąpać, ułożyłam się wygodnie w wannie i rozkoszowałam się chwilą. Po kąpieli od razu zasnęłam.
Kolejne dni obozu mijały szybko, z Leną chodziliśmy na testy i poznawaliśmy dziewczyny z drużyny, razem z Leną podpisaliśmy już umowę, wszystko potoczyło się tak szybko, ale nie żałowałam będę robić to, co kocham. Rano biegałam z Leną, potem spotykaliśmy się z Albą, który tak bardzo chciał biegać, ale gips zdejmują mu dopiero po naszym wyjeździe. Tak jak mówił w gazetach zaczęły się spekulacje, która z nas jest dziewczyną Jordiego, a ten pacan, zamiast to sprostować to uśmiechał się tajemniczo do reporterów i mówił, że to jego słodka tajemnica, za co dostał łokciem w żebra. Były dobrym kumplem, gdy byliśmy sami, bo Lena zajmowała się Peterem opowiedziałam mu o Aogo. Umiał słuchać i mnie rozśmieszać, raz rozmawialiśmy przy otwartych drzwiach, bo w pokoju zepsuła się klimatyzacja i było strasznie duszno przez korytarz przechodził Dennis, gdy nas zobaczył spuścił głowę i zacisnął pięści. Naprawdę nie wiem, o co temu człowiekowi chodzi ma swoją Olkę, mnie niech zostawi w spokoju. Patrzyłam tak na Dennisa, do którego przykleiła się właśnie Ola, całowała go, a on jakby od niechcenia jej oddawał pocałunki.
- Nadal go kochasz, co? – powiedział Jordi, odrywając moją uwagę od nich.
- Nie da się tak po prostu odkochać – westchnęłam – Chociaż ja nie umiem – skrzywiłam się i znowu spojrzałam w stronę Aogo.
- Chyba poznam cię z moimi kolegami, przy nich zapomnisz – wyszczerzył się
- Jesteś kochany, ale nie chce się z nikim związać – podkuliłam nogi i objęłam je
- Kiedy tu zamieszkacie – spytał Alba, zmieniając temat
- Jak się ugadają to nawet za miesiąc – uśmiechnęłam się i wtuliłam w Albę
- I gdzie będziecie mieszkać?
- Nie wiem, nie myślałam o tym
- To postanowione, mieszkacie u mnie – wypalił, spojrzałam na niego jak na wariata
- Żartujesz sobie tak?
- Nie, mam wielki dom, trzy sypialnie, akurat – klasną w dłonie
- Znajdziemy coś sobie nie będziemy ci siedzieć na głowię – odparłam
- Wy mi – zdziwił się – To by był dla mnie zaszczyt – skwitował – Proszę – zrobił maślane oczy
- Oj no wiesz, że nie umiem ci odmówić – parsknęłam – Pogadam z Leną
- Ubóstwiam cię – przytulił mnie mocno
- Dobra, dobra dość tych czułości – zaśmiałam się
- Jutro mecz idziesz – spytał przyglądając mi się
- Oczywiście – oznajmiłam
- Komu będziesz kibicować – wyszczerzył się
- Piłce – wybrnęłam z jego pytania dyplomatycznie
- Cóż za dyplomatyczne podejście – zaśmiał się.

Dzień meczu pomiędzy FCB – HSV. Nie przyszło dużo ludzi, ale to mecz towarzyski. Siedziałam nad ławką rezerwowych drużyny gości. Jak mówiłam byłam za piłką, koniec pierwszej połowy było 2:2 ze strony Hamburga strzelił Artjom i Son, a przy ich bramkach asystował Możdżu co zaraz ogłosiłam na jego oficjalnej stronie. Druga połowa 51 minuta, Aogo strzela przepiękną bramkę, patrzę na jego dość dziwaczną cieszynkę, przebiega przez całe boisko i pada na kolana przed swoją ławką rezerwowych, nie wiem czy mi się zadaję, ale on chyba patrzy na mnie przy tym. Ktoś mnie szturchnął z boku.
- Prosi cię o wybaczenie – szepnął mi znajomy głos, to Alba
- Głupi jesteś, pewnie się z kimś założył, że tak zrobi – skwitowałam i spojrzałam na boisko, gdzie wszyscy zawodnicy wrócili na swoje pozycje.
- Przez ciebie Aogo zaraz zejdzie – stwierdził
- Dlaczego? – zdziwiłam się na jego słowa
- Bo właśnie się poddał – zakomunikował, spojrzałam na boisko i zobaczyłam jak łatwo piłkarze Barcy zabierają mu piłkę, trener mówi coś do kierownika drużyny i pojawia się zaraz tablica świetlna, zmiana schodzi Aogo wchodzi jakiś młodzik z Hamburga, szczerze pierwszy raz go widzę. Ostatecznie Barcelona wygrała z Hamburgiem 4:2. Obóz powili dobiegła końca, a mi z Leną znieśli umowę i za miesiąc przeprowadzamy się do Barcelony. Może zapomnę wreszcie o Aogo? Spakowaliśmy się i wyruszyliśmy na lotnisko, lot szybko miną, przez cały czas wpatrywałam się w Dennisa, choć wyrządził mi tyle krzywdy ja nadal go kocham.

________________________________________________________________________________________________

Starsznie bez sensu wyszedł, ale musiałam jakoś zakończyć ten obóz. Miałam w planach tyle rzeczy, ale jak zwykle poszły z dymem :\

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz