Szliśmy objęci, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Po
15 minutach byliśmy na miejscu. Mała kawiarnia, blisko domu Oli. Zamówiłam latte
macchiato. Mateusz pociągnął mnie do stolika, który znajdował się w ustronnym
miejscu. Usiadł naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał. Po chwili ciszy
zagadał.
- To ile mam jeszcze czasu, żeby się tobą cieszyć? – zapytał patrząc mi prosto w oczy. Zdziwiłam się, ON CHCE SIĘ MNĄ NACIESZYĆ. Ja poznałam go jakieś 3 godziny temu.
Układałam sobie w głowie jakąś sensowną odpowiedź, ale w mojej głowie ciągle tkwiło echo jego słów.
- Dopóki mnie nie zaczną ścigać – wyciągnęłam język. W tym momencie przynieśli nasze zamówienie, wzięłam wielki łyk kawy, zdając sobie sprawę, że gadam od rzeczy. Usprawiedliwiałam się tym, że naprzeciwko mnie siedzi facet, którego rok temu miałam ustawionego na tapetę w telefonie. Kiedy już wypiliśmy, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Wyglądało to jakby prosił mnie do tańca, ale nie mogło być, chociaż. Podając mu dłoń rozglądałam się po sali, wszyscy nas obserwowali, westchnęłam tylko i wstałam. Czułam się dziwnie, ze świadomością, że wszyscy się na nas patrzą, brakowało tylko abym go nadepnęła. Kołysaliśmy się przy jakieś wolnej piosence, położyłam głowę na jego ramieniu i już nic się nie liczyło. W takiej pozycji zadawaliśmy sobie na przemian pytania. Zapomniałam o całym świecie, liczyło się tylko tu i teraz. Nie wiem ile tak tańczyliśmy, pewnie długo, bo gdy otworzyłam oczy, nikogo już nie było oprócz właściciela, który za pewne czekał, kiedy wreszcie wyjdziemy by mógł zamknąć. Odsunęłam się od Możdżenia i patrząc na niego dawałam mu znak, że właściciel się na nas patrzy, on przyciągnął mnie do siebie i pocałował w skroń. Zabrałam moje rzeczy i wyszliśmy, ku uciesze właściciela.
- To gdzie teraz? – chwycił moją rękę, w tym momencie zobaczyłam na telefonie 10 nieodebranych połączeń i 3 sms, były od Gosi, Oli i Zuzu, która zapewne była z Gosią i Olą.
Przeczytałam wiadomości.
1sms : Ade flaszka się skończyła, jak coś kup.
2sms : Kochanie wiesz, która godzina?! Zuzu przyjechała zostajemy na cały tydzień! Zuz dostała klucze do mieszkania jutro u niej. Rusz tą dupe do nas wreszcie!
3sms : Jeśli za 5 min nie pojawisz się w drzwiach, karniaki tyle minut ile się spóźnisz!
Popatrzyłam na godzinę, w której przyszedł ostatni sms 23:40, a teraz była…
- O ku***! – krzyknęłam, on spojrzał, przystanęłam.
- Co się stało? – pokazałam mu tylko telefon, na którym widniała godzina 00:47. Z przerażeniem w oczach zaczęłam szukać wizytówki z nr taxi ale nie mogłam jej znaleźć, wiedziałam, że będą wściekłe i byłam świadoma, że nawet po ciężkim zgonie nie odpuszczą mi karniaków, których nazbierało się o wiele za dużo.
- Ade…- mówił to tak spokojnie, kiedy ja wyciągałam kolejne niepotrzebne drobiazgi z torebki. - …mówiłaś, że kawiarnia jest koło domu Oli, tak? Wiec po co ci nr taxi ?!– zaśmiał się. Walnęłam się w głowę potwierdzając moją głupotę. Przytuliłam go, pocałowałam w policzek i wyrecytowałam z prędkością światła, jak to bardzo miło było go poznać. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę mieszkania Oli. Drzwi jak zwykle były otwarte, gdy weszłam do kuchni zobaczyłam zataczające się przyjaciółki, gdy tylko mnie zobaczyły jak by otrzeźwiały, to nie znaczyło nic dobrego.
- To ile mam jeszcze czasu, żeby się tobą cieszyć? – zapytał patrząc mi prosto w oczy. Zdziwiłam się, ON CHCE SIĘ MNĄ NACIESZYĆ. Ja poznałam go jakieś 3 godziny temu.
Układałam sobie w głowie jakąś sensowną odpowiedź, ale w mojej głowie ciągle tkwiło echo jego słów.
- Dopóki mnie nie zaczną ścigać – wyciągnęłam język. W tym momencie przynieśli nasze zamówienie, wzięłam wielki łyk kawy, zdając sobie sprawę, że gadam od rzeczy. Usprawiedliwiałam się tym, że naprzeciwko mnie siedzi facet, którego rok temu miałam ustawionego na tapetę w telefonie. Kiedy już wypiliśmy, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Wyglądało to jakby prosił mnie do tańca, ale nie mogło być, chociaż. Podając mu dłoń rozglądałam się po sali, wszyscy nas obserwowali, westchnęłam tylko i wstałam. Czułam się dziwnie, ze świadomością, że wszyscy się na nas patrzą, brakowało tylko abym go nadepnęła. Kołysaliśmy się przy jakieś wolnej piosence, położyłam głowę na jego ramieniu i już nic się nie liczyło. W takiej pozycji zadawaliśmy sobie na przemian pytania. Zapomniałam o całym świecie, liczyło się tylko tu i teraz. Nie wiem ile tak tańczyliśmy, pewnie długo, bo gdy otworzyłam oczy, nikogo już nie było oprócz właściciela, który za pewne czekał, kiedy wreszcie wyjdziemy by mógł zamknąć. Odsunęłam się od Możdżenia i patrząc na niego dawałam mu znak, że właściciel się na nas patrzy, on przyciągnął mnie do siebie i pocałował w skroń. Zabrałam moje rzeczy i wyszliśmy, ku uciesze właściciela.
- To gdzie teraz? – chwycił moją rękę, w tym momencie zobaczyłam na telefonie 10 nieodebranych połączeń i 3 sms, były od Gosi, Oli i Zuzu, która zapewne była z Gosią i Olą.
Przeczytałam wiadomości.
1sms : Ade flaszka się skończyła, jak coś kup.
2sms : Kochanie wiesz, która godzina?! Zuzu przyjechała zostajemy na cały tydzień! Zuz dostała klucze do mieszkania jutro u niej. Rusz tą dupe do nas wreszcie!
3sms : Jeśli za 5 min nie pojawisz się w drzwiach, karniaki tyle minut ile się spóźnisz!
Popatrzyłam na godzinę, w której przyszedł ostatni sms 23:40, a teraz była…
- O ku***! – krzyknęłam, on spojrzał, przystanęłam.
- Co się stało? – pokazałam mu tylko telefon, na którym widniała godzina 00:47. Z przerażeniem w oczach zaczęłam szukać wizytówki z nr taxi ale nie mogłam jej znaleźć, wiedziałam, że będą wściekłe i byłam świadoma, że nawet po ciężkim zgonie nie odpuszczą mi karniaków, których nazbierało się o wiele za dużo.
- Ade…- mówił to tak spokojnie, kiedy ja wyciągałam kolejne niepotrzebne drobiazgi z torebki. - …mówiłaś, że kawiarnia jest koło domu Oli, tak? Wiec po co ci nr taxi ?!– zaśmiał się. Walnęłam się w głowę potwierdzając moją głupotę. Przytuliłam go, pocałowałam w policzek i wyrecytowałam z prędkością światła, jak to bardzo miło było go poznać. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę mieszkania Oli. Drzwi jak zwykle były otwarte, gdy weszłam do kuchni zobaczyłam zataczające się przyjaciółki, gdy tylko mnie zobaczyły jak by otrzeźwiały, to nie znaczyło nic dobrego.
~‘*~‘
- Ade! Ty… nie mam na ciebie słów! – powiedziała Gosia, gdy chciałam coś powiedzieć ona mi przerwała. – Umówić się z piłkarzem na dobra, ale żeby tak długo z nim się zapoznawać! Było warto? – dodała, robiąc swój cwaniacki uśmiech. Dobrze wiedziałam, o co jej chodzi i pozostawiłam to bez komentarza. Po chwili Zuza wcisnęła mi cała butelkę czystej.
- Pijemy Ade, pijemy! – podstawiała mi butelkę pod nos, skrzywiłam się, ale posłusznie wykonałam polecenie. Wiedząc, że z wstawionymi przyjaciółmi się nie dyskutuje. Po ¼ butelki, poczułam jak mnie już kołyszę, zastanawiałam się jak będę wyglądać gdy wypije całą.
-Dalej pij! Nie mamy całego dnia, bo już wieczorem impreza w nowym mieszkaniu Zuz, teraz to się nie wykręcisz. – objęła mnie Ola, przechylając mi jeszcze bardziej butelkę.
Po wypiciu połowy skrzywiłam się i oznajmiłam, że resztę zostawię na później. W głębi duszy miałam nadzieję, że zasną i wyleję zawartość, chwaląc się jutro, że wypiłam całość.
Moje marzenie się spełniło, dziewczyny po chwili słodko spały. Uszykowałam proszki już na rano i położyłam się na podłodze pomiędzy nimi przytulając butelkę wody. Odtwarzałam to, co miało dzisiaj miejsce, niekiedy przerywała mi Ola głośno chrapiąc. Uśmiechałam się, wspominając to wszystko, co dzisiaj miało miejsce, miałam wrażenie, że czegoś zapomniałam. Próbowałam dojść, czego. Niestety nie było mi pisane dowiedzieć się, ponieważ poszłam w ślady dziewczyn i zasnęłam.
~`*~`
Stał, patrząc jak dziewczyna wbiega do mieszkania. Znał to
mieszkanie, znał właścicielkę. Czuł niedosyt, każde spotkanie kończyło się tak
samo, lecz nie z nią. Była inna, to go fasynowało. Uśmiechał się sam do siebie
nie wiedział, że kiedykolwiek ktoś tak mu zawróci w głowię to on zawsze był
tym, robił z nimi, co chciał, a teraz czuł, że bez niej nie umie nawet
oddychać. Powoli kierował się w stronę swojego domu. Mieszkał z Szymonem
Drewniakiem, gdy tylko wszedł Szymon zaczął wypytywać go o spotkanie z jak on
to określił „kolejna piękną”. Zdzielił go poduszką, która leżała na krańcu
kanapy. Rozłożył się na fotelu i patrzył się tępo w sufit.
-Ona jest inna…- zaczął.
-To coś nowego, zawsze mówisz, że była zajebista, ale wiecej się z nią nie spotkasz. – wlepił wzrok prześmiewczo w kumpla.
-Jakiś ty mądry. – spojrzał się na niego.
-No, ale fajnie było no wiesz… - wyciągnął język.
-Nie było tego. – nagle go olśniło. – Kurwa! – przeklną.
- Możdżeń wiem, że ubolewasz, że ci nie dała, ale nie przesadzaj będą kolejne. – poklepał go po ramieniu.
-Nie wziąłem jej numeru! – walną się w głowę i poszedł do pokoju, po drodze uderzając pięścią w futrynę. Położył się i nałożył słuchwaki, myślał o niej. O tej brązowokiej piękności. Zdecydował, że pójdzie do niej jutro. Miał nadzieję, że zastanie ją u Olki. Westchną przypomnijąc sobie, u kogo znajduje się Ade. Znał Olkę, umawiał się z nią pare miesięcy temu, lecz stała się nie do zniesienia, do teraz nachodzi go. Czasem korzystał z jej desperacji i lądował z nią w łóżku. Ona zgodziła się na jego propozycję, aby spotykać się tylko w łóżku. Gdy stała się natrętna zerwał z nią.
Zadzwonił do drzwi, mając nadzieje, że otworzy mu Ade. Drzwi się otworzyły i…
nie widział nikogo, wszedł niepewnie do mieszkania. Przy ścianie siedziała Ade, choć nie była wymalowanam, uczesana i siedziała w zadużej koszulce z krótkim rękawem była w jego oczach najpiekniejsza, nawet taka rozczochrana. Nie mógł oderwać wzroku od niej wzroku. Uśmiechną się mimo wolnie, czuł jak kamień spada mu z serca.
-Ona jest inna…- zaczął.
-To coś nowego, zawsze mówisz, że była zajebista, ale wiecej się z nią nie spotkasz. – wlepił wzrok prześmiewczo w kumpla.
-Jakiś ty mądry. – spojrzał się na niego.
-No, ale fajnie było no wiesz… - wyciągnął język.
-Nie było tego. – nagle go olśniło. – Kurwa! – przeklną.
- Możdżeń wiem, że ubolewasz, że ci nie dała, ale nie przesadzaj będą kolejne. – poklepał go po ramieniu.
-Nie wziąłem jej numeru! – walną się w głowę i poszedł do pokoju, po drodze uderzając pięścią w futrynę. Położył się i nałożył słuchwaki, myślał o niej. O tej brązowokiej piękności. Zdecydował, że pójdzie do niej jutro. Miał nadzieję, że zastanie ją u Olki. Westchną przypomnijąc sobie, u kogo znajduje się Ade. Znał Olkę, umawiał się z nią pare miesięcy temu, lecz stała się nie do zniesienia, do teraz nachodzi go. Czasem korzystał z jej desperacji i lądował z nią w łóżku. Ona zgodziła się na jego propozycję, aby spotykać się tylko w łóżku. Gdy stała się natrętna zerwał z nią.
Zadzwonił do drzwi, mając nadzieje, że otworzy mu Ade. Drzwi się otworzyły i…
nie widział nikogo, wszedł niepewnie do mieszkania. Przy ścianie siedziała Ade, choć nie była wymalowanam, uczesana i siedziała w zadużej koszulce z krótkim rękawem była w jego oczach najpiekniejsza, nawet taka rozczochrana. Nie mógł oderwać wzroku od niej wzroku. Uśmiechną się mimo wolnie, czuł jak kamień spada mu z serca.
~`*~`
Rano przebudziłam się jako pierwsza, ostrożnie wykonywałąm
każdy ruch bojąc się „skutków ubocznych” nocy. Popijałam wodę, błogą ciszę,
której tak potrzebowałam przerwał mi dzwonek do drzwi. Po czworakach doszłam do
drzwi i otworzyłam, oparłam się ścianę i czekałam na gościa, przez którego ból
głowy stał się silniejszy. Gdy zobaczyłam, kto przeszedł próg zamarłam.
-Widzę, że impreza udana. – rzucił w moją stronę uśmiechając się.
-Nie patrz na mnie! Wyglądam strasznie.- naciągnęłam bluzkę na głowę.– A tak w ogóle co ty tu robisz? Śledziłeś mnie? - ściągłam bluzkę z głowy, aby obserwować jego reakcje.
-Nieee, uznajmy, że znam Ole. – przewrócił oczami. –Ale to nieważne. – kontynuował.
-Mmmhhh-wymruczałam, chwytając się za głowę.
-Ojj, biedulko. – ukucnął przy mnie i przytulił. – Trzeba było zostać ze mną. – podniósł jedną brew. Za te słowa dostał kuksańca. Tę bajeczną chwilę przerwała nam Zuza.
-Gołąbeczki, dzisiaj się nie wykręcicie zapraszam was na imprezę i nie przjmuje odmowy. – stała w futrynie z założonymi na boki rękami. Pokiwaliśmy głową twierdząco, co Zuz odwzajemniła uśmiechem.
-Zuza jestem. – uśmiechła się i wyciągła rękę do przytulającego mnie piłkarza.
- Mateusz. – odwzajemnił uśmiech i uwalniając mnie z objęć uścisnął rękę mojej przyjaciółki. Trochę się zdziwiłam, że Zuza do obcego chłopka pierwsza się odezwała, może bąbelki jeszcze ją trzymały. Może to dziwne, ale naprawde dobrze się czułam przy nim. Dopiero, co Zuz poszła do kuchni weszła Ola. Mina jej zrzedła, patrzyła się na nas jakby miała się zaraz rzucić.
-Co ty tu robisz…- powiedziła przez zęby patrząc na piłkarza, on wyglądał na bardzo zdezorientowanego.-…mówiłam ci, że nie chce cię widzieć! – jej ton znacznie się podniósł.
-Dlaczego tak mówisz? – stanełam pomiedzy nimi.
-Ade, kiedyś sypiałam z Mateuszem, owinoł sobie mnie wokół palca, żeby mnie rzucić przed samą maturą. Myślisz, dlaczego mi tak źle poszło! – mówiła przez łzy. – Błagam cię nie daj mu się zwodzić, na początku będzie słodko, ale znajdzie sobie kolejną i porzuci cię z dnia na dzień.- wybiegła zapłakana do pokoju. Teraz mój wzrok pełen zażenowania przeniósł się na piłkarza.
-Wyjdź! – otworzyłam mu drzwi, on przybliżył się do mnie tak, że dzieliły nas centymetry, chwycił moje ręcę.
-Ade-westchnął. – Z tobą jest inaczej to ty mnie zauroczyłaś, nie potrafie myśleć o innej, zrozum. – musnął moje usta swoimi i popatrzył mi w oczy, szukając w nich odpowiedzi czy może to zrobić. Tak bardzo chciałam się zapomnieć, lecz zapaliła się lampka, pt. On zranił twoją przyjaciółkę nie możesz z nim być.
Odwróciłam głowę, on wyciągnął mała karteczkę i położył na szafce. Posłał mi ostatnie spojrzenie pełne żalu i wyszedł. Nabrałam powietrza, jakby miało mi to w czymś pomóc. Zuz staneła naprzeciwko mnie i wiedziała dobrze, co ma robić, przytuliła mnie z całych sił, ja w zamian próbowałam ukryć mój smutek. Otarłam łzę i odkleiłam się od przyjaciółki.
-Mną się nie przejmuj, przecież prawie go nie znałam, teraz trzeba się zająć Olą. – próbowałam się uśmiechać.
Gdy weszliśmy do pokoju Ola leżała na łóżku objęta przez Gosię.
-Wiedziałaś, że…- powiedziłam do Gosi.
-Nie skąd, właśnie dowiedziałam się od Oli. – teraz szła w moją strone, przytuliła mnie. – Trzymasz się. – wyszeptała mi do ucha.
-Pewnie - szepnęłam. Podeszłam teraz do Oli objeliśmy się wszystkie po chwili ciszy, odezwała się Ola, wyrzucając kolejną paczkę chusteczek.
- Koniec smutków! – krzykneła -Jesteśmy niezależne. tak?! Wiec, idziemy po flaszki i przenosimy imprezę do nowego mieszkania Zuzy. Ta noc bedzię nasza! – nagle wszystkie byliśmy już w szampańskich humorach. Po mega długich przygotowaniach wyszliśmy na miasto. W szpilkach i sukienkach wparowaliśmy do sklepu. Wsiadłam do wózka i oddałam się szale zakupów. Wrzucaliśmy bez opamiętania kolejne butelki alkoholu, popitek i przekąsek. Urządziliśmy dom i czekaliśmy na pierwszych gości, zebrała się cała nasza klasa, ich znajomi i znajomi znajomych. Po zapoznaniu się z wiekszością byłam już wstawiona, a dochodziła dopiero godzina 19. Położyłam się w sypialni, żeby trochę odetchnąć. Usłyszałam telefon, popatrzyła na ekran.
-Nieznany numer? Ciekawe, kto to? – odebrałam nie pewnie. –Halo? – odezwał się nieznany głos, mówił z dziwynym akcentem.
-Przepraszamy, że o tej porze, ale to nadzwyczajna sytuacja. Jestem z Hamburger SV, czy rozmawiam z panną Adrianna Mis-t-r-z? – moje oczy przybrały kształt 5 złotówek.
-Tak, przy telefonie.
-Czy pani zgłaszała się do pomocy w zespole HSV? – dalej wypytywał.
-Tak, zgłosiłam się.
-Jeśli pani jest jeszcza zainteresowana pracą u nas, proszę się zgłosić do nas za dwa dni. Dom jest już wynajęty, wszystkie papierkowe sprawy załatwione, brakuje tylko pani.- wyrecytował, uniosłam dłonie w geście triumfu. – Jeśli się pani zgadza niech potwierdzi to teraz, bo nie wiemy czy szukać dalej. – w słuchawce zapadła cisza.
- Tak, tak! To znaczy będę zaszczycona pracując dla HSV.- powiedziałam szybko, gdy usłyszał moją odpowiedz, podziękował mi i się rozłączył. Wybiegłam szybko z pokoju kierując się do salonu, w którym odbywała się impreza.
-Zuz, Goś! – wykrzyczałam. – Dostałam prace! – tańczyłam triumfalnie.
- To świetnie skarbie! – wypiszczały. Rozglądałam się po pokoju szukając Oli, nie znalazłam jej.
- A gdzie Ola? – miny moich przyjaciółek zrzedły, wiedziałam że coś przede mną ukrywają.
- Aaaa Ola, pewnie gdzieś tu jest…-przeciągały, co upewniło mnie w tym, że kłamią.
- Nie no błagam was, gdzie ona jest?! – podniosłam ton, one spuściły wzrok i wskazały na drzwi.
- Co robi w twojej szafie? – spojrzałam na Zuze i ruszyłam szybkim krokiem w wskazane miejsce, gdy je otworzyłam zobaczyłam… No właśnie, kogo.
Przyjrzałam się partnerowi, z którym Ola robiła to, co robiła.
-Mateusz? – wyszeptałam. W tym momencie para odwróciła się w moją stronę i moje podejrzenia potwierdziły się, Mateusz chwytając spodnie podszedł do mnie, Ola patrzyła na mnie wzrokiem zbitego psa.
-Ade, to nie tak. – zaczął piłkarz.
-Nie, nie musisz się tłumaczyć – próbowałam się uśmiechnąć i wyjść, kiedy złapał mnie za nadgarstek.
-Ade, proszę wysłuchaj mnie. – przyciągną mnie do siebie, Ola zbierała się do wyjścia.
-Chciałam tylko przekazać, że wyjeżdżam nie wiem na ile, zobaczymy. – wyrwałam się mu i wyszłam z mieszkania.
Napisałam sms Zuzie, że przepraszam za moje zachowanie i wsiadłam do wcześniej zamówionej taxi. Oglądałam widoki mijane za szybą, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Ade bądź silna. – wymruczałam pod nosem. Zaraz po przyjeździe poszłam spać.
-Widzę, że impreza udana. – rzucił w moją stronę uśmiechając się.
-Nie patrz na mnie! Wyglądam strasznie.- naciągnęłam bluzkę na głowę.– A tak w ogóle co ty tu robisz? Śledziłeś mnie? - ściągłam bluzkę z głowy, aby obserwować jego reakcje.
-Nieee, uznajmy, że znam Ole. – przewrócił oczami. –Ale to nieważne. – kontynuował.
-Mmmhhh-wymruczałam, chwytając się za głowę.
-Ojj, biedulko. – ukucnął przy mnie i przytulił. – Trzeba było zostać ze mną. – podniósł jedną brew. Za te słowa dostał kuksańca. Tę bajeczną chwilę przerwała nam Zuza.
-Gołąbeczki, dzisiaj się nie wykręcicie zapraszam was na imprezę i nie przjmuje odmowy. – stała w futrynie z założonymi na boki rękami. Pokiwaliśmy głową twierdząco, co Zuz odwzajemniła uśmiechem.
-Zuza jestem. – uśmiechła się i wyciągła rękę do przytulającego mnie piłkarza.
- Mateusz. – odwzajemnił uśmiech i uwalniając mnie z objęć uścisnął rękę mojej przyjaciółki. Trochę się zdziwiłam, że Zuza do obcego chłopka pierwsza się odezwała, może bąbelki jeszcze ją trzymały. Może to dziwne, ale naprawde dobrze się czułam przy nim. Dopiero, co Zuz poszła do kuchni weszła Ola. Mina jej zrzedła, patrzyła się na nas jakby miała się zaraz rzucić.
-Co ty tu robisz…- powiedziła przez zęby patrząc na piłkarza, on wyglądał na bardzo zdezorientowanego.-…mówiłam ci, że nie chce cię widzieć! – jej ton znacznie się podniósł.
-Dlaczego tak mówisz? – stanełam pomiedzy nimi.
-Ade, kiedyś sypiałam z Mateuszem, owinoł sobie mnie wokół palca, żeby mnie rzucić przed samą maturą. Myślisz, dlaczego mi tak źle poszło! – mówiła przez łzy. – Błagam cię nie daj mu się zwodzić, na początku będzie słodko, ale znajdzie sobie kolejną i porzuci cię z dnia na dzień.- wybiegła zapłakana do pokoju. Teraz mój wzrok pełen zażenowania przeniósł się na piłkarza.
-Wyjdź! – otworzyłam mu drzwi, on przybliżył się do mnie tak, że dzieliły nas centymetry, chwycił moje ręcę.
-Ade-westchnął. – Z tobą jest inaczej to ty mnie zauroczyłaś, nie potrafie myśleć o innej, zrozum. – musnął moje usta swoimi i popatrzył mi w oczy, szukając w nich odpowiedzi czy może to zrobić. Tak bardzo chciałam się zapomnieć, lecz zapaliła się lampka, pt. On zranił twoją przyjaciółkę nie możesz z nim być.
Odwróciłam głowę, on wyciągnął mała karteczkę i położył na szafce. Posłał mi ostatnie spojrzenie pełne żalu i wyszedł. Nabrałam powietrza, jakby miało mi to w czymś pomóc. Zuz staneła naprzeciwko mnie i wiedziała dobrze, co ma robić, przytuliła mnie z całych sił, ja w zamian próbowałam ukryć mój smutek. Otarłam łzę i odkleiłam się od przyjaciółki.
-Mną się nie przejmuj, przecież prawie go nie znałam, teraz trzeba się zająć Olą. – próbowałam się uśmiechać.
Gdy weszliśmy do pokoju Ola leżała na łóżku objęta przez Gosię.
-Wiedziałaś, że…- powiedziłam do Gosi.
-Nie skąd, właśnie dowiedziałam się od Oli. – teraz szła w moją strone, przytuliła mnie. – Trzymasz się. – wyszeptała mi do ucha.
-Pewnie - szepnęłam. Podeszłam teraz do Oli objeliśmy się wszystkie po chwili ciszy, odezwała się Ola, wyrzucając kolejną paczkę chusteczek.
- Koniec smutków! – krzykneła -Jesteśmy niezależne. tak?! Wiec, idziemy po flaszki i przenosimy imprezę do nowego mieszkania Zuzy. Ta noc bedzię nasza! – nagle wszystkie byliśmy już w szampańskich humorach. Po mega długich przygotowaniach wyszliśmy na miasto. W szpilkach i sukienkach wparowaliśmy do sklepu. Wsiadłam do wózka i oddałam się szale zakupów. Wrzucaliśmy bez opamiętania kolejne butelki alkoholu, popitek i przekąsek. Urządziliśmy dom i czekaliśmy na pierwszych gości, zebrała się cała nasza klasa, ich znajomi i znajomi znajomych. Po zapoznaniu się z wiekszością byłam już wstawiona, a dochodziła dopiero godzina 19. Położyłam się w sypialni, żeby trochę odetchnąć. Usłyszałam telefon, popatrzyła na ekran.
-Nieznany numer? Ciekawe, kto to? – odebrałam nie pewnie. –Halo? – odezwał się nieznany głos, mówił z dziwynym akcentem.
-Przepraszamy, że o tej porze, ale to nadzwyczajna sytuacja. Jestem z Hamburger SV, czy rozmawiam z panną Adrianna Mis-t-r-z? – moje oczy przybrały kształt 5 złotówek.
-Tak, przy telefonie.
-Czy pani zgłaszała się do pomocy w zespole HSV? – dalej wypytywał.
-Tak, zgłosiłam się.
-Jeśli pani jest jeszcza zainteresowana pracą u nas, proszę się zgłosić do nas za dwa dni. Dom jest już wynajęty, wszystkie papierkowe sprawy załatwione, brakuje tylko pani.- wyrecytował, uniosłam dłonie w geście triumfu. – Jeśli się pani zgadza niech potwierdzi to teraz, bo nie wiemy czy szukać dalej. – w słuchawce zapadła cisza.
- Tak, tak! To znaczy będę zaszczycona pracując dla HSV.- powiedziałam szybko, gdy usłyszał moją odpowiedz, podziękował mi i się rozłączył. Wybiegłam szybko z pokoju kierując się do salonu, w którym odbywała się impreza.
-Zuz, Goś! – wykrzyczałam. – Dostałam prace! – tańczyłam triumfalnie.
- To świetnie skarbie! – wypiszczały. Rozglądałam się po pokoju szukając Oli, nie znalazłam jej.
- A gdzie Ola? – miny moich przyjaciółek zrzedły, wiedziałam że coś przede mną ukrywają.
- Aaaa Ola, pewnie gdzieś tu jest…-przeciągały, co upewniło mnie w tym, że kłamią.
- Nie no błagam was, gdzie ona jest?! – podniosłam ton, one spuściły wzrok i wskazały na drzwi.
- Co robi w twojej szafie? – spojrzałam na Zuze i ruszyłam szybkim krokiem w wskazane miejsce, gdy je otworzyłam zobaczyłam… No właśnie, kogo.
Przyjrzałam się partnerowi, z którym Ola robiła to, co robiła.
-Mateusz? – wyszeptałam. W tym momencie para odwróciła się w moją stronę i moje podejrzenia potwierdziły się, Mateusz chwytając spodnie podszedł do mnie, Ola patrzyła na mnie wzrokiem zbitego psa.
-Ade, to nie tak. – zaczął piłkarz.
-Nie, nie musisz się tłumaczyć – próbowałam się uśmiechnąć i wyjść, kiedy złapał mnie za nadgarstek.
-Ade, proszę wysłuchaj mnie. – przyciągną mnie do siebie, Ola zbierała się do wyjścia.
-Chciałam tylko przekazać, że wyjeżdżam nie wiem na ile, zobaczymy. – wyrwałam się mu i wyszłam z mieszkania.
Napisałam sms Zuzie, że przepraszam za moje zachowanie i wsiadłam do wcześniej zamówionej taxi. Oglądałam widoki mijane za szybą, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Ade bądź silna. – wymruczałam pod nosem. Zaraz po przyjeździe poszłam spać.
~`*~`
Wstałam w
samo południe, leniwie się przeciągałam. Włączyłam radio na ful alby stłumić
myśli. Rzucałam rzeczy za siebie, niewiedzą ile tam będę spakowałam letnie
rzeczy do jednej walizki, a te „cieplejsze” do drugiej wielkiej walizki.
Zawołała rodziców, aby jej pomogli znieść je na dół. Usiadła z nimi w salonie i
zaczęła opowiadać, że dostała pracę. Po tej rozmowie mama zadzwoniła do swojej
kuzynki mieszkającej w Hamburgu, aby miała na mnie oko. Przewracałam oczami
słysząc setny raz, że mam uważać na siebie. Po dłłłługich pożegnaniach z
rodzinką i dotachtaniu wszystkich bibelotów do samochodu. Włączyłam GPS i
wyruszyłam w wskazywaną przez komputer drogę. Co godzinę dzwonili rodzice, raz
zadzwoniła Zuza z Gosią, aby życzyć mi szczęścia. Miałam też na sekretarce
przeprosiny od Oli i Mateusza. Nie chciałam ich słuchać. Wybrałam ulubioną
listę piosenek i śpiewałam na głos. Po 6 godzinach drogi byłam na miejscu.
Dojechałam pod dom cioci, doskonale wiedziałam gdzie jest, przyjeżdżałam tu na
wakacje. Wzięłam jeszcze kilka głębokich oddechów i wyszłam z samochodu. Ciocia
czekała już na schodach.
-Ade! – wykrzyczała i wyciskała mnie.
- Cześć ciociu, hej wuja! – uśmiechnęłam się.
- Będziesz mieszkać z nami? – spytał po niemiecku wujek. Pomyślałam, że dobrze mieć rodzinę na miejscu i że ciocia mówi po polsku. Wujek był Niemcem, ewentualnie mogłam się z nim dogadać po angielsku.
-Nie, niee mam mieszkanie, zaraz pojadę do klubu, aby mi wskazali gdzie się znajduje.
-Choć miałem tam jechać, nie znasz na tyle Hamburga, a do biura HSV wjeżdża się inną bramą. – wsiadłam do swojego samochodu i jechałam za wujkiem.
Ciocia machała mi na pożegnanie, wiedziałam że nie miałaby nic przeciwko jeśli u niej bym się zatrzymała, ale ja nie lubię siedzieć komuś na głowię. Obiecałam, że będę wpadać.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu, Klaus mój wujek, poprowadził mnie pod biuro prezesa. Ten przywitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- To pewnie Ade- uściskał mi rękę. – dziękujemy, że tak szybko się zdecydowałaś, jak wiesz za dwa tygodnie wejdziemy w okres przygotowawczy do kolejnego sezonu, potrzebujemy kogoś kto wprowadzi nowych zawodników do drużyny, kogoś kto będzie prowadził jego fanpage. – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. – Mieszkanie jest z 5 minut drogi od stadionu. Gotowa do pracy? – spojrzał na mnie, podsuwając mi umowę.
Klaus wziął do ręki i przeczytał, ufałam mu był prawnikiem. Kiwną głową w geście, że zgadza się z warunkami umowy.
- To gdzie mam podpisać? – uśmiechałam się do kartki.
- Tu panno Mis-t-r-z – nie zareagowałam nawet na to jak wymawia moje nazwisko, popisałam umowę. Wtedy prezes wyciągną kluczę, kartkę i zapakował mi kopię umowy w teczkę. – Aaa panno Adrianno, proszę jutro przyjść w klubowym stroju, czeka na panią w szatni. Widzimy się jutro o 9 na boisku treningowym.
-Tak jest. – zasalutowałam i wyszłam z biura. Wybiegłam przednie i skierowałam się do szatni na kartce był nr szafki, adres domu, w teczce identyfikator. Otworzyłam szafkę i zobaczyłam koszulkę z napisem Mistrz, koło niej kolejna treningowa. Dresy z herbem klubu i strój wyjściowy ładnie skrojona spódnica do tego biała bluzka. Na dnie leżała karteczka.
Witamy w drużynie!
Jutro strój treningowy. Do zobaczenia!
Sztab szkoleniowy i piłkarze.
Uśmiechałam się sama do siebie, co za mili ludzie. Czytając kartkę jeszcze raz wybuchłam śmiechem. To teraz czas na mieszkanie. Przedtem pożegnałam się z Klausem i pojechałam pod wskazany adres. Wyszłam z samochodu i spojrzałam w górę na wielki wieżowiec. Oparłam się o samochód nie mogąc uwierzyć, gdzie będę mieszkać. Zostawiłam torby w samochodzie i powędrowałam obejrzeć mieszkanie. Recepcjonistka powiedziała, że mój pokój znajduje się na 12 piętrze. Zanim się zdążyłam zapytać czy ktoś mógłby mi pomóc z torbami stało przymnie już dwóch pracowników hotelu. Otworzyłam bagażnik, a oni bez żadnego grymasu wnieśli do hotelu moje walizki i pojechali na 12 piętro. Ja wzięłam resztę rzeczy i w mgnieniu oka znalazłam się na 12 piętrze. Duży korytarz zaprowadził mnie do pokoju 114, walizki już leżały koło łóżka, a ja kręcąc się w kółko podziwiałam moje mieszkanie, ba mój apartament. Położyłam się na wielkie łóżko i zasnęłam.
___________________________________________________________________
Wreszcie ją wysłałam do Hamburga. xdd
Przepraszam za błędy pisane na szybko.
-Ade! – wykrzyczała i wyciskała mnie.
- Cześć ciociu, hej wuja! – uśmiechnęłam się.
- Będziesz mieszkać z nami? – spytał po niemiecku wujek. Pomyślałam, że dobrze mieć rodzinę na miejscu i że ciocia mówi po polsku. Wujek był Niemcem, ewentualnie mogłam się z nim dogadać po angielsku.
-Nie, niee mam mieszkanie, zaraz pojadę do klubu, aby mi wskazali gdzie się znajduje.
-Choć miałem tam jechać, nie znasz na tyle Hamburga, a do biura HSV wjeżdża się inną bramą. – wsiadłam do swojego samochodu i jechałam za wujkiem.
Ciocia machała mi na pożegnanie, wiedziałam że nie miałaby nic przeciwko jeśli u niej bym się zatrzymała, ale ja nie lubię siedzieć komuś na głowię. Obiecałam, że będę wpadać.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu, Klaus mój wujek, poprowadził mnie pod biuro prezesa. Ten przywitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- To pewnie Ade- uściskał mi rękę. – dziękujemy, że tak szybko się zdecydowałaś, jak wiesz za dwa tygodnie wejdziemy w okres przygotowawczy do kolejnego sezonu, potrzebujemy kogoś kto wprowadzi nowych zawodników do drużyny, kogoś kto będzie prowadził jego fanpage. – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. – Mieszkanie jest z 5 minut drogi od stadionu. Gotowa do pracy? – spojrzał na mnie, podsuwając mi umowę.
Klaus wziął do ręki i przeczytał, ufałam mu był prawnikiem. Kiwną głową w geście, że zgadza się z warunkami umowy.
- To gdzie mam podpisać? – uśmiechałam się do kartki.
- Tu panno Mis-t-r-z – nie zareagowałam nawet na to jak wymawia moje nazwisko, popisałam umowę. Wtedy prezes wyciągną kluczę, kartkę i zapakował mi kopię umowy w teczkę. – Aaa panno Adrianno, proszę jutro przyjść w klubowym stroju, czeka na panią w szatni. Widzimy się jutro o 9 na boisku treningowym.
-Tak jest. – zasalutowałam i wyszłam z biura. Wybiegłam przednie i skierowałam się do szatni na kartce był nr szafki, adres domu, w teczce identyfikator. Otworzyłam szafkę i zobaczyłam koszulkę z napisem Mistrz, koło niej kolejna treningowa. Dresy z herbem klubu i strój wyjściowy ładnie skrojona spódnica do tego biała bluzka. Na dnie leżała karteczka.
Witamy w drużynie!
Jutro strój treningowy. Do zobaczenia!
Sztab szkoleniowy i piłkarze.
Uśmiechałam się sama do siebie, co za mili ludzie. Czytając kartkę jeszcze raz wybuchłam śmiechem. To teraz czas na mieszkanie. Przedtem pożegnałam się z Klausem i pojechałam pod wskazany adres. Wyszłam z samochodu i spojrzałam w górę na wielki wieżowiec. Oparłam się o samochód nie mogąc uwierzyć, gdzie będę mieszkać. Zostawiłam torby w samochodzie i powędrowałam obejrzeć mieszkanie. Recepcjonistka powiedziała, że mój pokój znajduje się na 12 piętrze. Zanim się zdążyłam zapytać czy ktoś mógłby mi pomóc z torbami stało przymnie już dwóch pracowników hotelu. Otworzyłam bagażnik, a oni bez żadnego grymasu wnieśli do hotelu moje walizki i pojechali na 12 piętro. Ja wzięłam resztę rzeczy i w mgnieniu oka znalazłam się na 12 piętrze. Duży korytarz zaprowadził mnie do pokoju 114, walizki już leżały koło łóżka, a ja kręcąc się w kółko podziwiałam moje mieszkanie, ba mój apartament. Położyłam się na wielkie łóżko i zasnęłam.
___________________________________________________________________
Wreszcie ją wysłałam do Hamburga. xdd
Przepraszam za błędy pisane na szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz