piątek, 14 grudnia 2012

2. Nowy-stary znajomy



            Obudziłam się o 6 rano, byłam z siebie zadowolona, ponieważ w Polsce tak wcześnie nigdy nie udawało mi się obudzić i to bez budzika. Włączyłam względnie cicho muzykę i sprawdziłam wiadomości o moim ukochanym klubie, choć nie było mnie w Polsce tylko dzień i wiedziałam, że zawodnicy Kolejorza mają teraz wakacje, a okres przygotowawczy rozpoczynają na początku lipca nie mogłam usiedzieć w miejscu czekając aż witryna z wiadomościami na temat klubu się załaduje.
-Nic nowego. – Przejeżdżałam z góry na dół. Zatrzymałam się na forum Lecha. Temat: Mateusz Możdżeń odjedzie z KKS Lech Poznań w letnim okienku transferowym, znane kluby odezwały się po niego.
Cóż się dziwić miał świetny sezon, a raczej rundę wiosenną. Choć myślałam, że odejdzie dopiero jesienią.
-No cóż- westchnęłam, zamknęłam laptopa i poszłam pod prysznic, popatrzyłam na godziną, już, po 7 więc dałam na ful głośniki i zaczęłam tańczyć w ręczniku, włączyłam „Definicja Kibol” i zaczęłam śpiewać jeszcze głośniej. Zaczęłam wciągać na siebie strój HSV kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, zdziwiłam się to nie mogła być ciocia, ponieważ pracowała, wujek też nie, bo dostałam sms, że musi jechać do rodziny do Dortmundu, uznałam, że to musi być obsługa hotelowa. Pewnym krokiem podeszłam do drzwi spojrzałam na siebie ostatni raz, stałam w koszulce i szortach. Otworzyłam drzwi i zatkało mnie, przede mną stał Dennis Aogo. Tak znałam go to zawodnik HSV.
-Czy ty wiesz, która jest godzina?! – powiedział przecierając oczy.
-Przepraszam- przyciszyłam muzykę i uśmiechnęłam się przepraszająco. Chyba dopiero po chwili Dennis skapną się, że mam na sobie koszulkę treningową HSV i zmierzył mnie od dołu do góry.
-Aa to ty jesteś tą nową na naszym pokładzie! – widocznie złość mu przeszła bo już słodko się uśmiechał.
- Tak, Adrianna Mistrz jestem, możesz mówić Ade. – wyciągałam rękę.
-Mis… - widziałam jak próbuje wymówić moje nazwisko, jego starania kończyły się na pierwszych trzech literach, mówił to z takim słodkim uśmiechem, że przez chwilę zatraciłam się w jego brązowych tęczówkach. W tej chwili pojawił się Artjom Rudniew, na jego widok po prostu odebrało mi mowę, to ten sam, którego tak podziwiałam za grę w Lechu Poznań, stoi tu przede mną i wyciąga rękę w moją stronę z tym swoim przesłodkim uśmiechem.
-Artjom, słyszałem, że jesteś z Polski – powiedział po polsku, wtedy Dennis zmierzył go i wsłuchiwał się w każde słowo.
-Ade, zgadza się – mój uśmiech stał się jeszcze większy. Spojrzał na mój nadgarstek gdzie znajdowała się moja bransoletka z napisem Lech Poznań.
-Witaj wśród swoich – zaczepił palcem o bransoletkę. – Mam nadzieję, że obejrzymy kiedyś razem mecz. – zrobiło mi się ciepło na duszy. Choć zawodnik gra w innych klubie i tak interesuje się Kolejorzem. Odchodząc odwrócił się jeszcze raz i wskazując na Aogo powiedział.
- Ade to jest Dennis, bo jak go znać nie zdążył się przedstawić. – uśmiechnęłam się i pokiwałam głową twierdząco kiedy poczułam wzrok Aogo na moich udach. Chrząknęłam, wtedy jego wzrok się podniósł.
- Więc myślę, że nasz problem rozwiązanym ja postaram się nie zapominać i nie słuchać tak głośno muzyki. – Stanęłam na baczność. – A teraz, jeśli pozwolisz dokończę się ubierać.
-Ade zaczekaj przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Dasz mi to wynagrodzić, pójdziemy na deser albo coś.- podrapał się w głowę robiąc przy tym tak słodką minę, że nie mogłam powiedzieć nie.
-Dobrze, tylko nie wiem ile zajmie mi zapoznawanie się z moim nowym miejscem pracy. Masz mój nr – schyliłam się po notesik i długopis, czułam jego wzrok na sobie. Podałam kartkę piłkarzowi i pobiegłam się ubrać, gdzieś w oddali usłyszałam głos Dennisa.
-Zadzwonię!
Po czym oddałam się szale przygotowań, ubrana w strój przeglądałam się w lustrze, zawiązałam włosy w kucyk, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z budynku. Pobiegłam na boisko treningowe trzymając w ręku torbę sportową z moimi korkami tak na wszelki wypadek. Weszłam bez problemu, usiadłam na ławce i czekałam aż ktoś przyjdzie.
- Jesteś niezwykle punktualna – to prezes wychodził z samochodu i kierował się w stronę biura. Uśmiechnęłam się i poszłam do szatni drugiej drużyny, był tam trener i jego asystent.
-Dzień dobry – odwrócili się jednocześnie w moją stronę
-Dzień dobry, jestem Adrianna Mistrz – uśmiechałam się. Za moich pleców odezwał się damski głos.
- A ja Lena Freitag.
- To widzę, że jesteśmy w komplecie, jeśli możecie idźcie do magazynu po piłki i słupki. Zaraz przyjadą piłkarze, którzy będą przechodzić testy.
Spojrzałam się, na Lene, wyglądała sympatycznie, w drodze do magazynu, zacieśniliśmy naszą znajomość.
-Wysłali takie dwie do magazynu, a my nie wiemy gdzie on jest – śmiała się
- Miałam nadzieje, że ty wiesz – wybuchłam śmiechem. Rozglądałam się na końcu widziałam jakieś drzwi, podeszłam do nich, były odkluczone wiec weszłam, odetchnęłam z ulgą, gdy w środku znalazłam piłki. Wyszłam zadowolona, Lena weszła po słupki i skierowaliśmy się na boisko, rozkładaliśmy piłki, słupki i inne potrzebne rzeczy. Pomagali nam młodzi zawodnicy HSV. Gdy tylko trenerzy zeszli z pola widzenia młodzi wpadli na świetny pomysł, żeby polać Lene i mnie z węża, który leniwie lał wodę na murawę. Dostałam nieźle, lecz nie mogłam się porównywać z Leną, która chciała im dać odwet. Niestety zapomniała, że ich jest więcej i dostało jej się z podwojoną siła.
Trener długo się nie pojawiał, a my urządziliśmy sobie mini mecz. Byłam lewym obrońcą, grało nam się świetnie, przy okazji się wysuszyliśmy. Po pół godzinie przyszedł trener, za nim szedł korowód piłkarzy. Ułożyliśmy wszystko na swoje miejsce, poprawiliśmy z Leną fryzury i czekaliśmy aż dojdą. Piłkarze rozgrzewali się, trener dawał mi wskazówki, co mam robić, że nigdy nie przykładałam się do nauki niemieckiego, niektóre słowa tłumaczył mi na angielski. Rozpoczęły się testy, trener powiedział, że na razie mamy wolne i zadzwoni do nas, kiedy testy się zakończą. Poszliśmy z Leną do kawiarki nieopodal boiska.
- Nie wyglądasz, ani nie brzmisz jak Niemka i te twoje nazwisko, skąd jesteś? – przez pierwsze wyrazy, myślałam że mówi to żeby mnie w jakiś sposób urazić. Miałam mieszane uczucia, co do Niemek, kiedy przyjeżdżałam do cioci czułam niechęć do mnie z ich strony, Gosie kiedyś nawet zaczęły rzucać kamieniami. Szybko jednak otrząsnęłam się, Lena była sympatyczna, a ja jak zwykle mam schizy.
-Jestem z Polski – odparłam dumnie, choć nie wiem, dlaczego podniosłam głowę tak wysoko.
-Aa – zaśmiała się. – Słyszałam, że z polskiej ligi przyjechał zawodnik na testy. Znasz go? –patrzyła z zaciekawieniem.
- Nie wiedziałam nic o tym – odparłam zgodnie z prawdą, byłam bardzo ciekawa, kto to. – A znasz imię, nazwisko? Albo, chociaż nazwę klubu? – pytałam.
- Niestety nie pamiętam, ale jest przystojny. – zaśmiała się.
- No tak to wiele wyjaśnia. – uśmiechnęłam się.
Gadaliśmy potem o wszystkim, dowiedziałam się, że Lena jest z Dortmundu, chciała zostać piłkarką tak samo jak ja, jednak ją wykluczyła kontuzja, gra teraz tylko rekreacyjnie. Tę sielankę przerwał nam mój telefon.
-Halo?
- Wracamy, wracamy. –zaczął trener, nie musiał się przedstawiać miał bardzo charakterystyczny głos. Lena dostała ode mnie lekkiego kuksańca, gdy się odwróciłam wskazałam na boisko.
-Już idziemy
- Czekamy – i się rozłączył.
Byliśmy już przy wejściu, weszłam na boisko i odruchowo spojrzałam się na trybunę, siedziało tam parę kobiet jednak jedna z nich wydawał mi się znajoma.
- Tak wiec… - zaczął trener -…dzisiaj ostatni dzień testów i wybraliśmy dwóch.
Spojrzał na kartkę i odczytał. – Peter Velmi*, młody skrzydłowy. –pokazał na niego.
On skiwną głową i puścił oczko w stronę gdzie stałam z Leną. Uśmiechnęłam się i słuchałam dalej, co mówi dalej trener. Lecz czułam, że ktoś staną za mną, nie chciałam się odwracać, bo trener stał naprzeciwko mnie i bacznie obserwował. Moja ciekawość, kto stoi za mną doprowadziła do tego, usłyszałam tylko, iż Peter jest z Czech i grał w młodzieżówce Sparty Praga.
Trener odwrócił się i zawołał do siebie jakiegoś piłkarza, który był przy trybunach. W tym momencie odwróciłam się i spojrzałam na osobnika za sobą to Dennis.
- Co ty tu robisz? Przecież macie wolne – szepnęłam do niego.
- Czekam aż skończysz prace – uśmiechną się, oparł się brodą o moją głowę i włożył ręce w moje tylnie kieszenie od spodni. Odskoczyłam do przodu i już chciałam go opieprzać, kiedy usłyszałam głos trenera, przedstawiał kolejnego piłkarza.
-Mateusz Możdżeń, zawodnik KKS Lech Poznań – pokazał na piłkarza, w tym momencie odwróciłam się gwałtownie i na jego widok serce przestało mi bić, w głowie wciąż słyszałam echo. Lena podeszła do mnie i szepnęła.
-O to jest ten przystojny, to o nim ci mówiłam. – szczerzyła się, kiedy ja chciał uciec gdzie się da, ale ta praca była dla mnie ważna musiałam zachować zimną krew.
Trener zaprosił Lene, Mateusza, Petera i mnie do swojego gabinetu. Wiedziałam, że chce prowadzić Petera, byle tylko być jak najdalej Możdżenia. A swoją drogą, Mateusz wg nie zareagował na mój widok, jakby mnie tam nie było. Chyba nie zauważył mnie. Wchodząc do gabinetu odwróciłam się i spiorunowałam wzrokiem Dennisa, który nie miał zamiaru ruszać się niegdzie dopóki nie skończę pracy.
- Tak wiec, to jest Lena Freitag i Adrianna Mistrz – pokiwałam głową z uznaniem, że nauczył się wymawiać moje nazwisko. –One wprowadzą was do drużyny, będą prowadzić wasze strony, towarzyszyć wam w ważnych wydarzeniach. – teraz spojrzał na piłkarzy. – Mateusz chce, żeby Ade była twoją asystentką, jest z Polski będzie łatwiej wam, bo jesteście z jednego kraju. Lena ty będziesz asystentką Petera – chciałam przekonać trenera, żebym była asystentką Petera, ale on wyszedł z biura i tyle go widziałam.
- To co pokażesz mi gdzie mieszkam? – zapytał Mateusz. Wzięłam od niego kartkę z adresem.
-No tak mogłam się domyślić, że ten hotel jest miejscówką wszystkich piłkarzy- niestety mieszkał w tym samym hotelu, co ja. Na tym samym piętrze tylko, że po drugiej stronie długiego korytarza.
Kiedy wyszliśmy z biura, złapał mnie za rękę Dennis i przyciągną do siebie.
-Przepraszam za tamto, wybaczysz. – wpatrywał się we mnie, co nie uszło uwadze Możdżenia, który szedł tuż za mną.
- Jeśli obiecasz, że to się nie powtórzy, przyjdź po mnie o 19 – uśmiechnęłam się, odwróciłam się na pięcie i szłam w kierunku wyjścia, żeby pokazać Mateuszowi jego „nowy dom”.
Zrównał się ze mną i złapał ze ramię odwracając mnie w swoją stronę.
-Widzę, że lubisz rozkochiwać w sobie piłkarzy – widziałam, że jest wściekły, ale zignorowałam to i otworzyłam drzwi hotelu, weszłam do windy i wcisnęłam guzik nr 12.
- Pokój 107 – podałam mu klucz i pokazałam na drzwi przed nami. – To na razie, jak coś zadzwoń do mnie masz mój nr- zapadła cisza. –Witamy – uśmiechnęłam się blado.
-Ade, zaczekaj – chwycił mój nadgarstek, podszedł bliżej, kiedy zrobiłam krok w tył opierałam się o ścianę. – Zacznijmy od nowa, przepraszam cię za wszystko. Ade… - mruczał. Poczułam jak robi mi się gorąco, on napierał na mnie opierając ręce o ścianę. Opanowałam szybko moje grzeszne myśli i próbowałam się wyrwać, nic to nie dało. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, naprawdę jeszcze chwila i bym mu uległa, ale w dobrym momencie pojawił się Artjom. Odepchnęłam piłkarza i pobiegłam do pokoju. Artjom zmierzył Możdżenia podejrzliwie, by potem rzucić mu się na szyje.
Założyłam słuchawki i położyłam się na łóżku, kiedy tylko zaczęłam wspominać to, co się przed chwilą stało, robiłam głośniej muzykę. Wzięłam kąpiel i usiadłam w ręczniku na kanapę, piłam wodę, która stała koło łóżka. Spojrzałam na zegarek wskazywał 18:09, jęknęłam i rozpoczęłam przygotowania do spotkania z Aogo. Zrobiłam lekkie fale, minimalny makijaż, ubrałam beżowy top i skórzane czarne spodenki, do tego szpilki. Stanęłam przed lustrem, byłam zadowolona z efektu końcowego, obróciłam się o 360 stopni i podeszłam do okna by sprawdzić temperaturę, wieczór był ciepły 24 stopnie, przesądziły o tym, że nie biorę żakietu, który trzymałam aktualnie w ręce. Rzuciłam go na łóżko w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, wyszłam i je zakluczyłam. Jak się spodziewałam to był Aogo. Na mój widok zagwizdał i objął ramieniem.
-Ślicznie wyglądasz – szepną, kiedy dumnie przechodziliśmy przez hol hotelu.
-Dziękuje – zarumieniłam się
Szliśmy ulicami Hamburga, nadal było jasno, niekiedy ktoś zaczepił Dennisa o autografy czy zdjęcie, nigdy nie odmawiał.
-Doszliśmy do centrum handlowego, zaprowadził mnie do stolika, który znajdował się zaraz przy oknie ruchliwej ulicy.
-Nie było innego, wszyscy się patrzą – skrzywiłam się
- To niech się patrzą, zazdroszczą mi, że ja tu z tobą jestem, a nie oni – usiadł opierając się o stół łokciami i wpatrywał się we mnie. Podszedł kelner, chciał podać karty, lecz Dennis go uprzedził.
- Dla mnie to, co zawsze – kelner się odwrócił i poszedł w stronę kuchni, oburzyłam się, że nie wziął ode mnie zamówienia. Co Aogo zauważył i zaczął się śmiać.
-Nie martw się słonko ty też dostaniesz. – podniósł się z miejsca i przysunął się bliżej mnie. – Co tak dzisiaj zamarłaś na widok tego, jak mu tam… Mateusza? – patrzył wyczekująco.
-Aa nic, po prostu go znam, zaskoczyło mnie to, że pojawił się właśnie w Hamburgu.
- Mhmm i dlatego całowałaś się z nim dzisiaj w hotelu?
-Co?! – już chciałam wstać i wyjść, ale skutecznie mnie zatrzymał. – To nikt ważny, możemy zmienić temat – powiedziałam jak już ochłonęłam.
- No dobrze, więc zgaduje, że jesteś wolna – podniósł brwi. – A więc śpię dzisiaj u ciebie. – wyszczerzył się. Już chciałam strzelić mu w dziób gdy dokończył -do mnie wprowadza się Jacopo, jakiś Włoch, słyszałem że nieźle imprezuje, a ja chce się wyspać więc?
- Więc, chyba ci kabelki nie stykają! – oburzyłam się – myślisz, że wpuszczę nieznajomego do mojej sypialni?!
- To do salonu – uśmiechną się
- Niee – udawałam już oburzoną, ale ledwie powstrzymywałam się od śmiechu.
Przynieśli wielki półmisek pełny lodów.
- Smacznego – krzykną i rzucił się na jedzenie.
- Smacznego – polowałam na najlepsze smaki.
Gdy zjedliśmy to byłam pełna, Aogo zapłacił i zaproponował spacer.
Po półtorej godzinie moje nogi wzywały pomocy, szpilki to nienajlepszy wybór na spacer.
- Nie no ja już nie mogę – usiadłam na krawężniku.
- Choć tu maleńka – nachylił się i wziął mnie na ręce, nie miałam siły piszczeć, żeby mnie postawił, więc uwiesiłam ręce na jego szyi i nawet nie wiem, kiedy, ale zasnęłam mu w ramionach.

~`*~`
Patrzyłem na nią, jak ona słodko śpi. Doszedłem do hotelu poprosiłem o klucz do jej pokoju i powoli kierowałem się do windy, co chwila zerkałem na nią czy się nie obudziła. Spała w najlepsze, w windzie spotkałem się z Możdżeniem, który na widok śpiącej Ade staną jak wryty. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy wychodziłem on nadal tam stał i patrzył na dziewczynę śpiącą na moich rękach. Nie wiem, co ich łączyło, ale chyba to jeszcze mu nie przeszło. Poprosiłem Artjom, żeby otworzył mi drzwi, bo ja miałem ręce zajęte. Położyłem ją na łóżku i otuliłem kołdrą. Artjom patrzył zdziwiony, po chwili machną ręką i poszedł. Ja postanowiłem poczekać aż się obudzi, klucze i tak dałem Jacopo, który szlaja gdzieś się po klubach. Położyłem się wygodnie na kanapie i zacząłem oglądać losowo wybrany film.

~`*~`
Stałem jak słup soli w windzie, kiedy zobaczyłem Artjoma jednym ruchem wyciągną mnie z niej i powiedział.
- O co chodzi z tą Ade? – zerkną na mnie, kiedy nie uzyskał ode mnie odpowiedzi kontynuował. – Najpierw widzę ją z Aogo, potem z tobą i znowu z nim. Nie mogę jej rozszyfrować, z kim ona wreszcie jest?
- Z nikim – oznajmiłem, choć po tym, co przed chwilą zobaczyłem nie byłem już niczego pewnie.
-Możdżeń trochę cię znam, nigdy tak nie przeżywałeś żadnej laski, choć napijemy się dopóki możemy. – pociągną mnie za rękaw do swojego pokoju.
Nalewał wódki, kiedy ja analizowałem to, co przed chwilą miało miejsce. Przecież nie mogłem być zazdrosny, o Ade, ja nie znam tego uczucia. Ciekawe co on tak tam długo robi, chciałem tam pójść sprawdzić, ale Artjom podstawił mi kieliszek pod nos.
-Dawaj, za dobre czasy – uśmiechną się.
Piliśmy za wszystko, gdy skończyła nam się butelka próbowaliśmy podjeść po kolejną. Ja przewaliłem, się na dywan, na którym zresztą usnąłem, a Artjom nawet nie ruszył z miejsca tylko przykrył się kocem i zasną na kanapie.
 
*Peter Velmi to wymyślona postać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz