Czy można
być pewnym kogoś lub czegoś? Chyba nie! Postanowiłam dać szanse Dennisowi,
spróbować z nim być. Wmówiłam sobie, że Mateusz to tylko zauroczenie, które minie.
Lena się ucieszy, choć w głębi duszy byłam smutna. Wiedziałam nie mogę mieć
obu. Wybrałam Aogo, jeśli się sparzę trudno…
Jeszcze przez chwile tuliłam się do niego, teraz, gdy byłam na bosaka byłam
taka malutka. Oderwałam się od niego i wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki,
wspięłam się na palcach i musnęłam jego usta. W odpowiedzi podniósł mnie i
pocałował namiętnie. Nie mogłam się od niego oderwać było idealnie, posadził
mnie na blat, jego ręce opierały się na moich udach, zarzuciłam mu ręce na szyję.
Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, zrobiłam to samo, jeszcze kilka razy
nasze usta się spotkały. Następnie posadził mnie na krzesło i przysunął do
stołu. Czułam niedosyt chciałam go więcej, coraz więcej. Usiadł naprzeciwko
mnie.
- Smacznego – uśmiechną się
- Smacznego – odpowiedziałam i zaczęłam zajadać się. Spojrzałam na niego, zadowolony
zaczął pałaszować posiłek. Po śniadaniu zadzwonił dzwonek do drzwi,
przewróciłam oczami i poszłam w stronę drzwi, Dennis właśnie włączał zmywarkę,
zerknęłam jeszcze na niego i otworzyłam drzwi, omal nie dostałam zawału, kiedy
Zuz i Gosia wbiegły do mojego domu i rzucił się na kanapę. Nawet nie drgnęłam
stałam trzymając klamkę i patrząc w stronę kuchni, gdzie stał równie zaskoczony
Dennis.
- Niespodzianka! – krzyknęła Zuzka przytulając mnie.
- Patrz to zamarła! – wykrzyczała Gosia, zwijając się za śmiechu
- Jak wy tu? Kiedy? Gdzie? Czemu nie zadzwoniliście? – zaczęłam nieskładnie
zadawać pytania.
- Miała być niespodzianka, ale widzę, że się nie cieszysz. – powiedziała Zuzka
siadając na kanapie.
- Cieszę się, cieszę! – zapewniałam, gadaliśmy po polsku, biedny, Dennis nie wiedział,
co z sobą zrobić.
- Mmm czuję kawę, co o tej porze śniadanie się je. - pogroziła mi palcem. Nie
wiedziałam, co mam robić, machnęłam do Dennisa ręką, żeby tu przyszedł i tak by
się dowiedziały. Zaczął gestykulować, że nie mam mowy, ale zabijałam go
wzrokiem. Zuzka i Gosia miały niezły ubaw, myślały, że mam jakieś tiki czy jak.
Wreszcie przyszedł objął mnie w tali, a ja już żałowałam, że go zaprosiłam do
pokoju, mógł się jednak schować przecież nie padły żadne deklaracje, ale było już
za późno.
- Zuz, Gosia to Dennis Aogo mój… - i tu się zacięłam. Raz, że nie wiedziałam,
co powiedzieć, a dwa, że nawet gdybym chciała to po niemiecku nie dobrałabym
„odpowiedniego” słowa. Wyciągnął rękę do moich przyjaciółek. Dokończył za mnie.
- Miło mi, jej przyszły, może już obecny chłopak – spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie znam dobrze niemieckiego, ale chyba powiedział, że jest jej chłopakiem –
zaśmiała się Zuza.
- Ah, to my się martwimy, że jak przeżywasz pod jednym dachem z Mateuszem, a ty
znalazłaś sobie przystojnego kolegę – powiedziała Gosia, kładąc szczególny
akcent na ostatnie słowo.
- Przestańcie! – powiedziałam po polsku, po czym zwróciłam się do Dennisa. – Możesz
nas zostawić, spotkamy się o 16 na boisku treningowym – pocałowałam go w usta,
a on kiwną głową i zostawił mnie z przyjaciółkami.
- Ade, cieszymy się, że kogoś znalazłaś. – przytuliła mnie Zuz, a zaraz po tym
Gosia. Niestety, ale wiedziałam, że zaraz powiedzą mi coś, czego nie chciałabym
usłyszeć, zawsze przed taką rozmową przytulały mnie. Więc usiadłam na kanapie i
czekałam aż zaczną mówić. – Kochanie? – powiedziała już bez entuzjazmu Zuz.
- Tak? – uśmiechnęłam się i zamieniałam się w słuch.
- Wiesz bardzo za tobą tęskniliśmy, wiesz też, że cię kochamy. – mówiła Zuz, a Gosia
przytakiwała.
- Ale… - przerwałam.
- Olka przyjeżdża do Hamburga – wydusiła z siebie Gosia, wzruszyłam ramionami
udając, że mnie to nie obchodzi, przecież miałam Dennisa. Wiadomo było, że
przyjeżdża tu dla Mateusza.
- I? – zapytałam niechętnie.
- Ona się strasznie zmieniła Ade. Oszalała! Ciągle gadała jak to się cieszy, że
wyjechałaś, że teraz ma, Możdżenia tylko dla siebie. Kiedy dowiedziała się, że
on wyjeżdża do Hamburga wpadła w szał. Próbowaliśmy ją uspokoić, ale wyzwała
nas od najgorszych. – powiedziała Gosia jednym tchem, widziałam, że ją to boli.
Mnie też to bolało straciłam przyjaciółkę.
- Przyjechaliśmy tu, aby cię wspierać, kiedy, przyjdzie do ciebie. Mamy
przeczucie, że to zrobi. Gosia dostała wolne tylko dzisiaj, ale będę tu do końca
tygodnia. Nie martw się załatwimy sobie hotel. – uśmiechnęła się Zuza.
- Po co? Możecie zostać tu, wmieścimy się na moim łóżku. – uśmiechnęłam się,
przytulając je. – Dalej ruszać się przedstawię wam Lenę. – wyszłam na korytarz,
czekając aż się ruszą.
- I co będziemy musiały mówić po niemiecku – jęknęła Zuza.
- Tak słoneczko – zaśmiałam się i kierowałam w stronę pokoju Leny, pewnie
dziwacznie wyglądałam kurdupel, który ma metr 60 idzie ubrany w szare spodnie i
bluzkę Kolejorza, do tego na boso, nie wymalowana i rozczochrana, a za nim idą
dwie wysokie, modnie ubrane dziewczyny, z nienagannym makijażem. Choć każda
miała odmienny styl Gosia wolała adidasy, rurki i markową bluzę, ledwie
dostrzegalny makijaż i rude włosy związane w niedbałego koka. Zuza była ubrana
w beżową sukienkę i buty w panterkę, wysolaryzowana, podkreślone oko, błyszczyk
na ustach, policzki okrywał róż z bronzerem i nie wiadomo, czym jeszcze. Długie
blond włosy, zawsze idealnie ułożone.
Zapukałam do drzwi Leny, wyszła zaspana, biedna miała kaca.
- Hej Lena – delikatnie ją uściskałam. – Przepraszam, że o tej porze, ale
chciałam ci przedstawić moje przyjaciółki. Lena to Zuza i Gosia. – Lena uśmiechnęła
się i podała rękę dziewczyną. Otworzyła szerzej drzwi.
- Witam, wchodźcie! – uśmiechnęła się serdecznie i przepuściła nas w drzwiach,
weszła ostatnia i szepnęłam jej, że potem musimy pogadać. Lena już chciała
zamykać drzwi, ale powstrzymał ją Jacopo i Mateusz, za nim wszedł Marcello z
Artjomem.
- Kolejne asystentki! – kwikną uradowany Jacopo
- Nie, to moje przyjaciółki. – przedstawiłam wszystkim i pociągam Lenę do
kuchni.
- Pamiętasz, co wczoraj wyrabiałaś? –zapytałam, zastanowiła się chwile, po czym
wypaliła.
- Jeny, przepraszam cię Ade. Nie chciałam zarywać do, Możdżenia, ale byłam
zalana. Przepraszam. –usłyszałam chrząknięcie za sobą, odwróciłam się i
zobaczyłam Możdżenia z Jacopo. Westchnęłam głośno.
- A striptiz pamiętasz? – zaśmiał się Jacopo. – Szkoda tylko, że Ade popsuła
zabawę, ale potem jak rzuciłaś się na Mateusza. Dziewczyno ostra jesteś, tylko
znowu weszła Ade, ale tym razem w seksownym staniczku, a za nią Artjom i
zaprowadził cię do pokoju. Wiesz możemy to powtórzyć, ale tym razem zamkniemy
drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał. – objął ramieniem, zażenowaną Lenę.
- Co?! Że ja tak robiłam, Ade przepraszam, że musiałaś się mną zajmować. –
zrzuciła rękę Jacopo i przytuliła mnie. – A teraz idę jeszcze podziękować
Artjomowi i Marcelo. – i wyszła zostawiając mnie z Jacopo i Mateuszem.
- Byłaś zazdrosna o Możdżenia? – szturchną mnie Jacopo tak, że poleciałam na
Mateusza. Zignorowałam to i kierowała się w stronę salonu. Zobaczyłam, że Gosia
zagadała do Marcelo, biedny siedział cicho, bo nie dawała mu dojść do słowa, a
Zuza gadała z, Artjomem, lecz gdy tylko wszedł Jacopo zaczęła flirtować z nim.
Przewróciłam oczami, poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i obejmuje. Uśmiechnęłam
się, kiedy dotarł do mnie zapach perfum Aogo.
- Nasza biedna Lena nie pamięta końca swojej wczorajszej przygody. – szepnęłam
mu do ucha. Nachylił się i położył głowę na moim ramieniu, przyglądaliśmy się
zebranym.
- Może i lepiej, gdyby nie ty, pewnie dzisiaj dopiero mogłaby pluć sobie w
twarz. – czułam jego oddech na mojej szyi. Zaraz podniósł mnie i wyniósł z
mieszkania Leny. Przywarł do ściany i zaczął namiętnie mnie całować. Przestał
na chwilę i spojrzał na mnie. – Kochanie nie przystoi ci chyba biegać cały dzień
w pidżamie. – uśmiechną się
- No tak, pójdę się przebrać. – pocałowałam go w policzek i pobiegłam do
swojego mieszkania. Nie martwiłam się o przyjaciółki wiedziałam, że świetnie
sobie radzą.
Jeszcze przez chwile tuliłam się do niego, teraz, gdy byłam na bosaka byłam taka malutka. Oderwałam się od niego i wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki, wspięłam się na palcach i musnęłam jego usta. W odpowiedzi podniósł mnie i pocałował namiętnie. Nie mogłam się od niego oderwać było idealnie, posadził mnie na blat, jego ręce opierały się na moich udach, zarzuciłam mu ręce na szyję. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, zrobiłam to samo, jeszcze kilka razy nasze usta się spotkały. Następnie posadził mnie na krzesło i przysunął do stołu. Czułam niedosyt chciałam go więcej, coraz więcej. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego – uśmiechną się
- Smacznego – odpowiedziałam i zaczęłam zajadać się. Spojrzałam na niego, zadowolony zaczął pałaszować posiłek. Po śniadaniu zadzwonił dzwonek do drzwi, przewróciłam oczami i poszłam w stronę drzwi, Dennis właśnie włączał zmywarkę, zerknęłam jeszcze na niego i otworzyłam drzwi, omal nie dostałam zawału, kiedy Zuz i Gosia wbiegły do mojego domu i rzucił się na kanapę. Nawet nie drgnęłam stałam trzymając klamkę i patrząc w stronę kuchni, gdzie stał równie zaskoczony Dennis.
- Niespodzianka! – krzyknęła Zuzka przytulając mnie.
- Patrz to zamarła! – wykrzyczała Gosia, zwijając się za śmiechu
- Jak wy tu? Kiedy? Gdzie? Czemu nie zadzwoniliście? – zaczęłam nieskładnie zadawać pytania.
- Miała być niespodzianka, ale widzę, że się nie cieszysz. – powiedziała Zuzka siadając na kanapie.
- Cieszę się, cieszę! – zapewniałam, gadaliśmy po polsku, biedny, Dennis nie wiedział, co z sobą zrobić.
- Mmm czuję kawę, co o tej porze śniadanie się je. - pogroziła mi palcem. Nie wiedziałam, co mam robić, machnęłam do Dennisa ręką, żeby tu przyszedł i tak by się dowiedziały. Zaczął gestykulować, że nie mam mowy, ale zabijałam go wzrokiem. Zuzka i Gosia miały niezły ubaw, myślały, że mam jakieś tiki czy jak. Wreszcie przyszedł objął mnie w tali, a ja już żałowałam, że go zaprosiłam do pokoju, mógł się jednak schować przecież nie padły żadne deklaracje, ale było już za późno.
- Zuz, Gosia to Dennis Aogo mój… - i tu się zacięłam. Raz, że nie wiedziałam, co powiedzieć, a dwa, że nawet gdybym chciała to po niemiecku nie dobrałabym „odpowiedniego” słowa. Wyciągnął rękę do moich przyjaciółek. Dokończył za mnie.
- Miło mi, jej przyszły, może już obecny chłopak – spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie znam dobrze niemieckiego, ale chyba powiedział, że jest jej chłopakiem – zaśmiała się Zuza.
- Ah, to my się martwimy, że jak przeżywasz pod jednym dachem z Mateuszem, a ty znalazłaś sobie przystojnego kolegę – powiedziała Gosia, kładąc szczególny akcent na ostatnie słowo.
- Przestańcie! – powiedziałam po polsku, po czym zwróciłam się do Dennisa. – Możesz nas zostawić, spotkamy się o 16 na boisku treningowym – pocałowałam go w usta, a on kiwną głową i zostawił mnie z przyjaciółkami.
- Ade, cieszymy się, że kogoś znalazłaś. – przytuliła mnie Zuz, a zaraz po tym Gosia. Niestety, ale wiedziałam, że zaraz powiedzą mi coś, czego nie chciałabym usłyszeć, zawsze przed taką rozmową przytulały mnie. Więc usiadłam na kanapie i czekałam aż zaczną mówić. – Kochanie? – powiedziała już bez entuzjazmu Zuz.
- Tak? – uśmiechnęłam się i zamieniałam się w słuch.
- Wiesz bardzo za tobą tęskniliśmy, wiesz też, że cię kochamy. – mówiła Zuz, a Gosia przytakiwała.
- Ale… - przerwałam.
- Olka przyjeżdża do Hamburga – wydusiła z siebie Gosia, wzruszyłam ramionami udając, że mnie to nie obchodzi, przecież miałam Dennisa. Wiadomo było, że przyjeżdża tu dla Mateusza.
- I? – zapytałam niechętnie.
- Ona się strasznie zmieniła Ade. Oszalała! Ciągle gadała jak to się cieszy, że wyjechałaś, że teraz ma, Możdżenia tylko dla siebie. Kiedy dowiedziała się, że on wyjeżdża do Hamburga wpadła w szał. Próbowaliśmy ją uspokoić, ale wyzwała nas od najgorszych. – powiedziała Gosia jednym tchem, widziałam, że ją to boli. Mnie też to bolało straciłam przyjaciółkę.
- Przyjechaliśmy tu, aby cię wspierać, kiedy, przyjdzie do ciebie. Mamy przeczucie, że to zrobi. Gosia dostała wolne tylko dzisiaj, ale będę tu do końca tygodnia. Nie martw się załatwimy sobie hotel. – uśmiechnęła się Zuza.
- Po co? Możecie zostać tu, wmieścimy się na moim łóżku. – uśmiechnęłam się, przytulając je. – Dalej ruszać się przedstawię wam Lenę. – wyszłam na korytarz, czekając aż się ruszą.
- I co będziemy musiały mówić po niemiecku – jęknęła Zuza.
- Tak słoneczko – zaśmiałam się i kierowałam w stronę pokoju Leny, pewnie dziwacznie wyglądałam kurdupel, który ma metr 60 idzie ubrany w szare spodnie i bluzkę Kolejorza, do tego na boso, nie wymalowana i rozczochrana, a za nim idą dwie wysokie, modnie ubrane dziewczyny, z nienagannym makijażem. Choć każda miała odmienny styl Gosia wolała adidasy, rurki i markową bluzę, ledwie dostrzegalny makijaż i rude włosy związane w niedbałego koka. Zuza była ubrana w beżową sukienkę i buty w panterkę, wysolaryzowana, podkreślone oko, błyszczyk na ustach, policzki okrywał róż z bronzerem i nie wiadomo, czym jeszcze. Długie blond włosy, zawsze idealnie ułożone.
Zapukałam do drzwi Leny, wyszła zaspana, biedna miała kaca.
- Hej Lena – delikatnie ją uściskałam. – Przepraszam, że o tej porze, ale chciałam ci przedstawić moje przyjaciółki. Lena to Zuza i Gosia. – Lena uśmiechnęła się i podała rękę dziewczyną. Otworzyła szerzej drzwi.
- Witam, wchodźcie! – uśmiechnęła się serdecznie i przepuściła nas w drzwiach, weszła ostatnia i szepnęłam jej, że potem musimy pogadać. Lena już chciała zamykać drzwi, ale powstrzymał ją Jacopo i Mateusz, za nim wszedł Marcello z Artjomem.
- Kolejne asystentki! – kwikną uradowany Jacopo
- Nie, to moje przyjaciółki. – przedstawiłam wszystkim i pociągam Lenę do kuchni.
- Pamiętasz, co wczoraj wyrabiałaś? –zapytałam, zastanowiła się chwile, po czym wypaliła.
- Jeny, przepraszam cię Ade. Nie chciałam zarywać do, Możdżenia, ale byłam zalana. Przepraszam. –usłyszałam chrząknięcie za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Możdżenia z Jacopo. Westchnęłam głośno.
- A striptiz pamiętasz? – zaśmiał się Jacopo. – Szkoda tylko, że Ade popsuła zabawę, ale potem jak rzuciłaś się na Mateusza. Dziewczyno ostra jesteś, tylko znowu weszła Ade, ale tym razem w seksownym staniczku, a za nią Artjom i zaprowadził cię do pokoju. Wiesz możemy to powtórzyć, ale tym razem zamkniemy drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał. – objął ramieniem, zażenowaną Lenę.
- Co?! Że ja tak robiłam, Ade przepraszam, że musiałaś się mną zajmować. – zrzuciła rękę Jacopo i przytuliła mnie. – A teraz idę jeszcze podziękować Artjomowi i Marcelo. – i wyszła zostawiając mnie z Jacopo i Mateuszem.
- Byłaś zazdrosna o Możdżenia? – szturchną mnie Jacopo tak, że poleciałam na Mateusza. Zignorowałam to i kierowała się w stronę salonu. Zobaczyłam, że Gosia zagadała do Marcelo, biedny siedział cicho, bo nie dawała mu dojść do słowa, a Zuza gadała z, Artjomem, lecz gdy tylko wszedł Jacopo zaczęła flirtować z nim. Przewróciłam oczami, poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i obejmuje. Uśmiechnęłam się, kiedy dotarł do mnie zapach perfum Aogo.
- Nasza biedna Lena nie pamięta końca swojej wczorajszej przygody. – szepnęłam mu do ucha. Nachylił się i położył głowę na moim ramieniu, przyglądaliśmy się zebranym.
- Może i lepiej, gdyby nie ty, pewnie dzisiaj dopiero mogłaby pluć sobie w twarz. – czułam jego oddech na mojej szyi. Zaraz podniósł mnie i wyniósł z mieszkania Leny. Przywarł do ściany i zaczął namiętnie mnie całować. Przestał na chwilę i spojrzał na mnie. – Kochanie nie przystoi ci chyba biegać cały dzień w pidżamie. – uśmiechną się
- No tak, pójdę się przebrać. – pocałowałam go w policzek i pobiegłam do swojego mieszkania. Nie martwiłam się o przyjaciółki wiedziałam, że świetnie sobie radzą.
Wzięłam
prysznic, wybrałam rzeczy na dziś i umalowałam się. Zakręciłam trochę włosy i
zadowolona wyszłam z mieszkania. Zobaczyłam kartkę na drzwiach.
O 16 – Pamiętaj.
Kocham D.A.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na zegarek, dochodziła 13.
Skierowała się do mieszkania Leny, gdzie panowało strasznie zamieszanie. Biedna
Lena odczuwała skutki wczorajszej nocy, a Możdżeń skutecznie zagradzał jej drogę
do kuchni, gdzie znajdowały się proszki na ból głowy. Artjom i Marcelo już nie
było, Jacopo z Zuzią zaczęli sobie coraz odważniej poczynać, a Gosia patrzyła
na nich obrażona, popijając wino prosto z butelki. Postanowiłam pomóc Lenie,
odepchnęłam Mateusza i weszłam do kuchni wzięłam proszki, ale nie mogłam podać
ich Lenie, skutecznie uniemożliwiał mi to Mateusz. Rzuciłam Lenie proszki i
zaczęłam mu się wyrywać, ale był silniejszy, zamkną drzwi, a klucz wsadził do
swoich bokserek.
- Idioto otwieraj! – piskłam i zaczęłam walić w drzwi
- Kochanie teraz wreszcie jesteśmy sami, nie wal w te drzwi, bo się zmęczysz, a
i tak cię nikt nie usłyszy, ale jak tak bardzo ci się spieszy… Proszę zabierz
sobie klucz. – uśmiechną się cwaniacko i usiadł na stole rozkładając nogi. Z
salonu rozbrzmiewała głośna muzyka.
- Jesteś nienormalny! – oparłam się o drzwi i założyłam ręce na piersi.
- Oszalałem przez ciebie. – uśmiechną się i podszedł bliżej mnie.
- Ta jasne, gadaj zdrów.- powiedziałam pod nosem. - Otwórz drzwi proszę cię –
powiedziałam błagalnym tonem.
- Nie mogę, polecisz zaraz do Dennisa. – oparł ręce o drzwi uniemożliwiając mi
ucieczkę, patrzył mi w oczy.
- A co cię to obchodzi, do kogo polecę. Ale jeśli miałeś namyśli, czy z nim
jestem to zaraz ci odpowiem, że TAK. – zesunęłam się w dół i usiadłam na
podłodze, nogi leżały wyprostowane pomiędzy stopami Możdżenia. – Oddawaj ten
klucz, przyjaciółki do mnie przyjechały, a ty mnie więzisz! – powiedziałam
trochę podirytowana i pociągnęłam go za spodnie.
- Od jutra piszemy fanpage. – powiedział beznamiętnie
- Wiem, już otwierasz! – popatrzyłam na niego, nadal stał nade mną, ale nie
patrzył się na mnie, tylko przed siebie w drewniane drzwi.
- Olka przyjeżdża – wypalił i ukucną.
- Wiem – wzruszyłam ramionami. – To tyle, mogę już wyjść.
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi – położył dłoń na moim policzku. – Martwię
się, że coś ci zrobi, ona po twoim wyjeździe stała się szalona. – przytulił
mnie, poklepałam go po ramieniu. Czułam się dziwnie. Objął moją twarz rękoma,
szybko obróciłam głowę.
- Otwórz! – syknęłam, czując jak kolejna fala gorąca mnie uderza.
- To zabierz mi klucz i sama otwórz, mi się niegdzie nie śpieszy. – rozłożył się
na posadzce, nie miałam wyboru, usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam ściągać
mu dresy. – Co robisz?! – jego mina bardzo mnie rozbawiła, wiem, że Dennis nie
będzie zadowolony z tego, co zaraz zrobię, ale Mateusz nie pozostawił mi
wyboru.
- Mam sama poszukać, czy dasz mi klucz? – uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Dawaj, nie zrobisz tego! – odwzajemnił mój uśmiech, wsparł się na rękach i bacznie
obserwował moje ruchy. Zamknęłam oczy, przegryzłam dolną wargę i zaczęłam szukać
klucza, starając się nie dotykać „jego”. Na szczęście nie zajęło mi to długo,
wyciągnęłam klucz i otworzyłam drzwi. Możdżeń ciągle leżał zdziwiony na
podłodze, a ja poszłam do łazienki zmyć wszelkie ślady.
- Dziewczyny idziemy zwiedzać Hamburg – wykrzyczałam do dziewczyn, ale po ich
minach, które wyrażały niechęć machnęłam ręką i wyszłam z pokoju.
- 14, jeszcze dwie godziny i spotkam się z nim- powtarzałam sobie przemierzając
korytarz.
Kocham D.A.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na zegarek, dochodziła 13. Skierowała się do mieszkania Leny, gdzie panowało strasznie zamieszanie. Biedna Lena odczuwała skutki wczorajszej nocy, a Możdżeń skutecznie zagradzał jej drogę do kuchni, gdzie znajdowały się proszki na ból głowy. Artjom i Marcelo już nie było, Jacopo z Zuzią zaczęli sobie coraz odważniej poczynać, a Gosia patrzyła na nich obrażona, popijając wino prosto z butelki. Postanowiłam pomóc Lenie, odepchnęłam Mateusza i weszłam do kuchni wzięłam proszki, ale nie mogłam podać ich Lenie, skutecznie uniemożliwiał mi to Mateusz. Rzuciłam Lenie proszki i zaczęłam mu się wyrywać, ale był silniejszy, zamkną drzwi, a klucz wsadził do swoich bokserek.
- Idioto otwieraj! – piskłam i zaczęłam walić w drzwi
- Kochanie teraz wreszcie jesteśmy sami, nie wal w te drzwi, bo się zmęczysz, a i tak cię nikt nie usłyszy, ale jak tak bardzo ci się spieszy… Proszę zabierz sobie klucz. – uśmiechną się cwaniacko i usiadł na stole rozkładając nogi. Z salonu rozbrzmiewała głośna muzyka.
- Jesteś nienormalny! – oparłam się o drzwi i założyłam ręce na piersi.
- Oszalałem przez ciebie. – uśmiechną się i podszedł bliżej mnie.
- Ta jasne, gadaj zdrów.- powiedziałam pod nosem. - Otwórz drzwi proszę cię – powiedziałam błagalnym tonem.
- Nie mogę, polecisz zaraz do Dennisa. – oparł ręce o drzwi uniemożliwiając mi ucieczkę, patrzył mi w oczy.
- A co cię to obchodzi, do kogo polecę. Ale jeśli miałeś namyśli, czy z nim jestem to zaraz ci odpowiem, że TAK. – zesunęłam się w dół i usiadłam na podłodze, nogi leżały wyprostowane pomiędzy stopami Możdżenia. – Oddawaj ten klucz, przyjaciółki do mnie przyjechały, a ty mnie więzisz! – powiedziałam trochę podirytowana i pociągnęłam go za spodnie.
- Od jutra piszemy fanpage. – powiedział beznamiętnie
- Wiem, już otwierasz! – popatrzyłam na niego, nadal stał nade mną, ale nie patrzył się na mnie, tylko przed siebie w drewniane drzwi.
- Olka przyjeżdża – wypalił i ukucną.
- Wiem – wzruszyłam ramionami. – To tyle, mogę już wyjść.
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi – położył dłoń na moim policzku. – Martwię się, że coś ci zrobi, ona po twoim wyjeździe stała się szalona. – przytulił mnie, poklepałam go po ramieniu. Czułam się dziwnie. Objął moją twarz rękoma, szybko obróciłam głowę.
- Otwórz! – syknęłam, czując jak kolejna fala gorąca mnie uderza.
- To zabierz mi klucz i sama otwórz, mi się niegdzie nie śpieszy. – rozłożył się na posadzce, nie miałam wyboru, usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam ściągać mu dresy. – Co robisz?! – jego mina bardzo mnie rozbawiła, wiem, że Dennis nie będzie zadowolony z tego, co zaraz zrobię, ale Mateusz nie pozostawił mi wyboru.
- Mam sama poszukać, czy dasz mi klucz? – uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Dawaj, nie zrobisz tego! – odwzajemnił mój uśmiech, wsparł się na rękach i bacznie obserwował moje ruchy. Zamknęłam oczy, przegryzłam dolną wargę i zaczęłam szukać klucza, starając się nie dotykać „jego”. Na szczęście nie zajęło mi to długo, wyciągnęłam klucz i otworzyłam drzwi. Możdżeń ciągle leżał zdziwiony na podłodze, a ja poszłam do łazienki zmyć wszelkie ślady.
- Dziewczyny idziemy zwiedzać Hamburg – wykrzyczałam do dziewczyn, ale po ich minach, które wyrażały niechęć machnęłam ręką i wyszłam z pokoju.
- 14, jeszcze dwie godziny i spotkam się z nim- powtarzałam sobie przemierzając korytarz.
~`*~`
Leżałem
nadal na podłodze w kuchni i kręciłem głową z niedowierzaniem. Powiedziała, że
przyjazd Olki jej nie obchodzi, kłamała. Widziałem smutek w jej oczach. Myślę, że
nie będzie się zbliżać, choć naprawdę zrobiła się nie dotrzymania, cieszyłem się,
że jej już nie spotkam, ale los znowu stawia ją na mojej drodze. Na dodatek Ade
jest z Dennisem.
- Kurwa – przekląłem na cały głos. W drzwiach pojawiła się Zuza w towarzystwie
Jacopo.
- Co jest? – zapytała Zuza po polsku.
- Nic kurwa – wstałem i ominąłem ich w przejściu, poszedłem do siebie. Teraz do
mnie dopiero doszło, że straciłem Ade. Potrzebowałem kogoś, kto mnie pocieszy,
choć od jutra miałem zacząć z Ade pisać stronę, postanowiłem, że wybiorę się
dzisiaj do klubu.
- A ty, co tu tak siedzisz sam? – w drzwiach pojawiła się Gosia, totalnie
zalana.
- Chce być sam, więc jak możesz to… - pokazałem jej drzwi, ale ona podeszła do
mnie, poczym usiadła mi na kolana. Wyrwałem jej butelkę wina, którą trzymała w
ręce i napiłem się, wiedziałem, że to, co zaraz się stanie nie powinno mieć
miejsca, ale jestem tylko facetem.
Po godzinie Gosia już się ubierała, ja przewróciłem się na drugi bok, żeby na
nią nie patrzeć i poszedłem spać.
- Kurwa – przekląłem na cały głos. W drzwiach pojawiła się Zuza w towarzystwie Jacopo.
- Co jest? – zapytała Zuza po polsku.
- Nic kurwa – wstałem i ominąłem ich w przejściu, poszedłem do siebie. Teraz do mnie dopiero doszło, że straciłem Ade. Potrzebowałem kogoś, kto mnie pocieszy, choć od jutra miałem zacząć z Ade pisać stronę, postanowiłem, że wybiorę się dzisiaj do klubu.
- A ty, co tu tak siedzisz sam? – w drzwiach pojawiła się Gosia, totalnie zalana.
- Chce być sam, więc jak możesz to… - pokazałem jej drzwi, ale ona podeszła do mnie, poczym usiadła mi na kolana. Wyrwałem jej butelkę wina, którą trzymała w ręce i napiłem się, wiedziałem, że to, co zaraz się stanie nie powinno mieć miejsca, ale jestem tylko facetem.
Po godzinie Gosia już się ubierała, ja przewróciłem się na drugi bok, żeby na nią nie patrzeć i poszedłem spać.
~`*~`
Spojrzałam
jeszcze, co robią dziewczyny, Zuza znikła gdzieś z Jacopo, niestety przeczuwałam,
co robią, ale Zuza jest dorosła nie będę jej prawić kazań. Rozglądałam się po
salonie, ponieważ nie mogłam znaleźć Gosi, parę minut później Gosia weszła do
mieszkania.
-Gdzie byłaś? – zapytałam spokojnie
- Ade ja cię przepraszam, byłam pijana. Nie chciałam, ale stało się
przepraszam… - przytuliła mnie mocno Gosia i zaczęła płakać.
- Co się stało? – spytałam przerażona
- Ja… ja… spałam z Mateuszem – wydukała. Ja nie myśląc wiele zabrałam moją torbę
sportową i wybiegłam z mieszkania, zbiegłam po schodach na dół i kierowała się
w stronę boiska treningowego. Kiedy byłam już na miejscu poczułam jak łzy
spływają mi po policzkach, otarłam łzy rękawem. Wbiegłam do szatni przeprałam
się w strój i poustawiałam sobie piłki na środku boiska. Kopałam piłki do
bramki z takim impetem, że jedna przedziurawiła siatkę, do oczu nadal napływały
mi łzy, ale kopałam kolejne piłki w stronę bramki, jak w transie. Kiedy mi się
skończyły upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Czułam się tak bezsilnie,
modliłam się, aby to był zły sen. Nagle ktoś zaczął mi klaskać, spojrzałam się
w stronę z skąd dobiegały oklaski.
- Trzydzieści piłek i wszystkie trafiły do bramki, jestem pod wrażeniem – mówił
mężczyzna podchodząc bliżej.
- Przepraszam ja zaraz je pozbieram. – otarłam łzy i zaczęłam kierować się w
stronę bramki po piłki.
- Nie, zostaw! – krzyną za mną, obróciłam się i przyjrzałam się, tak to był
trener HSV. – Jesteś świetna, gdzie grasz? – spytał.
- Nigdzie. – lekko się uśmiechnęłam, ale widząc, że mi się przygląda spuściłam
głowę.
- Powinnaś poszukać klubu Ade. Jak na razie możesz trenować z nami, Lena też
jest zaproszona. – uśmiechnęłam się, a trener kierował się ku wyjściu.
- Dziękuje! – krzyknęłam za nim i poszłam zbierać piłki. Pozbierałam wszystkie
i wyciągnęłam jedną, zaczęłam żonglerkę, piłka słuchała mnie się jak nigdy.
-Gdzie byłaś? – zapytałam spokojnie
- Ade ja cię przepraszam, byłam pijana. Nie chciałam, ale stało się przepraszam… - przytuliła mnie mocno Gosia i zaczęła płakać.
- Co się stało? – spytałam przerażona
- Ja… ja… spałam z Mateuszem – wydukała. Ja nie myśląc wiele zabrałam moją torbę sportową i wybiegłam z mieszkania, zbiegłam po schodach na dół i kierowała się w stronę boiska treningowego. Kiedy byłam już na miejscu poczułam jak łzy spływają mi po policzkach, otarłam łzy rękawem. Wbiegłam do szatni przeprałam się w strój i poustawiałam sobie piłki na środku boiska. Kopałam piłki do bramki z takim impetem, że jedna przedziurawiła siatkę, do oczu nadal napływały mi łzy, ale kopałam kolejne piłki w stronę bramki, jak w transie. Kiedy mi się skończyły upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Czułam się tak bezsilnie, modliłam się, aby to był zły sen. Nagle ktoś zaczął mi klaskać, spojrzałam się w stronę z skąd dobiegały oklaski.
- Trzydzieści piłek i wszystkie trafiły do bramki, jestem pod wrażeniem – mówił mężczyzna podchodząc bliżej.
- Przepraszam ja zaraz je pozbieram. – otarłam łzy i zaczęłam kierować się w stronę bramki po piłki.
- Nie, zostaw! – krzyną za mną, obróciłam się i przyjrzałam się, tak to był trener HSV. – Jesteś świetna, gdzie grasz? – spytał.
- Nigdzie. – lekko się uśmiechnęłam, ale widząc, że mi się przygląda spuściłam głowę.
- Powinnaś poszukać klubu Ade. Jak na razie możesz trenować z nami, Lena też jest zaproszona. – uśmiechnęłam się, a trener kierował się ku wyjściu.
- Dziękuje! – krzyknęłam za nim i poszłam zbierać piłki. Pozbierałam wszystkie i wyciągnęłam jedną, zaczęłam żonglerkę, piłka słuchała mnie się jak nigdy.
~`*~`
Patrzyłem
się na Ade, jest naprawdę dobra. Żongluje lepiej niż połowa chłopaków w drużynie,
była uśmiechnięta, ale co chwila przecierała rękawem policzki. Zbliżała się 16,
więc poszedłem się przebrać i wyszedłem na boisko, ona stała do mnie tyłem,
była tak skupiona na piłce, że nie zauważyła jak wchodziłem do szatni. Objąłem
ją i odwróciłem do siebie. Miała podpuchnięte oczy, zaraz wiedziałem, że coś
nie tak.
- Co się stało? – odgarnąłem jej kosmyk, za ucho i objąłem jej twarz dłońmi.
- Mogę dziś spać u ciebie? – wyszeptała i wtuliła się we mnie. Uśmiechnąłem się,
słysząc jej propozycje.
- Pewnie słoneczko, dlaczego płakałaś. – zapytałem, przywarłem ją do siebie
jeszcze mocniej.
- To samo, drugi raz, kolejna przyjaciółka. – mówiła nieskładnie
- Może odłożymy trening na inny dzień i pójdziemy do mnie, opowiesz mi
wszystko. – pogłaskałem ją po głowię.
- Nie! Potrzebuje się zmęczyć, zaczynajmy – lekko się uśmiechnęła i pobiegła po
piłkę.
- Nadal nie powiedziałaś mi, co się stało! – kopnęła piłkę z całej siły w bramkę
i odwróciła się do mnie.
- Gosia spała z Możdżeniem, przeleciał kolejną moją przyjaciółkę, rozumiesz?! –
powiedziała nerwowo.
- Wiem, że wy macie te swoje zasady, że koleżanka nie może być z byłym koleżanki,
ale stało się. Olka jej nie zabije za to. – próbowałem zbagatelizować sprawę
- Nic nie rozumiesz! – wykrzyczała i kopnęła kolejną piłkę w stronę bramki,
znowu wpadła.
- To mi wytłumacz – podszedłem do niej, naprawdę nie wiedziałem, o co jej
chodzi. Ale gdy spojrzała na mnie wiedziałem już, co jest grane. Ade była
zazdrosna o Możdżenia.
- A nie ważne, zaczynamy trening – machnęła ręką i podeszła do kolejnej piłki.
- Kurwa, Ade! Widzę, że jesteś zazdrosna o tego idiotę!- grzmiałem na całe
boisko. Czy byłem zazdrosny? Nidy mi się to nie zdarzało, ale TAK byłem o nią
zazdrosny. O te uczucie, którym darzy Mateusza.
- Uspokój się nie jestem o niego zazdrosna! – krzyknęła i podeszła do mnie, wzięła
mnie za nadgarstki.
- Jasne, widzę, że cię to boli! – warknąłem, jednak, gdy w jej oczach pojawiły
się kolejne łzy nie wytrzymałem przytuliłem ją do siebie. – Przepraszam, skończmy
temat.
- Co się stało? – odgarnąłem jej kosmyk, za ucho i objąłem jej twarz dłońmi.
- Mogę dziś spać u ciebie? – wyszeptała i wtuliła się we mnie. Uśmiechnąłem się, słysząc jej propozycje.
- Pewnie słoneczko, dlaczego płakałaś. – zapytałem, przywarłem ją do siebie jeszcze mocniej.
- To samo, drugi raz, kolejna przyjaciółka. – mówiła nieskładnie
- Może odłożymy trening na inny dzień i pójdziemy do mnie, opowiesz mi wszystko. – pogłaskałem ją po głowię.
- Nie! Potrzebuje się zmęczyć, zaczynajmy – lekko się uśmiechnęła i pobiegła po piłkę.
- Nadal nie powiedziałaś mi, co się stało! – kopnęła piłkę z całej siły w bramkę i odwróciła się do mnie.
- Gosia spała z Możdżeniem, przeleciał kolejną moją przyjaciółkę, rozumiesz?! – powiedziała nerwowo.
- Wiem, że wy macie te swoje zasady, że koleżanka nie może być z byłym koleżanki, ale stało się. Olka jej nie zabije za to. – próbowałem zbagatelizować sprawę
- Nic nie rozumiesz! – wykrzyczała i kopnęła kolejną piłkę w stronę bramki, znowu wpadła.
- To mi wytłumacz – podszedłem do niej, naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi. Ale gdy spojrzała na mnie wiedziałem już, co jest grane. Ade była zazdrosna o Możdżenia.
- A nie ważne, zaczynamy trening – machnęła ręką i podeszła do kolejnej piłki.
- Kurwa, Ade! Widzę, że jesteś zazdrosna o tego idiotę!- grzmiałem na całe boisko. Czy byłem zazdrosny? Nidy mi się to nie zdarzało, ale TAK byłem o nią zazdrosny. O te uczucie, którym darzy Mateusza.
- Uspokój się nie jestem o niego zazdrosna! – krzyknęła i podeszła do mnie, wzięła mnie za nadgarstki.
- Jasne, widzę, że cię to boli! – warknąłem, jednak, gdy w jej oczach pojawiły się kolejne łzy nie wytrzymałem przytuliłem ją do siebie. – Przepraszam, skończmy temat.
~`*~`
Trening skończyliśmy
o 19, byłam wykończona. Przeżyłam pierwszą scenę zazdrości Aogo. Tylko czy on
ma powody, aby się martwić? Moja reakcja na słowa Gosi była zaskoczeniem, też
dla mnie. Po drodze do hotelu, panowała cisza. Uświadomiłam sobie, że nie byłam
zazdrosna o Mateusza, tylko bałam się, że starce kolejną przyjaciółkę. Tak
sobie, chociaż to wmawiałam. Jak było naprawdę… Sama nie potrafiłam określić,
co do niego czuje. Jednak nie chciałam skrzywdzić Aogo, przy którym naprawdę
dobrze się czuje. Ufam mu, czego nie mogę powiedzieć o Możdżeniu.
Na korytarzu jak na złość stał Mateusz, Aogo objął mnie ramieniem i zmierzył go.
Otworzył drzwi do mieszkania i przepuścił mnie pierwszą, marzyłam o kąpieli, więc
weszłam do łazienki i zaczęłam ściągać ubrania, chciałam się przekluczyć, ale
zamek był zepsuty, uchyliłam drzwi i spojrzałam na Dennisa, siedział właśnie na
kanapie.
- Wiesz, że zamek ci nie działa – spytałam, wychylając głowę za drzwi, bo
stałam w samej bieliźnie.
- Pokaż, spojrzę – podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Uśmiechną się
cwaniacko lustrując mnie wzrokiem. W odpowiedzi walnęłam go ręcznikiem. –
Faktycznie jest zepsuty, nie martw się nikt nie wejdzie, popilnuje cię. – uśmiech
nie schodził mu z twarzy.
- To ty nie masz tu wchodzić, zrozumiano. – pogroziłam palcem i zamknęłam kabinę
prysznicową.
- Ok., zaraz wyjdę. – odwróciłam się tyłem, staną za mną, pocałował mnie w
policzek i wyszedł. Byłam trochę zdziwiona jego reakcją, ale gdy tylko zamkną
drzwi, rzuciłam bieliznę na drugą stronę łazienki i poddałam się pieszczotą
ciepłej wody.
Właśnie skończyłam, sięgałam po ręcznik i ku mojemu zdziwieniu nie było do w wyznaczonym
do tego miejscy, otworzyłam drzwi od kabiny i zaczęłam rozglądać się po
łazience.
- Dennis! – krzyknęłam wściekła, przeczuwałam, że to jego sprawka, wszystkie ręczniki
w magiczny sposób znikły.
- Tak kochanie? – usłyszałam pod drzwiami jego głos.
- Do cholery jasnej gdzie są ręczniki! – krzyknęłam
- A tak, wszystkie oddałem do pralni, przepraszam, zapomniałem – powiedział
przez śmiech.
- Jasne! Gdy wchodziłam do łazienki jakoś widziałam ręczniki, po twoim wyjściu
znikły! – zaczęłam się trząść z zimna, na skórze pojawiła mi się gęsia skórka.
- Mam wejść! – zawołał
- Zimno mi- usiadłam na macie, kuląc się
- To wchodzę! – powiedział, wyraźnie zadowolony
- Nie! – podbiegłam do drzwi, rozglądałam się po łazience w poszukiwaniu
szlafroka, czy chociaż jakieś bluzki. Nic nie znalazłam, moja bielizna znalazła
się na dużej szafie, gdzie nie dosięgałam. Robiło mi się coraz zimniej. –
Dobra, otwórz drzwi, kiedy ci powiem! – krzyknęłam
- Dobrze, jak sobie życzysz.
- Na trzy. Raz, dwa, trz… - Dennis otworzył drzwi, a ja rzuciłam mu się w
ramiona, przykleiłam się do niego uniemożliwiając mu podziwianie moich
kształtów. On znieruchomiał, stał w futrynie, nadal trzymając klamkę.
- Ade? – teraz dopiero objął mnie ramieniem, uniósł nad ziemią.
- Tylko nie do okna! – kwiknęłam – Do sypialni! Zimno mi! – Dennis posłusznie
wykonał moje polecenie, a ja po drodze do sypialni musiałam wymyślić jak się od
niego odkleić nie pokazując mu za dużo. Kiedy byliśmy już koło łóżka,
przechyliłam się do tyłu tak, że on leżał na mnie. Spojrzał na mnie pytająco,
kiedy zaczął mnie całować, ja zabierałam kołdrę i okrywałam nią moje ciało.
- Za tą akcje nic nie dostaniesz. – owinęłam się szczelnie kołdrą i zrzuciłam
go z siebie.
- Ah to tak, myślałem, że będzie inny finał. – przysunął się znowu do mnie.
- Teraz jest mi zimno przez ciebie! – przykryłam się pod sam czubek nosa.
- Ja cię zaraz rozgrzeje – zdarł ze mnie kołdrę i usiadł na mnie.
- Czekam – zrobiłam cwaniaki uśmiech, nachylił się nade mną i pocałował namiętnie
w usta, następnie w szyje. Przegryzłam dolną wargę i zaczęłam ściągać mu
koszulkę, uśmiechną się i ściągnął spodnie razem z bokserkami. Czułam jak na
policzkach malują mi się rumieńce, rozłożyłam nogi i przysunęłam się jeszcze
bliżej niego. Zaczęłam unosić się i opadać, jęczałam cicho. Czułam się tak
bezpiecznie, Dennis całował mnie po całym ciel, kiedy zbliżał się koniec
przyspieszyłam tempo. Czułam się cudownie, wbiłam ręce w umięśnione plecy
Dennisa. On położył mnie delikatnie i pocałował w czoło. Po chwili objął mnie
ramieniem i zasnął z uśmiechem na twarzy. Mnie się nie chciało spać, jeździłam
mu palcem po policzku i uśmiechałam się mimowolnie. Pierwszy raz tak szybko
komuś uległam, ale nie żałowałam było wspaniale. Tę piękną chwile przerwał mi
telefon, dzwonił i dzwonił. Zeszła ostrożniej z łóżka i poszukałam telefonu w
torbie. Nie zdążyłam ten ktoś się rozłączył, podeszła do szafy i wyciągnęła
sobie koszulkę Aogo. Ubrałam się w nią i telefon znowu się rozdzwonił.
- Halo
- Ade gdzie ty jesteś, Gosi nie ma ciebie też, zostawiliście mnie samą? –
usłyszałam Zuze, zdziwiłam się, że Gosi nie ma, spojrzałam telefon. Na ekranie
widniała koperta, przyłożyłam znów telefon do ucha.
- Zaraz do ciebie oddzwonię, znaczy zaraz przyjdę.- powiedziałam i rozłączyłam
się. Sprawdziłam wiadomości, jak mogłam się domyśleć od Gosi.
Wyjechałam, jeśli kiedyś mi wybaczysz
masz mój numer. Powodzenia z Olką. I przepraszam jeszcze raz.
Na korytarzu jak na złość stał Mateusz, Aogo objął mnie ramieniem i zmierzył go. Otworzył drzwi do mieszkania i przepuścił mnie pierwszą, marzyłam o kąpieli, więc weszłam do łazienki i zaczęłam ściągać ubrania, chciałam się przekluczyć, ale zamek był zepsuty, uchyliłam drzwi i spojrzałam na Dennisa, siedział właśnie na kanapie.
- Wiesz, że zamek ci nie działa – spytałam, wychylając głowę za drzwi, bo stałam w samej bieliźnie.
- Pokaż, spojrzę – podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Uśmiechną się cwaniacko lustrując mnie wzrokiem. W odpowiedzi walnęłam go ręcznikiem. – Faktycznie jest zepsuty, nie martw się nikt nie wejdzie, popilnuje cię. – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To ty nie masz tu wchodzić, zrozumiano. – pogroziłam palcem i zamknęłam kabinę prysznicową.
- Ok., zaraz wyjdę. – odwróciłam się tyłem, staną za mną, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Byłam trochę zdziwiona jego reakcją, ale gdy tylko zamkną drzwi, rzuciłam bieliznę na drugą stronę łazienki i poddałam się pieszczotą ciepłej wody.
Właśnie skończyłam, sięgałam po ręcznik i ku mojemu zdziwieniu nie było do w wyznaczonym do tego miejscy, otworzyłam drzwi od kabiny i zaczęłam rozglądać się po łazience.
- Dennis! – krzyknęłam wściekła, przeczuwałam, że to jego sprawka, wszystkie ręczniki w magiczny sposób znikły.
- Tak kochanie? – usłyszałam pod drzwiami jego głos.
- Do cholery jasnej gdzie są ręczniki! – krzyknęłam
- A tak, wszystkie oddałem do pralni, przepraszam, zapomniałem – powiedział przez śmiech.
- Jasne! Gdy wchodziłam do łazienki jakoś widziałam ręczniki, po twoim wyjściu znikły! – zaczęłam się trząść z zimna, na skórze pojawiła mi się gęsia skórka.
- Mam wejść! – zawołał
- Zimno mi- usiadłam na macie, kuląc się
- To wchodzę! – powiedział, wyraźnie zadowolony
- Nie! – podbiegłam do drzwi, rozglądałam się po łazience w poszukiwaniu szlafroka, czy chociaż jakieś bluzki. Nic nie znalazłam, moja bielizna znalazła się na dużej szafie, gdzie nie dosięgałam. Robiło mi się coraz zimniej. – Dobra, otwórz drzwi, kiedy ci powiem! – krzyknęłam
- Dobrze, jak sobie życzysz.
- Na trzy. Raz, dwa, trz… - Dennis otworzył drzwi, a ja rzuciłam mu się w ramiona, przykleiłam się do niego uniemożliwiając mu podziwianie moich kształtów. On znieruchomiał, stał w futrynie, nadal trzymając klamkę.
- Ade? – teraz dopiero objął mnie ramieniem, uniósł nad ziemią.
- Tylko nie do okna! – kwiknęłam – Do sypialni! Zimno mi! – Dennis posłusznie wykonał moje polecenie, a ja po drodze do sypialni musiałam wymyślić jak się od niego odkleić nie pokazując mu za dużo. Kiedy byliśmy już koło łóżka, przechyliłam się do tyłu tak, że on leżał na mnie. Spojrzał na mnie pytająco, kiedy zaczął mnie całować, ja zabierałam kołdrę i okrywałam nią moje ciało.
- Za tą akcje nic nie dostaniesz. – owinęłam się szczelnie kołdrą i zrzuciłam go z siebie.
- Ah to tak, myślałem, że będzie inny finał. – przysunął się znowu do mnie.
- Teraz jest mi zimno przez ciebie! – przykryłam się pod sam czubek nosa.
- Ja cię zaraz rozgrzeje – zdarł ze mnie kołdrę i usiadł na mnie.
- Czekam – zrobiłam cwaniaki uśmiech, nachylił się nade mną i pocałował namiętnie w usta, następnie w szyje. Przegryzłam dolną wargę i zaczęłam ściągać mu koszulkę, uśmiechną się i ściągnął spodnie razem z bokserkami. Czułam jak na policzkach malują mi się rumieńce, rozłożyłam nogi i przysunęłam się jeszcze bliżej niego. Zaczęłam unosić się i opadać, jęczałam cicho. Czułam się tak bezpiecznie, Dennis całował mnie po całym ciel, kiedy zbliżał się koniec przyspieszyłam tempo. Czułam się cudownie, wbiłam ręce w umięśnione plecy Dennisa. On położył mnie delikatnie i pocałował w czoło. Po chwili objął mnie ramieniem i zasnął z uśmiechem na twarzy. Mnie się nie chciało spać, jeździłam mu palcem po policzku i uśmiechałam się mimowolnie. Pierwszy raz tak szybko komuś uległam, ale nie żałowałam było wspaniale. Tę piękną chwile przerwał mi telefon, dzwonił i dzwonił. Zeszła ostrożniej z łóżka i poszukałam telefonu w torbie. Nie zdążyłam ten ktoś się rozłączył, podeszła do szafy i wyciągnęła sobie koszulkę Aogo. Ubrałam się w nią i telefon znowu się rozdzwonił.
- Halo
- Ade gdzie ty jesteś, Gosi nie ma ciebie też, zostawiliście mnie samą? – usłyszałam Zuze, zdziwiłam się, że Gosi nie ma, spojrzałam telefon. Na ekranie widniała koperta, przyłożyłam znów telefon do ucha.
- Zaraz do ciebie oddzwonię, znaczy zaraz przyjdę.- powiedziałam i rozłączyłam się. Sprawdziłam wiadomości, jak mogłam się domyśleć od Gosi. Wyjechałam, jeśli kiedyś mi wybaczysz masz mój numer. Powodzenia z Olką. I przepraszam jeszcze raz.
Spojrzałam na Aogo, spał słodko, postanowiłam go nie budzić
tylko wyciągnęłam jego spodenki, żeby przez korytarz nie świecić tyłkiem i po
cichu wyszłam.
~`*~`
Właśnie
chciałem wychodzić z mieszkania, ale zauważyłem Ade, w stroju Dennisa biegła na
boso do swojego mieszkania. A ja przez uchylone drzwi obserwowałem ją. Dennis
dopiął swego, pomyślałem. Może zostawi ją teraz w spokoju, cieszyłem się na myśl,
że znowu będę miał wolną drogę do niej, ale z drugiej strony byłem wściekły, że
spała z nim. Gdy drzwi do jej mieszkania się zamknęły, wyszłem. Zderzyłem się z
Jacopo, który wychodził z windy.
- Co tam stary? – powiedział z bananem na twarzy
- Nic – powiedziałem beznamiętnie i wdusiłem guzik, aby przywołać windę, która
przez Jacopo mi uciekła.
- E no! Nie w sosie, a wiem Dennis wreszcie dopiął swego – powiedział
zadowolony, a ja nie wiedziałem, z czego ta radość.
- Skąd ty…, na ale tak. Widziałem jak wychodzi od niego.
- No to już jutro przyleci do ciebie z płaczem, że ją olał. On zawsze tak robi.
– poklepał mnie po ramieniu i skierował się do mieszkania, Dennisa. Ale zaraz
wyszedł z niego pokazując mi bieliznę, zapewne, Ade. Zagotowało się we mnie, a
windy ciągle nie było, spojrzałem piętro 1, a ja jestem na 12.
- Zajebiście – burkłem
Zaraz drzwi od mieszkania Ade się otworzyły już ubrana w
normalne ciuchy, wyszła z Zuzą. Przeprosiła Zuzę i poleciała z jakąś małą
karteczką do mieszkania Aogo. Po chwili Jacopo z dwoma kieliszkami i wódką w ręce
zadzwonił do mieszkania Dennisa. Obrócił się tyłem do drzwi i zapewne czekał aż
mu Dennis otworzy. Chciałem go ostrzec, że Ade jest w środku, ale Zuza stała koło
mnie. - Co tam stary? – powiedział z bananem na twarzy
- Nic – powiedziałem beznamiętnie i wdusiłem guzik, aby przywołać windę, która przez Jacopo mi uciekła.
- E no! Nie w sosie, a wiem Dennis wreszcie dopiął swego – powiedział zadowolony, a ja nie wiedziałem, z czego ta radość.
- Skąd ty…, na ale tak. Widziałem jak wychodzi od niego.
- No to już jutro przyleci do ciebie z płaczem, że ją olał. On zawsze tak robi. – poklepał mnie po ramieniu i skierował się do mieszkania, Dennisa. Ale zaraz wyszedł z niego pokazując mi bieliznę, zapewne, Ade. Zagotowało się we mnie, a windy ciągle nie było, spojrzałem piętro 1, a ja jestem na 12.
- Zajebiście – burkłem
Po krótkiej chwili drzwi się otworzyły, nie wiedziałem, kto jest otworzył usłyszałem tylko głos Jacopo.
- Dennis! Nie doceniałem cię, że tak szybko uda ci się ją przelecieć. Oddaje honor. Wiesz, Fiona do mnie dzwoniła, chce się zabawić. – powiedział i odwrócił się w stronę drzwi.