czwartek, 27 grudnia 2012

4. Deja vu

            Czy można być pewnym kogoś lub czegoś? Chyba nie! Postanowiłam dać szanse Dennisowi, spróbować z nim być. Wmówiłam sobie, że Mateusz to tylko zauroczenie, które minie. Lena się ucieszy, choć w głębi duszy byłam smutna. Wiedziałam nie mogę mieć obu. Wybrałam Aogo, jeśli się sparzę trudno…

Jeszcze przez chwile tuliłam się do niego, teraz, gdy byłam na bosaka byłam taka malutka. Oderwałam się od niego i wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki, wspięłam się na palcach i musnęłam jego usta. W odpowiedzi podniósł mnie i pocałował namiętnie. Nie mogłam się od niego oderwać było idealnie, posadził mnie na blat, jego ręce opierały się na moich udach, zarzuciłam mu ręce na szyję. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, zrobiłam to samo, jeszcze kilka razy nasze usta się spotkały. Następnie posadził mnie na krzesło i przysunął do stołu. Czułam niedosyt chciałam go więcej, coraz więcej. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego – uśmiechną się
- Smacznego – odpowiedziałam i zaczęłam zajadać się. Spojrzałam na niego, zadowolony zaczął pałaszować posiłek. Po śniadaniu zadzwonił dzwonek do drzwi, przewróciłam oczami i poszłam w stronę drzwi, Dennis właśnie włączał zmywarkę, zerknęłam jeszcze na niego i otworzyłam drzwi, omal nie dostałam zawału, kiedy Zuz i Gosia wbiegły do mojego domu i rzucił się na kanapę. Nawet nie drgnęłam stałam trzymając klamkę i patrząc w stronę kuchni, gdzie stał równie zaskoczony Dennis.
- Niespodzianka! – krzyknęła Zuzka przytulając mnie.
- Patrz to zamarła! – wykrzyczała Gosia, zwijając się za śmiechu
- Jak wy tu? Kiedy? Gdzie? Czemu nie zadzwoniliście? – zaczęłam nieskładnie zadawać pytania.
- Miała być niespodzianka, ale widzę, że się nie cieszysz. – powiedziała Zuzka siadając na kanapie.
- Cieszę się, cieszę! – zapewniałam, gadaliśmy po polsku, biedny, Dennis nie wiedział, co z sobą zrobić.
- Mmm czuję kawę, co o tej porze śniadanie się je. - pogroziła mi palcem. Nie wiedziałam, co mam robić, machnęłam do Dennisa ręką, żeby tu przyszedł i tak by się dowiedziały. Zaczął gestykulować, że nie mam mowy, ale zabijałam go wzrokiem. Zuzka i Gosia miały niezły ubaw, myślały, że mam jakieś tiki czy jak. Wreszcie przyszedł objął mnie w tali, a ja już żałowałam, że go zaprosiłam do pokoju, mógł się jednak schować przecież nie padły żadne deklaracje, ale było już za późno.
- Zuz, Gosia to Dennis Aogo mój… - i tu się zacięłam. Raz, że nie wiedziałam, co powiedzieć, a dwa, że nawet gdybym chciała to po niemiecku nie dobrałabym „odpowiedniego” słowa. Wyciągnął rękę do moich przyjaciółek. Dokończył za mnie.
- Miło mi, jej przyszły, może już obecny chłopak – spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie znam dobrze niemieckiego, ale chyba powiedział, że jest jej chłopakiem – zaśmiała się Zuza.
- Ah, to my się martwimy, że jak przeżywasz pod jednym dachem z Mateuszem, a ty znalazłaś sobie przystojnego kolegę – powiedziała Gosia, kładąc szczególny akcent na ostatnie słowo.
- Przestańcie! – powiedziałam po polsku, po czym zwróciłam się do Dennisa. – Możesz nas zostawić, spotkamy się o 16 na boisku treningowym – pocałowałam go w usta, a on kiwną głową i zostawił mnie z przyjaciółkami.
- Ade, cieszymy się, że kogoś znalazłaś. – przytuliła mnie Zuz, a zaraz po tym Gosia. Niestety, ale wiedziałam, że zaraz powiedzą mi coś, czego nie chciałabym usłyszeć, zawsze przed taką rozmową przytulały mnie. Więc usiadłam na kanapie i czekałam aż zaczną mówić. – Kochanie? – powiedziała już bez entuzjazmu Zuz.
- Tak? – uśmiechnęłam się i zamieniałam się w słuch.
- Wiesz bardzo za tobą tęskniliśmy, wiesz też, że cię kochamy. – mówiła Zuz, a Gosia przytakiwała.
- Ale… - przerwałam.
- Olka przyjeżdża do Hamburga – wydusiła z siebie Gosia, wzruszyłam ramionami udając, że mnie to nie obchodzi, przecież miałam Dennisa. Wiadomo było, że przyjeżdża tu dla Mateusza.
- I? – zapytałam niechętnie.
- Ona się strasznie zmieniła Ade. Oszalała! Ciągle gadała jak to się cieszy, że wyjechałaś, że teraz ma, Możdżenia tylko dla siebie. Kiedy dowiedziała się, że on wyjeżdża do Hamburga wpadła w szał. Próbowaliśmy ją uspokoić, ale wyzwała nas od najgorszych. – powiedziała Gosia jednym tchem, widziałam, że ją to boli. Mnie też to bolało straciłam przyjaciółkę.
- Przyjechaliśmy tu, aby cię wspierać, kiedy, przyjdzie do ciebie. Mamy przeczucie, że to zrobi. Gosia dostała wolne tylko dzisiaj, ale będę tu do końca tygodnia. Nie martw się załatwimy sobie hotel. – uśmiechnęła się Zuza.
- Po co? Możecie zostać tu, wmieścimy się na moim łóżku. – uśmiechnęłam się, przytulając je. – Dalej ruszać się przedstawię wam Lenę. – wyszłam na korytarz, czekając aż się ruszą.
- I co będziemy musiały mówić po niemiecku – jęknęła Zuza.
- Tak słoneczko – zaśmiałam się i kierowałam w stronę pokoju Leny, pewnie dziwacznie wyglądałam kurdupel, który ma metr 60 idzie ubrany w szare spodnie i bluzkę Kolejorza, do tego na boso, nie wymalowana i rozczochrana, a za nim idą dwie wysokie, modnie ubrane dziewczyny, z nienagannym makijażem. Choć każda miała odmienny styl Gosia wolała adidasy, rurki i markową bluzę, ledwie dostrzegalny makijaż i rude włosy związane w niedbałego koka. Zuza była ubrana w beżową sukienkę i buty w panterkę, wysolaryzowana, podkreślone oko, błyszczyk na ustach, policzki okrywał róż z bronzerem i nie wiadomo, czym jeszcze. Długie blond włosy, zawsze idealnie ułożone.
Zapukałam do drzwi Leny, wyszła zaspana, biedna miała kaca.
- Hej Lena – delikatnie ją uściskałam. – Przepraszam, że o tej porze, ale chciałam ci przedstawić moje przyjaciółki. Lena to Zuza i Gosia. – Lena uśmiechnęła się i podała rękę dziewczyną. Otworzyła szerzej drzwi.
- Witam, wchodźcie! – uśmiechnęła się serdecznie i przepuściła nas w drzwiach, weszła ostatnia i szepnęłam jej, że potem musimy pogadać. Lena już chciała zamykać drzwi, ale powstrzymał ją Jacopo i Mateusz, za nim wszedł Marcello z Artjomem.
- Kolejne asystentki! – kwikną uradowany Jacopo
- Nie, to moje przyjaciółki. – przedstawiłam wszystkim i pociągam Lenę do kuchni.
- Pamiętasz, co wczoraj wyrabiałaś? –zapytałam, zastanowiła się chwile, po czym wypaliła.
- Jeny, przepraszam cię Ade. Nie chciałam zarywać do, Możdżenia, ale byłam zalana. Przepraszam. –usłyszałam chrząknięcie za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Możdżenia z Jacopo. Westchnęłam głośno.
- A striptiz pamiętasz? – zaśmiał się Jacopo. – Szkoda tylko, że Ade popsuła zabawę, ale potem jak rzuciłaś się na Mateusza. Dziewczyno ostra jesteś, tylko znowu weszła Ade, ale tym razem w seksownym staniczku, a za nią Artjom i zaprowadził cię do pokoju. Wiesz możemy to powtórzyć, ale tym razem zamkniemy drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał. – objął ramieniem, zażenowaną Lenę.
- Co?! Że ja tak robiłam, Ade przepraszam, że musiałaś się mną zajmować. – zrzuciła rękę Jacopo i przytuliła mnie. – A teraz idę jeszcze podziękować Artjomowi i Marcelo. – i wyszła zostawiając mnie z Jacopo i Mateuszem.
- Byłaś zazdrosna o Możdżenia? – szturchną mnie Jacopo tak, że poleciałam na Mateusza. Zignorowałam to i kierowała się w stronę salonu. Zobaczyłam, że Gosia zagadała do Marcelo, biedny siedział cicho, bo nie dawała mu dojść do słowa, a Zuza gadała z, Artjomem, lecz gdy tylko wszedł Jacopo zaczęła flirtować z nim. Przewróciłam oczami, poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i obejmuje. Uśmiechnęłam się, kiedy dotarł do mnie zapach perfum Aogo.
- Nasza biedna Lena nie pamięta końca swojej wczorajszej przygody. – szepnęłam mu do ucha. Nachylił się i położył głowę na moim ramieniu, przyglądaliśmy się zebranym.
- Może i lepiej, gdyby nie ty, pewnie dzisiaj dopiero mogłaby pluć sobie w twarz. – czułam jego oddech na mojej szyi. Zaraz podniósł mnie i wyniósł z mieszkania Leny. Przywarł do ściany i zaczął namiętnie mnie całować. Przestał na chwilę i spojrzał na mnie. – Kochanie nie przystoi ci chyba biegać cały dzień w pidżamie. – uśmiechną się
- No tak, pójdę się przebrać. – pocałowałam go w policzek i pobiegłam do swojego mieszkania. Nie martwiłam się o przyjaciółki wiedziałam, że świetnie sobie radzą.






            Wzięłam prysznic, wybrałam rzeczy na dziś i umalowałam się. Zakręciłam trochę włosy i zadowolona wyszłam z mieszkania. Zobaczyłam kartkę na drzwiach. O 16 – Pamiętaj.
Kocham D.A.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na zegarek, dochodziła 13. Skierowała się do mieszkania Leny, gdzie panowało strasznie zamieszanie. Biedna Lena odczuwała skutki wczorajszej nocy, a Możdżeń skutecznie zagradzał jej drogę do kuchni, gdzie znajdowały się proszki na ból głowy. Artjom i Marcelo już nie było, Jacopo z Zuzią zaczęli sobie coraz odważniej poczynać, a Gosia patrzyła na nich obrażona, popijając wino prosto z butelki. Postanowiłam pomóc Lenie, odepchnęłam Mateusza i weszłam do kuchni wzięłam proszki, ale nie mogłam podać ich Lenie, skutecznie uniemożliwiał mi to Mateusz. Rzuciłam Lenie proszki i zaczęłam mu się wyrywać, ale był silniejszy, zamkną drzwi, a klucz wsadził do swoich bokserek.
- Idioto otwieraj! – piskłam i zaczęłam walić w drzwi
- Kochanie teraz wreszcie jesteśmy sami, nie wal w te drzwi, bo się zmęczysz, a i tak cię nikt nie usłyszy, ale jak tak bardzo ci się spieszy… Proszę zabierz sobie klucz. – uśmiechną się cwaniacko i usiadł na stole rozkładając nogi. Z salonu rozbrzmiewała głośna muzyka.
- Jesteś nienormalny! – oparłam się o drzwi i założyłam ręce na piersi.
- Oszalałem przez ciebie. – uśmiechną się i podszedł bliżej mnie.
- Ta jasne, gadaj zdrów.- powiedziałam pod nosem. - Otwórz drzwi proszę cię – powiedziałam błagalnym tonem.
- Nie mogę, polecisz zaraz do Dennisa. – oparł ręce o drzwi uniemożliwiając mi ucieczkę, patrzył mi w oczy.
- A co cię to obchodzi, do kogo polecę. Ale jeśli miałeś namyśli, czy z nim jestem to zaraz ci odpowiem, że TAK. – zesunęłam się w dół i usiadłam na podłodze, nogi leżały wyprostowane pomiędzy stopami Możdżenia. – Oddawaj ten klucz, przyjaciółki do mnie przyjechały, a ty mnie więzisz! – powiedziałam trochę podirytowana i pociągnęłam go za spodnie.
- Od jutra piszemy fanpage. – powiedział beznamiętnie
- Wiem, już otwierasz! – popatrzyłam na niego, nadal stał nade mną, ale nie patrzył się na mnie, tylko przed siebie w drewniane drzwi.
- Olka przyjeżdża – wypalił i ukucną.
- Wiem – wzruszyłam ramionami. – To tyle, mogę już wyjść.
- Nie udawaj, że cię to nie obchodzi – położył dłoń na moim policzku. – Martwię się, że coś ci zrobi, ona po twoim wyjeździe stała się szalona. – przytulił mnie, poklepałam go po ramieniu. Czułam się dziwnie. Objął moją twarz rękoma, szybko obróciłam głowę.
- Otwórz! – syknęłam, czując jak kolejna fala gorąca mnie uderza.
- To zabierz mi klucz i sama otwórz, mi się niegdzie nie śpieszy. – rozłożył się na posadzce, nie miałam wyboru, usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam ściągać mu dresy. – Co robisz?! – jego mina bardzo mnie rozbawiła, wiem, że Dennis nie będzie zadowolony z tego, co zaraz zrobię, ale Mateusz nie pozostawił mi wyboru.
- Mam sama poszukać, czy dasz mi klucz? – uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Dawaj, nie zrobisz tego! – odwzajemnił mój uśmiech, wsparł się na rękach i bacznie obserwował moje ruchy. Zamknęłam oczy, przegryzłam dolną wargę i zaczęłam szukać klucza, starając się nie dotykać „jego”. Na szczęście nie zajęło mi to długo, wyciągnęłam klucz i otworzyłam drzwi. Możdżeń ciągle leżał zdziwiony na podłodze, a ja poszłam do łazienki zmyć wszelkie ślady.
- Dziewczyny idziemy zwiedzać Hamburg – wykrzyczałam do dziewczyn, ale po ich minach, które wyrażały niechęć machnęłam ręką i wyszłam z pokoju.
- 14, jeszcze dwie godziny i spotkam się z nim- powtarzałam sobie przemierzając korytarz.




~`*~`




            Leżałem nadal na podłodze w kuchni i kręciłem głową z niedowierzaniem. Powiedziała, że przyjazd Olki jej nie obchodzi, kłamała. Widziałem smutek w jej oczach. Myślę, że nie będzie się zbliżać, choć naprawdę zrobiła się nie dotrzymania, cieszyłem się, że jej już nie spotkam, ale los znowu stawia ją na mojej drodze. Na dodatek Ade jest z Dennisem.
- Kurwa – przekląłem na cały głos. W drzwiach pojawiła się Zuza w towarzystwie Jacopo.
- Co jest? – zapytała Zuza po polsku.
- Nic kurwa – wstałem i ominąłem ich w przejściu, poszedłem do siebie. Teraz do mnie dopiero doszło, że straciłem Ade. Potrzebowałem kogoś, kto mnie pocieszy, choć od jutra miałem zacząć z Ade pisać stronę, postanowiłem, że wybiorę się dzisiaj do klubu.

- A ty, co tu tak siedzisz sam? – w drzwiach pojawiła się Gosia, totalnie zalana.
- Chce być sam, więc jak możesz to… - pokazałem jej drzwi, ale ona podeszła do mnie, poczym usiadła mi na kolana. Wyrwałem jej butelkę wina, którą trzymała w ręce i napiłem się, wiedziałem, że to, co zaraz się stanie nie powinno mieć miejsca, ale jestem tylko facetem.

Po godzinie Gosia już się ubierała, ja przewróciłem się na drugi bok, żeby na nią nie patrzeć i poszedłem spać.




~`*~`




            Spojrzałam jeszcze, co robią dziewczyny, Zuza znikła gdzieś z Jacopo, niestety przeczuwałam, co robią, ale Zuza jest dorosła nie będę jej prawić kazań. Rozglądałam się po salonie, ponieważ nie mogłam znaleźć Gosi, parę minut później Gosia weszła do mieszkania.
-Gdzie byłaś? – zapytałam spokojnie
- Ade ja cię przepraszam, byłam pijana. Nie chciałam, ale stało się przepraszam… - przytuliła mnie mocno Gosia i zaczęła płakać.
- Co się stało? – spytałam przerażona
- Ja… ja… spałam z Mateuszem – wydukała. Ja nie myśląc wiele zabrałam moją torbę sportową i wybiegłam z mieszkania, zbiegłam po schodach na dół i kierowała się w stronę boiska treningowego. Kiedy byłam już na miejscu poczułam jak łzy spływają mi po policzkach, otarłam łzy rękawem. Wbiegłam do szatni przeprałam się w strój i poustawiałam sobie piłki na środku boiska. Kopałam piłki do bramki z takim impetem, że jedna przedziurawiła siatkę, do oczu nadal napływały mi łzy, ale kopałam kolejne piłki w stronę bramki, jak w transie. Kiedy mi się skończyły upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Czułam się tak bezsilnie, modliłam się, aby to był zły sen. Nagle ktoś zaczął mi klaskać, spojrzałam się w stronę z skąd dobiegały oklaski.
- Trzydzieści piłek i wszystkie trafiły do bramki, jestem pod wrażeniem – mówił mężczyzna podchodząc bliżej.
- Przepraszam ja zaraz je pozbieram. – otarłam łzy i zaczęłam kierować się w stronę bramki po piłki.
- Nie, zostaw! – krzyną za mną, obróciłam się i przyjrzałam się, tak to był trener HSV. – Jesteś świetna, gdzie grasz? – spytał.
- Nigdzie. – lekko się uśmiechnęłam, ale widząc, że mi się przygląda spuściłam głowę.
- Powinnaś poszukać klubu Ade. Jak na razie możesz trenować z nami, Lena też jest zaproszona. – uśmiechnęłam się, a trener kierował się ku wyjściu.
- Dziękuje! – krzyknęłam za nim i poszłam zbierać piłki. Pozbierałam wszystkie i wyciągnęłam jedną, zaczęłam żonglerkę, piłka słuchała mnie się jak nigdy.




~`*~`




            Patrzyłem się na Ade, jest naprawdę dobra. Żongluje lepiej niż połowa chłopaków w drużynie, była uśmiechnięta, ale co chwila przecierała rękawem policzki. Zbliżała się 16, więc poszedłem się przebrać i wyszedłem na boisko, ona stała do mnie tyłem, była tak skupiona na piłce, że nie zauważyła jak wchodziłem do szatni. Objąłem ją i odwróciłem do siebie. Miała podpuchnięte oczy, zaraz wiedziałem, że coś nie tak.
- Co się stało? – odgarnąłem jej kosmyk, za ucho i objąłem jej twarz dłońmi.
- Mogę dziś spać u ciebie? – wyszeptała i wtuliła się we mnie. Uśmiechnąłem się, słysząc jej propozycje.
- Pewnie słoneczko, dlaczego płakałaś. – zapytałem, przywarłem ją do siebie jeszcze mocniej.
- To samo, drugi raz, kolejna przyjaciółka. – mówiła nieskładnie
- Może odłożymy trening na inny dzień i pójdziemy do mnie, opowiesz mi wszystko. – pogłaskałem ją po głowię.
- Nie! Potrzebuje się zmęczyć, zaczynajmy – lekko się uśmiechnęła i pobiegła po piłkę.
- Nadal nie powiedziałaś mi, co się stało! – kopnęła piłkę z całej siły w bramkę i odwróciła się do mnie.
- Gosia spała z Możdżeniem, przeleciał kolejną moją przyjaciółkę, rozumiesz?! – powiedziała nerwowo.
- Wiem, że wy macie te swoje zasady, że koleżanka nie może być z byłym koleżanki, ale stało się. Olka jej nie zabije za to. – próbowałem zbagatelizować sprawę
- Nic nie rozumiesz! – wykrzyczała i kopnęła kolejną piłkę w stronę bramki, znowu wpadła.
- To mi wytłumacz – podszedłem do niej, naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodzi. Ale gdy spojrzała na mnie wiedziałem już, co jest grane. Ade była zazdrosna o Możdżenia.
- A nie ważne, zaczynamy trening – machnęła ręką i podeszła do kolejnej piłki.
- Kurwa, Ade! Widzę, że jesteś zazdrosna o tego idiotę!- grzmiałem na całe boisko. Czy byłem zazdrosny? Nidy mi się to nie zdarzało, ale TAK byłem o nią zazdrosny. O te uczucie, którym darzy Mateusza.
- Uspokój się nie jestem o niego zazdrosna! – krzyknęła i podeszła do mnie, wzięła mnie za nadgarstki.
- Jasne, widzę, że cię to boli! – warknąłem, jednak, gdy w jej oczach pojawiły się kolejne łzy nie wytrzymałem przytuliłem ją do siebie. – Przepraszam, skończmy temat.




~`*~`




            Trening skończyliśmy o 19, byłam wykończona. Przeżyłam pierwszą scenę zazdrości Aogo. Tylko czy on ma powody, aby się martwić? Moja reakcja na słowa Gosi była zaskoczeniem, też dla mnie. Po drodze do hotelu, panowała cisza. Uświadomiłam sobie, że nie byłam zazdrosna o Mateusza, tylko bałam się, że starce kolejną przyjaciółkę. Tak sobie, chociaż to wmawiałam. Jak było naprawdę… Sama nie potrafiłam określić, co do niego czuje. Jednak nie chciałam skrzywdzić Aogo, przy którym naprawdę dobrze się czuje. Ufam mu, czego nie mogę powiedzieć o Możdżeniu.
Na korytarzu jak na złość stał Mateusz, Aogo objął mnie ramieniem i zmierzył go. Otworzył drzwi do mieszkania i przepuścił mnie pierwszą, marzyłam o kąpieli, więc weszłam do łazienki i zaczęłam ściągać ubrania, chciałam się przekluczyć, ale zamek był zepsuty, uchyliłam drzwi i spojrzałam na Dennisa, siedział właśnie na kanapie.
- Wiesz, że zamek ci nie działa – spytałam, wychylając głowę za drzwi, bo stałam w samej bieliźnie.
- Pokaż, spojrzę – podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Uśmiechną się cwaniacko lustrując mnie wzrokiem. W odpowiedzi walnęłam go ręcznikiem. – Faktycznie jest zepsuty, nie martw się nikt nie wejdzie, popilnuje cię. – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To ty nie masz tu wchodzić, zrozumiano. – pogroziłam palcem i zamknęłam kabinę prysznicową.
- Ok., zaraz wyjdę. – odwróciłam się tyłem, staną za mną, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Byłam trochę zdziwiona jego reakcją, ale gdy tylko zamkną drzwi, rzuciłam bieliznę na drugą stronę łazienki i poddałam się pieszczotą ciepłej wody.
Właśnie skończyłam, sięgałam po ręcznik i ku mojemu zdziwieniu nie było do w wyznaczonym do tego miejscy, otworzyłam drzwi od kabiny i zaczęłam rozglądać się po łazience.
- Dennis! – krzyknęłam wściekła, przeczuwałam, że to jego sprawka, wszystkie ręczniki w magiczny sposób znikły.
- Tak kochanie? – usłyszałam pod drzwiami jego głos.
- Do cholery jasnej gdzie są ręczniki! – krzyknęłam
- A tak, wszystkie oddałem do pralni, przepraszam, zapomniałem – powiedział przez śmiech.
- Jasne! Gdy wchodziłam do łazienki jakoś widziałam ręczniki, po twoim wyjściu znikły! – zaczęłam się trząść z zimna, na skórze pojawiła mi się gęsia skórka.
- Mam wejść! – zawołał
- Zimno mi- usiadłam na macie, kuląc się
- To wchodzę! – powiedział, wyraźnie zadowolony
- Nie! – podbiegłam do drzwi, rozglądałam się po łazience w poszukiwaniu szlafroka, czy chociaż jakieś bluzki. Nic nie znalazłam, moja bielizna znalazła się na dużej szafie, gdzie nie dosięgałam. Robiło mi się coraz zimniej. – Dobra, otwórz drzwi, kiedy ci powiem! – krzyknęłam
- Dobrze, jak sobie życzysz.
- Na trzy. Raz, dwa, trz… - Dennis otworzył drzwi, a ja rzuciłam mu się w ramiona, przykleiłam się do niego uniemożliwiając mu podziwianie moich kształtów. On znieruchomiał, stał w futrynie, nadal trzymając klamkę.
- Ade? – teraz dopiero objął mnie ramieniem, uniósł nad ziemią.
- Tylko nie do okna! – kwiknęłam – Do sypialni! Zimno mi! – Dennis posłusznie wykonał moje polecenie, a ja po drodze do sypialni musiałam wymyślić jak się od niego odkleić nie pokazując mu za dużo. Kiedy byliśmy już koło łóżka, przechyliłam się do tyłu tak, że on leżał na mnie. Spojrzał na mnie pytająco, kiedy zaczął mnie całować, ja zabierałam kołdrę i okrywałam nią moje ciało.
- Za tą akcje nic nie dostaniesz. – owinęłam się szczelnie kołdrą i zrzuciłam go z siebie.
- Ah to tak, myślałem, że będzie inny finał. – przysunął się znowu do mnie.
- Teraz jest mi zimno przez ciebie! – przykryłam się pod sam czubek nosa.
- Ja cię zaraz rozgrzeje – zdarł ze mnie kołdrę i usiadł na mnie.
- Czekam – zrobiłam cwaniaki uśmiech, nachylił się nade mną i pocałował namiętnie w usta, następnie w szyje. Przegryzłam dolną wargę i zaczęłam ściągać mu koszulkę, uśmiechną się i ściągnął spodnie razem z bokserkami. Czułam jak na policzkach malują mi się rumieńce, rozłożyłam nogi i przysunęłam się jeszcze bliżej niego. Zaczęłam unosić się i opadać, jęczałam cicho. Czułam się tak bezpiecznie, Dennis całował mnie po całym ciel, kiedy zbliżał się koniec przyspieszyłam tempo. Czułam się cudownie, wbiłam ręce w umięśnione plecy Dennisa. On położył mnie delikatnie i pocałował w czoło. Po chwili objął mnie ramieniem i zasnął z uśmiechem na twarzy. Mnie się nie chciało spać, jeździłam mu palcem po policzku i uśmiechałam się mimowolnie. Pierwszy raz tak szybko komuś uległam, ale nie żałowałam było wspaniale. Tę piękną chwile przerwał mi telefon, dzwonił i dzwonił. Zeszła ostrożniej z łóżka i poszukałam telefonu w torbie. Nie zdążyłam ten ktoś się rozłączył, podeszła do szafy i wyciągnęła sobie koszulkę Aogo. Ubrałam się w nią i telefon znowu się rozdzwonił.
- Halo
- Ade gdzie ty jesteś, Gosi nie ma ciebie też, zostawiliście mnie samą? – usłyszałam Zuze, zdziwiłam się, że Gosi nie ma, spojrzałam telefon. Na ekranie widniała koperta, przyłożyłam znów telefon do ucha.
- Zaraz do ciebie oddzwonię, znaczy zaraz przyjdę.- powiedziałam i rozłączyłam się. Sprawdziłam wiadomości, jak mogłam się domyśleć od Gosi.
Wyjechałam, jeśli kiedyś mi wybaczysz masz mój numer. Powodzenia z Olką. I przepraszam jeszcze raz.


Spojrzałam na Aogo, spał słodko, postanowiłam go nie budzić tylko wyciągnęłam jego spodenki, żeby przez korytarz nie świecić tyłkiem i po cichu wyszłam.




~`*~`




            Właśnie chciałem wychodzić z mieszkania, ale zauważyłem Ade, w stroju Dennisa biegła na boso do swojego mieszkania. A ja przez uchylone drzwi obserwowałem ją. Dennis dopiął swego, pomyślałem. Może zostawi ją teraz w spokoju, cieszyłem się na myśl, że znowu będę miał wolną drogę do niej, ale z drugiej strony byłem wściekły, że spała z nim. Gdy drzwi do jej mieszkania się zamknęły, wyszłem. Zderzyłem się z Jacopo, który wychodził z windy.
- Co tam stary? – powiedział z bananem na twarzy
- Nic – powiedziałem beznamiętnie i wdusiłem guzik, aby przywołać windę, która przez Jacopo mi uciekła.
- E no! Nie w sosie, a wiem Dennis wreszcie dopiął swego – powiedział zadowolony, a ja nie wiedziałem, z czego ta radość.
- Skąd ty…, na ale tak. Widziałem jak wychodzi od niego.
- No to już jutro przyleci do ciebie z płaczem, że ją olał. On zawsze tak robi. – poklepał mnie po ramieniu i skierował się do mieszkania, Dennisa. Ale zaraz wyszedł z niego pokazując mi bieliznę, zapewne, Ade. Zagotowało się we mnie, a windy ciągle nie było, spojrzałem piętro 1, a ja jestem na 12.
- Zajebiście – burkłem

Zaraz drzwi od mieszkania Ade się otworzyły już ubrana w normalne ciuchy, wyszła z Zuzą. Przeprosiła Zuzę i poleciała z jakąś małą karteczką do mieszkania Aogo. Po chwili Jacopo z dwoma kieliszkami i wódką w ręce zadzwonił do mieszkania Dennisa. Obrócił się tyłem do drzwi i zapewne czekał aż mu Dennis otworzy. Chciałem go ostrzec, że Ade jest w środku, ale Zuza stała koło mnie.
Po krótkiej chwili drzwi się otworzyły, nie wiedziałem, kto jest otworzył usłyszałem tylko głos Jacopo.
- Dennis! Nie doceniałem cię, że tak szybko uda ci się ją przelecieć. Oddaje honor. Wiesz, Fiona do mnie dzwoniła, chce się zabawić. – powiedział i odwrócił się w stronę drzwi.


poniedziałek, 24 grudnia 2012

3. Odmienić podrywacza? Chyba się udało!



            Słońce świeciło w najlepsze, przedostało się teraz do mojej sypialni. Otworzyłam leniwie oczy i rozkopałam kołdrę. Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam w lustro. Byłam ubrana w rzeczy, które miałam na sobie wczoraj. Usprawiedliwiłam się, że byłam zmęczona. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się w dresy. Przeszłam przez salon nie oglądając się na boki, w kuchni nalałam sobie soku pomarańczowego. I jak to zwykle miałam w zwyczaju chciałam sprawdzić wiadomości o Kolejorzu. Weszłam do salonu trzymając szklankę z sokiem. Przystanęłam widząc, że ktoś leży na kanapie, podeszłam na palcach bliżej, na kanapie spał w najlepsze Dennis Aogo. Już chciałam zacząć na niego się wydzierać, ale spał tak słodko, przykryłam go kocem i usiadłam naprzeciwko niego trzymając na kolanach laptopa. Zerkałam to na laptop to na niego. Był taki słodki, uśmiechał się przez sen, mimowolnie też się uśmiechałam. Usłyszałam pukanie do drzwi, chciałam sprawdzić, kto to, ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam Możdżenia miał podkrążone oczy, zaraz domyśliłam się, że kac morderca go złapał.
- Ade musimy pogadać – powiedział zachrypniętym głosem
- Nie ma, o czym
- Ade jesteś dla mnie bardzo ważna, a teraz mamy ze sobą pracować… - powiedział, już otwierałam buzie, żeby coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa - … przyjaciele? – uśmiechną się niemrawo, kiwłam głową na znak, że się zgadzam. – To dobrze – powiedział delikatnie mnie obejmując, uśmiechał się, ale miałam wrażenie, że tylko gra przede mną. Puścił mnie i czym się obejrzałam zmierzał do salonu.
- Mate… - urwałam widząc minę chłopaka, który właśnie stał w progu salonu. Odwrócił się szybko i kierował do wyjścia.
- Nie będę przeszkadzać wpadnę później – odpowiedział stojąc tyłem do mnie z zaciśniętymi pięściami. Jego reakcja mnie zaskoczyła, proponuje mi przyjaźń, ale boli go widok innego? No tak to mogło wyglądać dziwnie, kiedy zobaczył Aogo śpiącego w moim salonie, ja po prostu nie miałam serca go obudzić.

~`*~`

Co ja sobie myślałem, proponując jej przyjaźń. Ahh no tak chciałem być blisko niej, miałem nadzieje, że wkrótce będziemy więcej niż przyjaciółmi, ale ten debil Aogo śpiący u niej. Szlak mnie trafia na samą myśl, że ten idiota może z nią być. Słyszałem o nim pogłoski, że przebiera w dziewczynach jak się da. Kurwa jebana Olka musiała mnie zaciągnąć do tej szafy, a Ade musiała tam wejść. Oparłem się o ścianę na korytarzu, ale ktoś walną mnie drzwiami.
- Kurwa, co jest! – warknąłem
- Sorry, możesz ciszej głowa mi eksploduje. – powiedział
- Widzę, że cierpimy na to samo – wstałem i wskazałem na butelkę wody, która trzymał w ręce.
- Trzeba korzystać póki można, a tak w ogóle Jacopo Sala – wyciągną rękę.
- Miło, Mateusz Możdżeń – uścisnąłem jego dłoń
- Co tak tu siedziałeś sam – zerkną, nie wiem, czemu ale postanowiłem mu zaufać.
- A noo… - przeciągałem
- A nooo laska – stwierdził. – Zapraszam – otworzył szeroko drzwi i zaprosił mnie do środka. - Piwo czy wódka? – powiedział grzebiąc w lodówce.
- Yyy, nie za wcześnie? – spojrzałem na niego jak na debila
- Czym się strułeś tym się lecz – zaśmiał się, wyciągając dwa kieliszki i wódkę. – To jak ma na imię? – usiadł na krześle i polewał.
- Kto? – zapytałem
- Listonosz kurwa! Ta laska
- Ade, a raczej Adrianna – nawet nie wiem, czemu, ale wypowiadając jej imię poczułem motyle w brzuchu.
- Ładna? – zmrużył oczy
- Prześliczna, zresztą sam zobaczysz pracuje w HSV no i mieszka tutaj.
- Tutaj?! – wstał z miejsca. – To, choć do niej! – krzykną
- Posrało cię! – warknąłem, zaczerpnąłem powietrza i zacząłem opowiadać od początku.


- Aaa, to grubo – skwitował moją opowieść.
- No tak najgorsze jest, że Aogo na nią leci, a ona ulega mu – rozłożyłem się na kanapie
- Coś się wymyśli, kurde z skądś znam te nazwisko. Aaa ja z nim mam pokój totalnie zapomniałem. Będę ci zdawać relację, co kombinuje, zobaczysz będzie twoja. – poklepał mnie w ramię.

~`*~`

            Wróciłam na fotel i analizowałam, co się stało.
-Przyjaciele – powiedziałam sama do siebie. Po chwili wpatrywałam się w Dennisa, zaczęłam się zastanawiać nad sobą, wyobrażać jak to by było gdybym mogła poradzić się przyjaciółce w sprawach sercowych. Najlepsze rady dawała Olka, ale przez ten incydent z Mateuszem nie śmiałam do niej się odezwać. Była Zuzka i Gosia, tylko one same niewiedzą, co mają zrobić, piszą mi, co Olka mówiła i pewnie jej, co ja. Więc nie miałam nikogo. Kąciki moich ust poszły w dół i po policzkach poleciały łzy, patrzyłam tępo w jakieś nieokreślone miejsce przede mną.
- Ade? – wyrwał mnie z przemyśleń Aogo, który siedział na kanapie i bacznie mi się przyglądał. Gdy tylko na niego spojrzałam kontynuował. – Co się stało? Dlaczego płaczesz? – wstał i ukucnął przede mną.
- Nie płacze głuptasie! – uśmiechnęłam się i niezauważalnie zatarłam ślad po łzach.
- Mhm, dobra nie chcesz mówić to nie. – lekko się uśmiechną i pocałował mnie w czoło. Chciałam szybko zmienić temat.
- A jednak dopiąłeś swego, co? Chciałeś spać u mnie i spałeś. – założyłam ręce na piersi i odwróciłam się od niego udając obrażoną.
- Noo, tak wyszło. Ale nie zrobiłem tego specjalnie – podniósł dłonie w geście obrony. – Jacopo nie było i co miałem spać pod drzwiami, włączyłem film u ciebie i zasnąłem. Wolałbym z tobą, ale…
- Udusiłabym cię – uśmiechnęłam się
- No właśnie – skwitował – Nie chciałem ci się narażać, bo chce się z tobą spotykać jak najczęściej. – Był już niebezpiecznie blisko.
- No dobrze, Jacopo pewnie już jest, a ja umówiłam się z Leną na zakupy, więc jak możesz… - spojrzałam mu w oczy, on zrezygnowany odsunął się ode mnie.
- No to pa – pomachał i wyszedł trzaskając drzwiami.
Ja przebrałam się i czekałam aż Lena zadzwoni.

~`*~`

            Wchodząc do mieszkania trzasnąłem drzwiami, nie obchodziło mnie, że Jacopo pewnie ma kaca. Byłem wciekły na siebie, że pozwoliłem jej się omotać, miała być moja, a to ja jestem jej. Jest piękna, ale ja od początku wiedziałem, czego chce, jednej wspaniałej z nią nocy, a potem szukanie kolejnej laski. A ona nie pozwoliła mi się pocałować. Muszę ją mieć, nie odpuszczę.

Wziąłem prysznic i przebrałem się. Założyłem słuchawki i skierowałem się do kuchni. Byłem zdziwiony, że nie spotkałem nigdzie Jacopo, pewnie śpi. Nucąc sobie i myśląc jak zdobyć Ade przygotowywałem śniadanie. Poczułem alkohol, odwróciłem się i zobaczyłem Jacopo, ledwie trzymał się na nogach. Ściągnąłem słuchawki.
- I jak zaliczyłeś ją? – usiadł na stół i uśmiechał się cwaniacko.
- Co cię to obchodzi – warknąłem
- Czyli nie, biedny Dennis. Pierwsza, co nie uległa twojej marnej gadce. – poklepał mnie po ramieniu, zagotowałem się
- Dobra skończ bo jesteś piany, dzisiaj impreza weź się lepiej prześpi bo w takim stanie to i ty nie zaliczysz – pokazałem mu ręką drzwi do jego sypialni, a ja usiadłem przy stole i zajadałem się śniadaniem.
- Nie jestem tobą, ja zawsze dostaje to, czego chcę – Rozłożył się na kanapie i skakał po kanałach, ja miałem ochotę go udusić. Muszę udowodnić, że to ja jestem lepszy, dzisiaj będzie moja.

~`*~`

            Kupiliśmy z Leną buty i sukienki na dzisiejszą imprezę, zadowolone z zakupów postanowiliśmy iść na kawę, opowiadała mi że świetnie dogaduje się z Peterem, jednak po chwili weszła na temat o którym niezręcznie mi się rozmawiało.
- Mateusz jest taki boski, ale Aogo. Co za ciacho!- uśmiechnęłam się tylko. – A ty, którego byś wybrała? – patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
- A ty? – odpowiedziałam pytanie na pytanie
- Mateusza, bo Aogo to straszny podrywacz, chyba z połową dziewczyn, które napotkał spał. – skrzywiłam się trochę, myślałam że powie iż Mateusz jest młodszy dlatego, ale Dennis podrywaczem dla mnie był tak miły… Już teraz wiem czemu, chciał mnie zaliczyć. – Więc, ktorego? – zapytała zniecierpliwiona
- Żadnego – odparłam, Lena skrzywiła się. – Mateusz i Dennis to ten sam typ chłopaka, ja raczej nie szukam przygody na jedną noc oni tak. – Kiedy to powiedziałam zrozumiałam, że ciągle natrafiam na chłopaków, którym zależy tylko na jednym, dlaczego nie mogłam spotkać jakiegoś normalnego chłopaka, gdzie nie musiałabym się martwić, że po wspólnej nocy mnie zostawi.
- Wiesz, co nie skorzystałabyś z propozycji takich przystojniaków?! – dziwiła się, wypowiedziała to tak głośno, że połowa kawiarni spojrzała się w naszą stronę. – Ja tam nie pogardzę, jeśli dzisiaj wyrwę któregoś nie popuszczę – powiedziała już ciszej, ja tylko machnęłam ręką, wiedziałam, że i tak nic nie wskóram.

-To o 18 przyjdę do ciebie – uśmiechnęła się Lena, wchodząc do swojego mieszkania, ja chciałam zrobić to samo.
- Co tam Ade? – usłyszałam za sobą głos Mateusza
- Dobrze – odwróciłam się, widziałam, że ledwo stoi na nogach. – A u ciebie? – zapytałam z grzeczności choć wiedziałam, że rozmowa z zalanymi ludzi nie przynosi prawie nigdy nic dobrego.
- Mam problem możemy wejść do ciebie? – spojrzał na mnie i zaczął kierować się w stronę mojego mieszkania, jak zwykle zostawiłam drzwi otwarte, nie miałam wyboru musiałam go wysłuchać. – Mam problem z Olka – westchną od niechcenia. – Dzwoni, pisze mam jej dość.
- Przecież tak dobrze się bawiliście – powiedziałam z ironią w głosie, spojrzał na mnie i wstał z krzesła
- Ade, ale tamto było pomyłką, zrozum. Byłem zdesperowany, bo ty mi nie uległaś – zrobił krok w moją stronę.
- Cóż za szczerość – warknęłam i odsunęłam się od niego
- To był błąd, cholerny błąd. Bo po twoim wyjeździe zrozumiałem, że chcę ciebie, ale nie na jedną noc, chce być przy tobie każdego dnia, rozumiesz? – chwycił mnie za nadgarstki i przyparł do ściany.
- Proszę cię! Jak tylko mnie zaliczysz poszukasz innej, nie chce cierpieć przez ciebie.- fala gorąca uderzyła we mnie, ale wiedziałam, że muszę się opanować.
- Ade, zakochałem się w tobie! – wykrzyczał, chciałam aby odsunął się ode mnie bo serce waliło mi jak opętane, chciałam się na niego rzucić, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię pożałuje jutro.
- Nie, to twoja duma nie może znieść, że ci nie uległam – nie dane mi było skończyć, nasze usta się spotkały, zatraciłam się, narzuciłam mu ręce na szyje, a on uniósł mnie, kierował się w stronę sypialni. Oplotłam jego biodra nogami, po chwili rzucił mnie na łóżko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiech, zorientowałam się, że to ten cwaniacki. Zrzuciłam go z siebie i usiadłam po drugiej stronie łóżka.
- Ade?
- Nie dopniesz swego, rozumiesz! Wyjdź! – wskazałam na drzwi próbując nie patrzeć na niego.
- Przepraszam, myślałem, że jesteś gotowa. Będę czekać – powiedział spokojnym głosem i wyszedł. Po chwili w drzwiach zobaczyłam zdziwioną minę Leny.

- Czy ja mam omamy czy od ciebie wychodził Możdżeń – założyła ręce na biodra.
- Lena możemy się zamienić, ty będziesz prowadzić stronę Mateusza, a ja Petera – spojrzałam błagalnie, widziałam, że się cieszy
- Z chęcią, ale nie wiem, co na to prezes. A stało się coś? – usiadła koło mnie, dopadł mnie wtedy słowotok zaczęłam jej opowiadać o wszystkim, kiedy skończyłam poczułam wielką ulgę.
- Ade myślę, że powinnaś jednak być z Mateuszem, nie zamienię się. Musicie sobie wszystko wyjaśnić. Przemyśleć, z kim chcesz być. – przytuliła mnie – Będę cię wspierać – uśmiechnęła się, zrobiłam to samo. – A teraz zbieramy się, trzeba wyglądać obłędnie na imprezie. – zerwaliśmy się z łóżka i zaczęliśmy przygotowania.

Po godzinie wyszliśmy zadowolone z mojego mieszkania, nie ukrywam, że trochę już wypiliśmy. Taxi już stała przed hotelem, podałam adres kierowcy i zanim się obejrzałam byłyśmy na miejscu. Chyba dotarliśmy jako ostatnie, szukałam loży z chłopakami, wzrok zatrzymał mi się na Dennisie z grupką dziewczyn, gdy zorientował się, że na niego patrzę, przeprosił dziewczyny i przyszedł do mnie i przytulił. Dziewczyny, z którymi stał zabijały mnie wzrokiem, on pociągną mnie za rękę i zaprowadził do loży.
- To twoja laska? – zapytał zdziwiony Lam
- Gdzie! On by takiej nie wyrwał – zaśmiał się Marcell Jansen
- To pewnie jest Ade – uśmiechną się szarmancko Jacopo
- Tak miło mi – wyciągnęłam rękę w stronę piłkarza. Dennis ścisną mi mocniej rękę.
- Zaraz ci przyniosę drinka słoneczko – powiedział Jacopo i wyruszył w stronę baru, ja zaś rozglądałam się za Leną.
- Zaraz wracam – powiedziałam i ruszyłam na poszukiwania Leny. Trochę mi to zajęło, ale wreszcie rozpoznałam jej sukienkę w tłumie, stała z Mateuszem. No tak mogłam się domyśleć, że do niego zagada. Lena mnie nie widziała stała plecami do mnie, za to Możdżeń gdy mnie zauważył przesuną się bliżej Leny i mówił jej coś do ucha patrząc w moją stronę. Odwróciłam się na pięcie i z impetem na kogoś wpadłam, jak się okazało na Jacopo. Trzymał dwie szklanki w dłoniach, nic nie mówiąc podał mi jedną, wypiłam jednym duszkiem, wyrwałam drugą i zrobiłam to samo. Zakręciło mi się lekko w głowie, Jacopo podtrzymując mnie w pasie zaprowadził do loży. Chłopaki na mój widok zaniemówili.
- Ależ się urządziła – krzykną Marcell. Dennis wstał i przejął mnie od Jacopo, nie miałam siły, ale musiałam się wyluzować, więc poprosiłam Jacopo o kolejnego drinka, spełnił moją prośbę, przyniósł wielkie szklanki z drinkami. Widocznie tutaj nie oszczędzali niczego, w innych klubach podają w kieliszkach, a tu w szklankach.
- Ade nie pij już – powiedział zatroskany Aogo. Podniosłam się z siedzenia, wszystko wirowało, ale postanowiłam zaryzykować, szłam w stronę parkietu, tańczyłam z Artjomem, Marcellem i Jacopo. Po chwili przyszedł Aogo, widać chłopak ma wyczucie bo akurat leciała wolna nuta, objął mnie w pasie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu i kołysaliśmy się. Niestety dołączył do nas Mateusz z Leną, szedł uśmiechnięty, ale gdy spojrzał w moją stronę mina mu zrzedła. Usiadł koło Jacopo i było widać, że o czymś dyskutują. Biedna Lena musiała tańczyć z Peterem, który wziął ją na ręce i kręcił się w kółko. Widocznie nie przeszkadzało mu, że ma koło siebie pary, które kołyszą się wolno w rytm muzyki, musiał być oryginalny, więc kręcił się coraz szybciej. A ja niewiedzą, czemu oderwałam głowę od ramienia Dennisa i wpatrywałam się w niego, on nie czekając nachylił się i złożył mi pocałunek na ustach. Alkohol dał o sobie znać uległam Dennisowi, zarzuciłam mu ręce na szyję, ręce mu schodziły coraz niżej. Opamiętałam się dopiero słysząc za sobą głośne uuuuuuu. To Lena z Peterem, ta dwójka była bardzo dziecinna, lecz ich reakcja przyciągnęła wszystkich z naszej loży. Ja wtuliłam się w Dennisa i zamknęłam oczy, on chyba był moją reakcją zdziwiony, bo objął mnie dopiero po chwili. Czułam się przy nim bezpiecznie, w tej chwili zapomniałam o plotkach na jego temat, chciałam go mieć przy sobie.

Lena totalnie się zalała, ja zresztą też, szliśmy ulicami Hamburga, ja na barana u Aogo, a Lena u biednego Marcelo. Za nami szedł Artjom, który asekurował schlanego Mateusza, Jacopo i Petera. Weszliśmy do hotelu, dość cicho zważając na ten stan weszliśmy do windy i tu koniec ciszy Lena zaczęła marudzić, że nie idzie do swojego pokoju, bo śpi z Możdżeniem. Artjom z Marcellem próbowali ją uspokoić i przekonać do tego, aby wróciła do siebie. Ja nie patrząc na nikogo, wepchnęłam Dennisa do mojego mieszkania, on zdziwiony patrzył na mnie, zaczął chodzić po pokoju, wtedy odezwał się Jacopo za drzwi.
- No, no nie doceniałem cię Dennis, miłej nocy – uradowany poszedł w stronę pokoju, wciągając za sobą Lenę. W tym momencie oprzytomniałam, bez słowa wyszłam i kierowałam się do pokoju Jacopo, podpierając cię ściany doszłam do celu. Otworzyłam drzwi, zaskoczył mnie to, co zobaczyłam Lena urządzał striptiz ku uciesze Mateusza i Jacopo. Pociągłam ją za rękę i wyszliśmy z mieszkania Jacopo.
- Co robisz? – warknęła Lena
- Ratuje cię przed pomyłką, rano mi podziękujesz – otworzyłam drzwi, a tam stał zdezorientowany Dennis.
- Mam iść – jękną i kierował się w stronę wyjścia. Złapałam go wolną ręką za nadgarstek.
- Poczekaj położę ją spać – lekko się uśmiechnęłam i skierowałem Lene do mojej sypialni, ta rozłożyła się, ściągałam jej buty kiedy zaczęła swój bezsensowny monolog.
- Ade ty będziesz się miziać z Aogo, a ja mam tu spać, nie ma tak idę do Możdżenia on jest taki przystojny, chcę żeby mnie pocałował. On mi się tak podoba. – Lena nie przestawała go wychwalać, a ja chciałam żeby wreszcie zasnęła. Widząc, że oczy jej się kleją odeszłam od łóżka i skierowałam się w stronę szafy, aby przebrać się w pidżamę. Zdążyłam założyć dół, a kątem oka zauważyłam, że Lena ucieka z sypialni. Bez namysłu zaczęłam ją gonić, nawet nie zorientowałam się, że biegnę za nią w staniku i spodniach od pidżamy. Aogo nawet nie raczył mi pomóc siedział na kanapie i się śmiał. Wybiegłam za nią do pokoju Jacopo.
- Mmm Ade nie powiem ślicznie wyglądasz, jeszcze tylko ściągni te spodnie – uśmiechną się cwaniacko. Zignorowałam jego komentarz, Lena usiadła okrakiem na Mateuszu i zaczęła go całować. Wtedy do mieszkania wszedł Artjom, spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Bez słowa odciągną Lene i zaprowadził do pokoju. Gdy przechodził koło mnie szepnęłam „dziękuję” i poszłam do siebie. Widocznie przez niańczenie Leny wytrzeźwiałam. Weszłam do salonu i przekluczyłam drzwi, byłam wykończona. Usiadłam koło Dennisa, który objął mnie ramieniem i narzucił na mnie koc. Wtedy zrozumiałam, że nie jest chamem, jak go opisują. Miał znakomitą okazję, żeby się ze mną przespać. Nie zrobił tego. Wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni. Położył mnie na łóżko i pocałował w czoło.
- Widocznie to będzie nasza tradycja, kolejny raz kładziesz mnie spać – uśmiechnęłam się, zrobił to samo. – Położysz się ze mną? – spytałam
- Pewnie – położył się na wolnym miejscu i przykrył nas kołdrą, położyłam głowę na jego torsie, on jedną dłonią głaskał mnie po głowie, drugą podniósł kołdrę i zaczął się śmiać.
- Co? – powiedziałam podnosząc się i patrząc na niego.
- Wiesz ze mną nie śpi się w staniku, ślicznie ci w nim, ale może być za dużą pokusą dla mnie – uśmiechną się
- Mhm, nie boje się – wtuliłam się w niego
- Jak chcesz tylko żebyś nie była zdziwiona jak przypadkowo ci się rozepnie – wystawił język
- No dobra – wstałam z łóżka i założyłam górę od pidżamy. – Lepiej? – stanęłam koło łóżka.
- No nie wiem – podrapał się po głowie.
- Co no nie wiem? – spytałam zakładając ręce na piersi
- Co to za klub? – usiadł na łóżku i wskazał na herb.
- Lecha Poznań, koszulka z poprzedniego sezonu, nową mam powieszoną w honorowym miejscu, sam zobacz – wskazałam na gablotkę przy oknie, gdzie znajdowała się koszulka Lecha Poznań z tego sezonu, to ta sama, którą podarował mi Możdżeń. Była podpisana przez piłkarzy.
- Mamy być zazdrosny – teraz on położył ręce na piersi i udawał obrażonego.
- Dennis to mój ukochany klub, choć pracuje dla HSV kocham Lecha to jedyny klub, który kocham. HSV lubię, ale gdybym miała wybierać wybrałabym bez zawachania KKS. Ale teraz jestem tu, HSV dał mi prace, więc jestem wdzięczna. – chciałam się jakoś wywinąć widząc, że Dennis dalej się nie odzywa.
- No dobra wybaczam, widocznie będę musiał się dzielić z inną twoją miłością – lekko się uśmiechną
- To idziemy spać – zaczęłam ziewać, przyciągną mnie do siebie, wygodnie położyłam się na jego torsie i zasnęłam.

~`*~`

Co ona w sobie ma, że nie potrafię przestać o niej myśleć. Chyba totalnie oszalałem, w tym momencie powinienem wychodzić od niej zadowolony, a potem już nigdy się do niej nie odezwać jak to zwykle robiłem. Nie, nie z nią, omamiła mnie na, tyle, że wystarcza mi po prostu, że koło mnie leży i się przytula. A ja głupi zgadzam się na wszystkie jej zachcianki.

Głaskałem ją po głowie, kiedy zorientowałem się, że śpi. Jest taka słodka, nie mam serca jej skrzywdzić. Pierwszy raz jestem taki wobec dziewczyny. Wpatrywałem się w nią nie wiem ile, aż zasnąłem w pełni usatysfakcjonowany obrotem sprawy.

Obudziłem się pierwszy ona słodko spała na mojej klacie, ostrożnie położyłem jej głowę na poduszkę i udałem się do kuchni. Zrobiłem śniadanie, dekorowałem stół, kiedy w progu pojawiła się ona. Włosy w nieładzie, bez grama makijażu w koszulce Lecha i szarych spodniach. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Ona powiedziała coś po polsku i podeszła do mnie bliżej. Bez butów na obcasie jest strasznie mała, ma chyba z metr 60. Przytuliła się do mnie, a ja marzyłem, aby było tak codziennie.

____________________________________________________________________________________
Strasznie się męczyłam nad tym rozdziałem, ciągle mi ktoś przerywał, ale oceńcie sami.

Wesołych!!!
:)

piątek, 14 grudnia 2012

2. Nowy-stary znajomy



            Obudziłam się o 6 rano, byłam z siebie zadowolona, ponieważ w Polsce tak wcześnie nigdy nie udawało mi się obudzić i to bez budzika. Włączyłam względnie cicho muzykę i sprawdziłam wiadomości o moim ukochanym klubie, choć nie było mnie w Polsce tylko dzień i wiedziałam, że zawodnicy Kolejorza mają teraz wakacje, a okres przygotowawczy rozpoczynają na początku lipca nie mogłam usiedzieć w miejscu czekając aż witryna z wiadomościami na temat klubu się załaduje.
-Nic nowego. – Przejeżdżałam z góry na dół. Zatrzymałam się na forum Lecha. Temat: Mateusz Możdżeń odjedzie z KKS Lech Poznań w letnim okienku transferowym, znane kluby odezwały się po niego.
Cóż się dziwić miał świetny sezon, a raczej rundę wiosenną. Choć myślałam, że odejdzie dopiero jesienią.
-No cóż- westchnęłam, zamknęłam laptopa i poszłam pod prysznic, popatrzyłam na godziną, już, po 7 więc dałam na ful głośniki i zaczęłam tańczyć w ręczniku, włączyłam „Definicja Kibol” i zaczęłam śpiewać jeszcze głośniej. Zaczęłam wciągać na siebie strój HSV kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, zdziwiłam się to nie mogła być ciocia, ponieważ pracowała, wujek też nie, bo dostałam sms, że musi jechać do rodziny do Dortmundu, uznałam, że to musi być obsługa hotelowa. Pewnym krokiem podeszłam do drzwi spojrzałam na siebie ostatni raz, stałam w koszulce i szortach. Otworzyłam drzwi i zatkało mnie, przede mną stał Dennis Aogo. Tak znałam go to zawodnik HSV.
-Czy ty wiesz, która jest godzina?! – powiedział przecierając oczy.
-Przepraszam- przyciszyłam muzykę i uśmiechnęłam się przepraszająco. Chyba dopiero po chwili Dennis skapną się, że mam na sobie koszulkę treningową HSV i zmierzył mnie od dołu do góry.
-Aa to ty jesteś tą nową na naszym pokładzie! – widocznie złość mu przeszła bo już słodko się uśmiechał.
- Tak, Adrianna Mistrz jestem, możesz mówić Ade. – wyciągałam rękę.
-Mis… - widziałam jak próbuje wymówić moje nazwisko, jego starania kończyły się na pierwszych trzech literach, mówił to z takim słodkim uśmiechem, że przez chwilę zatraciłam się w jego brązowych tęczówkach. W tej chwili pojawił się Artjom Rudniew, na jego widok po prostu odebrało mi mowę, to ten sam, którego tak podziwiałam za grę w Lechu Poznań, stoi tu przede mną i wyciąga rękę w moją stronę z tym swoim przesłodkim uśmiechem.
-Artjom, słyszałem, że jesteś z Polski – powiedział po polsku, wtedy Dennis zmierzył go i wsłuchiwał się w każde słowo.
-Ade, zgadza się – mój uśmiech stał się jeszcze większy. Spojrzał na mój nadgarstek gdzie znajdowała się moja bransoletka z napisem Lech Poznań.
-Witaj wśród swoich – zaczepił palcem o bransoletkę. – Mam nadzieję, że obejrzymy kiedyś razem mecz. – zrobiło mi się ciepło na duszy. Choć zawodnik gra w innych klubie i tak interesuje się Kolejorzem. Odchodząc odwrócił się jeszcze raz i wskazując na Aogo powiedział.
- Ade to jest Dennis, bo jak go znać nie zdążył się przedstawić. – uśmiechnęłam się i pokiwałam głową twierdząco kiedy poczułam wzrok Aogo na moich udach. Chrząknęłam, wtedy jego wzrok się podniósł.
- Więc myślę, że nasz problem rozwiązanym ja postaram się nie zapominać i nie słuchać tak głośno muzyki. – Stanęłam na baczność. – A teraz, jeśli pozwolisz dokończę się ubierać.
-Ade zaczekaj przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Dasz mi to wynagrodzić, pójdziemy na deser albo coś.- podrapał się w głowę robiąc przy tym tak słodką minę, że nie mogłam powiedzieć nie.
-Dobrze, tylko nie wiem ile zajmie mi zapoznawanie się z moim nowym miejscem pracy. Masz mój nr – schyliłam się po notesik i długopis, czułam jego wzrok na sobie. Podałam kartkę piłkarzowi i pobiegłam się ubrać, gdzieś w oddali usłyszałam głos Dennisa.
-Zadzwonię!
Po czym oddałam się szale przygotowań, ubrana w strój przeglądałam się w lustrze, zawiązałam włosy w kucyk, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z budynku. Pobiegłam na boisko treningowe trzymając w ręku torbę sportową z moimi korkami tak na wszelki wypadek. Weszłam bez problemu, usiadłam na ławce i czekałam aż ktoś przyjdzie.
- Jesteś niezwykle punktualna – to prezes wychodził z samochodu i kierował się w stronę biura. Uśmiechnęłam się i poszłam do szatni drugiej drużyny, był tam trener i jego asystent.
-Dzień dobry – odwrócili się jednocześnie w moją stronę
-Dzień dobry, jestem Adrianna Mistrz – uśmiechałam się. Za moich pleców odezwał się damski głos.
- A ja Lena Freitag.
- To widzę, że jesteśmy w komplecie, jeśli możecie idźcie do magazynu po piłki i słupki. Zaraz przyjadą piłkarze, którzy będą przechodzić testy.
Spojrzałam się, na Lene, wyglądała sympatycznie, w drodze do magazynu, zacieśniliśmy naszą znajomość.
-Wysłali takie dwie do magazynu, a my nie wiemy gdzie on jest – śmiała się
- Miałam nadzieje, że ty wiesz – wybuchłam śmiechem. Rozglądałam się na końcu widziałam jakieś drzwi, podeszłam do nich, były odkluczone wiec weszłam, odetchnęłam z ulgą, gdy w środku znalazłam piłki. Wyszłam zadowolona, Lena weszła po słupki i skierowaliśmy się na boisko, rozkładaliśmy piłki, słupki i inne potrzebne rzeczy. Pomagali nam młodzi zawodnicy HSV. Gdy tylko trenerzy zeszli z pola widzenia młodzi wpadli na świetny pomysł, żeby polać Lene i mnie z węża, który leniwie lał wodę na murawę. Dostałam nieźle, lecz nie mogłam się porównywać z Leną, która chciała im dać odwet. Niestety zapomniała, że ich jest więcej i dostało jej się z podwojoną siła.
Trener długo się nie pojawiał, a my urządziliśmy sobie mini mecz. Byłam lewym obrońcą, grało nam się świetnie, przy okazji się wysuszyliśmy. Po pół godzinie przyszedł trener, za nim szedł korowód piłkarzy. Ułożyliśmy wszystko na swoje miejsce, poprawiliśmy z Leną fryzury i czekaliśmy aż dojdą. Piłkarze rozgrzewali się, trener dawał mi wskazówki, co mam robić, że nigdy nie przykładałam się do nauki niemieckiego, niektóre słowa tłumaczył mi na angielski. Rozpoczęły się testy, trener powiedział, że na razie mamy wolne i zadzwoni do nas, kiedy testy się zakończą. Poszliśmy z Leną do kawiarki nieopodal boiska.
- Nie wyglądasz, ani nie brzmisz jak Niemka i te twoje nazwisko, skąd jesteś? – przez pierwsze wyrazy, myślałam że mówi to żeby mnie w jakiś sposób urazić. Miałam mieszane uczucia, co do Niemek, kiedy przyjeżdżałam do cioci czułam niechęć do mnie z ich strony, Gosie kiedyś nawet zaczęły rzucać kamieniami. Szybko jednak otrząsnęłam się, Lena była sympatyczna, a ja jak zwykle mam schizy.
-Jestem z Polski – odparłam dumnie, choć nie wiem, dlaczego podniosłam głowę tak wysoko.
-Aa – zaśmiała się. – Słyszałam, że z polskiej ligi przyjechał zawodnik na testy. Znasz go? –patrzyła z zaciekawieniem.
- Nie wiedziałam nic o tym – odparłam zgodnie z prawdą, byłam bardzo ciekawa, kto to. – A znasz imię, nazwisko? Albo, chociaż nazwę klubu? – pytałam.
- Niestety nie pamiętam, ale jest przystojny. – zaśmiała się.
- No tak to wiele wyjaśnia. – uśmiechnęłam się.
Gadaliśmy potem o wszystkim, dowiedziałam się, że Lena jest z Dortmundu, chciała zostać piłkarką tak samo jak ja, jednak ją wykluczyła kontuzja, gra teraz tylko rekreacyjnie. Tę sielankę przerwał nam mój telefon.
-Halo?
- Wracamy, wracamy. –zaczął trener, nie musiał się przedstawiać miał bardzo charakterystyczny głos. Lena dostała ode mnie lekkiego kuksańca, gdy się odwróciłam wskazałam na boisko.
-Już idziemy
- Czekamy – i się rozłączył.
Byliśmy już przy wejściu, weszłam na boisko i odruchowo spojrzałam się na trybunę, siedziało tam parę kobiet jednak jedna z nich wydawał mi się znajoma.
- Tak wiec… - zaczął trener -…dzisiaj ostatni dzień testów i wybraliśmy dwóch.
Spojrzał na kartkę i odczytał. – Peter Velmi*, młody skrzydłowy. –pokazał na niego.
On skiwną głową i puścił oczko w stronę gdzie stałam z Leną. Uśmiechnęłam się i słuchałam dalej, co mówi dalej trener. Lecz czułam, że ktoś staną za mną, nie chciałam się odwracać, bo trener stał naprzeciwko mnie i bacznie obserwował. Moja ciekawość, kto stoi za mną doprowadziła do tego, usłyszałam tylko, iż Peter jest z Czech i grał w młodzieżówce Sparty Praga.
Trener odwrócił się i zawołał do siebie jakiegoś piłkarza, który był przy trybunach. W tym momencie odwróciłam się i spojrzałam na osobnika za sobą to Dennis.
- Co ty tu robisz? Przecież macie wolne – szepnęłam do niego.
- Czekam aż skończysz prace – uśmiechną się, oparł się brodą o moją głowę i włożył ręce w moje tylnie kieszenie od spodni. Odskoczyłam do przodu i już chciałam go opieprzać, kiedy usłyszałam głos trenera, przedstawiał kolejnego piłkarza.
-Mateusz Możdżeń, zawodnik KKS Lech Poznań – pokazał na piłkarza, w tym momencie odwróciłam się gwałtownie i na jego widok serce przestało mi bić, w głowie wciąż słyszałam echo. Lena podeszła do mnie i szepnęła.
-O to jest ten przystojny, to o nim ci mówiłam. – szczerzyła się, kiedy ja chciał uciec gdzie się da, ale ta praca była dla mnie ważna musiałam zachować zimną krew.
Trener zaprosił Lene, Mateusza, Petera i mnie do swojego gabinetu. Wiedziałam, że chce prowadzić Petera, byle tylko być jak najdalej Możdżenia. A swoją drogą, Mateusz wg nie zareagował na mój widok, jakby mnie tam nie było. Chyba nie zauważył mnie. Wchodząc do gabinetu odwróciłam się i spiorunowałam wzrokiem Dennisa, który nie miał zamiaru ruszać się niegdzie dopóki nie skończę pracy.
- Tak wiec, to jest Lena Freitag i Adrianna Mistrz – pokiwałam głową z uznaniem, że nauczył się wymawiać moje nazwisko. –One wprowadzą was do drużyny, będą prowadzić wasze strony, towarzyszyć wam w ważnych wydarzeniach. – teraz spojrzał na piłkarzy. – Mateusz chce, żeby Ade była twoją asystentką, jest z Polski będzie łatwiej wam, bo jesteście z jednego kraju. Lena ty będziesz asystentką Petera – chciałam przekonać trenera, żebym była asystentką Petera, ale on wyszedł z biura i tyle go widziałam.
- To co pokażesz mi gdzie mieszkam? – zapytał Mateusz. Wzięłam od niego kartkę z adresem.
-No tak mogłam się domyślić, że ten hotel jest miejscówką wszystkich piłkarzy- niestety mieszkał w tym samym hotelu, co ja. Na tym samym piętrze tylko, że po drugiej stronie długiego korytarza.
Kiedy wyszliśmy z biura, złapał mnie za rękę Dennis i przyciągną do siebie.
-Przepraszam za tamto, wybaczysz. – wpatrywał się we mnie, co nie uszło uwadze Możdżenia, który szedł tuż za mną.
- Jeśli obiecasz, że to się nie powtórzy, przyjdź po mnie o 19 – uśmiechnęłam się, odwróciłam się na pięcie i szłam w kierunku wyjścia, żeby pokazać Mateuszowi jego „nowy dom”.
Zrównał się ze mną i złapał ze ramię odwracając mnie w swoją stronę.
-Widzę, że lubisz rozkochiwać w sobie piłkarzy – widziałam, że jest wściekły, ale zignorowałam to i otworzyłam drzwi hotelu, weszłam do windy i wcisnęłam guzik nr 12.
- Pokój 107 – podałam mu klucz i pokazałam na drzwi przed nami. – To na razie, jak coś zadzwoń do mnie masz mój nr- zapadła cisza. –Witamy – uśmiechnęłam się blado.
-Ade, zaczekaj – chwycił mój nadgarstek, podszedł bliżej, kiedy zrobiłam krok w tył opierałam się o ścianę. – Zacznijmy od nowa, przepraszam cię za wszystko. Ade… - mruczał. Poczułam jak robi mi się gorąco, on napierał na mnie opierając ręce o ścianę. Opanowałam szybko moje grzeszne myśli i próbowałam się wyrwać, nic to nie dało. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, naprawdę jeszcze chwila i bym mu uległa, ale w dobrym momencie pojawił się Artjom. Odepchnęłam piłkarza i pobiegłam do pokoju. Artjom zmierzył Możdżenia podejrzliwie, by potem rzucić mu się na szyje.
Założyłam słuchawki i położyłam się na łóżku, kiedy tylko zaczęłam wspominać to, co się przed chwilą stało, robiłam głośniej muzykę. Wzięłam kąpiel i usiadłam w ręczniku na kanapę, piłam wodę, która stała koło łóżka. Spojrzałam na zegarek wskazywał 18:09, jęknęłam i rozpoczęłam przygotowania do spotkania z Aogo. Zrobiłam lekkie fale, minimalny makijaż, ubrałam beżowy top i skórzane czarne spodenki, do tego szpilki. Stanęłam przed lustrem, byłam zadowolona z efektu końcowego, obróciłam się o 360 stopni i podeszłam do okna by sprawdzić temperaturę, wieczór był ciepły 24 stopnie, przesądziły o tym, że nie biorę żakietu, który trzymałam aktualnie w ręce. Rzuciłam go na łóżko w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, wyszłam i je zakluczyłam. Jak się spodziewałam to był Aogo. Na mój widok zagwizdał i objął ramieniem.
-Ślicznie wyglądasz – szepną, kiedy dumnie przechodziliśmy przez hol hotelu.
-Dziękuje – zarumieniłam się
Szliśmy ulicami Hamburga, nadal było jasno, niekiedy ktoś zaczepił Dennisa o autografy czy zdjęcie, nigdy nie odmawiał.
-Doszliśmy do centrum handlowego, zaprowadził mnie do stolika, który znajdował się zaraz przy oknie ruchliwej ulicy.
-Nie było innego, wszyscy się patrzą – skrzywiłam się
- To niech się patrzą, zazdroszczą mi, że ja tu z tobą jestem, a nie oni – usiadł opierając się o stół łokciami i wpatrywał się we mnie. Podszedł kelner, chciał podać karty, lecz Dennis go uprzedził.
- Dla mnie to, co zawsze – kelner się odwrócił i poszedł w stronę kuchni, oburzyłam się, że nie wziął ode mnie zamówienia. Co Aogo zauważył i zaczął się śmiać.
-Nie martw się słonko ty też dostaniesz. – podniósł się z miejsca i przysunął się bliżej mnie. – Co tak dzisiaj zamarłaś na widok tego, jak mu tam… Mateusza? – patrzył wyczekująco.
-Aa nic, po prostu go znam, zaskoczyło mnie to, że pojawił się właśnie w Hamburgu.
- Mhmm i dlatego całowałaś się z nim dzisiaj w hotelu?
-Co?! – już chciałam wstać i wyjść, ale skutecznie mnie zatrzymał. – To nikt ważny, możemy zmienić temat – powiedziałam jak już ochłonęłam.
- No dobrze, więc zgaduje, że jesteś wolna – podniósł brwi. – A więc śpię dzisiaj u ciebie. – wyszczerzył się. Już chciałam strzelić mu w dziób gdy dokończył -do mnie wprowadza się Jacopo, jakiś Włoch, słyszałem że nieźle imprezuje, a ja chce się wyspać więc?
- Więc, chyba ci kabelki nie stykają! – oburzyłam się – myślisz, że wpuszczę nieznajomego do mojej sypialni?!
- To do salonu – uśmiechną się
- Niee – udawałam już oburzoną, ale ledwie powstrzymywałam się od śmiechu.
Przynieśli wielki półmisek pełny lodów.
- Smacznego – krzykną i rzucił się na jedzenie.
- Smacznego – polowałam na najlepsze smaki.
Gdy zjedliśmy to byłam pełna, Aogo zapłacił i zaproponował spacer.
Po półtorej godzinie moje nogi wzywały pomocy, szpilki to nienajlepszy wybór na spacer.
- Nie no ja już nie mogę – usiadłam na krawężniku.
- Choć tu maleńka – nachylił się i wziął mnie na ręce, nie miałam siły piszczeć, żeby mnie postawił, więc uwiesiłam ręce na jego szyi i nawet nie wiem, kiedy, ale zasnęłam mu w ramionach.

~`*~`
Patrzyłem na nią, jak ona słodko śpi. Doszedłem do hotelu poprosiłem o klucz do jej pokoju i powoli kierowałem się do windy, co chwila zerkałem na nią czy się nie obudziła. Spała w najlepsze, w windzie spotkałem się z Możdżeniem, który na widok śpiącej Ade staną jak wryty. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy wychodziłem on nadal tam stał i patrzył na dziewczynę śpiącą na moich rękach. Nie wiem, co ich łączyło, ale chyba to jeszcze mu nie przeszło. Poprosiłem Artjom, żeby otworzył mi drzwi, bo ja miałem ręce zajęte. Położyłem ją na łóżku i otuliłem kołdrą. Artjom patrzył zdziwiony, po chwili machną ręką i poszedł. Ja postanowiłem poczekać aż się obudzi, klucze i tak dałem Jacopo, który szlaja gdzieś się po klubach. Położyłem się wygodnie na kanapie i zacząłem oglądać losowo wybrany film.

~`*~`
Stałem jak słup soli w windzie, kiedy zobaczyłem Artjoma jednym ruchem wyciągną mnie z niej i powiedział.
- O co chodzi z tą Ade? – zerkną na mnie, kiedy nie uzyskał ode mnie odpowiedzi kontynuował. – Najpierw widzę ją z Aogo, potem z tobą i znowu z nim. Nie mogę jej rozszyfrować, z kim ona wreszcie jest?
- Z nikim – oznajmiłem, choć po tym, co przed chwilą zobaczyłem nie byłem już niczego pewnie.
-Możdżeń trochę cię znam, nigdy tak nie przeżywałeś żadnej laski, choć napijemy się dopóki możemy. – pociągną mnie za rękaw do swojego pokoju.
Nalewał wódki, kiedy ja analizowałem to, co przed chwilą miało miejsce. Przecież nie mogłem być zazdrosny, o Ade, ja nie znam tego uczucia. Ciekawe co on tak tam długo robi, chciałem tam pójść sprawdzić, ale Artjom podstawił mi kieliszek pod nos.
-Dawaj, za dobre czasy – uśmiechną się.
Piliśmy za wszystko, gdy skończyła nam się butelka próbowaliśmy podjeść po kolejną. Ja przewaliłem, się na dywan, na którym zresztą usnąłem, a Artjom nawet nie ruszył z miejsca tylko przykrył się kocem i zasną na kanapie.
 
*Peter Velmi to wymyślona postać.

niedziela, 9 grudnia 2012

1. Nadzieja nie umiera, ona tylko zmienia swoje upodobania.



Szliśmy objęci, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Mała kawiarnia, blisko domu Oli. Zamówiłam latte macchiato. Mateusz pociągnął mnie do stolika, który znajdował się w ustronnym miejscu. Usiadł naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał. Po chwili ciszy zagadał.
- To ile mam jeszcze czasu, żeby się tobą cieszyć? – zapytał patrząc mi prosto w oczy. Zdziwiłam się, ON CHCE SIĘ MNĄ NACIESZYĆ. Ja poznałam go jakieś 3 godziny temu.
Układałam sobie w głowie jakąś sensowną odpowiedź, ale w mojej głowie ciągle tkwiło echo jego słów.
- Dopóki mnie nie zaczną ścigać – wyciągnęłam język. W tym momencie przynieśli nasze zamówienie, wzięłam wielki łyk kawy, zdając sobie sprawę, że gadam od rzeczy. Usprawiedliwiałam się tym, że naprzeciwko mnie siedzi facet, którego rok temu miałam ustawionego na tapetę w telefonie. Kiedy już wypiliśmy, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Wyglądało to jakby prosił mnie do tańca, ale nie mogło być, chociaż. Podając mu dłoń rozglądałam się po sali, wszyscy nas obserwowali, westchnęłam tylko i wstałam. Czułam się dziwnie, ze świadomością, że wszyscy się na nas patrzą, brakowało tylko abym go nadepnęła. Kołysaliśmy się przy jakieś wolnej piosence, położyłam głowę na jego ramieniu i już nic się nie liczyło. W takiej pozycji zadawaliśmy sobie na przemian pytania. Zapomniałam o całym świecie, liczyło się tylko tu i teraz. Nie wiem ile tak tańczyliśmy, pewnie długo, bo gdy otworzyłam oczy, nikogo już nie było oprócz właściciela, który za pewne czekał, kiedy wreszcie wyjdziemy by mógł zamknąć. Odsunęłam się od Możdżenia i patrząc na niego dawałam mu znak, że właściciel się na nas patrzy, on przyciągnął mnie do siebie i pocałował w skroń. Zabrałam moje rzeczy i wyszliśmy, ku uciesze właściciela.
- To gdzie teraz? – chwycił moją rękę, w tym momencie zobaczyłam na telefonie 10 nieodebranych połączeń i 3 sms, były od Gosi, Oli i Zuzu, która zapewne była z Gosią i Olą.
Przeczytałam wiadomości.
1sms : Ade flaszka się skończyła, jak coś kup.
2sms : Kochanie wiesz, która godzina?! Zuzu przyjechała zostajemy na cały tydzień! Zuz dostała klucze do mieszkania jutro u niej. Rusz tą dupe do nas wreszcie!
3sms : Jeśli za 5 min nie pojawisz się w drzwiach, karniaki tyle minut ile się spóźnisz!
Popatrzyłam na godzinę, w której przyszedł ostatni sms 23:40, a teraz była…
- O ku***! – krzyknęłam, on spojrzał, przystanęłam.
- Co się stało? – pokazałam mu tylko telefon, na którym widniała godzina 00:47. Z przerażeniem w oczach zaczęłam szukać wizytówki z nr taxi ale nie mogłam jej znaleźć, wiedziałam, że będą wściekłe i byłam świadoma, że nawet po ciężkim zgonie nie odpuszczą mi karniaków, których nazbierało się o wiele za dużo.
- Ade…- mówił to tak spokojnie, kiedy ja wyciągałam kolejne niepotrzebne drobiazgi z torebki. - …mówiłaś, że kawiarnia jest koło domu Oli, tak? Wiec po co ci nr taxi ?!– zaśmiał się. Walnęłam się w głowę potwierdzając moją głupotę. Przytuliłam go, pocałowałam w policzek i wyrecytowałam z prędkością światła, jak to bardzo miło było go poznać. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę mieszkania Oli. Drzwi jak zwykle były otwarte, gdy weszłam do kuchni zobaczyłam zataczające się przyjaciółki, gdy tylko mnie zobaczyły jak by otrzeźwiały, to nie znaczyło nic dobrego.
~‘*~‘

- Ade! Ty… nie mam na ciebie słów! – powiedziała Gosia, gdy chciałam coś powiedzieć ona mi przerwała. – Umówić się z piłkarzem na dobra, ale żeby tak długo z nim się zapoznawać! Było warto? – dodała, robiąc swój cwaniacki uśmiech. Dobrze wiedziałam, o co jej chodzi i pozostawiłam to bez komentarza. Po chwili Zuza wcisnęła mi cała butelkę czystej.
- Pijemy Ade, pijemy! – podstawiała mi butelkę pod nos, skrzywiłam się, ale posłusznie wykonałam polecenie. Wiedząc, że z wstawionymi przyjaciółmi się nie dyskutuje. Po ¼ butelki, poczułam jak mnie już kołyszę, zastanawiałam się jak będę wyglądać gdy wypije całą.
-Dalej pij! Nie mamy całego dnia, bo już wieczorem impreza w nowym mieszkaniu Zuz, teraz to się nie wykręcisz. – objęła mnie Ola, przechylając mi jeszcze bardziej butelkę.
Po wypiciu połowy skrzywiłam się i oznajmiłam, że resztę zostawię na później. W głębi duszy miałam nadzieję, że zasną i wyleję zawartość, chwaląc się jutro, że wypiłam całość.
Moje marzenie się spełniło, dziewczyny po chwili słodko spały. Uszykowałam proszki już na rano i położyłam się na podłodze pomiędzy nimi przytulając butelkę wody. Odtwarzałam to, co miało dzisiaj miejsce, niekiedy przerywała mi Ola głośno chrapiąc. Uśmiechałam się, wspominając to wszystko, co dzisiaj miało miejsce, miałam wrażenie, że czegoś zapomniałam. Próbowałam dojść, czego. Niestety nie było mi pisane dowiedzieć się, ponieważ poszłam w ślady dziewczyn i zasnęłam.

~`*~`

Stał, patrząc jak dziewczyna wbiega do mieszkania. Znał to mieszkanie, znał właścicielkę. Czuł niedosyt, każde spotkanie kończyło się tak samo, lecz nie z nią. Była inna, to go fasynowało. Uśmiechał się sam do siebie nie wiedział, że kiedykolwiek ktoś tak mu zawróci w głowię to on zawsze był tym, robił z nimi, co chciał, a teraz czuł, że bez niej nie umie nawet oddychać. Powoli kierował się w stronę swojego domu. Mieszkał z Szymonem Drewniakiem, gdy tylko wszedł Szymon zaczął wypytywać go o spotkanie z jak on to określił „kolejna piękną”. Zdzielił go poduszką, która leżała na krańcu kanapy. Rozłożył się na fotelu i patrzył się tępo w sufit.
-Ona jest inna…- zaczął.
-To coś nowego, zawsze mówisz, że była zajebista, ale wiecej się z nią nie spotkasz. – wlepił wzrok prześmiewczo w kumpla.
-Jakiś ty mądry. – spojrzał się na niego.
-No, ale fajnie było no wiesz… - wyciągnął język.
-Nie było tego. – nagle go olśniło. – Kurwa! – przeklną.
- Możdżeń wiem, że ubolewasz, że ci nie dała, ale nie przesadzaj będą kolejne. – poklepał go po ramieniu.
-Nie wziąłem jej numeru! – walną się w głowę i poszedł do pokoju, po drodze uderzając pięścią w futrynę. Położył się i nałożył słuchwaki, myślał o niej. O tej brązowokiej piękności. Zdecydował, że pójdzie do niej jutro. Miał nadzieję, że zastanie ją u Olki. Westchną przypomnijąc sobie, u kogo znajduje się Ade. Znał Olkę, umawiał się z nią pare miesięcy temu, lecz stała się nie do zniesienia, do teraz nachodzi go. Czasem korzystał z jej desperacji i lądował z nią w łóżku. Ona zgodziła się na jego propozycję, aby spotykać się tylko w łóżku. Gdy stała się natrętna zerwał z nią.

Zadzwonił do drzwi, mając nadzieje, że otworzy mu Ade. Drzwi się otworzyły i…
nie widział nikogo, wszedł niepewnie do mieszkania. Przy ścianie siedziała Ade, choć nie była wymalowanam, uczesana i siedziała w zadużej koszulce z krótkim rękawem była w jego oczach najpiekniejsza, nawet taka rozczochrana. Nie mógł oderwać wzroku od niej wzroku. Uśmiechną się mimo wolnie, czuł jak kamień spada mu z serca.

~`*~`

Rano przebudziłam się jako pierwsza, ostrożnie wykonywałąm każdy ruch bojąc się „skutków ubocznych” nocy. Popijałam wodę, błogą ciszę, której tak potrzebowałam przerwał mi dzwonek do drzwi. Po czworakach doszłam do drzwi i otworzyłam, oparłam się ścianę i czekałam na gościa, przez którego ból głowy stał się silniejszy. Gdy zobaczyłam, kto przeszedł próg zamarłam.
-Widzę, że impreza udana. – rzucił w moją stronę uśmiechając się.
-Nie patrz na mnie! Wyglądam strasznie.- naciągnęłam bluzkę na głowę.– A tak w ogóle co ty tu robisz? Śledziłeś mnie? - ściągłam bluzkę z głowy, aby obserwować jego reakcje.
-Nieee, uznajmy, że znam Ole. – przewrócił oczami. –Ale to nieważne. – kontynuował.
-Mmmhhh-wymruczałam, chwytając się za głowę.
-Ojj, biedulko. – ukucnął przy mnie i przytulił. – Trzeba było zostać ze mną. – podniósł jedną brew. Za te słowa dostał kuksańca. Tę bajeczną chwilę przerwała nam Zuza.
-Gołąbeczki, dzisiaj się nie wykręcicie zapraszam was na imprezę i nie przjmuje odmowy. – stała w futrynie z założonymi na boki rękami. Pokiwaliśmy głową twierdząco, co Zuz odwzajemniła uśmiechem.
-Zuza jestem. – uśmiechła się i wyciągła rękę do przytulającego mnie piłkarza.
- Mateusz. – odwzajemnił uśmiech i uwalniając mnie z objęć uścisnął rękę mojej przyjaciółki. Trochę się zdziwiłam, że Zuza do obcego chłopka pierwsza się odezwała, może bąbelki jeszcze ją trzymały. Może to dziwne, ale naprawde dobrze się czułam przy nim. Dopiero, co Zuz poszła do kuchni weszła Ola. Mina jej zrzedła, patrzyła się na nas jakby miała się zaraz rzucić.
-Co ty tu robisz…- powiedziła przez zęby patrząc na piłkarza, on wyglądał na bardzo zdezorientowanego.-…mówiłam ci, że nie chce cię widzieć! – jej ton znacznie się podniósł.
-Dlaczego tak mówisz? – stanełam pomiedzy nimi.
-Ade, kiedyś sypiałam z Mateuszem, owinoł sobie mnie wokół palca, żeby mnie rzucić przed samą maturą. Myślisz, dlaczego mi tak źle poszło! – mówiła przez łzy. – Błagam cię nie daj mu się zwodzić, na początku będzie słodko, ale znajdzie sobie kolejną i porzuci cię z dnia na dzień.- wybiegła zapłakana do pokoju. Teraz mój wzrok pełen zażenowania przeniósł się na piłkarza.
-Wyjdź! – otworzyłam mu drzwi, on przybliżył się do mnie tak, że dzieliły nas centymetry, chwycił moje ręcę.
-Ade-westchnął. – Z tobą jest inaczej to ty mnie zauroczyłaś, nie potrafie myśleć o innej, zrozum. – musnął moje usta swoimi i popatrzył mi w oczy, szukając w nich odpowiedzi czy może to zrobić. Tak bardzo chciałam się zapomnieć, lecz zapaliła się lampka, pt. On zranił twoją przyjaciółkę nie możesz z nim być.
Odwróciłam głowę, on wyciągnął mała karteczkę i położył na szafce. Posłał mi ostatnie spojrzenie pełne żalu i wyszedł. Nabrałam powietrza, jakby miało mi to w czymś pomóc. Zuz staneła naprzeciwko mnie i wiedziała dobrze, co ma robić, przytuliła mnie z całych sił, ja w zamian próbowałam ukryć mój smutek. Otarłam łzę i odkleiłam się od przyjaciółki.
-Mną się nie przejmuj, przecież prawie go nie znałam, teraz trzeba się zająć Olą. – próbowałam się uśmiechać.
Gdy weszliśmy do pokoju Ola leżała na łóżku objęta przez Gosię.
-Wiedziałaś, że…- powiedziłam do Gosi.
-Nie skąd, właśnie dowiedziałam się od Oli. – teraz szła w moją strone, przytuliła mnie. – Trzymasz się. – wyszeptała mi do ucha.
-Pewnie - szepnęłam. Podeszłam teraz do Oli objeliśmy się wszystkie po chwili ciszy, odezwała się Ola, wyrzucając kolejną paczkę chusteczek.
- Koniec smutków! – krzykneła -Jesteśmy niezależne. tak?! Wiec, idziemy po flaszki i przenosimy imprezę do nowego mieszkania Zuzy. Ta noc bedzię nasza! – nagle wszystkie byliśmy już w szampańskich humorach. Po mega długich przygotowaniach wyszliśmy na miasto. W szpilkach i sukienkach wparowaliśmy do sklepu. Wsiadłam do wózka i oddałam się szale zakupów. Wrzucaliśmy bez opamiętania kolejne butelki alkoholu, popitek i przekąsek. Urządziliśmy dom i czekaliśmy na pierwszych gości, zebrała się cała nasza klasa, ich znajomi i znajomi znajomych. Po zapoznaniu się z wiekszością byłam już wstawiona, a dochodziła dopiero godzina 19. Położyłam się w sypialni, żeby trochę odetchnąć. Usłyszałam telefon, popatrzyła na ekran.
-Nieznany numer? Ciekawe, kto to? – odebrałam nie pewnie. –Halo? – odezwał się nieznany głos, mówił z dziwynym akcentem.
-Przepraszamy, że o tej porze, ale to nadzwyczajna sytuacja. Jestem z Hamburger SV, czy rozmawiam z panną Adrianna Mis-t-r-z? – moje oczy przybrały kształt 5 złotówek.
-Tak, przy telefonie.
-Czy pani zgłaszała się do pomocy w zespole HSV? – dalej wypytywał.
-Tak, zgłosiłam się.
-Jeśli pani jest jeszcza zainteresowana pracą u nas, proszę się zgłosić do nas za dwa dni. Dom jest już wynajęty, wszystkie papierkowe sprawy załatwione, brakuje tylko pani.- wyrecytował, uniosłam dłonie w geście triumfu. – Jeśli się pani zgadza niech potwierdzi to teraz, bo nie wiemy czy szukać dalej. – w słuchawce zapadła cisza.
- Tak, tak! To znaczy będę zaszczycona pracując dla HSV.- powiedziałam szybko, gdy usłyszał moją odpowiedz, podziękował mi i się rozłączył. Wybiegłam szybko z pokoju kierując się do salonu, w którym odbywała się impreza.
-Zuz, Goś! – wykrzyczałam. – Dostałam prace! – tańczyłam triumfalnie.
- To świetnie skarbie! – wypiszczały. Rozglądałam się po pokoju szukając Oli, nie znalazłam jej.
- A gdzie Ola? – miny moich przyjaciółek zrzedły, wiedziałam że coś przede mną ukrywają.
- Aaaa Ola, pewnie gdzieś tu jest…-przeciągały, co upewniło mnie w tym, że kłamią.
- Nie no błagam was, gdzie ona jest?! – podniosłam ton, one spuściły wzrok i wskazały na drzwi.
- Co robi w twojej szafie? – spojrzałam na Zuze i ruszyłam szybkim krokiem w wskazane miejsce, gdy je otworzyłam zobaczyłam… No właśnie, kogo.
Przyjrzałam się partnerowi, z którym Ola robiła to, co robiła.
-Mateusz? – wyszeptałam. W tym momencie para odwróciła się w moją stronę i moje podejrzenia potwierdziły się, Mateusz chwytając spodnie podszedł do mnie, Ola patrzyła na mnie wzrokiem zbitego psa.
-Ade, to nie tak. – zaczął piłkarz.
-Nie, nie musisz się tłumaczyć – próbowałam się uśmiechnąć i wyjść, kiedy złapał mnie za nadgarstek.
-Ade, proszę wysłuchaj mnie. – przyciągną mnie do siebie, Ola zbierała się do wyjścia.
-Chciałam tylko przekazać, że wyjeżdżam nie wiem na ile, zobaczymy. – wyrwałam się mu i wyszłam z mieszkania.
Napisałam sms Zuzie, że przepraszam za moje zachowanie i wsiadłam do wcześniej zamówionej taxi. Oglądałam widoki mijane za szybą, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Ade bądź silna. – wymruczałam pod nosem. Zaraz po przyjeździe poszłam spać.

~`*~`
            Wstałam w samo południe, leniwie się przeciągałam. Włączyłam radio na ful alby stłumić myśli. Rzucałam rzeczy za siebie, niewiedzą ile tam będę spakowałam letnie rzeczy do jednej walizki, a te „cieplejsze” do drugiej wielkiej walizki. Zawołała rodziców, aby jej pomogli znieść je na dół. Usiadła z nimi w salonie i zaczęła opowiadać, że dostała pracę. Po tej rozmowie mama zadzwoniła do swojej kuzynki mieszkającej w Hamburgu, aby miała na mnie oko. Przewracałam oczami słysząc setny raz, że mam uważać na siebie. Po dłłłługich pożegnaniach z rodzinką i dotachtaniu wszystkich bibelotów do samochodu. Włączyłam GPS i wyruszyłam w wskazywaną przez komputer drogę. Co godzinę dzwonili rodzice, raz zadzwoniła Zuza z Gosią, aby życzyć mi szczęścia. Miałam też na sekretarce przeprosiny od Oli i Mateusza. Nie chciałam ich słuchać. Wybrałam ulubioną listę piosenek i śpiewałam na głos. Po 6 godzinach drogi byłam na miejscu. Dojechałam pod dom cioci, doskonale wiedziałam gdzie jest, przyjeżdżałam tu na wakacje. Wzięłam jeszcze kilka głębokich oddechów i wyszłam z samochodu. Ciocia czekała już na schodach.
-Ade! – wykrzyczała i wyciskała mnie.
- Cześć ciociu, hej wuja! – uśmiechnęłam się.
- Będziesz mieszkać z nami? – spytał po niemiecku wujek. Pomyślałam, że dobrze mieć rodzinę na miejscu i że ciocia mówi po polsku. Wujek był Niemcem, ewentualnie mogłam się z nim dogadać po angielsku.
-Nie, niee mam mieszkanie, zaraz pojadę do klubu, aby mi wskazali gdzie się znajduje.
-Choć miałem tam jechać, nie znasz na tyle Hamburga, a do biura HSV wjeżdża się inną bramą. – wsiadłam do swojego samochodu i jechałam za wujkiem.
Ciocia machała mi na pożegnanie, wiedziałam że nie miałaby nic przeciwko jeśli u niej bym się zatrzymała, ale ja nie lubię siedzieć komuś na głowię. Obiecałam, że będę wpadać.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu, Klaus mój wujek, poprowadził mnie pod biuro prezesa. Ten przywitał mnie z uśmiechem na twarzy.
- To pewnie Ade- uściskał mi rękę. – dziękujemy, że tak szybko się zdecydowałaś, jak wiesz za dwa tygodnie wejdziemy w okres przygotowawczy do kolejnego sezonu, potrzebujemy kogoś kto wprowadzi nowych zawodników do drużyny, kogoś kto będzie prowadził jego fanpage. – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. – Mieszkanie jest z 5 minut drogi od stadionu. Gotowa do pracy? – spojrzał na mnie, podsuwając mi umowę.
Klaus wziął do ręki i przeczytał, ufałam mu był prawnikiem. Kiwną głową w geście, że zgadza się z warunkami umowy.
- To gdzie mam podpisać? – uśmiechałam się do kartki.
- Tu panno Mis-t-r-z – nie zareagowałam nawet na to jak wymawia moje nazwisko, popisałam umowę. Wtedy prezes wyciągną kluczę, kartkę i zapakował mi kopię umowy w teczkę. – Aaa panno Adrianno, proszę jutro przyjść w klubowym stroju, czeka na panią w szatni. Widzimy się jutro o 9 na boisku treningowym.
-Tak jest. – zasalutowałam i wyszłam z biura. Wybiegłam przednie i skierowałam się do szatni na kartce był nr szafki, adres domu, w teczce identyfikator. Otworzyłam szafkę i zobaczyłam koszulkę z napisem Mistrz, koło niej kolejna treningowa. Dresy z herbem klubu i strój wyjściowy ładnie skrojona spódnica do tego biała bluzka. Na dnie leżała karteczka.
Witamy w drużynie!
Jutro strój treningowy. Do zobaczenia!
            Sztab szkoleniowy i piłkarze.
Uśmiechałam się sama do siebie, co za mili ludzie. Czytając kartkę jeszcze raz wybuchłam śmiechem. To teraz czas na mieszkanie. Przedtem pożegnałam się z Klausem i pojechałam pod wskazany adres. Wyszłam z samochodu i spojrzałam w górę na wielki wieżowiec. Oparłam się o samochód nie mogąc uwierzyć, gdzie będę mieszkać. Zostawiłam torby w samochodzie i powędrowałam obejrzeć mieszkanie. Recepcjonistka powiedziała, że mój pokój znajduje się na 12 piętrze. Zanim się zdążyłam zapytać czy ktoś mógłby mi pomóc z torbami stało przymnie już dwóch pracowników hotelu. Otworzyłam bagażnik, a oni bez żadnego grymasu wnieśli do hotelu moje walizki i pojechali na 12 piętro. Ja wzięłam resztę rzeczy i w mgnieniu oka znalazłam się na 12 piętrze. Duży korytarz zaprowadził mnie do pokoju 114, walizki już leżały koło łóżka, a ja kręcąc się w kółko podziwiałam moje mieszkanie, ba mój apartament. Położyłam się na wielkie łóżko i zasnęłam.


___________________________________________________________________

Wreszcie ją wysłałam do Hamburga. xdd
Przepraszam za błędy pisane na szybko.

środa, 5 grudnia 2012

0. Prolog



Biegła przed siebie, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy jeszcze nie przyzwyczaili się do widoku biegających , ale cóż się dziwić to była miała mieścina. Ona kręcąc z rozbawieniem głową nałożyła słuchawki i biegła dalej. Rozmyślała, co będzie robić po ukończeniu liceum. Marzyła, że znajdzie pracę gdzieś w wielkim mieście i spotka wreszcie miłość życia. Studia? Studia postanowiła odłożyć na rok, nie z braku pieniędzy, lecz z braku pomysłu, co chce robić w życiu. Z zadumy wyrwał ją telefon.
-Halo – odebrała nie patrząc, kto dzwoni.
-Ohh, Sorry zapomniałam, że biegasz.-usłyszałam głos Zuzy, która kontynuowała swój monolog. –Ade jest sprawa, jedziemy dzisiaj do Poznania, pomożesz mi poszukać pracy. Dla ciebie też się coś znajdzie. – wykrzyczała, westchnęłam tylko bo Zuza postawiła mnie przed faktem dokonanym. Powoli szłam w stronę domu popijając butelkę wody. Wiedziałam, że jeśli Zuza wstaje tak wcześnie w sobotę to nie mogę jej zawieść. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam szukać odpowiednich ciuchów. Zanim się obejrzałam Zuza przyjechała po mnie. Przez cała drogę myślałam jak jej to powiedzieć i rozważałam czy w ogóle warto, przecież nie mam szans tam pracować. Posmutniałam, niestety Zuza znała mnie bardzo dobrze, spojrzała na mnie swoim wzrokiem pt. „no mów”.
- Zuz wiesz, jakiś miesiąc temu trafiłam na ogłoszenie, że potrzebują pomocy na lato w Hamburgu. – zerknęłam na nią, jej mina niestety nic mi nie mówiła, wiec kontynuowałam.
- Zgłosiłam się, a raczej mój wujek zaniósł im moje CV, ale raczej nic z tego nie będzie, bo to do HSV gdzie pewnie jest z milion zgłoszeń. – ona tylko zerknęła na mnie z politowaniem i powiedziała. – Kochana jak bardzo chcesz tam się dostać? Wiem, że bardzo! Wiec, jeśli się dostaniesz nie patrz na mnie tylko jedź! – uśmiechnęła się, wiedziałam, że mogę na nią liczyć.


~`*~`

_trzy miesiące później_

            Właśnie otrzymałam wyniki egzaminu maturalnego, ku mojemu zaskoczeniu poszło mi nadzwyczaj dobrze. Zuzi brakowało kilka procent z chemi, aby mogła zacząć studia na swojej wymarzonej uczelni.
-Czyli, co praca? – zaszła mnie od tyłu pokazując mi wyniki. –Dobrze, że dostałam się do tej perfumerii, a siostra załatwiła mieszkanie tylko pytanie czy mam szukać współlokatorki? A może jednak zamieszkasz ze mną? Jak tam twoje zgłoszenie? – zerknęła na mnie, choć dobrze wiedziała, że nie odezwali się. Machnęłam tylko ręką i dołączyłam do reszty klasy. Odbijało im, jak zwykle wchodzili do klasy i chwalili się ile kto miał robiąc tym nie małe zamieszanie. Przestawiali krzesła, ławki, aż wpadli na pomysł, że zabarykadujemy się w jednej z klas. Wymruczałam tylko –dzieci- kiedy poczułam jak ktoś bierze mnie na bary. Wnieśli mnie do klasy i przytrzymali jakbym miała uciec. Po moich długich przysięgach, że jestem po ich stronie puścili mnie i zabrali się do tworzenia piramidy z ławek, jasne pomogłam im, to była ostatnia akcja, która robimy razem.
Po 2 godzinach i usilnych błaganiach dyrektora i naszej „byłej” wychowawczyni opuściliśmy lokal i rozeszliśmy się do domów.
Dostałam sms.
Mecz za 2 godziny, jeśli chcesz jechać daj znać.
To była Gosia, razem jeździliśmy na mecze Lecha Poznań, uwielbiałam tam być ten stadion, atmosfera, kibice… Przywiązałam się do tego miejsca i chciałam się tam przenieść. Szybko odpisałam, że na 100% jadę. Gosia coś wspominała o jakieś niespodziance dla mnie, byłam ciekawa, co to.

~`*~`

_Godzina do meczu_

Gosia ku mojemu zaskoczeniu, pociągła mnie przed bramę, którą wjeżdżali zawodnicy Lecha Poznań, założyła mi plakietkę i ciągła mnie za sobą.
- Gosia co my tu robimy? – spytałam zdezorientowana.
- A co nie widać, wchodzimy na stadion - powiedziała głośno. Pociągła mnie bliżej siebie i szepnęła żebym się ogarnęła. Szłam ślepo za nią, na ścianach były wielkie plakaty ukazujący piłkarzy i kibiców tego najważniejszego dla mnie klubu. Zapatrzyłam się na nie i przystanęłam obok plakatu gdzie było widać kibiców w „Kotle”.
-O patrz nawet my tu jesteśmy- wskazałam na miejsce i obróciłam się w stronę gdzie ostatnio widziałam Gosie, nie było jej tam za to stał zdziwiony piłkarz. Podszedł bliżej wskazując na murawę na plakacie.
- Ja raczej jestem tu – uśmiechnął się do mnie, wskazując na piłkarza z numerem 32 na koszulce.
- Racja, ale mówiłam to do mojej przyjaciółki, która gdzieś znikła, myślałam, że to ona koło mnie stoi. – spuściłam głowę, czując jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. Chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że koło mnie stoi nikt inny tylko sam Mateusz Możdżeń.
- Tak w ogóle jestem Mateusz, Mateusz Możdżeń. Ale pewnie o tym wiesz, runda wiosenna była moja. – zrobił cwaniacki uśmiech i oparł się jedną ręką o ściane. Teraz mogłam wpatrywać się w jego piękne brązowe tęczówki.
-Adrianna Mistrz, ale możesz mi mówić Ade i tak wiem, kim jesteś. – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę w jego stronę. W zamian on pociągnął ją do siebie i lekko mnie przytulił całując w policzek. Uśmiechnęłam się słodko, ale czym zdążyłam coś powiedzieć usłyszałam za sobą Gosie, zdyszana podeszła do nas, widząc z kim stoję uśmiechnęła się cwaniacko.
- Nie przeszkadzam? – zerkała to na mnie to na niego. – Ależ nieeee. – wreszcie się ocknęłam, on tylko się uśmiechnął. – To Ade idziemy na dwójkę, wszystko tutaj załatwiłam. – machnęłam tylko do niego i odeszliśmy, lecz nie przeszliśmy nawet metra on zawołał.
-Ade widzę, że nie masz, najnowszej koszulki po meczu podejdź do płotu rzucę ci moją! – nie czekał na moją odpowiedz zanim się odwróciłam zniknął w tunelu prowadzącym na murawę. Rozbrzmiały brawa, co oznaczało, że piłkarze wyszli na rozgrzewkę.
Idąc przez tumy ludzi, uśmiechałam się mimowolnie. Słyszałam gdzieś w oddali głos Gosi, która szła obok mnie. Kiedy weszłam na stadion on stał na środku i wyraźnie szukał kogoś lub czegoś na trybunach, wtedy dostałam kuksańca od Gosi.
-No wreszcie się obudziłaś, widzisz go. – wskazała na piłkarza z numerem 32. –Szuka cię! – wykrzyknęła. – Cicho bądź! – położyłam jej dłoń na buzi. – Nie szuka mnie, po prostu patrzy ile ludzi przyszło. –yhhhh, tak, tak. – odwróciła głowę w stronę murawy. Na szczęście nie musiałam jej długo wysłuchiwać bo zaczął się mecz wraz z nim doping. 20 minuta meczu Muraś podaje do Możdżenia i pięknym strzałem pokonuje bramkarza. Wrzawa na trybunach, jeden kibic tak się ucieszył, że wziął mnie na ręce i zaczął podrzucać. Dopiero potem spojrzałam, że zawodnik z nr. 32 patrzył w moją stronę. A tym kibicem był mój kumpel, nie chwalił się, że jedzie, a ja przez te 20 min, nawet się nie zorientowałam, że stoi obok mnie. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla Kolejorza, który po golu panował nad przebiegiem gry. Miałam nadzieje, że podwyższą wynik. Poszłam z Gosią po sok i wróciliśmy na schody, gdy ON wyszedł na rozgrzewkę cały czas wodziłam za nim wzrokiem. Gosia była zajęta rozmową z nowo poznanym kolegą. Wiec usiadłam na krzesełku i nie zawadzałam im w rozmowie.
Rozpoczęła się druga połowa, trzy minuty po gwizdku sędziego oznaczającym początek drugiej połowy było już 2:0 dla Lecha po strzale głową Ślusarskiego. Lech cały czas kontrolował mecz, w 87 minucie zwycięstwo Lecha przypieczętował Możdżeń strzałem z rzutu wolnego. Mmm piękne uderzenie. Po końcowym gwizdku wszyscy byli w bajecznych humorach, zaśpiewaliśmy jeszcze kilka przyśpiewek, piłkarze cieszyli się z nami kłaniając się w naszą stronę z murawy potem znikli gdzieś w tunelu. Kiedy ludzie wreszcie zaczęli wychodzić, ja zeszłam na dół gdzie czekał Mateusz. Rozmawiał z kibicami, oni gratulowali mu wspaniałego występu on dziękował za doping. Kiedy mnie zobaczył przeprosił ich i podszedł do mnie. Trzymał już w ręce obiecaną mi koszulkę, uśmiechnął się i schował ją za plecy.
-Wiec Ade, jakie masz plany po tak pięknym meczu? – oparł się jedną ręką o płot i spoglądał na mnie.
- Zostaje w Poznaniu, będę świętować zwycięstwo. – oznajmiłam radośnie. Na co przyklasnął i przybliżając się jeszcze bliżej płotu wskazał na swój policzek.
-Chyba należy mi się. – uśmiechnęłam się, po czym stanęłam na palcach aby go pocałować w skazane miejsce, trochę mi przeszkadzał płot dzielący nas, ale dałam radę. On przerzucił mi koszulkę przez płot i uśmiechał się patrząc mi w oczy.
-Dziękuje! Przytuliłabym cię, ale sam rozumiesz. – wskazałam na płot. Westchnął tylko, a ja wciągnęłam koszulkę na siebie. Usłyszałam za sobą tylko głośne uuuuuuu. To ostatni kibice wychodzący ze stadionu. Nie wiem ile nas obserwowali, poczułam wibracje mojego telefonu to Gosia…
Nie będę przerywać tej uroczej chwili, jesteśmy u Oli. Przyjdź jak skończysz zajmować się swoim kochasiem.
Uśmiechałam się głupio do telefonu i walnęłam się w głowę, nawet nie wiem, kiedy powiedziałam na głos, że mnie zostawiła samą.
-Ej, a ja! – spojrzał na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi brązowymi oczami. Machnął ręką w stronę ochrony i brama się otworzyła. Stanął koło mnie i dzielił nas już tylko centymetry.
-Choć idziemy na kawę! – pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z stadionu. Nie protestowałam chociaż znałam go dopiero 2 godziny( jasne osobiście) to czułam się bezpieczna przy nim. Słyszałam za sobą gwizdy, gdy się obróciłam zobaczyłam młodych zawodników Lecha. Nie musiałam czekać na reakcje Mateusza, objął mnie i pokazał im język. Ja w tym czasie mogłam poczuć zapach jego perfum, był boski.

___________________________________________________________________________

Chyba trochę zamotałam, spróbuję się poprawić w następnych rozdziałach. :)