środa, 30 stycznia 2013

8. "Do zobaczenia w Barcelonie"



            Ostatnie dni były jak z bajki, wstawałam witały mnie zapachy dochodzące z kuchni, a w niej Dennis, zawsze uśmiechnięty, co mi też się udzielało. Żyliśmy w sielance, trenowałam z chłopakami z Hamburga razem z Leną, prowadziłam stronę Możdżenia, nawet zaplanowałam sobie już wolne na inauguracje ekstraklasy, spotkanie pomiędzy Kolejorzem, a Śląskiem miało się odbyć dzień po powrocie z Barcelony, ale dla Lecha wszystko.

Zuz i Jacopo mieli bardzo burzliwe ostatnie dni, zrywali, wracali i tak w kółko, nikt już nie wie czy dzisiaj są razem czy może kolejny raz zerwali. Lena zakochała się w Peterze, ale on zachwyca się tylko piłką. Możdżu z Dennisem ogłosili zawieszenie broni, teraz razem próbujemy odesłać Olkę byle jak najdalej od biednego Mateusza. Swoją drogą nie wiedziałam, że to taki świr, przyjaźniłam się z nią, ale widocznie jej nie znałam, ostatnio zleciałam ze schodów przez nią, ale jej plan pozbycia się mnie się nie udał, bo Dennis mnie złapał. Nikt nie wie gdzie jedziemy na obóz, jasne oprócz piłkarzy, sztabu i wszystkich najbliższych współpracowników. Może Mati odpocznie od natręta. Zapowiada się niezły wyjazd.

- Ade! – o Książe właśnie się zjawił i wydziera się w niebo głosy.
- Tak, kochanie - powiedziałam słodko
- Gdzie moje granatowe trampki, chce je w Barcelonie – staną w futrynie i popatrzył na mnie
- Już spakowane, nie pamiętasz – zaśmiałam się
- Niee – przeciągną i nachylił się nade mną – Pamiętam coś innego – szepną mi do ucha, a ja spaliłam buraka.
- Nie zaczynaj, jutro wylatujemy – pouczyłam go, kiedy zaczął się dobierać do mnie.
- Wiem, ale spać zawsze możemy w samolocie – uśmiechną się chytrze
- Podróż będzie krótka, a ja muszę być wypoczęta, pamiętasz w drugi dzień treningu mam testy – przypomniałam mu i zerknęłam na niego, widocznie nie spodobało mu się to, bo z jego twarzy znikną uśmiech.
- Pamiętam – burkną i wyszedł z pokoju.
Tyle razy to przerabialiśmy, myślałam, że zrozumiał. Westchnęłam i powróciłam do pakowania swoich rzeczy i Aogo.
Gdy wszystko było spakowane, postanowiłam pobiegać, przebrałam się w dresy i zbiegłam po schodach, pech chciał, że spotkałam Olkę.
- Znowu – wymruczałam podirytowana
- Widziałam chłopaków piłkarzy z walizkami, gdzie jadą? – zapytała
- Gdzieś, co cię to – warknęłam
- To, że jestem z Matim w ciąży, nie powinien mnie zostawiać – wyrecytowała, a ja wybuchłam śmiechem.
- Ty z nim – zaśmiałam się
- Tak, właśnie idę mu to powiedzieć – powiedziała dumnie i mnie wyminęła
- Ta jasne, pewnie się puściłaś z kimś, a teraz go na kasę chcesz naciągnąć – krzyknęłam za nią, a ta się obróciła i stanęła przede mną.
- Jeśli to nie będzie Matiego dziecko, to Dennisa. Myślisz, że co on robi wieczorem, sama wiesz, że nie ma treningu. – oznajmiła z cwanym uśmieszkiem, we mnie się zagotowało.
- Jesteś psychiczna, już nie masz, jakich bzdur wymyślać – wycedziłam przez zęby.
- Pa słonko – pomachała mi i weszła do windy. Szybko się uspokoiłam i wybiegłam z hotelu, już miałam swoją stałą trasę, przemierzyłam parę kilometrów i usiadłam na ławce, żeby odpocząć.
- Bezczelna – burknęłam do siebie, a potem zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami. No tak, Dennis zawsze wychodził gdzieś wieczorem, ale nie to nie jest prawda, on mnie nie zdradza. Szybko odgoniłam te myśli i przebiegłam się jeszcze trochę. Weszłam zadowolona do hotelu, gdy byłam przy schodach w słuchawkach zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, zaczęłam podśpiewywać pod nosem i pokonywać stopnie. Trochę mi to zajęło, czym dotarłam na 12 piętro. Otworzyłam drzwi do mieszkania Dennisa i minęłam się w nich z Olką. Posłała mi szyderczy uśmiech i wyszła.
- Co ona tu robiła do jasnej cholery – krzyczałam w niebo głosy, Aogo spojrzał na mnie zdziwiony.
- Szukała Mateusza, stało się coś – przyglądała mi się, spojrzałam mu w oczy, ale szybko odwrócił wzrok.
- Nie nic – burknęłam – Idę się wykąpać – wyminęłam go i poszłam do łazienki, po 20 min wyszłam z łazienki. Nigdzie nie mogłam znaleźć Dennisa, na kanapie siedział Jacopo.
- Wyszedł musiał coś ważnego załatwić – burkną siedząc do mnie tyłem
- Ok. to pójdę do siebie – powiedziałam zrezygnowana, wciągnęłam na ręcznik bluzę Aogo i wyszłam.
Wszyscy mają dzisiaj tak zły humor czy mi się tylko wydaję… I jaką ważną sprawę musiał załatwić Dennis? Przez tą Olkę oszaleję, przez nią nie ufam własnemu chłopakowi, wchodząc do domu zobaczyłam kopertę pod drzwiami. Podniosłam ją i skierowałam się do salonu, usiadłam na kanapie i otworzyłam. Testy ciążowy! Wzięłam go przez ręcznik i odczytałam wyniki, pozytywny. No tak Olka, w co ona pogrywa? Szukałam w kopercie jakieś kartki, czy coś. Nic nie znalazłam, rzuciłam testem o stół, a ten się rozwalił. Była w nim karteczka. Pomysłowa ta Ola, pomyślałam. Podniosłam karteczkę i przeczytałam treść na głos.
” Nie wiedziałam słoneczko, że jesteś tak impulsywna. Pewnie zastanawiasz się gdzie teraz jest Dennis, nie martw się dobrze mu ze mną. A teraz jesteśmy na spacerze, romantycznie… Opowiem ci potem wszystko, przyjaciółeczko :*”

Wzięłam głęboki oddech, nie dam się sprowokować, nie dam! Pozbierałam wszystkie części i wrzuciłam do śmieci, z karteczką zrobiłam to samo. Zła poszłam spać, obudziłam się o 18, spojrzałam w bok, gdzie leżał Dennis. Najpierw chciałam rzucić się na niego, ale potem uświadomiłam, że Ola to Ola chce mnie pewnie zniszczyć, a jej „wyznania” są z palca wyssane.
- Gdzie byłeś? – szepnęłam i wtuliłam się w niego
- Mój tata przeprowadza się do Hamburga, musiałem odebrać jego rzeczy – pocałował mnie w czoło
- Nie mogłeś mnie zabrać?
- Przesyłka była na 14, a ty o tej byłaś jeszcze pod prysznicem, przepraszam, że nie powiedziałem ci – szepną
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się
- Jutro o 6 zbiórka – westchnął
- Wiem, wszystko już spakowane – powiedziałam dumnie, objął mnie z całej siły.

~`*~`

            Może Ola ma rację, powoli musze się żegnać z Ade, nie mogę jej zakazać robić tego, co kocha. To ogromna dla niej szansa, a ja jestem tylko niepotrzebną kulą u nogi. Chce mieć zawsze Ade blisko, kocham ją. Tylko jak się dowie, co zrobiłem znienawidzi mnie. Ale Olka zapewniała, że się nie dowie, tylko czy ja jej mogę ufać? Zamknąłem oczy i objąłem z całej siły Ade.
- Ej, bo mnie zadusisz – pisknęła
- Przepraszam skarbie – uśmiechnąłem się lekko, a Ade poniosła się i pocałowała mnie, zaczynała schodzić niżej podnosić mi koszulkę, chciałem, cholernie chciałem zrobić to z nią, ale nie mogłem. Odciągnąłem ją od siebie. – Idę do Artjom – rzuciłem i wyszedłem zakładając po drodze koszulkę, Ade siedziała zdziwiona na łóżku.
Podszedłem do drzwi gdzie mieszkał Artjom i Marcello, chciałem się ich poradzić, ale w ostatniej chwili zrezygnowałem, wróciłem do mojego mieszkania, Jacopo siedział na kanapie, pewnie znowu pokłócił się z Zuzą. Skierowałem się do swojego pokoju, Jacopo przelotnie spojrzał na mnie i stanął w korytarzu.
- Czy mam się pytać, dlaczego Ade właśnie biegnie z płaczem do Leny? – krzykną
- Nie – warknąłem
- Co jest stary? – wtargnął do mojego pokoju i usiadł na skraju łóżka
- Jak będę na sto procent pewien to ci powiem – westchnąłem – Ade musi się dostać do drużyny Barcy, nie może tu zostać – wydukałem
- Pojebało cię – wywrzeszczał Jacopo
- Odwal się ode mnie i zajmij się Zuz – powiedziałem podenerwowany
- Tak zjeb sobie życie, nie daj sobie pomóc – westchną i wstał
- Spierdalaj – krzyknąłem
- Jesteś idiotą, kochasz ją, a pozwalasz jej odjeść. Nie uwierzę, jeśli powiesz, że jej nie kochasz. Ty się przez nią zmieniłeś na lepsze, nie przebierasz już w panienkach, bo ona ci starcza. Więc jak możesz mówić, że jej tu nie powinno być. I nie mów mi, że to jej życiowa szansa – wyrzucił z siebie Jacopo
- Nic kurwa nie wiem, nic!  - wykrzyczałem i wyprowadziłem go z mojego pokoju zamykając za nim drzwi. Przebrałem się w pidżamę i położyłem się do łóżka, chce, żeby ten dzień się skończył, jeszcze jutro wyjazd do Barcelony, o nie. W innej sytuacji skakałbym ze szczęścia, ale nie teraz… Zjebałeś Aogo, zjebałeś na całej linii.
Walałem się po łóżku nie mogąc zasnąć. Wstałem i zacząłem chodzić po pokoju. Włączyłem radio i padłem na łóżko, jakoś udało mi się usnąć.

- Dennis matole otwieraj! – grzmiał Jacopo, położyłem sobie na głowę poduszkę. – Kurwa już 5.20, wstawaj! – nie dawał za wygraną Sala. Jego wrzaski pewnie było słychać w całym hotelu, ale ja nie mam zamiaru się ruszyć z łóżka.
- Co!? Która? – wykrzyczałem zrywając się z łóżka, dopiero teraz doszły do mnie jego słowa. Otworzyłem drzwi i skierowałem się do łazienki wymijając zadowolonego z siebie Jacopo. Szybki prysznic, dresy klubowe… Gdzie one są? A no tak u Ade i co teraz? Palnąłem się ręką w czoło i wyruszyłem w kierunku mieszkania Ade po swoje rzeczy. Gdy wszedłem słyszałem jak bierze prysznic, postanowiłem szybko wziąć swoje rzeczy i wyjść. Złapałem walizkę w rękę i powędrowałem do swojego pokoju ubrać się w dresy.

- Chłopaki ruszać dupy zostało 5 minut ! – wykrzykiwał Artjom widząc nas leżących na kanapie. Jacopo strugał się z niej, zrobiłem to samo, sprawdziliśmy czy wszystko zabraliśmy i ruszaliśmy windą.
- Jak by autokar nie mógł przyjechać pod hotel, połowa drużyny tu mieszka – podzielił się swoimi przemyśleniami Jacopo.
- No właśnie – przytaknął mu Peter
- Macie dwa kroki do stadionu i jeszcze piszczycie – zapytał Marcello
- Chyba dwadzieścia – poprawił go Jacopo
- Przyda wam się trochę ruchu – burknąłem, Marcello uśmiechną się do Petera i Jacopo triumfalnie.
Ostatnie metry do autokaru przebiegliśmy widząc, że wszyscy czekają tylko na nas.

~`*~`

            Matko, gara niesamowita, a my musimy sterczeć przed autokarem i czekać na spóźnialskich. Dostałam sms.
Do zobaczenia w Barcelonie! Przyjaciółeczka XOXO
Ją trzeba leczyć naprawdę. Nagle podszedł Mati i przyglądał mi się badawczo.
- Co jest? – spytał po polsku
- Nic – uśmiechnęłam się lekko i schowałam telefon, spojrzałam w bok gdzie piątka piłkarzy dobiegała do nas, zadyszani wrzucili torby do autokaru.
- Siedzisz ze mną, opowiesz mi o wszystkim – uśmiechną się, ale zaraz mina mu zrzedła widząc, że się nie odzywam. – Chyba, że siedzisz z Aogo – podrapał się po głowię
- Nie – zaprzeczyłam i usiadłam razem z Matim, miałam miejsce koło Leny i Petera. Za nami była piątka gdzie na moje nieszczęście usiedli Jacopo, Marcello, Artjom i Dennis. Chcąc odciąć się od tego wszystkiego, założyłam słuchawki i włączyłam netbooka. W słuchawkach usłyszałam Two Steps From Hell - Heart of Courage, zaraz zebrało mi się na wspomnienia, wpisałam szybko na YT “Przeżyjmy to jeszcze raz EURO 2012”. Mati zerknął, co robię i uśmiechał się pod nosem. W końcówce jak to miałam w zwyczaju poleciały mi pojedyncze łzy, co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi, objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Otarłam łzy i postanowiłam zostać przy wspomnieniach, teraz włączyłam kibiców Lecha i odłączyłam słuchawki, aby każdy słyszał ten wspaniały doping, uśmiechałam się do monitora i pokazywałam, gdzie zawsze stałam, tęskniłam za Bułgarską. Te filmiki wprawiły mnie w świetny humor, razem z Mateuszem i Artjomem, zaczęliśmy śpiewać przyśpiewki, a gdy Artjom zaintonował piosenkę o Legii, Mateusz popukał mnie w czoło, ale po chwili przyłączył się do naszych wrzasków. Wszyscy patrzyli na nas jak na czubków, tą chwile przerwał nam trener krzycząc do megafonu, że jesteśmy na lotnisku. Wzięłam swój podręczny bagaż i zatrudniłam Możdżenia, aby zaniósł moją walizkę. Aogo stał z boku, nic się nie odzywał.
- Co jest – zagadnęłam spokojnie
- Przepraszam za wczoraj – spuścił głowę, a ja skrzywiłam się lekko. I co ja mam teraz powiedzieć nic się nie stało?
- Dobra, daj spokój – machnęłam ręką
- Jesteś zła? – dopytywał, ale nie dane mi było odpowiedzieć bo kontynuował – może to zły moment, ale Ade… - zawiesił się, odwrócił wzrok ode mnie i prawie nie dosłyszalnie powiedział – musimy zerwać. – Stanęłam jak wryta, a on nie obdarzając mnie, choć jednym spojrzeniem wyminął mnie i dołączył do piłkarzy. Uszczypnęłam się w ramię, myśląc, że t sen, a raczej koszmar. A może on coś czuje do Olki? Postanowiłam, że się nie rozkleję, podniosłam dumnie głowę i wparowałam na lotnisko, po ogarnięciu wszystkich piłkarzy, sprawdzili nam bagaże, właśnie poinformowano nas, że możemy wejść na pokład.
- Jedziemy do Barcelony – pisknęłam szczęśliwa, żaden Dennis nie zepsuje mi tego dnia. Usiadłam razem z Leną. Ona strasznie przeżywała testy w kobiecej drużynie, mnie dopingowała cała rodzina, a jej ojciec podobno dostał szału jak się dowiedział, odłożyłam swoje sprawy na bok i zajęłam się Leną. Lena wypłakała się na moim ramieniu i widać było po niej, że jej ulżyło. Peter podał jej paczkę chusteczek, jaką on miał zatroskaną minę patrząc na Lenę. Uśmiechnęłam się mimowolnie obserwując, jak Peter razem z Marcello zaczęli się wygłupiać by rozchmurzyć Lenę. Skierowałam swój wzrok na Aogo, z pozoru wydawał się być spokojny, ale gdy moje oczy zeszły na dół zobaczyłam jak ściska pięści. Nawet Jacopo nie śmiał go zaczepiać. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy czując, że zbierają się w nich łzy, nawet nie wiedziałam, kiedy Możdżeń wyciągną mi telefon z kieszeni i zaczął szperać w wiadomościach.
- Co to kurwa ma znaczyć Ade! – oburzył się, pewnie przeczytał sms od Oli.
- Nic takiego, oddawaj – wysyczałam przez zęby
- Ta wariatka jedzie do Barcelony – aż poczerwieniał ze złości
- Oj, No nie przejmuj się – bagatelizowałam sprawę, choć zdążyłam już poznać Olkę Psycholkę
- Nie przejmuj się, najpierw mnie nachodziła, potem zaczęła ci grozić, a ostatnio oznajmiła mi, że jest w ciąży i to moje dziecko – zawył – Ona jest zdolna do wszystkiego – powoli się uspokajał
- A jest możliwość, żeby było twoje? – spytałam
- Nie obliczyłem i nie ma możliwości, zresztą zawsze się zabezpieczaliśmy – odparł spokojnie. – Ale to nie wszystko powiedziała, że jak to nie będzie moje dziecko to kogoś z mojej drużyny, ale nie chciała powiedzieć, kogo tylko się zaśmiała i wyszła, mówiąc, że uderzy tam gdzie zaboli najbardziej. – znowu zaczął się denerwować, a ja kątem oka spoglądałam na Dennisa, który gdy tylko słyszał imię Oli nerwowo rozglądał się na wszystkie strony. Nie chcę w to wierzyć, ale to się łączy w całość, ona jest w ciąży z Dennisem! Chciałam już wybiec do łazienki, ulżyć emocją, ale stewardessa nakazała pozostać na miejscu bo zaraz lądujemy, zapięłam pasy i spojrzałam na Lenę, spała słodko trzymając za rękę Petera.

Po trzech godzinach, zakwaterowaliśmy się w pokoju, korzystając, że Lena jest z Peterem położyłam się na łóżko i rozpłakałam w najlepsze. Już się nie łudziłam, że Dennis nie spał z Olką. Przytuliłam się do poduszki i zasnęłam.

~`*~`

            Chyba po raz piąty przechodzę obok pokoju Ade, chce jej wszystko wyjaśnić, ale jak? Usłyszałem jak płaczę, osunąłem się na ścianę i schowałem twarz w dłoniach, jednak słysząc czyjeś kroki uciekłem za zakręt. Gdy ta osoba przeszła postanowiłem zebrać się na odwagę i wejść z nią porozmawiać. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem śpiącą Ade.
- Koniec twojego czasu Aogo – westchnąłem do siebie, ostrożnie zamknąłem drzwi i poszedłem do siebie.
_____________________________________________________________________________________
W sumie mam jeszcze 6 rozdziałów zaplanowanych i epi..., ale czas pokaże jak będzie. :) Pozdrawiam

wtorek, 22 stycznia 2013

7. Kochanie, najlepsze lekarstwo - to żyć dniem dzisiejszym.



            Wstałam jak na siebie dość wcześnie, była 7:30. Spojrzałam się w bok, gdzie miałam nadzieje zobaczyć Dennisa, jednak nie było go. Zrobiłam smutną minę i zwlekłam się z łóżka.
- Ahh tak, pewnie poszedł na trening – podziałam sama do siebie i zaraz się rozpromieniłam. Jednak po chwili znowu wzięło mi się na wymioty, pobiegłam do łazienki. Nawet dobrze, że Dennisa nie ma, bo by sobie jeszcze coś pomyślał.

~`*~`

            - Powiecie wreszcie?! – powiedziałem zdenerwowany, gdy po długiej chwili nie uzyskałem odpowiedzi na zadane pytanie.
- Dennis, ale my tego nie wiemy na pewno – przeciągała Zuza, nakazałem jej mówić dalej. – Więc podejrzewamy, że Ade jest w … - spojrzała się na Jacopo
- W ciąży- dokończył za nią Jacopo
- Co?! – oburzyłem się. – Że ze mną? – sam nie dowierzałem, że zadaje takie głupie pytania.
- Tutaj jest problem my nie wiemy czy z tobą czy z Możdżeniem, bo widzisz ona się z nim spotykała przed przyjazdem tutaj i… - znowu Zuz się zacięła
- I co –zapytałem
- I nigdy nam nie powiedziała, co w ogóle pomiędzy nimi zaszło – dokończyła
Nie wiem, jakie uczucie we mnie przeważało, wstałem ze stołka i pobiegłem do pokoju Ade. Znalazłem ją w toalecie, przemywała właśnie twarz.
- Ade czy to prawda? – zapytałem niewiele myśląc
- Już wiesz – skrzywiła się. – Miałam ci powiedzieć na kolacji – zerknęła na mnie
- Wiesz, że cię nie zostawię. – przytuliłem ją
- Dzięki, ale ty będziesz miał swój trening na głowie – powiedziała
- Nie zostawię cię z dzieckiem, wiesz, że cię kocham – pocałowałem ją w czoło i spojrzałem na nią uważnie, na chwile spoważniała, a po chwili wybuchła śmiechem.
- Że co? – uśmiechnęła się szeroko
- Przecież – zacząłem, ale nie skończyłem, bo Ade mnie uciszyła.
- Kochanie, kto ci nagadał takich bzdur. Nie jestem w ciąży – pogłaskała mnie po policzku
- Zuz i Jacopo – skwitowałem, zażenowany
- Debile – uśmiechnęła się – Macie obóz treningowy w Barcelonie, bo przejdę tam badania. Zresztą Lena też. Barcelona zgodziła się z wami zagrać, dlatego, że od stycznia możliwe, że się tam przeprowadzę. Nikt o tym nie wie, oprócz Leny – spojrzała mi w oczy, jakby chcąc odczytać z nich mój nastrój.
- Jakie badania? – spytałem – Jak to przeprowadzić – dodałem załamany
- Byłabym zawodniczką damskiej drużyny FCB –wyjaśniła
- Zostawisz mnie? – spojrzałem w jej oczy, spuściła wzrok
- Jeszcze nic nie wiadomo – wyszeptała ze spuszczoną głową
- Dlatego się ze mną pogodziłaś? Chciałaś mieć zabawkę na pół roku, żeby potem mnie zostawić! – nie wytrzymałem, zacząłem wrzeszczeć
- Nie to nie tak – zaprzeczała, ale musiałem teraz zostać sam, odwróciłem się na pięcie i wyszedłem najpierw z jej mieszkania potem z hotelu. Niestety miałem trening za dwadzieścia minut wiedziałem, że nikogo jeszcze nie będzie poszedłem się przebrać i zacząłem się rozgrzewać.

~`*~`

            Usiadłam na ziemi, ale tym razem się nie rozkleiłam, patrzyłam tępo przed siebie. Byłam sama sobie winna, choć z drugiej strony gra w piłkę była moim marzeniem, a teraz to może się urzeczywistnić. Wiem, że teraz to ja ranię Aogo. Jestem rozdarta. Chyba wolałam jak próbowali mnie odciągać od niego niż wysłuchiwać teraz jego krzyków. Dałam mu nadzieje, ale przecież nie jest powiedziane, że dostanie się. Czy nie moglibyśmy żyć z dnia na dzień?·- Ade postaw się na jego miejscu – z rozmyślań wyrwała mnie Lena, która usiadła koło mnie.
- Nie potrafię – westchnęłam
- To ja ci pomogę, wyobraź sobie, że dostaje on propozycje, chociaż z Dortmundu, tam będzie miał lepsze perspektywy, płace i będzie walczyć o najwyższe cele. A ty jesteś tu uziemiona, bo masz kontrakt, który wygasa ci dopiero za trzy lata. Co robisz? – spojrzała na mnie
- Z bólem serca, ale pozwoliłabym mu odejść, wiedziałabym, że tam będzie spełniał swoje marzenia – skuliłam się
- A jeśli jego marzeniem jest bycie z tobą? – zerknęła na mnie, była niczym pani psycholog.
- Oj daj spokój, kto by się oparł takiej ofercie, a w ogóle ile my się znamy. Dwa może trzy tygodnie, pewnie zaraz mu się znudzę i poszuka sobie innej – skwitowałam
- Żebyś nie żałowała – podniosła się – Tak czy inaczej będę przy tobie – lekko się uśmiechnęła
- Dzięki Lena – wyciskałam ją i poszłam się ubrać.

~`*~`

- Dobra robota Dennis – poklepał mnie po ramieniu trener
- Dziękuje trenerze – uśmiechnąłem się
- Ale byłbym wdzięczny, jeśli byś jednak pozostawił przy życiu swoich kolegów, Marcello umiera na kozetce u fizjoterapeuty, nieźle go skopałeś.
- Przepraszam – spuściłem głowę – Pójdę przeprosić Marcello
- Potem do mojego gabinetu – rozkazał trener i odszedł
Przemierzyłem korytarz i otworzyłem drzwi fizjoterapeuty.
- Jak on się ma? – spytałem lekarza
- Wyliże się, ma tylko odbicia – uśmiechną się
- Sorry stary – poklepałem Marcello po ramieniu
- Za Ade mi się tak dostało – spojrzał na mnie
- Przepraszam naprawdę – usiadłem na krześle obok. – Po prostu ona mnie doprowadza do szału, wyjeżdża na testy do Barcelony – spuściłem głowę
- Ta słyszałem od Leny, ale kazała mi nie mówić. Wiem, że to boli, ale ona kocha grać w piłkę tak jak ty. Nie pozwól, żeby straciła taka szanse – powiedziała z poważną mina Marcello. Miał racje, musze pozwolić jej odejść, ja nie pytałbym się o nic, jeśli zaproponowaliby mnie kontrakt. Muszę sprawić, aby te pół roku było niezapomniane.
- Dzięki stary – wyleciałem z gabinetu i skierowałem się na rozmowę z trenerem, już drugą w tym tygodniu niedługo zacznie kazać na siebie mówić tato.

~`*~`

            Postanowiłam dać czas Dennisowi, wybrałam się z Leną i Zuza na zakupy, trzeba w coś się zaopatrzyć do Barcelony. Zuz nie jedzie i przez półtorej godziny gadała, że mamy pilnować, aby Jacopo był grzeczny i nie kręcił się z innymi dziewczynami. Chyba ona naprawdę zaczyna się angażować w ten związek, ale czy on czuje to, co ona? Po zakupach udaliśmy się na kawę, tam powiedzieliśmy Zuz, że za pół roku może już nas tu nie być. Ucieszyła się, a potem zaczęła lamentować, że co ona biedna zrobi jak zostanie tu sama. Wracając do hotelu spojrzałam na parking, jak myślałam skończyli już trening. Miałam się spotkać z Mateuszem, ponieważ prowadzę jego fanpage, czym szybciej tym lepiej. Powędrowałam do jego mieszkania.
- Witam – uśmiechnęłam się i wpadłam do jego mieszkania bez pukania jak to zawsze robiłam.
- Hola – przywitał mnie i przytulił
- Zabieramy się do pracy?
- Pewnie
Przez półgodziny słuchałam o ich treningu, zaproponował abym przychodziła i razem z fotografem wybierała jakieś zdjęcia. Ten pomysł był dobry, a nawet bardzo. Napisałam sms, na co nasz klubowy fotograf wysłał mi filmik z udziałem Mateusza, gdy go otworzyłam zaczęłam się zwijać ze śmiechu i zaraz wstawiłam go na stronę, pod nieobecność, Matiego, który był w kuchni.
- Co tak się szczerzysz? – powiedział Mati i podał mi talerz z kanapkami.
- Nic – wywaliłam język
- Pokaż to – odwrócił laptopa w swoją stronę, – Co? Zabije go – wykwiczał, a ja zaczęłam się śmiać, na nagraniu był Mati, Marcello i Artjom, mieli przeskakiwać przez siebie, ale postanowili to urozmaicić, kiedy Mati skakał przez Marcello, Artjom ściągną im spodenki. Potem zaczęła się klasyczna gonitwa, a na koniec wrzucili biednego Artjoma w jakąś kałuże i zrobili kanapkę.
- Ładne bokserki, co to krasnoludki?
- Nie – oburzył się – Super bohaterowie – powiedział dumnie
- Aha, to wszystko tłumaczy – zaśmiałam się
- Powiedź, że tego nie wstawisz – zapytał z nadzieją
- Już to zrobiłam – uśmiechnęłam się słodko
- Uduszę cię – rzucił się na mnie, ale dostał talerzem z kanapkami w twarz
- Dawaj to też wstawimy – wyślizgłam mu się i wyciągłam telefon
- Oddawaj to – wykrzyczał, ale odwróciłam się na pięcie i zaczęłam uciekać.
- I tak mnie nie dogonisz warszawiaczku – wypiszczałam
- Usz ty pyro, dorwę cię i zobaczymy czy będziesz taka pyskata
- Zawsze i wszędzie – niestety korytarz mi się w tym momencie skończył
- I co teraz – wziął mnie na ręce
- Puszczaj! – wypiszczałam
Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają
- Cholera jasna ludzie próbują spać – krzykną dobrze mi znany głos
- Sorry – powiedział Mati nadal trzymając mnie na rękach, Dennis zlustrował nas wzrokiem.
- Co to ma znaczyć! Myślałem, że pracujecie, a nie się zabawiacie. – ryknął Aogo
- O co ci chodzi, my się tylko wydurniamy – zapytałam zbulwersowana
- Ah tak to się teraz nazywa – spytał z głupim uśmieszkiem Dennis – Wczoraj też się ze mną wydurniałaś?
- Mati postaw mnie – szepnęłam, Mati posłusznie postawił mnie na ziemie i podeszłam bliżej Aogo. – Za kogo ty mnie masz idioto! Ja cię kocham! – wykrzyczałam i poszłam do siebie, widziałam jak Mati kręci głową i też idzie do siebie.

~`*~`

            Byłem wściekły widząc ich razem, w uszach wciąż odbijało mi się słowa Zuz, że Ade i Mateusz byli razem. Teraz ona krzyczy mi w twarz, że mnie kocha, ale możliwe, że mnie zostawi. Chyba jednak musimy się rozstać, bo za pół roku, kiedy ona prawdopodobnie będzie wsiadać na pokład samolotu, mnie pęknie serce.
- Choć Dennis – objął mnie ramieniem Marcello i pociągnął do swojego mieszkania – Wiesz dobrze, że to jej szansa – powiedział, gdy usiedliśmy w jego salonie
- Wiem i wiem też, że jeśli się dostanie nie mogę jej zakazać wyjechać. Ale to tak boli – skrzywiłem się
- Jak kocha to wróci – westchnął Marcello
- Brit nie kochała? – spojrzałem na niego, wypomnienie mu jego dawnej narzeczonej zabolała go. Wyjechała do Stanów, gra tez w filmach. Marcello puścił ją tam, bo wiedział, że to jej szansa. Wciąż boli go jak ogląda czasopisma i widzi ją w objęciach innego.
- Nie każda jest taka jak Brit – spojrzał na mnie – Dzwoniła ostatnio do mnie – westchnął
- I co?
- Nic, chciała się spotkać, jest w Hamburgu. Pewnie chciała się wypromować, bo będzie grać w serialu. I dowiedziała się, że nie jestem jakimś tam piłkarzykiem tylko gram już w poważnym klubie.
- Przykro mi stary – poklepałem go po ramieniu
- Jest w porządku – wymusił uśmiech
- To, co ja mam zrobić teraz z Ade? Żyć jakby nigdy nic?
- Ciesz się nią. Dawno nie byłeś w tam długim związku. – podrapał się po głowie. – Ty w ogóle nie byłeś w żadnym związku – uśmiechną się.
- No tak – zaśmiałem się
- Dawniej nawet nie wiedzieliśmy jak twoje „wybranki” miały na imię i jak wyglądają za dnia – wystawił język.
- Dobra idę do niej, zapewne nie zamknęła drzwi, więc idę się włamać do niej – poklepałem go po ramieniu i wstałem
- I nie martw się na zapas – krzyknął jeszcze za mną, gdy wychodziłem
Przemierzyłem korytarz i znalazłem się po drzwiami Ade, nacisnąłem klamkę i się nie rozczarowałem jak zwykle zostawiła otwarte drzwi. Wszedłem po cichu i udałem się do salonu, gdzie siedziała Ade z pudełkiem lodów, spojrzała na mnie i łyżeczką nakazała mi abym usiadł.
- Przepraszam – szepnąłem, siadając koło niej
- To ja ciebie przepraszam, powinnam od razu ci powiedzieć – zerknęła na mnie – Chcesz? – podstawiła mi pudełko lodów
- Pewnie – wyrwałem jej łyżeczkę, którą trzymała w buzi i zacząłem jeść
- Ale truskawkowe są moje! – pogroziła mi palcem
- Jasne, jasne. One są moje ty dość już zjadłaś – zmrużyłem oczy
- Żałujesz mi? – powiedziała i położyła ręce na piersi
- Nie kochanie, tylko jak chcesz się dostać do tej drużyny musisz dbać o linię – uśmiechnąłem się i wróciłem do wyjadania truskawkowego smaku.
- Oddawaj tą łyżeczkę żarłoku! Idź sobie po swoją – próbowała wyrwać mi łyżeczkę, ale jej się nie udało. Wymachiwała rękoma i piszczała, a przy tym tak słodko się uśmiechała. Wstałem z pudełkiem i uniosłem je do góry. Ade skakałaby je sięgnąć, ale ona jest taka malutka, że ledwie dosięgała mi do łokcia. Pobiegłem do kuchni i szybko wsadziłem lody do lodówki. Ade wparowała do kuchni i rozglądała się, zapewne szukając lodów.
- Czego szukasz skarbie? – powiedziałem z chytrym uśmieszkiem
- Lodów – odrzekła i spojrzała na lodówkę, która znajdowała się za mną.
- No wiesz – zaśmiałem się i objąłem ją w pasie. – To zapraszam do sypialni – szepnąłem jej do ucha, Ade najpierw nie widziała, o co mi chodzi, ale po chwili zrozumiała, bo wspięła się na palce i obdarowała mnie namiętnym pocałunkiem. Złapałem ją w tali jedną ręką i uniosłem do góry, powędrowałem z nią do sypialni. Położyłem ją na łóżko, potem przycisnąłem ją swoim ciałem, jedną ręką się oparłem, aby jej nie zadusić, a druga powędrowała pod jej bluzkę. Zacząłem całować najpierw w usta potem schodziłem coraz niżej. Zerwałem z niej bluzkę, a ona nie pozostała mi dłużna i zrobiła to samo z moją. Objąłem ją i obróciłem tak, że teraz ona leżała na mnie. Obdarowałem ją namiętnym pocałunkiem i zsunąłem jej spodnie, potem odpiąłem stanik. Podniosłem się, tym samym zmuszając, aby zrobiła to samo. Zlustrowałem ją wzrokiem, chciałem zapamiętać te chwile. Ade siedząca na mnie okrakiem w samych czarnych koronkowych majteczkach, uśmiechnęła się by po chwili zakryć mi oczy.
- Nie patrz się tak – przytuliła się do mojego torsu i rozpinała moje spodnie, pomogłem jej je ściągnąć.
- Dlaczego nie mogę się patrzeć – pocałowałem jej szyje – Wstydzisz się – spojrzałem w jej oczy odgarniając jej kosmyk za ucho.
- Tak wstydzę – skwitowała i spojrzała na mnie
- Czy ty jesteś, znaczy byłaś? – zdziwiłem się
- Tak – szepnęła i spuściła głowę. W duchu odetchnąłem z ulgą, czyli byłem tym pierwszym, co za tym idzie nic nie robiła z Matim. Uśmiechnąłem się mimowolnie i pocałowałem w czoło.
- Kocham cię – szepnąłem w jej usta
- Oh zamknij się i mnie pocałuj – spełniłem jej prośbę, postanowiłem się z nią podroczyć. Musnąłem jej usta i odwróciłem się z nią, teraz znowu ja byłem na górze. Przyciągnęła mnie za szyje do siebie i pocałowała namiętnie, oddałem jej pocałunek potem zacząłem całować coraz zachłanniej, ściągnąłem swoje bokserki, a potem zsunąłem Ade majtki, schodziłem z pocałunkami coraz niżej. Moje ręce powędrowały na jej piersi, słyszałem jej ciche jęki.
- Dennis – szepnęła i przyciągnęła mnie w górę – Nie torturuj mnie – powiedziała jeszcze ciszej, widziałem, że chce abyśmy złączyli się w jedno, teraz. Ale ja postanowiłem jeszcze trochę ją pomęczyć, czym dam jej to, czego chce.
- Nie torturuje kochanie. To jest gra wstępna – uśmiechnąłem się cwanie
- To ją skończ i przejdź do rzeczy – wysyczała
Uległem jej, co tu dużo mówić, też tego chciałem. Zacząłem powoli by po chwili podkręcić tempo. Jęki Ade stawały się coraz głośniejsze, czułem jej oddech na swojej szyi. Gdy osiągnęliśmy szczyt, przykryłem nas kołdrą i objąłem ją, kiedy położyła głowę na moim torsie.
- Uwielbiam twoje jęki – wyszeptałem, a Ade rzuciła mnie poduszką.

_________________________________________________________________________________________
Przepraszam, że znowu musieli się pogodzić...

wtorek, 15 stycznia 2013

6. Działasz jak narkotyk.



                Stałam się bezbronna, mój rozum krzyczał stój, ale serce chciało mieć Dennisa przy sobie. Spojrzałam na Olkę, która zaczęła się sztucznie śmiać. Dennis złapał mnie za rękę i przyciągną do siebie, mocno mnie objął. Ja najpierw go okładałam pięściami, ale po chwili się poddałam. Stałam z rękoma bezwładnie zwieszonymi wzdłuż ciała, Dennis przytulał mnie mocno, tak tego potrzebowałam. Nie słyszałam nawet docinek Olki, która to po obelgach, jaka to ja nie jestem, poszła sobie, a my staliśmy w drzwiach mojego mieszkania.
- Ade? – usłyszałam głos Zuzy – Kurwa zostaw ją! – krzyczała, Dennis oderwał mnie od siebie i popatrzył w oczy.
- Kocham cię – powiedział i pocałował mnie w policzek – Przepraszam – szepną i wyminął Zuze
- Co to do cholery miało być Ade! – założyła ręce na boki
- Nie wiem – zaczęłam szlochać
- Już dobrze, choć do pokoju – zaprowadziła mnie do salonu i przygotowała coś do jedzenia

~`*~`

            Przez ostatnie tygodnie nie widziałem już Ade, słyszałem, że szef jest z jej pracy bardzo zadowolony. Wszyscy odciągali ją ode mnie, a Jacopo zaczął spotykać się z, Zuzą, która znalazła sobie tu prace. Czasem słyszałem krzyki, które dochodziły z pokoju Możdżenia przychodziła do niego Olka, ale tylko przeszła próg pojawiała się Zuza, za nią Lena, Artjom i Marcell. Ja mogłem się tylko przyglądać, od tygodnia zaczęły się treningi, trener wyczuł, że jest jakaś chora atmosfera, zorganizował spotkanie, miało odbyć się w hotelu w sali konferencyjnej za dwa dni.

- Witam wszystkich – trener staną i rozejrzał się, czy kogoś jeszcze brakuje. Swoje spojrzenie zatrzymał na dwóch krzesłach, które były puste, to krzesła Możdżenia i Ade. Zaraz zguby wbiegły na sale, Ade podbiegła do trenera i podała mu kartkę. Z uśmiechem na ustach przemierzyła cały długi stół by zasiąść na swoim miejscu. – Kochani a więc niedługo zacznie się sezon, musimy dać z siebie wszystko. Nie ma obijania się i szlajania po klubach – spojrzał znacząco na Jacopo, wszyscy, co to zauważyli wybuchli śmiechem, Jacopo obrażony odwrócił wzrok.
Jak to dobrze widzieć Ade uśmiechniętą, miałem ją naprzeciwko siebie, mogłem ją obserwować do woli, oparłem łokcie o stół i oparłem głowę. Spojrzała na mnie przelotnie, ale uśmiechała się. Poczułem ciepło w okolicach klatki piersiowej, może jest nadzieja.
- Na początek chce się dowiedzieć, dlaczego w szatni jest tak straszna atmosfera! – wszyscy spoważnieli, a asystenci dopytywali się swoich zawodników o co właściwie chodzi. – Ade? – spojrzał na nią, ona zrobiła to samo. – Powiesz wreszcie, co się dzieje? – staną obok jej krzesła, a Ade zamarła szukała wybawienia w Możdżeniu, potem w Lenie, która siedziała z Peterem, ale i oni nie wiedzieli co odpowiedzieć.
- Nic trenerze – powiedziała bez emocji, zwrócona plecami do trenera, a twarzą do nas.
- Trenerze to sprawy prywatne Ade, jak nie chce mówić to niech nie mówi, chociaż nie na forum  - spojrzał błagalnie Artjom na trenera.
- No dobrze, Dennis do mnie, a wy macie godzinę przerwy, potem wszystkich chce tu widzieć! – rozkazał trener, a Ade spojrzała mi w oczy.
- Ade chodź! – usłyszałem Lene, dziewczyna wstała i wyszła z sali, a ja musiałem szybko dobrać słowa, jakie powiem trenerowi.

Po godzinnej, szczerej rozmowie, trener wyszedł z sali, zaprosił najpierw samych zawodników. Niechętnie, ale po prośbach i groźbach trenera kumple z drużyny wreszcie znowu zaczęli traktować mnie jak swojego. Po chwili trener zaprosił na sale też asystentów.
- Mam dobrą wiadomość – zaczął trener – Ade i Lena zostają z nami, chociaż do końca roku. – wszyscy wpadli w szał radości, widać dziewczyny już dawno zdobyły ich serca, cieszyłem się, że Ade będzie blisko mnie. – Pewnie zadajecie sobie pytanie, co do obozu treningowego, więc jedziemy do … - trener przerwał popatrzył się uważnie na wszystkich i wykrzyczał. – Barcelony! - Kolejna fala entuzjazmu rozeszła się po sali. – A wiecie, co jest najlepsze nasza kochana Ade załatwiła sparing z Dumą Katalonii. – trener aż podskoczył wypowiadając ostatnie słowa. Piłkarze podbiegli do Ade i zaczęli ją podrzucać, ale trener przerwał im tą zabawę mówiąc, że uszkodzą to chucherko. No tak dopiero teraz zadałem sobie sprawę jak Ade schudła, kryła to pod luźnymi bluzkami, ale gdy piłkarze unosili ją trzymając ręce na tali niemal stykali się swoimi palcami. Czy naprawdę tak bardzo ją zraniłem? Przecisnąłem się przez tłum wariatów i stanąłem przy windzie, niestety nie chciała przyjechać, zatrzymała się na 10 piętrze i nie chciała ruszyć w dół, a nie uśmiechało mi się wspinać po schodach na 12 piętro z 4. Postanowiłem cierpliwie zaczekać.

~`*~`

Wybiegłam z sali, nie mogąc już znieść „tortur” piłkarzy, zaczęli mnie łaskotać doskonale znali moje słabe punkty. Załapałam się na windę zostawiając moich prześladowców przed nią, jednak przydaje się nie jeść. Bez problemu przecisnęłam się przez drzwi. Zadyszana położyłam ręce na kolana. Spojrzałam na swoje buty, a zaraz wzrok mi powędrował na buty zapewne męskie, które stały obok mnie.
- Nieźle cię wymęczyli – powiedział z uśmiechem, a ja momentalnie się podniosłam, to on Aogo we własnej osobie, wszyscy odciągali mnie od niego, ale tego nie przewidzieli… Przez ostatnie tygodnie nauczyłam się walczyć z tym uczuciem, teraz przyszedł dzień największego testu.
- Tak, a ty co tak szybko się zmyłeś ? – chciałam aby to brzmiało naturalnie, chyba się udało.
- Nie mam humoru – podrapał się po głowię, widocznie był zdziwiony, że odezwałam się, a ja uśmiechnęłam się w duchu, widocznie jestem dobrą aktorką.
- Dopiero, co odzyskałeś kumpli, mógłbyś z nimi pobyć trochę – sama siebie zadziwiałam, rozmawiałam z nim, normalnie jak z człowiekiem, on pewnie zastanawia się, kiedy wyprali mi mój mózg, bo czy można to zapomnieć. Odpowiedź brzmi NIE, ale on nie musi o tym wiedzieć, Lena, Zuza i reszta też nie, że co noc ryczę przez niego, próbuje żyć jakby tamtego wydarzenia nie było, jego obecność utrudnia mi to, ale zawsze byłam dobra w ukrywaniu swoich uczuć, nigdy nie lubiłam litości, ja mogłam pocieszać moje przyjaciółki, ale nigdy nie chciałam, aby one mnie pocieszały, czasem słyszałam od nich, że jestem szczęściarą, bo ja nie mam w ogóle problemów, to była bzdura, ale zawsze robiłam dobrą minę do złej gry, wolałam nie obarczać ich moimi problemami. Tylko tutaj w Hamburgu pozwoliłam sobie na chwile słabości.
- Wole pobyć z tobą – podszedł do mnie niebezpiecznie blisko.
- A ja z tobą nie – wycedziłam przez zęby, czy on tak bardzo musi mi utrudniać normalne życie?
- Proszę cię – padł na kolana, przytulając się do moich ud – błagam cię, zacznijmy od nowa?
- Nie
- Wybacz mi! – jedną ręką dosięgną jakiegoś guzika i winda się zatrzymała
- A odkleisz się ode mnie i ruszymy jak ci wybaczę? – spojrzałam na niego, przez chwile w jego tęczówki, ale musiałam odwrócić wzrok, jego oczy mnie hipnotyzowały i jeszcze chwile wpatrywania się w nie, a moja skorupa by pękła.
- Dobrze – westchną i wstał – Ade? – objął rękoma moją twarz. Nie pomagasz Aogo! – spójrz proszę na mnie, chce się upewnić…
- W czym? – spytałam zdziwiona, ale wzrok przeniosłam na znaczek na jego bluzie
- Spójrz na mnie – szepną w moje usta, a ja głupia wykonałam jego polecenie. Utonęłam w jego spojrzeniu, wydawało się one pełne miłości, ale nie on przecież nie zna tego uczucia, otrząsnęłam się na chwile.
- I co widzisz? – starałam się aby mój głos nie zadrżał, ale jego ciepły oddech nie ułatwiał mi tego.
- Mam jeszcze szanse, ale musze ci udowodnić, że cię naprawdę kocham – skwitował, a ja zmarszczyłam czoło.
- Czego się naćpałeś?
- Kocham cię Ade, naprawdę… - złożył delikatny pocałunek na mojej dolnej wardze
- Mhm i co jeszcze – odsunęłam się od niego, ale napotkałam na chłodne drzwi widny. – Jestem zmęczona możesz już ją włączyć.
-  A dasz mi szanse?
- A zamkniesz się?
- Nie
- To nie
- Ade – szepną nad moim uchem
- Spadaj – rzuciłam cicho, ale to przyniosło odwrotny skutek, bo spojrzałam w jego oczy i automatycznie zarzuciłam mu ręce na szyje.
- Tak już lepiej kochanie – wymruczał i przywarł swoimi ustami do moich, chyba przez przypadek uruchomiłam windę, ale to nam nie przeszkadzało, stęskniłam się za jego ciałem, pocałunkami. Winda się otworzyła i ktoś zaczął klaskać, oderwałam się od Dennisa i spojrzałam, kto to. Stała tam zadowolona z życia Olka.
- Kogo ja tu widzę, szmata we własnej osobie – powiedziała po polsku
- Co, znowu Mateuszek cię unika? – uśmiechnęłam się szyderczo
- Wiesz kochanie jesteś taka sama jak ja, miziasz się z nim, chociaż cię skrzywdził. – zaśmiała się ironicznie. A we mnie się zagotowało, niestety suka miała racje.
- Dennis, to się nie wydarzyło – rzuciłam po niemiecku i pobiegłam w stronę swojego mieszkania czując, że zaraz nie wytrzymam i się rozkleję, wiedziałam, że Olka teraz zapewne odczuwała słodki smak zwycięstwa, ale waliło mnie to w tej chwili. Wpadłam pod prysznic, ściągnęłam sukienkę, którą miałam na sobie i próbowałam zmyć z siebie to, co przed chwilą się wydarzyło. Obiecałam sobie, że nie popuszczę, Olce, chce się tak bawić, zabiorę jej Mateusza, choć on nigdy nie był jej. Może przy nim zapomnę o Aogo… Z takim zamiarem poszłam się położyć, niestety ciągłe walenie w drzwi mi w spaniu nie pomagało. Zakryłam sobie głowę poduszką i modliłam się, żeby ten ktoś przestał. Niestety ktoś walił jak szalony, a ja miałam po prostu dosyć. Weszłam do salonu i spojrzałam przez judasza, kto to. Dennis, bo kto.
- Wypierdalaj! – krzyknęłam podirytowana
- Jak to się nie wydarzyło, to się kurwa wydarzyło! - krzyczał
- Chwila słabości ogarni się, najpierw ty mnie wykorzystałeś teraz ja ciebie. Jesteśmy kwita!
- Otwórz!
- Nie
- Wykorzystałaś mnie tak? Masz mnie za idiotę?
- Tak i mam mówić prawdę czy być miła? – oparłam się o drzwi
- Ade ty nie jesteś taka, wiem, że coś do mnie czujesz, zresztą ja do ciebie też. Wpuść mnie, pogadamy.
- Przecież właśnie to robimy – skuliła się
- Chce cię widzieć
- A z kim teraz się założyłeś – nagle poczułam jak moje oparcie znika, a ja z impetem uderzam o posadzkę.
- Nic się nie zmieniłaś – uśmiechną się lekko i wziął mnie na ręce
- Zostaw mnie! Masz kategoryczny zakaz wchodzenia do mojej sypialni!
- Zaniosę cię, więc do salonu – uśmiechną się, widać jego pewność siebie rosła, delikatnie położył mnie na kanapę i pocałował mnie w czoło. Przez ciebie diabli wezmą mój plan, pomyślałam. Nie mogłam mu się oprzeć, dlaczego on tak na mnie działa. Ukucną przy mojej twarzy, ja odwróciłam głowę w stronę oparcia. Zawiesił się nade mną, jedną ręką podpierając się o oparcie kanapy, szybko zrzuciłam jego rękę z stamtąd, a efekt był taki, że poleciał na mnie.
- Odejdź – powiedziałam, bo już nie miałam siły na walkę z samą sobą, a powtarzania sobie w myślach, że on cię skrzywdził na nic się zdało. Działał na mnie jak narkotyk.
- Już zapomniałem, jaki z ciebie czubek – powiedział, a mnie to nie uraziło, uczucie do niego wzięło górę nad rozsądkiem i po prostu przyciągnęłam go do siebie. – Przepraszam – wyszeptał
- Już dobrze – powiedziałam, głaskając go po policzku. – Nie rób tak więcej – wyszeptałam, pocałował mnie w czoło.
- Idę prześpi się – uśmiechną się lekko i wstał, złapałam go za rękę
- Zostań ze mną
- Na kanapie się nie zmieścimy – uśmiech nie schodził mu z twarzy
- No dobra, znoszę zakaz
- Teraz już lepiej – wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Zaczęłam go całować, on ściągną koszulkę, ale w pewnym momencie odciągną mnie od siebie. – Kochanie udowodnię ci, że nie tylko po to tu jestem. – spojrzałam zaskoczona, teraz to już byłam pewna, że mój plan uwiedzenia Mateusza się nie uda. Wstałam z łóżka i przebrałam się w pidżamę, zaraz wróciłam do Dennisa i położyłam głowę na jego torsie, on objął mnie ramieniem i pierwszy raz od kilku tygodni zasnęłam bez żadnych specyfików.

~`*~`

            Ade zasnęła szybko, przez pół nocy ją obserwowałem, wydawała się taka bezbronna. Po trzeciej sam odpłynąłem w błogi sen, uświadamiając sobie, że o 8 jest trening.

Obudziły mnie hałasy, otworzyłem leniwie jedno oko i spojrzałem na zegarek, wskazywał 7:10.
- Jeszcze chwila – jęknąłem i spojrzałem na Ade, spała jeszcze w najlepsze.
- Kurwa gdzie on jest! – usłyszałem jak ktoś wydziera się na korytarzu
- Dennis! – ryczał wręcz Marcello
- Nieee, co oni chcą – położyłem delikatnie Ade na poduszkę i wyszedłem z mieszkania.
- A ty, co tam robiłeś? – zapytał Artjom, wczoraj mi wybaczył, a dzisiaj patrzy na mnie jakby miał mi zaraz przywalić.
- Spałem, długa historia – uśmiechnąłem się sam do siebie, Ade mi wybaczyła.
- Dennis znowu! – jękną Marcello stając przed Artjomem
- Wybaczyła mi, nie skrzywdzę jej – zapewniłem
- Możesz szukać sobie innego klubu jak to byś zrobił – powiedział Artjom
- Dobra tatuśku idziemy do siebie, a ty – zwrócił się do mnie Marcello – szykuj się na trening, już dość podpadłeś – i znikną z Artjomem. Znowu usłyszałem brawa, czy ta dziewczyna nie ma nic innego do roboty tylko wpierdalać się w życie innych.
- Znajdę ci dobrego psychologa, naprawdę zapłacę byleby cię zamknęli  wariatkowie – zwróciłem się do dziewczyny i powędrowałem do swojego mieszkania, zastałem tam Zuze z Jacopo. Nie zauważyli mnie, wiem, że nie ładnie podsłuchiwać, ale to było silniejsze.
- Myślisz, że dlatego się pogodzili? – spytała Zuza
- Nie wiem, możliwe, dzisiaj wreszcie mogłem się wyspać bo nie szlochała – odparł Jacopo
- Ale powiedziałaby nam gdyby… - urwała Zuza, która mnie zauważyła
- Gdyby co? – zapytałem
- Nic, wiesz, że to nieładnie podsłuchiwać – Zuza zmroziła mnie spojrzeniem
- Wiem, że mówiliście o Ade, gdyby co…? – powiedziałem głośniej
- Głowno! – krzyknęła Zuza
- Zuza uspokój się, on musi się dowiedzieć – dziewczyna spojrzała z wyrzutem na Jacopo usiadła znów na kanapę.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

5. Powrót do starych nawyków.



          Witam, nie wiem czy ktoś to wg czyta, ale jeśli tak, to sorry za ten rozdział, nie dość, że krótki to jeszcze bezsensu. Stworzyłam kolejny blog. Zapraszam.
http://once-fcb.blogspot.com/
_____________________________________________________________________________________


 Słowa Jacopo wciąż dudniły mi w uszach. Stałam nieruchomo, on zresztą też. Kątem oka widziałam jak Dennis podnosi się z łóżka i idzie w moją stronę, chciałam uciec daleko, ale nogi jakby przykleiły się do podłogi.
- Ade, przepraszam. Ja…ja nie na serio mówiłem – wreszcie przemówił Jacopo. Łzy napływały mi do oczy, lecz nie mogłam się rozpłakać, nie przy nich.
- Nie Jacopo. Ty to mówiłeś bardzo serio. Wszyscy mnie ostrzegali, lecz ja myślałam, że się zmienił. Głupia byłam, co? – powiedziałam i rozkleiłam się totalnie. Dennis przysłuchiwał się nam z boku. Kiedy wypowiedziałam ostatnie zdanie ukradkiem spojrzałam na niego, pokiwał twierdząca głową. Nie wytrzymałam, wybiegłam z jego mieszkania, minęłam Mateusza z Zuzą, którzy patrzyli na mnie ze współczuciem. Nie chciałam ich litości, zbiegłam szybko po schodach i pobiegłam do parku. Usiadłam na ławce, wkoło były tylko krzewy, żadnej żywej duszy. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Nie chciałam słyszeć, że będzie dobrze. Bo to były tylko słowa, które pomagały mi, kiedy byłam malutka. Teraz wiem, że kiedy ktoś tak mówi nie mogę mieć pewności, jak kiedyś, że naprawdę tak będzie. Straciłam poczucie czasu, zaczynało się ściemniać. Ruszyłam w stronę hotelu, lecz w ostatniej chwili zmieniłam trasę i wylądowałam u cioci. Ona wiedziała, że teraz potrzebny mi spokój. Położyłam się w pokoju gościnnym i od razu odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~`*~`

            Stało się, Dennis okazał się chamem, jakim go opisywano. Biedna Ade, gdy widziałem jak wybiegła z mieszkania Dennisa cała roztrzęsiona chciałem obić mu mordę, lecz Zuza mnie powstrzymała. Równie skutecznie wybiła mi pomysł gonitwy za Ade. Ona dobrze wiedziała, że Ade potrzebuje teraz spokoju. Zuz poszła do mieszkania Ade, postanowiłem, że poczekam z nią. Zrobiliśmy sobie kawę i włączyliśmy TV, lecz żadne z nas nie było skupione na filmie, patrzyliśmy na zmianę w stronę drzwi. Godziny mijały, a Ade się nie pojawiała. Poszedłem sprawdzić czy jest u Leny, ale jej tam nie było. Zaczynaliśmy się martwić o nią, Lena dołączyła do nas. Po godzinie pierwszej w nocy emocje sięgały zenitu, a przez myśli przewijały się najczarniejsze scenariusze. Z zamyśleń wybiła nas Zuzka.
- Chyba sobie nic nie zrobiła – powiedziała drżącym głosem.
- Nie Ade jest silna, nie zrobiłaby nic głupiego. – pocieszałem ją, chciałem, żeby nie wyczuła jak drży mi głos.
- Jest 1, a jej nie ma. Mogłam za nią pobiec, jak byłam głupia jak jej się coś stanie… - rozpłakała się Zuza, zaraz dołączyła do niej Lena.
- Nawet tak nie myśl! – krzyknąłem i szybko odgoniłem od siebie złe myśli.
Po pół godzinie, dziewczyny zasnęły na kanapie, były zmęczone pół godzinnym płaczem. Przykryłem je kocem, a sam usadowiłem się na fotelu. Nie chciałem spać, ale czym się zorientowałem oczy zaczęły mi się kleić, aż usnąłem.

~`*~`

Patrzyłem na Jacopo, który stał nadal w drzwiach. Ade uciekła z płaczem, a ja zachowałem się jak prymityw. Dokładnie tak jak mnie opisywano. Jednak nigdy nie miałem takiego poczucia winy jak teraz. Postanowiłem szybko zapomnieć, a wódka na pewno pomoże mi w tym. Zaprosiłem Jacopo z sztucznym uśmiechem. On rozsiadł się na kanapie i zaczął opowiadać o Fionie, która wróciła z Londynu. Nie kojarzyłem jej, on dalej opowiadał, jaka to z niej dupa. Niestety ja myślami byłem przy Ade, Jacopo zaczął polewać.
Kiedy skończyła nam się wódka, wypiliśmy piwa, które miałem w lodówce, ale i to nie pomogło, wciąż powracałem myślami do Ade. Jacopo jak długi leżał na moim dywanie i chyba spał. Zazdrościłem mu, po raz pierwszy mu naprawdę zazdrościłem tej beztroski. On zmieniał panny i do żadnej się nie przywiązywał, ja też taki byłem, ale Ade… Chciałem być tylko z nią, ale sam to zepsułem. Nie chciałem, aby Jacopo wyczuł, że wpadłem. Idiota ze mnie zraniłem dziewczynę, na której mi zależy tylko, dlatego by nie być gorszy od kumpla.
Poszedłem wziąć prysznic, gdy tylko wyszedłem do łazienki przypomniało mi się jak przytuliła się do mnie, była naga. Zabrałem jej wtedy z łazienki wszystkie ręczniki, biedna zamarzła, ale i tak nie pozwoliła mi podziwiać swojego ciała. Zanim się zorientowałem, ona przytuliła się do mnie uniemożliwiając mi to. Dopiero potem emocje wzięły górę, widziałem to w jej oczach, ufała mi. Pozwoliła mi się do siebie zbliżyć, a ja to wszystko zjebałem. Wybiegłem z łazienki, postanowiłem się położyć, ale w sypialni było to samo, zbyt wiele wspomnień. Zapukałem do mieszkania gdzie przebywał Artjom, to dobry kumpel, zawsze służy pomocą.
- Co jest?- zapytał, przecierając oczy.
- Mogę u ciebie nocować? – spytałem prosto z mostu
- Właź, ale wiesz, że i tak musisz mi powiedzieć, co jest? Chociaż się domyślam, Ade?- spojrzał na mnie podejrzliwie
- Zjebałem, zjebałem na całej linii- powiedziałem, siadając na kanapie
- Kurwa! Myślałem, że czułeś coś do niej! A ty ją wykorzystałeś! – zirytował się, ja zdziwiony patrzyłem teraz na niego on nigdy nie krzyczał.
- Bo czułem, nadal czuje – mruknąłem
- Wiesz, co nie wierze ci, nie zraniłbyś jej jak byś ją chociażby lubił, nie powiem, że kochał, bo wiem, że to uczucie jest ci obce. Wiedz, że nie dopuszczę abyś znów zranił Ade, jest z Poznania, kibicuje Lechowi Poznań, do którego mam szacunek i ogromny sentyment, więc ona jest dla mnie jak rodzina, młodsza siostra. Szkoda tylko, że nie zauważyłem, że ty kolejny raz się bawisz. Z Ade przekroczyłeś tą granicę, do której tolerowałem twoje schadzki. – rzucił mi koc i zniknął w swojej sypialni.
Słowa Artjoma naprawdę mnie zadziwiły, wiem, że grał w Poznaniu, ale żeby aż tak przeżywać, bo ona jest kibicem jego byłego klubu. Ale musiałem przyznać mu racje, gdybym ją kochał nie zrobiłbym tego, czyli konto czyste, nie wpadłem, tylko mi się zdawało. Postanowiłwem ustawić sobie budzik by wyjść wcześniej od niego, nie chce rano słuchać kolejny raz, jakim idiotą jestem. Ja doskonale sam wiedziałem, jaki ze mnie cham, idiota i prymityw.

~‘*~‘
            Obudziłam się o 5 i już nie mogłam spać, oczy mnie bolały, głowa też. Leżałam w łóżku, kiedy wpadł mi do głowy pomysł. Napisałam szybko do mojego kumpla, wiedziałam, że jest w Dortmundzie, wiem też, iż znajdzie coś żebym zapomniała o problemach. Wspomnienia z Dennisem powracały, co utwierdziło mnie, że potrzebuje czegoś mocnego, co wprowadzi mnie w błogi stan. Napisałam, sms, czego potrzebuje, po godzinie przyszła odpowiedz.
Masz szczęście jestem w Hamburgu i mam przy sobie małe, co nieco, za stare dobre słońce, przyniosę ci osobiście. Także dla ciebie stawka jest niezmienna. Za pół godziny, czerwone latarnie. H.
Dobrze wiedziałam gdzie idę, to ulica gdzie znajdują się agencje towarzyskie i te sprawy. Związałam włosy w kitkę, założyłam okulary i szukałam po kieszeniach kasy.
- Kurwa! – przeklęłam, zorientowałam się, że portfel jest w hotelu. Napisałam cioci karteczkę, że dziękuje za nocleg i kiedyś wszystko jej wyjaśnię.
Wybiegłam z domu cioci i kierowałam się w stronę hotelu. Weszłam do windy i modliłam się, aby wszyscy spali, nikt nie pytał się gdzie byłam i jak się czuje. Wtedy mogłabym się spóźnić na spotkanie, a wiem, że nie lubi czekać. Wyszłam z windy i jak na złość na kogoś wpadłam.
- Sorry – wstałam i poszłam dalej, nawet nie spojrzałam, kto to był.
Ostrożnie otworzyłam drzwi, weszłam do sypialni i wzięłam portfel. Spojrzałam do salonu ku mojemu zdziwieniu znalazłam tam Zuze, Lene i Możdżenia. Na szczęście spali. Wyszłam szybko i poszłam w umówione miejsce. On już tam czekał, przywitał się ze mną wręczając mi małą saszetkę. Schowałam ją szybko do biustonosza.
- Słoneczko, myślałem, że przestałaś. – kumpel patrzył na mnie i ściągną mi z nosa moje przeciwsłoneczne okulary. – Ryczałaś? Dlatego do mnie napisałaś, co? Nic nie mów, weź tabletki, które ci dałem, ale ostrzegam dają niezłego kopa i zaraz jesteś w innym świecie. Daj wezmę ci połowę, bo jednak za dużo ci dałem.
- Tak raz na jakiś czas mi się nie należy, nie dam ci zapłaciłam za to.
- Kurwa Ade, wiesz dobrze, że bierze się po jednej, ale widząc twój stan i jak cię znam weźmiesz wszystkie naraz, więc oddawaj to dam ci jedną, wystarczy ci. A kasę ci kurwa oddam. – wyciągną mi woreczek, włożył kasę do mojej kieszeni w koszuli i podał mi jedna tabletkę. Wzięłam, szybko połykając nic nie dała, wyciągłam po drugą. – Widzisz mówiłem, że weźmiesz wszystkie, ale kurwa masz jeszcze dwie. – podał mi dwie tabletki, połknęłam je szybko i odeszłam.
Zbliżałam się do hotelu i byłam wkurwiona, że nic mi nie jest. Weszłam do windy i ogarnęło mnie przyjemne uczucie, zaczęłam się śmiać i oglądać windę nieobecnym wzrokiem, wyszłam tak mi się zdaje na swoim piętrze i rozejrzałam się po korytarzu, położyłam się na środku i zaczęłam liczyć światła.

~`*~`
            Wstałem pierwszy, Zuza i Lena spały, poszedłem do sypialni Ade sprawdzić czy wróciła, niestety nie było jej tam. Zrezygnowany postanowiłem iść do swojego mieszkania się przebrać, a potem wrócić, aby czekać na Ade. Wyszłem po cichu z mieszkania, nagle usłyszałem ciche mamrotanie, odwróciłem się i nie posiadałem się z radości, Ade jest cała. Podszedłem do niej, a ona jakby mnie nie zauważała, pomachałem jej ręką przed twarzą, ani nie drgnęła, leżała i przyglądała się lampą z uporem maniaka, popatrzyłem w jej oczy, wzrok był nie obecny.
- Kurwa Ade! – warknąłem i podniosłem ją z podłogi, ona jakby nie miała władzy w swoich kończynach wisiała w moich ramionach. – Coś ty sobie zrobiła?
Nagle ze swojego mieszkania wyszedł Artjom, wybiegła też Lena i Zuza, wszyscy od razu skierowali się w naszą stronę.
- Nie tylko nie to, znowu! Miałaś skończyć! – Zuza dobrze wiedziała, co jest jej przyjaciółce. Inni też się zorientowali. Wziąłem ją na ręce i wniosłem do jej mieszkania, położyłem ją w sypialni, ona trzymała moja koszulkę, nie miałem jak się ruszyć. Wiedziałem, że muszę wyjść, biedna nie wie, co się z nią dzieje, lecz podświadomie cieszyłem się, że mnie trzyma, pomyślałem, że daje mi przyzwolenie abym położył się z nią, zaraz to zrobiłem otaczając ją swoim ramieniem. Weszli wszyscy do jej sypialni i spojrzeli na mnie pytająco, ja zrobiłem minę pt., „ Co ja mogę zrobić, trzyma mnie” i pokazałem na jej dłoń ściskającą moją koszulkę. Zuza podeszła do Ade i położyła dłoń na jej czole, po czym wybiegła z mieszkania. Nagle doszły nas hałasy.
- To wszystko przez ciebie idioto, przez ciebie – doszedł nas głos Zuzy
- Co z nią?- szepną zapewne sprawca = Dennis
- A co cię to, przespałeś się z nią idź szukaj następnej, a od niej wypierdalaj! – krzyknęła Zuz, a Ade zaczęła głośno płakać, wyrwała się i uciekła z mieszkania. Wybiegł za nią Artjom.

~`*~`

            Wybiegłam z mieszkania, lecz nie wiedziałam, co z sobą począć, na korytarzu zobaczyłam Zuze i Dennisa, a przy windzie stała, jakaś kobieta i śmiała się. Przyjrzałam się jej bliżej. Tak to była Olka, śmiała się, a gdy zobaczyła, że na nią patrzę pomachała mi. Chciałam do niej podjeść, lecz ktoś mnie odwrócił gwałtownie do siebie i przytulił. Po chwili zorientowałam się, że to Artjom, łzy mi znowu zaczęły napływać do oczu, poczułam kogoś rękę na ramieniu. Odsunęłam się od Artjoma i spojrzałam na osobę, która trzyma rękę na moim ramieniu. Szybko zrzuciłam rękę z ramienia, gdy zorientowałam się, że to Olka. Zaraz przy mnie stanęła Zuza, z mojego mieszkania wyszła Lena, a za nią Mateusz, który na jej widok staną jak wryty.
- Kochanie tyle razy obiecywałaś, że przestaniesz. Ale widocznie z ciebie urodzony ćpun.- posłała mi blady uśmiech.
- Mówi do psycholka, która lata za chłopakiem, który jej nie chce. – warknęłam
- Słyszałam, że Gosiunia też wpadła w jego sidła, biedaczko, najpierw Możdżeń, a teraz wykorzystał cię Dennis. – uśmiech nie schodził jej z twarzy, mówiła to jakby wygrała. Spojrzałam na Zuze, słowa Olki musiały ją zaszokować, przecież nie wiedziała, że Mateusz spał z Gosią. Chciałam szybko skończyć rozmowę z tą żmiją, ale jeszcze bardziej chciałam po prostu się przytulić do Aogo, on był mi najbardziej potrzebny, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Olka zaczęła nas oczerniać, Artjom z Mateuszem wsadzili ją siła do windy. Dziewczyny zaprowadziły mnie do pokoju. Nie wiem, kiedy, ale znowu zasnęłam.

~`*~`

            Cały czas stałem, jak słup. Widok Ade mnie załamał. Co ja najlepszego zrobiłem? Obejrzałem się, w moją stronę szedł Mateusz, ale Artjom skutecznie go odciągną i zaprowadził do pokoju, po chwili z mieszkania Ade wyszyły Zuza i Lena. Bez namysłu, skierowałem się do mieszkania Ade, chwyciłem klamkę, ale nie mogłem otworzyć, co bym jej powiedział? Oparłem się ręką o drzwi, koło mnie pojawiła się dziewczyna, ta, z którą Ade się kłóciła. Chyba. Mówiły po polsku, więc nie wiem.
- Hej, jestem Olka – uśmiechnęła się serdecznie, nie pozostawało mi nic innego jak odwzajemnić jej gest.
- Dennis
- Jesteś z Ade? Wiesz jestem jej przyjaciółką…- przeciągała
- Aa i dlatego wyprowadzali cię z stąd siła? – warknąłem, nie zainteresowany rozmową z nią. W tej chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Ade.